Bożydar

Bożydar był wtedy bardzo mały, tak mały, że nie był nawet Bożydarem lecz według mamy Bożenką a według ojca Stefanem. Po dziadku. Dziadek był Szczepan ale bardzo chciał być Stefan. I ten, który miał w przyszłości zostać Bożydarem to wszystko rozumiał.

W zasadzie to o czym mówię było trochę potem kiedy już podrósł ale i wcześniej też. Nad jego głową powiewały czerwone flagi, po niebie latały Migi 21 a w sklepach czasem były kolejki, choć na ogół nie było co w nich kupić. W piłce nożnej straszny gnój, jak mawiała matka, bo to o dziwo ona a nie ojciec piłkę oglądała i o dziwo była za Widzewem. O matko! Przecież matka nigdy w Łodzi nie była! Z tego niewiele rozumiał…

Kiedy zdał sobie sprawę, że wygląda już jakby całkiem dorósł, flagi właśnie przemalowywano na niebiesko. Niebiesko, ładnie, jak niebo z którego nowe F 16 Block 52+ przegoniły ruskie Migi. W sklepach nadal nie było kolejek, bo nie było za co w nich kupować. W piłce nożnej? Cóż, 67me miejsce reprezentacji w rankingu światowym – w pogoni za Gabonem.

Ale była różnica i to na lepsze bo nie musiał pić Lugola i mógł chodzić na wybory. Tylko nadal niewiele rozumiał. Nawet jakby mniej trochę…

Dla opowieści nie jest istotne czym się Bożydar zajmował, istotne jest, że zawsze się starał. Czasem mniej, czasem bardziej, z rzadka naprawdę mocno, ale nigdy wcale. To było całkiem dobre. Żył sobie jakoś aspirując do klasy średniej-wyższej. Tak naprawdę to aspirował do średniej-średniej, zebrał jednak wystarczającą ilość gadżetów w kredycie 50/50, by wyglądać wśród nich na wyższego.

Mimo swego imienia, Bożydar nie czuł się obdarowany przez Stwórcę w jakieś szczególne talenty. Nie było to złe, dopóki nie zaczęła mu się wiercić w głowie i uwierać ta niewygodna myśl, że to nie brak talentu, lecz brak zaangażowania. Pewnego dnia dopadła go! Ambicja! Straszna to przyjaciółka, zwłaszcza gdy masz na imię Bożydar i żadnego talentu. Bożydar aby udowodnić sobie i całemu światu, robiąc to co robił a co nas nie interesuje wcale bo jest nieistotną dygresją, wspiął się na wyżyny swoich możliwości, niestety dla Bożydara i zapewne na szczęście dla świata, jego wyżyny to dla tego ostatniego były niziny. Właśnie wtedy wpadł w depresję.

W jego kraju depresja występuje w miejscu zwanym Żuławy Wiślane. Głównym ciekiem wodnym w obrębie Żuław jest Wisła, która wraz z Nogatem dzieli Żuławy na trzy części. Nie ważne są części, lecz Nogat. Właśnie tam, nad jego brzegiem, w tej samej depresji spotkał ją.

Miała na imię Bogumiła i po raz pierwszy w życiu czuła, stojąc tak nad brzegiem Nogatu, że jednak była Bogu miła; czekając tak, czekała na niego.

I on wiedział, zrozumiał wreszcie kim jest Bożydar a kto jest Bożym darem!

-Boże jaka Ona piękna! Świata już po za nią nie widzę!

 

I nie widzi Bożydar już świata i nie widzi jak lezie i tej kretowiny zmarzniętej, bo to dopiero kwiecień i potyka się idiota, z główki wali ją w brzuch, ledwie widać, że ciężarny!- Tak bo w ciąży ona była, z takim innym. Taki fagas bez wykształcenia, z maturą gołodupiec. Bożydar to magistra miał to jakoś by się z tym uporali… No… i on ją w ten brzuch wali, ona wpada do zimnego Nogatu i tonie!

-Wystarczyło się nie potknąć Bożydar!

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • 60secondsToDie 08.02.2016
    Z początku wydawał mi się ten tekst strasznie zagmatwany, ale w późniejszych fragmentach tekstu sytuacja nieco się wyklarowała. Może tylko u mnie wprowadziło to taki zamęt XD Nie wiem, zostawiam 4.
    Poza tym mam jedną uwagę, mianowicie - liczby piszemy słownie.
  • slodkakotka 08.02.2016
    fajne daje 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania