Poprzednie częściBring Me To Life I

Bring Me To Life VI

Nim się obejrzałam nadszedł dzień rozpoczęcia edukacji. Wstałam dosyć wcześnie, aby się nie spóźnić. Poszłam wziąć prysznic, umyłam zęby i wysuszyłam włosy. Ubrałam białą koszulkę z kołnierzykiem, do tego czarne spodnie i biało-czarną marynarkę. No i oczywiście nie mogło zabraknąć moich czarnych martensów. Umówiłam się z Chloe, że po mnie przyjdzie. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. W radiu leciały jakieś nudnawe piosenki, których nie dało się słuchać. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z pełną buzią jedzenia poszłam otworzyć. Dziewczyna widząc mnie miała lekki ubaw.

-I z czego się śmiejesz!- warknęłam.

 

-Z niczego.-ledwie powstrzymywała śmiech. Teraz zwróciłam uwagę na jej ubiór. Była prawie identycznie ubrana jak ja.

 

-Eh....nie ważne. Zaraz będę gotowa, wezmę tylko jeszcze parę rzeczy.

 

Poszłam do pokoju, w którym znalazłam telefon, torbę, kluczę i notatnik z długopisem. Dokończyłam jeszcze płatki, które nie mogły się zmarnować. Zamknęłam dom i skierowałyśmy się w stronę szkoły. Stresowałam się trochę, ale obecność dziewczyny mnie uspokajała. Przez całą drogę rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. W radosnym humorze, weszłyśmy na teren szkoły. Wszędzie było pełno ludzi. Na parkingu roiło się od samochodów i motorów. Od tych drugich oczu nie mogłam oderwać. Niesamowite wrażenie na mnie zrobiły. Zawsze marzyłam o jego zakupie , ale moi rodzice nie chcieli się zgodzić. Tak zafascynował mnie ten widok, że nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. Na szczęście odzyskałam równowagę. Podniosłam wzrok i zamarłam. Wpatrywał się we mnie ten sam chłopak, którego spotkałam w parku, a potem na koncercie. Zobaczyłam jego arogancki uśmieszek, chciałam odejść, ale dłoń na moim ramieniu mi to uniemożliwiła.

 

-Słucham?- uniosłam brew w pytającym geście.

 

-Jak się na kogoś wpada, wypadałoby przeprosić. -Jego wzrok przeszywał mnie na wskroś.

 

-Przepraszam. -warknęłam.

 

-Może grzeczniej, chyba nie chcesz mnie zdenerwować. - kiedy to powiedział, przeszły mnie ciarki.

 

-Może chcę!- odpowiedziałam podobnym tonem co on. Nagle podszedł niespodziewanie blisko, tak, że czułam jego oddech.

 

-Mam nadzieję, że nie. Nie chcesz wiedzieć, co mogę zrobić, jeżeli nie będziesz grzeczna.- wyszeptał mi do ucha.

 

Nagle usłyszałam jak ktoś woła Devil! Niespodziewanie chłopak odwrócił głowę, skąd dochodził głos jakiegoś chłopaka. Jeszcze raz na mnie zerknął i odszedł jak gdybym nic. Podeszła do mnie Chloe.

 

-Czy ty wiesz z kim rozmawiałaś? -zapytała zlękniona.

 

-Nie, a powinnam?- nie wiedziałam o co jej chodzi.

 

-To szef najniebezpieczniejszej mafii. W wieku 14 zdobył szacunek innych. Najpierw powstał gang, a potem przerodziło się to w jedną z największych mafii. Jego ksywa napa lękiem każdego, wszyscy się go boją. Jest również mistrzem wyścigów. Nie zbliżaj się lepiej do niego. -kiedy skończyła mówić, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam w szoku, zaczynałam się trochę bać.

 

-Lori, spokojnie. -uspokajała mnie dziewczyna.

 

-Ale czego on ode mnie chcę. A to wszystko przez to, że poszłam do tego parku!

 

-Co, jakiego parku?- widać, że była zdezorientowana.

 

-No..tego parku, kiedy..- miałam już dokończyć, gdy przerwała mi pewna osoba.

 

-Panienki, proszę już iść na sale, zaraz zacznie się apel. - powiedziała jakaś starsza pani. Wydawała się bardzo miła.

 

-Dziękujemy, już idziemy. - Weszłyśmy do budynku i zaczęłyśmy kierować się za grupą osób podążającą do auli.

 

Trochę czasu zajęło nam odnalezienie klasy, kiedy już to zrobiłyśmy zajęłyśmy wyznaczone miejsce. Całą uroczystość spędziłam na słuchaniu piosenek Disturbed.

 

- Dobrze, że wzięłam słuchawki. -szepnęłam do siebie.

 

Apel minął stosunkowo szybko. Kazano nam iść do swoich klas. Za bardzo nie wiedziałam, gdzie to jest, po minie Chloe również dało się to wyczytać. Na szczęście zobaczyłam naszą wychowawczynie, znałam ją, bo to koleżanka mojej mamy. Poszłyśmy za nią i weszłyśmy do klasy.

 

-Witajcie, nazywam się Grace de Villiers. Będę uczyła was matematyki. No i oczywiście jestem wasza wychowawczynią. Mam nadzieję, że ten rok będzie pracowity. Nie bądźcie tacy smutni, że już koniec wakacji. Na poprawę nastroju, powiem wam, że w listopadzie organizujemy wycieczkę do Paryża. Wszelkie szczegóły podam za tydzień. Nie będę przedłużała. Na stronie szkoły będzie plan lekcji, więc sobie spiszcie. Do zobaczenia jutro. -uśmiechnęła się.

Wydawała się bardzo sympatyczną osobą. Dobrze, że będzie uczyła nas matematyki.

 

-Lori, idziemy do parku?- zapytała mnie przy wyjściu Chloe.

 

-Pewnie, mam ochotę na mały spacer. - Spojrzałam na parking, gdzie przy motorze stał Devil.

Zastanawia mnie to, dlaczego właśnie tak na niego mówią. Chyba zdał sobie sprawę, że na niego patrzę, bo podniósł na mnie wzrok. Nie wiem czemu, ale nie mogłam oderwać od niego oczu. Przez to prawie spadłabym ze schodów. No tak, od dziecka jestem istną niezdarą. Nagle dostałam smsa.

 

Od: Tajemniczy Nieznajomy.

 

Będziesz tak patrzyła czy jedziesz ze mną?

 

 

Po przeczytaniu wiadomości byłam w lekkim szoku. Jednak jakaś część mnie podpowiadała, żebym z nim pojechała, a ta druga, że chyba zwariowałam.

 

 

Do: Tajemniczy Nieznajomy

 

Pomarzyć sobie możesz.

 

 

Kliknęłam wyślij i udałam się z Williams do parku. Usiadłyśmy na pobliskiej ławce.

 

-Mam nieodparte wrażenie, że znasz Devila. -nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zaskoczyła mnie.

 

-Nie, w sumie poznałam go ,ale nic poza tym. W sumie był dla mnie miły, kiedy po raz pierwszy spotkałam go w parku. Nie wiem co, o tym wszystkim mam myśleć. - przyznałam szczerze.

 

-Wiesz, kiedy siedziałyśmy na apelu, cały czas się na ciebie patrzył.

 

-Serio? Nie wiedziałam. -byłam zaskoczona.

 

-Tak, no i uważaj na Amber, bo ona ubzdurała sobie, że Devil jest tylko jej. A to nieprawda, ostatnio nawet dał jej to do zrozumienia, ale ona dalej nie odpuszcza.- zaczęła teatralnie gestykulować.

 

-Dobrze, będę. Od jutra zacznie się nauka, wiele kartkówek i sprawdzianów. -powiedziałam ze smutkiem.

 

-Eh, niestety, ale damy radę.- jej entuzjazm udzielił się także i mi.

 

-A właśnie! Zapomniałam ci powiedzieć, że mój znajomy organizuje w sobotę imprezę.

 

Pójdziesz co nie? Proszę.- zrobiła proszące oczka.

 

-Zastanówmy się, pójdę, w końcu i tak nie mam nic do roboty.

 

-AAaaaaa....-rzuciła mi się na szyje. Komicznie trochę to wyglądało.

 

-Tak, też cię kocham.-obie się zaśmiałyśmy.

 

-Okej, to ja pomału uciekam. Do zobaczenia jutro. -pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Usłyszałam warkot silnika.

 

-O nie, to znowu on.- zaczęłam się rozglądać, abym mogła się gdzieś schować. Niestety moje starania poszły na marne. Zatrzymał się przede mną.

 

-Chyba śnię, znowu spotykam cię w podobnych okolicznościach. - założyłam ręce na biodra.

 

-Wsiadaj, chce ci coś pokazać. - powiedział jakże miłym głosem.

 

-Em...raczej nie skorzystam. - w sumie korciło mnie, aby z nim pojechać.

 

- Spodoba ci się, obiecuję. - nie dawał za wygraną.

 

-Pojadę, ale potem odwieziesz mnie do domu.

 

-Oczywiście. - Ruszył z piskiem. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, ale byłam pewna, że mi się spodoba. Przez chorobę zaczynałam się zmieniać, albo może on tak na mnie działa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Megi :3 10.02.2015
    Bardzo naturalne dialogi. Robi się coraz ciekawiej. Czasem brakło przecinka, ale jest ok. 5 :)
  • KarolaKorman 10.02.2015
    Jest naprawdę dobrze. Co część to lepiej się czyta i wciąga coraz bardziej. Zostawiam 5 :D
  • Ciekawe nie powiem :) wciąga na maksa zostawiam 5 i czekam na kolejne czesci :)
  • Charlotte Hinata 01.03.2015
    Ciekawie piszesz, podobają mi się dialogi. Zostawiam 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania