Brajanek

Scena pierwsza

Plac zabaw

– Brajan! Zostaw kotka w spokoju! – Jessika, matka dwóch rozkosznych bąbelków, spojrzała na swojego pierworodnego, a potem zaciągnęła się głęboko papierosem.

– To tylko dzieci. Daj im trochę luzu. – Monika, jej nowa koleżanka, poznana w zeszłym tygodniu w MOPS, tylko machnęła ręką. – Niech się pobawią.

– Tak. – Jessika sięgnęła po drugie piwo, tymczasem Brajan tak mocno ścisnął i pociągnął kota za ogon, aż ten wyrwał się i uciekł z głośnym miauknięciem w gęste krzaki tuż obok placu zabaw.

– Powinna pani lepiej wychowywać syna. – Mężczyzna siedzący na ławce obok kobiet tylko westchnął i zapisał coś w telefonie.

– Co się wtrąca? – Monika stanęła w obronie matki Polki. – Pilnuj swoich spraw, ty stary zboku.

– Zostaw go, to jakaś patologia. – Jessika machnęła ręką. – Powiedz lepiej, na kogo głosowałaś w niedzielę.

– Miałam taki układ z jednym facetem, że da mi dychę, jak skreślę tych z lewicy.

– I dał?

– A skąd.

– A to gach jeden. I ciul. Żeby tak biednych ludzi wykorzystywać.

– Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje.

 

Scena druga

Kościół

– Panie Boże wszechmogący, błagam ciebie o cud. – Młody ksiądz w lichej sutannie i znoszonych, rozpadających się butach modlił się żarliwie przed głównym ołtarzem.

Kapłan wiedział, że parafia jest niezwykle trudna. Alkohol, przemoc, ale nie tylko to. Większość ludzi w okolicy po zwiększeniu dodatków socjalnych jeszcze bardziej zubożała. Biedni ludzie nie potrafili wyjść z dołka. Pieniądze z plusów szły na doraźne wydatki, a firmy w okolicy podwyższały ceny towarów i usług, czując okazję i możliwość dodatkowego zarobku.

Ksiądz Marek wstał z kolan i przeszedł do bocznej nawy, gdzie zaczął przygotowywać szopkę świąteczną. Składała się ona ze stajenki zrobionej z pomalowanego pudełka z kartonu, łóżka dla lalek i kilku figurek z klocków, które normalnie używane były w okolicznym przedszkolu sióstr urszulanek.

– Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje... – ponownie uklęknął, tym razem patrząc na pasterzy, żłobek i trzech króli. – Panie Boże, nawróć wszystkich grzeszników na świecie, tych małych i dużych. Proszę o pokój na Bliskim Wschodzie i o to, żeby zatwardziałe serca spokorniały, a ludzie widzieli w drugim człowieku tylko bliźniego i przyjaciela. I daj nam zakończyć odwieczną wojnę polsko-polską.

 

Scena trzecia

Przedszkole

– Pani Jessiko, Brajan rozbił dzisiaj dwa samochodziki. Mieliśmy właśnie pogadankę o świętach. Mówiliśmy o tym, że dobre dzieci dostają prezenty, a złe rózgi, i on wpadł w szał.

– Pozwę was, jak Boga kocham! Jak można dzieciom wciskać religię! Będą mieć traumę! – Oburzona kobieta wstała i zaczęła gwałtownie gestykulować, głośno krzycząc.

– Już dobrze, kochanie. – Jej mąż wstał z nią i przytulił ją mocno, a potem zwrócił się do pań przedszkolanek. – Przepraszam za żonę. Ma bardzo ciężki okres. Obiecuję, że porozmawiamy o tym z synem.

– Nie mogę. – Jego żona zaczęła płakać. – Ja już nie mogę. Problemy, problemy i same problemy. Za co? To twoja wina!

– Już dobrze, kochanie – pocieszył ją i znów zwrócił się do pań. – Postaramy się coś z tym zrobić. Przepraszam, ale musimy już iść.

– No popatrz, taki normalny facet. – Jedna z kobiet spojrzała na drugą, gdy wyszli. – Ze świecą takich dziś szukać.

– Nooo. Szkoda, że już zajęty.

– Szkoda.

 

Scena czwarta

Kolacja

– Brajan, musimy zjeść kolację.

– Ja chcę prezenty! Już! – Chłopiec tupnął nóżką, patrząc na pudełka pod choinką. – Bo się posikam! Łeeee! Łeeee!

– Bogdan, no zróbże coś wreszcie. Ja już dłużej nie wytrzymam z tym bachorem!

Chłopiec upadł na podłogę i zaczął jeszcze głośniej płakać, a na dywanie i jego ubraniu pojawiła się mokra plama.

– Ja nie mogę! Dlaczego nic się w życiu nie układa!? To przez ciebie! – Kobieta gwałtownie wstała i wybiegła na balkon, gdzie zaczęła palić papierosa.

Scena piąta

Kościół

– Bóg się ro-o-dzi! Moc tru-ch-le-e-je...!

Brajan patrzył na wnętrze kościoła, a w szczególności na matki pokazujące dzieciom szopkę bożonarodzeniową. Chłopiec był przerażony. Nie mógł się poruszyć ani nic powiedzieć. Wszystko przed nim było strasznie duże, zupełnie jakby patrzył z poziomu podłogi. Nie rozumiał nawet, jak to możliwe, że znalazł się w tym miejscu. Ostatnie, co zapamiętał, była kolacja, i to, jak mocno płakał.

Nagle w jego stronę ruszył co najwyżej dwuletni berbeć, który złapał go i zaczął nim potrząsać. Brajan zobaczył sufit, a potem buzię malca. Dziecko zaczęło go gryźć.

– Jake, brudny ludzik. Be. Chodź do mamy. – Przepity kobiecy głos był coraz głośniejszy, a po chwili Brajan widział już tylko sufit kościoła.

– Śród noc-nej ciszy głos się roz-cho-dzi-ii! Sta-ńcie pasterze! Bóg się wam rodz-ii! – Ludzie śpiewali, a nim nikt się nie interesował.

Poczuł się taki samotny i opuszczony.

– Mamo! Tato! – Wydawało mu się, że krzyczy, ale najwyraźniej nikt go nie słyszał.

– I co się z tobą stało, mój ty biedaku? – Ktoś go postawił, a on zobaczył mężczyznę, który siedział obok mamy na placu zabaw. – Popatrz na te wszystkie niegrzeczne dzieci. Wszystkie skończą tak jak ty i będą moje. Pójdą do piekła.

Brajan widział licznych maluchów, którzy biegali i przeszkadzali wszystkim wokół. Przez chwilę myślał, żeby ich ostrzec, ale nie mógł, bo było za późno. Czuł coraz większe przerażenie, a zatwardziała skorupa wokół jego serca gwałtownie pękała. W końcu zrozumiał, że dobro to dobro, a zło jest niepozorne i niszczy życie jak woda drąży skałę, powoli budząc zwątpienie i przerażenie.

Msza się już kończyła. Chłopiec zobaczył, że w kościele zaczęło robić się pusto, a potem ktoś zgasił światło. Chciał płakać, ale nie mógł. Było cicho, a przez okna wpadał blask księżyca.

To trwało wieczność.

Nagle zobaczył parę ślipi. To był kot. Zwierzak przyszedł od strony ołtarza, podszedł i prychnął, i zaczął obcierać się o niego, pojawiły się też dwie małe myszki.

Chłopiec tak bardzo chciał, żeby była z nim teraz jego mama.

– I tak co roku – westchnęła jedna z myszek, a kot wycofał się i usiadł tuż obok nich.

– Mam tego dosyć – stwierdził. – Cały rok ludzie nas męczą, a my możemy mówić tylko raz w roku. To nie fair. To naprawdę nie fair.

– Oni to bardzo lubią, nas męczyć znaczy się.

– Najgorszy jest ten chłopiec z placu zabaw, ten, który ciągnie mnie za ogon. Gdybym mógł go ugryźć.

– On jest duży, a ty mały, kocie.

– Ale mogę go ugryźć w oko albo ucho.

– Chodź kocie, popatrzymy na świat.

Zwierzęta oddaliły się. W środku zrobiło się nie tylko ciemno, ale i cicho i zimno.

– Dajesz! Trzy! Dwa! Jeden! – Nagle dał się słyszeć krzyk gdzieś z bliska, i chwilę potem zostało stłuczone okno kościoła, a na stajenkę spadła raca.

Brajan wpierw poczuł swąd, potem z przerażeniem zobaczył, że wokół robi się jasno. Wszystko zaczęło się topić i palić.

– Aaa!

 

Scena szósta

Dom

– Aaa! Mamo! Tato! Aaa! – Chłopiec obudził się w swoim łóżku i nie mógł się uspokoić nawet wtedy, gdy przyszedł jego tata.

– Miałeś tylko zły sen. Jesteś już bezpieczny.

– Ale... ale... tato. Ja już nie będę. – Brajan wtulił się w ramiona ojca, cały drżąc. – Nie będę już ciągnął kota za ogon. Nie schowam mamie pieniędzy. I nie zrobię innych strasznych rzeczy. To było okropne. Ja nie chcę iść do piekła.

 

Scena siódma, ostatnia

Zakrystia kościoła

– Proszę księdza! Proszę księdza! – Przed kapłanem stanęli rodzice z dzieckiem. – To cud. Chcemy dać na mszę.

– Co się stało? – Kapłan patrzył, ledwo ich kojarząc.

– Nasz syn się nawrócił!

– Powiedz chłopcze, co się stało.

– Bo ja tu byłem w nocy. I szopka się spaliła. I ja już nie będę.

– To ty wrzuciłeś race?

– Nie, ale tu był kot i myszy. I zwierzęta mówiły.

– Obawiam się proszę państwa, że nic z tego nie rozumiem.

– On się zmienił w jedną noc. I to jest cud.

– Nie wiem, co państwu powiedzieć. Wigilia jest takim szczególnym dniem w roku. W jakiej intencji mam wpisać?

– Za syna Brajana i całą rodzinę.

– Już wpisuję.

Nawróceni wierni wyszli z zakrystii i przeszli do kościoła, gdzie przez chwilę chłopiec widział mężczyznę z parku i kościoła, który zrobił charakterystyczny gest podrzynania gardła.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania