Brochowska babcia

Historia, którą tu opisuję, wydarzyła się na wrocławskim Brochowie parę lat temu, ale pamiętam ją doskonale. Dała mi wiele do myślenia. Mieszkałem wtedy w bloku przy Birmańskiej, a po sąsiedzku w starych poniemieckich kamienicach żyli Cyganie, bo Brochów był i jest miejscem wieloetnicznym i dziwnym, miejscem z duszą tak zwaną. Dzielnica, którą tu opisuję, po trosze kolejowa, po trosze cygańska, cieszyła się ongiś złą sławą, ale to stare dzieje mające niewiele wspólnego z dniem dzisiejszym.

To w mojej części miasta ostatnie lata życia spędził Edward Dymek, znany z takich filmów, jak: „Abel, twój brat" Janusza Nasfetera, „Wakacje z duchami" i „Podróż za jeden uśmiech" Stanisława Jędryki. Zarówno życie, jak i śmierć pana Edwarda były do bólu nędzne, a to z uwagi na alkoholizm, z jakim się ten dziecięcy aktor zmagał. Mieszkał w koszmarnych warunkach, bez prądu i kanalizacji, a utrzymywał się ze zbierania złomu. Umarł w całkowitym zapomnieniu. Pamiętam, że czytałem o tym wszystkim w Internecie.

Dokładnie trzy lata temu przechadzając się brochowskim parkiem, do którego często wstępowałem, spontanicznie przypomniałem sobie postać byłego gwiazdora. Co czuła jego matka, gdy przyszło jej odprowadzić własne dziecko na miejsce wiecznego spoczynku? Jak pogodziła się z tak wielkim brakiem? Nie umiałem sobie odpowiedzieć na te pytania. Tymczasem minęła mnie pewna staruszka i uśmiechnęła się tajemniczo. Od razu przyszło mi do głowy coś bardzo, bardzo, bardzo mało prawdopodobnego, to mianowicie, że być może jest to owa matka pana Edzia. Bo tak się składa, że często miewam przebłyski dziwnej intuicji, o której sam nie wiem, co mam myśleć. Jednak w tamtej chwili nie to było najdziwniejsze. Kiedy minąłem sędziwą kobietę i już miałem zamiar wracać do domu, doszły mnie słowa płynące z jej ust: „Nie jest dobrze, kiedy rodzice żyją dłużej od swych pociech i kiedy je przeżywają”. Ponownie się uśmiechnęła, a mnie od tego uśmiechu dosłownie aż zmroziło. Bo niby skąd znała moje myśli, tak skryte, intymne, tak do bólu moje? I jak to się stało, że tu, właśnie w tym parku trafiliśmy spontanicznie na siebie, że zjednoczyła nas w czasie i przestrzeni aura wspomnień?

Ta krótka historyjka, która wydarzyła się ładnych kilka lat temu, może niezbyt straszna, choć niezwykła, dała mi wiele do myślenia zarówno na temat intuicji i czarnowidztwa, jak i możliwości czytania w ludzkich myślach. No cóż, chyba przyjdzie mi pogodzić się z tym, że na świecie są sprawy, o których się filozofom nie śniło. A pan Dymek niechaj spoczywa w pokoju.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • drohobysz rok temu
    Mieszakm przy Afgańskiej. Kiedyś widziałem tu UFO. Brochów jest specyficzny do szczętu. Ale to co opisujesz, to po prostu intuicja. Każdemu z nas to się kiedyś przytrafiło, a kobiety mają to rozwinięte w dwójnasób, więc pewnie ta Pani z wyrazu Twojej twarzy odczytała, że myślisz o jej synu. Skądinąd, na Brochowie był jednak znany.
  • "Brochów jest specyficzny do szczętu". Oj tak, oj tak. Dzięki za pozostawienie komentarza. Pozdrawiam. :)
  • Dekaos Dondi rok temu
    Maciekzolnowski↔Ciekawa historia. Zapewne są takie dziwy, które dziwami pozostaną, nie zrozumiałymi do końca, aż możliwymi. Przecież daleko jeszcze nam, do poznania, wszystkich możliwości umysłu
    i tego co określić najtrudniej, czegoś... zdolności... jakby poza umysłem?↔Pozdrawiam🙂:)
  • No dokładnie. Staram się o takowych dziwach pisać, rozkładać na części pierwsze i badac, choć z drugiej strony... może lepiej, by niepoznane pozostało niepoznanym. Zdrówka! M:)
  • zsrrknight rok temu
    Ciekawe. Niezwykłość i tajemniczość + specyficzny klimat specyficznego miejsca. Krótkie, ale dobrze się czytało
  • Zsrrknight, dzięki, cieszę się, że się podobało.
  • "Mieszakm przy Afgańskiej". :))
    Świat jest mały!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania