Samochód z pierwszego baletu był marki Volvo. Pamiętacie. Przetransportował mi się podswiadomie do naszego opka, gdyż akurat bylam świezo po ponownej lekturze (ups)
Wlasciwy komentarz pojawi się pozniej. Wstep... No pozniej ;)
Taa, trochę ciężko mi się przez to przebić. Nie wiem dlaczego. Czy to chodzi o brak rozeznania czy może już tak mam. No nie będę oceniał ,bo nie strawiłem. Wybacz, że teraz piszę, ale net mi się zjebał
Lubię, kiedy jakiś tekst nacechowany jest konkretną, fachową wiedzą autora, przez co wygląda on naprawdę profesjonalnie i czytelnik może mieć graniczące z pewnością wrażenie (pewna zachowawczość w tym zdaniu wynika z faktu, że jej brak byłoby manifestem naiwności z mojej strony), że oto ma okazję nauczyć się czegoś nowego i ciekawego, i że, generalnie, ma do czynienia z twórcą, który naprawdę wie, co tworzy. Już to samo w sobie – o ile nie jest nacechowane pyszałkowatością, a tutaj na szczęście nie jest – zdecydowanie podnosi jakość tekstu i przyjemność z czytania.
Fakt faktem, czasami przekombinujesz, czasami z założenia błyskotliwe teksty okazują się raczej nieudaną próbą szpanowania trochę jakby na siłę, bez większego ładu i sensu – przykładów nie podaję, bo nie pamiętam – i czasem gdzieś to wszystko zgrzytnie po prostu, ale nie ma takich skuch wiele, a poza tym pamiętać należy, że nie zgrzyta tylko ten mechanizm, który nie pracuje. :) Mówiąc krótko, od strony literackiej jest bardziej niż dobrze.
Fakt, uwór nie jest reprezentantem literatury z rodzaju tych, które mogłyby mieć (i miewają) fundamentalny wpływ na mój powiedzmy-że-jeszcze-młody umysł, a przy tym nie jest wolny od pewnych, w gruncie rzeczy niezbyt istotnych jednak wad, ale to wciąż naprawdę wciągająca, przyjemna i zasadniczo satysfakcjonująca lektura; jedna z tych, po których człowiek, zamiast mocniej przytulić podłogę, wypina się dupą do zegara i traci resztki nocy na kontemplację zapoznanej historii. A to zawsze cieszy (przynajmniej póki nie trzeba wstawać).
Helloł.
Dziękuję za budujący, rozbudowany koment.
Fakt, mam czasem tendencję do upychania zbyt wielu czekoladek, do zbyt małej torby. Efekt może jawiś się jako tandetny, atencyjny chwyt lub przesłodzona ckliwość, jednak u podłoża tych błędów bardziej leży grzech nieumiarkowania.
Tutaj jest naprawdę eksperymentalny dla mnie zapis, więc tam bardziej przyjmę na klatę wszelkie wątpliwości.
Znaczy, widziałem już podobną formę, jednak jeszcze jej nie praktykowałem.
Jeszcze raz dziękuję. Cieszę się, że gdzieś w tym udało Ci się znaleźć coś dla siebie.
Pozdrox
„Być może to było w tle” – pogrywanie sobie z czytelnikiem od pierwszych słów :D Lubię. Piosenka ładna. Smutna.
Wstęp mnie rozwalił, zwłaszcza czytając na pół śpiąco i tytuł widząc dopiero niżej, i że dopiero niżej start, a to przecież już Noir, ten wstęp. O wstępie innym czasem, innym kanałem. Albo i wcale. Jest to po prostu uchyleniem zapieczonych drzwi. Takich, których się nie szarpie za klamkę.
„Szachowe pionki mają zakodowane tylko ruch do przodu” – cudo
Przekapitalny cytat Emily Dickinson, przekapitalnie skonfrontowany z cytatem z samego siebie. Zabieg 10/10.
„Kiedy więc przegryziono się przez Galicyjskie Alpy, nie było jeszcze nawet we mnie świata” – to
„Jedenaście tysięcy sześćset metrów syntetycznie rozpraszanej ciemności. Sześć do dziesięciu minut, by z francuskiego Chamonix dostać się do włoskiego Courmayeur.
Albo, by się nie dostać” – i to (!)
„Pięćdziesięciokilometrowy skrót do Turynu. A z bajek, jak dobrze wiemy, skróty często oznaczają kreskówkową śmierć
I tak będzie” – i to
Kurwax. Kopiowanie 90 % nie ma sensu. Ale jak mam inaczej pokazać zacne fragmenty. No jaaaaak? Jestem bezradna w tym momencie. Trafiłeś z tym Noirem na adhd. Cóż począć, taki pech.
Film mi się przypomniał, ze Stalone, o tunelu.
Nie podobają mi się fragmenty z instalacją elektryczną w tunelu. Za dużo mi się w głowie łączy. Połączenie się robią takie bzzzyt :(
„— drży mokre poszycie o kieszniach blizn
zgasłe oczu okna
nie zobaczą
jak wśród stalaktytów murszejących żeber
wystyga kominek
z wypalonym sercem —” – piękne, łapiące za serce (ps. kieszeniach*)
Czytam dalej i mam katastroficzne obrazy przed oczami, lubię takie filmy, lubię takie historie.
„przecież nikt nie może symulować konwulsji w nieskończoność” – wyciągnę to, choć w tych poetyckich fragmentach jest tego więcej
„Nieliczni trafili do najstarszych schronów, mających już z okładam trzydzieści lat. Tutaj z kolei czas pozwalający na przeżycie wynosił powyżej godzin czterech.
Lepiej, prawda?
Tylko że ogień płonął prawie dwa i pół dnia” – z naciskiem na „Lepiej, prawda?”
„ani tego że nie zdołają poznać swego wzrostu
jeśli nikt ich nie zmusi do powstania —” – tu jest nuta czegoś pozytywnego, niewielka i słabo widoczna, ale wyczuwalna
„przez szczeliny przymrużonych oczu
w których zasnął ogień
widzę śnieg pokruszony
jakby z wnętrza chleba” — to całe muszę, z naciskiem na śnieg pokruszony
Kurde, potem „dziś” jest jeszcze lepsze. „Jutro” trąca smutkiem, nie lubię tego w Noirach, tego uczucia przytłaczającego smutku, tego nie przekierowania go z wnętrza w jakimś kierunku, jakimkolwiek, unicestwienia czegoś, czegokolwiek, zamiast tkwienia w tym. A zarazem właśnie za te emocje je lubię, morze emocji, przemycanych, zapakowanych, owiniętych czarną wstążeczką. Trudne są takie utwory, do przekazania, do odebrania. I końcówka – bardzo łapiąca za serce.
Forma widać, że inna, eksperymentalna, uporządkowany chaos, poezja i proza (czyli połączenie będące trzonem Noirów) tym razem widoczniej oddzielone, przez co całość może być właśnie bardziej zrozumiana przez czytelników (tak mi się wydaje), a zarazem fragmenty poetyckie są naprawdę za serducho łapiące. Ok, tyle na ten moment. Fajnie, że się udało napisać. Dobry Noir, choć być może trzeba Cię znać, czy coś. Duże, zasłużone gwiazdy.
Forma bardzo eksperymentalna, gdzieś tam obserwowana. Riserch nie potrzebuje braw, bo to 5min roboty.
Miało być o kopalni, ale w myśl Trylogia H. L. Hunley
Topię się
Spalam
Grzebię
I musi być tak.
Błąd obadajmy na pniu.
Dziękuję świątecznie za pozytywny odbiór.
Tez konkret. Wczoraj palił się kilkuset metrowy korytarz pod ziemią, pospolite cierpienie górników?
Na nieliterackim bólu życie jest oparte, a Ty o tym dobrze wiesz, transformując piętno naszej egzystencji w literaturę fikcji lub, jak tutaj, w na pół dokumentalny, na pół liryczny, osobisty Noir - literacki autokomentarz.
Bardzo mi to podeszło.
W dodatku - Emily, moja ulubiona na wstępie.
Pustka i Pogłos sprawiły, że znalazłam w Tobie również utalentowanego Poetę.
Widzę wielgaśne, merytoryczne opinie powyżej, więc tylko powiem, że eksperyment - tygiel rodzajowy mi się bardzo widzi.
I tu, miss Wrotycz, powtórzę: miało być o kopalni ale jeszcze nie czas.
Ja się staram mutować. Pustka i Pogłos, to odprysk jednego z tekstów Noir. Ten z kolei, odbicie po H.N.Hunley. No i tak leci. Raz tak, raz tak. Tu dwa błędy, tam dziewięćset.
Hej przygodo.
Dziekns.
jutro
jawi mi się ikarową parabolą lotu
w dupę pijaną arytmetyką wiary {ową dupę jednak potraktowałabym synonimem]
naiwnością
w osiodłanie Słońca
a
ponieważ przegrywam
zostawię po sobie wielkie litery
wszystkich zmarłych zdań
których nie zdążyłem
skończyć kropką
wkrótce
trzeba będzie ruszać na południe
szukać gór wysokich
umrzeć za coś
póki jest jeszcze za co
***
Bardzo, bardzo dla twardego romantyka przekaz. I wymowa drugiej puenty w krzyku.
Tryptyk śmierci światów w ogniu. Płonące wnętrze pierwszej łodzi podwodnej (ależ paradoks), ogień w skale i ten przyszły pod ziemią w metanowej burzy.
Na końcu dobry, już bezbolesny ogień w krematoryjnym ogniu przed spopieleniem dla chętnych tej formy czasu po ostatnim krzyku.
Między pierwszym ostatnim krzykiem prawie ciągły protest wobec zastanego, co?
Ale wszystko co zaistniało na naszej Ziemi ( i na innych światach) powstało ze stygnących wnętrz gwiazd.
***
A ten jej lubię bardzo, oprócz wspomnianego przez Ciebie.
520
O Świcie wzięłam Psa — i poszłam
Zobaczyć się z Oceanem —
Syreny z wodnych Suteren
Wyszły mi na spotkanie —
Fregaty — z Pierwszego Piętra
Wyciągały Konopne Dłonie —
Biorąc mnie za Mysz — wyrzuconą
Na Piach przez Fale słone —
Nie tknął mnie Nikt — dopiero Przypływ
Podpełzł do czubka Trzewika —
Rąbka Fartucha — Paska —
Płóciennego Stanika —
Groził, że mnie pochłonie całą —
Jak Rosa, co przemoczyła
Rękaw łodyżki Mlecza —
Wtedy — ja też ruszyłam —
A on — on za mną pełzł — o krok —
Poczułam Uchwyt Srebrny
Na Kostce — i znów Obuwie
Zalały mi płynne Perły —
Dopiero przed Statecznym Miastem —
Chłodno je widać oceniał —
Skłonił się — ze spojrzeniem Władczym —
I cofnął się Ocean —
Wrotycz- po pierwsze to już wiem, że Tobie nie można dawać źdbła podpowiedzi. Zwłaszcza w tekstach, o których jawność nie do końca się zabiega ;)
Co do wlejonego wiersza super.
Też mam jej wiersze w tłum. Barańczaka właśnie, ale że wybiórczo czytam, to jeszcze nie natrafiłem. Ale świetny.
Dziękuję Ci pięknie.
...to wierszowanie, przeplatanie. Pobieznie zerknalem, pozniej przeczytam, na kompie bedac. Ale mam silne wrazenie, ze beda z mojej strony niemale ochy i achy
To ja tylko się przyznam wcześniej, że Twoje teksty mogły być jakąś tam inspiracją. Nie same przemyślenia, ale wira, że frywolność w zapisie nie musi uszczerbiać treści.
Oczywiście nie pozwoliłem sobie na "aż takie" szaleństwa no, ale, no...
Canulas, i jeszcze ta najlepsza, obok Sylvii Plath, poetka, na samym początku.
Nie będzie wielosłownych ochów i achów. Będzie raczej zaparty dech.
Ty jesteś, kurwa, poetą. Nie w rozumieniu rzemioseł, magazynów połetyckich, śmiesznych szaliczków, wieczorków, i picia winka podczas czytania, z namaszczeniem, jakiegoś lirycznego pierdu-pierdu, tylko jesteś poetą w takim rozumieniu, że - naprawdę. Kurwa, gdzieś tam w szpiku, gdzieś tam w płynie mózgowo-rdzeniowym.
Nie wiem, co tu jeszcze napisać. Nie wiem, po co.
Wypada podziękować, że inspiracja, więc - dziękuję. Teraz chyba ja się zainspiruję Tobą, bo w mojej głowie posucha.
pzdr
rubio - spąsowiałem troszku, bo, wiesz - albo i nie - niektóre Twe kawałki utrwaliły mi się we łbie i już się pewnie nie dadzą wykurzyć. I nie chodzi, że ach za ach czy och za och. Ja się nie poruszam: nie umiem i nie chcę, drogą jakiegoś utartego czy "właściwego" szlaku artystycznego.
Nie muszę mieć lapki wina, czystego stolika czy komfortu.
Z drugiej strony też nie jest tak, że czym gorsze warunki tym lepiej. Ja chyba po prostu jakby jestem obok tego wszystkiego ze sobą włącznie.
Jak idzie przypływ, pierdolę wszystko i oddaję się aktowi.
Dzięki jeszce raz.
Hop hop.
To w tle całkiem całkiem klimatyczne:)
Sam motyw tragedii w tym konkretnym tunelu, nie wiem czy przypadkiem nie oglądałam na Discovery... Ogólnie przesrane;) zapamiętałam tylko tyle ,ze najlepiej uciekać z auta i szukać drzwi które są rozlokowane co ok pół kilometra."Śmierdzę tak, jak piszę" — ja - cudne i coś w tym naprawdę jest :)))
"a czochrane zębem wiatru wierzby układają szpaler" :))...nie może symulować konwulsji w nieskończoność
wszystko się pierdoli
w tym dystyngowanym świecie usłużności" - :))))dwie mizerne niedoskonałości
miesiące separowały szufladami marzeń
nie wiedząc że każdy mózg ma dokładnie rozmiar wybranego boga"
I dalej
...przez szczeliny przymrużonych oczu
Narazie żyje sobie te kawałki wierszowe....super extra ci wyszły i to na tle tego tunelu czy jakby w tunelu..
Jest dobrze nie jest przekombinowane... Jest ze smakiem. Poczekaj jeszcze pomacam to swoimi mackami.
I tak to wygląda, że do końca nie wiesz, czy osiada mgła, czy trawy się palą. - tutaj też ogień okrąg który coraz bardziej poszerza pole rażenia, zaciska pętle, ucieczka przed nieuniknionym ...kurcze jak dla mnie ogień alegoria dla ludzkiego cierpienia które i tak dopada człowieka i spala, i przedstawiasz różne obrazy ognia żywioł...Salem , wypalanie traw czy..? mgła czy dym? Nie wiesz uciekasz...
I jeszcze ten tytuł....wszystkich to nas czeka...słońce nas znaczenie palić a my będziemy jak na patelni podskakiwać.... jeszcze myślę nad tym motywem z iPodami i latarkami...sztuczne światło....a nasza elektryczność...i tak zjara prawdziwe i nie będzie już żadnej iluzji żadnej elektryczności ...żadnego sztucznego światła....
Chociaż chwilowo widziałam tutaj brak słońca,. Nie wiem z jakiego powodu, obstawiam dym, może bomba?, i zapali się świat iPodami latarkami- to tak na marginesie jeszcze z dziwnych wizji.
"34 lata później, dokładnie 24 marca 1999roku" - Spacyjka panu uciekła. (Nawet nie wiesz jaką odczuwam satysfakcję, mając możliwość poprawienia Cię w czymkolwiek).
Będzie wstyd, bo ja aż tak rozlegle się nie rozpiszę.
"Brudny Noir" bawi i uczy. Nieważne, że risercz robi robotę. To w jaki sposób jednoczysz go w tak niesomiwte tworzywo.
Dotragiczniasz prozą wystarczająco tragiczną masakrę. Sprawiasz, że jestem w stanie poczuć pokurwioną temperaturę tego rozżażonego kotła.
"— a ja się zastanawiam czy dym układa się w takich sytuacjach
napisem na blokach
głoszącym:
"Już po wszystkim. Już jesteśmy wszędzie"
i czy mięsne czaszki
wytopione we własnym tłuszczu oczy
wystające spod kapturów kikuty wypalonych włosów
przekazują sobie znak pokoju —" - Moje ulubione. Ten przekazywany znak pokoju wytopionych oczu, kikutów wypalonych włosów, mięsnych czaszek. Czarujące.
Nie wiem no, Canu, dzisiaj jestem taka marna jeżeli chodzi komentarze. (Trochę jak zwykle).
Anyway, ode mnie pięć oczywiste.
Z tą spacj to fakt, choć nie tyle uciekła, co zapisałem tak w oczekiwaniu na reakcje, bo nie mam do końca pewności jak jest poprawnie. Teoretycznie zapisy dat też powinienem popełniać w myśł: 1923 r. ale kurde, ten odstęp mnie wręcz boli.
Dzieki Nimf, że - pomimo że taki zapis pewnie nie jest do końća w Twym guście - umiałaś coś dla siebie wydłubać.
Pozdroxon. Dbaj o zęby ;)
po przeczytaniu przypomniał mi sie Marlon Brando z Czasu Apokalipsy - kiedy opowiadał o rosnącym stosie uciętych rączek dzieci i kończył słowami: groza groza groza. tu jest podobny klimat. (dobra robota)
Jest tak.
Zbierałem vh-sy. Miałem tysiace.
Potem dvd - równeiż tysiące
Internetowa kradzież to już, kilkanaście tyś filmów.
I jakimś trafem nigdy tego filmu nie widziałem. Cholera, no. Nie widziałem.
Dzięki, że - coś ma - Pozdrox.
Coz, Can.
Uderzasz w sam srodek serca.
Wiesz, ten poczatkowy fragment o inspiracji - dla mnie to jest niebo, najwyzsze loty, ten pierwszy, wstepny akapit.
"— pamiętacie jakiej marki był samochód z pierwszego baletu? —
— drży mokre poszycie o kieszeniach blizn
zgasłe oczu okna
nie zobaczą
jak wśród stalaktytów murszejących żeber
wystyga kominek
z wypalonym sercem —" - To jest ponad wszelką miarę piękne.
"— tak sobie myślę że gdzieś tam
za progiem
tam gdzie leży porzucona pręga krętej szosy
a czochrane zębem wiatru wierzby układają szpaler
w miejscu w którym ospałe w srebrze światła
obserwują
że właśnie tam
albo jeszcze i kawałek dalej
może czekać moment
deziluzji
moment taki że...
w rzeczywistości – nic
albo wszystko naraz
przecież nikt nie może symulować konwulsji w nieskończoność
wszystko się pierdoli
w tym dystyngowanym świecie usłużności
nawet własne ślady stąpają po śladach —" - to jest niewiarygodne. Piekne.
I historia pewna jako tlo, jako farba do namalowania nie samej historii, a czegos ponad. Gleboko i mrocznie.
Ja lubie mokradła.
"Wydarzenie to pokazuje, że w odpowiednio sprokurowanych okolicznościach ludzie i robaki giną równie łatwo. Wystarczy moment, chwila, pół sekundy." - miewam podobne refleksje.
Cenie ten noir za pokazywanie czyms - czegos innego, wiekszego.
Cenie Cie jako autora i wszystkie noiry zasluguja na najwyzsze nagrody. Albo przynajmniej dla mnie sa tym, czym powinno byc dobre pisanie, co powinno w sobie zawierac.
"ponieważ przegrywam
zostawię po sobie wielkie litery
wszystkich zmarłych zdań
których nie zdążyłem
skończyć kropką" - nie do wiary. Cudowne.
Niezwykly noir. Gorzki, ukazujacy pewna nieublagana bezlitosnosc, ze zgasłą nadzieją, ogromną samoswiadomoscia i niewesola swiadomoscia tego, co na okolo.
Czuje.
Podzielam.
Rozumiem.
Ty, jeśli idzie o noiry, (nie dziwne, w końcu po Twoich tekstach się zaczęło) jesteś takim stemplem, po którym może być "ufff" albo "dobra, chuj tam, trudno". Tym bardziej się cieszę, że tym razem widzę na pieczęci duże "ufff". Jak widzisz, zapis lekko - przynajmniej dla mnie - nietypowy. No, ale cóż - tak chciałem.
Historia w tle, to historia w tle. Ma swoje miejsce i potrzebę, by być, przynajmniej według mojej pojebanej logiki.
Dziękuję pięknie za motywującego wpisa.
Canulasie, piszesz bardzo sprawnie po polsku, co oczywiście wymaga treningu. Na różnych portalach literackich są różne przedsięwzięcia i akcje i ciężko się w tym wszystkim połapać. Jak będę miał więcej czasu, poczytam więcej tekstów. Czy ta seria zaczyna się od preludium?
Noiry to moje próby prozy poetyckiej i różne eksperymenty. Wszystko z lepszym lub gorszym skutkiem.
Jako tako nie są ukształtowane seryjnie, choć niektóre z niektórymi się przeplatają.
Z tym tekstem jest w jakiś sposób połączony H. L. Hunley oraz inne Balety. Natomiast same połączenia mogą być nie do końca jasne.
Pozdrox. Dzięki za odwiedziny.
Hej!
Zajebiście to rozegrałeś. Początkowo czytając, wydało mi się, że to jeden z Twoich mniej udanych tekstów, ale z każdą kolejną odsłoną dawałem się wciągać coraz bardziej i głębiej w czary, które zarzuciłeś na tych, którzy będą czytać i na końcu...
Tamte sześć strof , stanowiłyby świetny "samo-wystarczający" wiersz, ale jako całość to wszystko uzupełnia się bardzo obrazowo i dopiero po odczytaniu ostatnich słów obrazy jeszcze spływały do mojej świadomości, więc powiem tyko:
Good job mr Canulas!
Miło, mrocznie, pogodnie. Jako amator (nie znawca, nie twórca takich) treści deko mrocznych, nieschematycznych, mądrość
zawierających do wychwycenia (albo tylko sugestię silną, że tak jest - na jedno wychodzi w zmysłach), swobodnych, nie narzucających ram instrukcji odbioru i postrzegania.
Stwierdzam co za tym, że dzieło (z tłem sugerowanym tym bardziej) jest mi w użytkowaniu jako końcowemu odbiorcy, uprzyjemniająco na zmysły działającym, bardzo obrazowym też bywszy, co wartość jego dodatkiem czyni podniesioną.
Dzień dobry Can.
Okej. Dawno, baaardzooo dawno Cię nie czytałam. Ale od razu widzę, że to coś nowego, coś innego. Nie pamiętam takiego szablonu. Oczywiście, smutek wieje z każdego kąta i śmierć nawet mnie przytłacza, chociaż siedzę w ciepłym domku, opatulona ciepłym kocykiem (taki ze mnie zmarzluch). Czuję ciężar na sercu. Okropna tragedia. Brawo za cudny research. Tak ładnie go poskładałeś ze swoim stylem, że efekt końcowy jest imponujący. To nie suche fakty, to emocje oplecione dość brutalną prawdą.
Do moich kolejnych obaw odnośnie jazdy samochodem, dochodzi spalenie się w nim... Po co ja się zapisywałam na prawko? :(
Już gdzieś to pisałem, że raczej ciężko mi napisać sam wiersz. W sensie, czuję jego marność. Nie jest to kokieteria bo z opowiadania i tak nie mam, ale z wierszami tak. Dlatego bardzo często - jak tutaj - rozkłada je, szatkuję, ukrywam.
Dzięki piękne za odgrzebanie.
Noo, w zasadzie tak, onirycznie się starałem. To wchodzi w skład trylogii. Pierwszym tekstem jest H.L.Hunley. Trzeciego nie ma, bo... No taka to kulawa trylogia.
betti, właśnie jestem na etapie wprowadzenia korekt w żywot, żeby nie marnotrawić tyle czasu, bo głównie to obecnie w życiu robię.
Śpię, jem i biorę udział w durnowatych opcjach, typu niepotrzebne kłótnie.
Podobno pierwszy etap wyzdrowienia, to zdanie sobie sprawy z choroby. Przynajmniej przy uzależnieniach.
Tak więc wdrażam zmiany, których pokłosie (mam nadzieję) czymś zaowocuje. Mam zamiar zmniejszyć imbecylizm, ale nie wiem czy wyplenienie go przyjdzie łatwo.
Mam nadzieję.
To po co pchasz się w durne przepychanki, dobre dla kogoś, komu już nic się nie chce... Bądź ponad i napisz coś, co jeszcze ma moc wyrwania z butów, powali na kolana.
Komentarze (98)
Przyjdź.
Obadaj.
Daj cynę.
Wlasciwy komentarz pojawi się pozniej. Wstep... No pozniej ;)
Co must be zrobione, must be zrobione będzie.
Jednak jestem nastawiony na zarzut cieżkostrawności.
Fakt faktem, czasami przekombinujesz, czasami z założenia błyskotliwe teksty okazują się raczej nieudaną próbą szpanowania trochę jakby na siłę, bez większego ładu i sensu – przykładów nie podaję, bo nie pamiętam – i czasem gdzieś to wszystko zgrzytnie po prostu, ale nie ma takich skuch wiele, a poza tym pamiętać należy, że nie zgrzyta tylko ten mechanizm, który nie pracuje. :) Mówiąc krótko, od strony literackiej jest bardziej niż dobrze.
Fakt, uwór nie jest reprezentantem literatury z rodzaju tych, które mogłyby mieć (i miewają) fundamentalny wpływ na mój powiedzmy-że-jeszcze-młody umysł, a przy tym nie jest wolny od pewnych, w gruncie rzeczy niezbyt istotnych jednak wad, ale to wciąż naprawdę wciągająca, przyjemna i zasadniczo satysfakcjonująca lektura; jedna z tych, po których człowiek, zamiast mocniej przytulić podłogę, wypina się dupą do zegara i traci resztki nocy na kontemplację zapoznanej historii. A to zawsze cieszy (przynajmniej póki nie trzeba wstawać).
Dziękuję za budujący, rozbudowany koment.
Fakt, mam czasem tendencję do upychania zbyt wielu czekoladek, do zbyt małej torby. Efekt może jawiś się jako tandetny, atencyjny chwyt lub przesłodzona ckliwość, jednak u podłoża tych błędów bardziej leży grzech nieumiarkowania.
Tutaj jest naprawdę eksperymentalny dla mnie zapis, więc tam bardziej przyjmę na klatę wszelkie wątpliwości.
Znaczy, widziałem już podobną formę, jednak jeszcze jej nie praktykowałem.
Jeszcze raz dziękuję. Cieszę się, że gdzieś w tym udało Ci się znaleźć coś dla siebie.
Pozdrox
Wstęp mnie rozwalił, zwłaszcza czytając na pół śpiąco i tytuł widząc dopiero niżej, i że dopiero niżej start, a to przecież już Noir, ten wstęp. O wstępie innym czasem, innym kanałem. Albo i wcale. Jest to po prostu uchyleniem zapieczonych drzwi. Takich, których się nie szarpie za klamkę.
„Szachowe pionki mają zakodowane tylko ruch do przodu” – cudo
Przekapitalny cytat Emily Dickinson, przekapitalnie skonfrontowany z cytatem z samego siebie. Zabieg 10/10.
„Kiedy więc przegryziono się przez Galicyjskie Alpy, nie było jeszcze nawet we mnie świata” – to
„Jedenaście tysięcy sześćset metrów syntetycznie rozpraszanej ciemności. Sześć do dziesięciu minut, by z francuskiego Chamonix dostać się do włoskiego Courmayeur.
Albo, by się nie dostać” – i to (!)
„Pięćdziesięciokilometrowy skrót do Turynu. A z bajek, jak dobrze wiemy, skróty często oznaczają kreskówkową śmierć
I tak będzie” – i to
Kurwax. Kopiowanie 90 % nie ma sensu. Ale jak mam inaczej pokazać zacne fragmenty. No jaaaaak? Jestem bezradna w tym momencie. Trafiłeś z tym Noirem na adhd. Cóż począć, taki pech.
Film mi się przypomniał, ze Stalone, o tunelu.
Nie podobają mi się fragmenty z instalacją elektryczną w tunelu. Za dużo mi się w głowie łączy. Połączenie się robią takie bzzzyt :(
„— drży mokre poszycie o kieszniach blizn
zgasłe oczu okna
nie zobaczą
jak wśród stalaktytów murszejących żeber
wystyga kominek
z wypalonym sercem —” – piękne, łapiące za serce (ps. kieszeniach*)
Czytam dalej i mam katastroficzne obrazy przed oczami, lubię takie filmy, lubię takie historie.
„przecież nikt nie może symulować konwulsji w nieskończoność” – wyciągnę to, choć w tych poetyckich fragmentach jest tego więcej
„Nieliczni trafili do najstarszych schronów, mających już z okładam trzydzieści lat. Tutaj z kolei czas pozwalający na przeżycie wynosił powyżej godzin czterech.
Lepiej, prawda?
Tylko że ogień płonął prawie dwa i pół dnia” – z naciskiem na „Lepiej, prawda?”
„ani tego że nie zdołają poznać swego wzrostu
jeśli nikt ich nie zmusi do powstania —” – tu jest nuta czegoś pozytywnego, niewielka i słabo widoczna, ale wyczuwalna
„przez szczeliny przymrużonych oczu
w których zasnął ogień
widzę śnieg pokruszony
jakby z wnętrza chleba” — to całe muszę, z naciskiem na śnieg pokruszony
Kurde, potem „dziś” jest jeszcze lepsze. „Jutro” trąca smutkiem, nie lubię tego w Noirach, tego uczucia przytłaczającego smutku, tego nie przekierowania go z wnętrza w jakimś kierunku, jakimkolwiek, unicestwienia czegoś, czegokolwiek, zamiast tkwienia w tym. A zarazem właśnie za te emocje je lubię, morze emocji, przemycanych, zapakowanych, owiniętych czarną wstążeczką. Trudne są takie utwory, do przekazania, do odebrania. I końcówka – bardzo łapiąca za serce.
Forma widać, że inna, eksperymentalna, uporządkowany chaos, poezja i proza (czyli połączenie będące trzonem Noirów) tym razem widoczniej oddzielone, przez co całość może być właśnie bardziej zrozumiana przez czytelników (tak mi się wydaje), a zarazem fragmenty poetyckie są naprawdę za serducho łapiące. Ok, tyle na ten moment. Fajnie, że się udało napisać. Dobry Noir, choć być może trzeba Cię znać, czy coś. Duże, zasłużone gwiazdy.
Miało być o kopalni, ale w myśl Trylogia H. L. Hunley
Topię się
Spalam
Grzebię
I musi być tak.
Błąd obadajmy na pniu.
Dziękuję świątecznie za pozytywny odbiór.
Pozdroxon
Risercz moze i 5 min, ale wyglada z boku na ohoho, porzadny.
Pozdroxon zwrotny
Na nieliterackim bólu życie jest oparte, a Ty o tym dobrze wiesz, transformując piętno naszej egzystencji w literaturę fikcji lub, jak tutaj, w na pół dokumentalny, na pół liryczny, osobisty Noir - literacki autokomentarz.
Bardzo mi to podeszło.
W dodatku - Emily, moja ulubiona na wstępie.
Pustka i Pogłos sprawiły, że znalazłam w Tobie również utalentowanego Poetę.
Widzę wielgaśne, merytoryczne opinie powyżej, więc tylko powiem, że eksperyment - tygiel rodzajowy mi się bardzo widzi.
Ja się staram mutować. Pustka i Pogłos, to odprysk jednego z tekstów Noir. Ten z kolei, odbicie po H.N.Hunley. No i tak leci. Raz tak, raz tak. Tu dwa błędy, tam dziewięćset.
Hej przygodo.
Dziekns.
Miazga.
jutro
jawi mi się ikarową parabolą lotu
w dupę pijaną arytmetyką wiary {ową dupę jednak potraktowałabym synonimem]
naiwnością
w osiodłanie Słońca
a
ponieważ przegrywam
zostawię po sobie wielkie litery
wszystkich zmarłych zdań
których nie zdążyłem
skończyć kropką
wkrótce
trzeba będzie ruszać na południe
szukać gór wysokich
umrzeć za coś
póki jest jeszcze za co
***
Bardzo, bardzo dla twardego romantyka przekaz. I wymowa drugiej puenty w krzyku.
Tryptyk śmierci światów w ogniu. Płonące wnętrze pierwszej łodzi podwodnej (ależ paradoks), ogień w skale i ten przyszły pod ziemią w metanowej burzy.
Na końcu dobry, już bezbolesny ogień w krematoryjnym ogniu przed spopieleniem dla chętnych tej formy czasu po ostatnim krzyku.
Między pierwszym ostatnim krzykiem prawie ciągły protest wobec zastanego, co?
Ale wszystko co zaistniało na naszej Ziemi ( i na innych światach) powstało ze stygnących wnętrz gwiazd.
***
A ten jej lubię bardzo, oprócz wspomnianego przez Ciebie.
520
O Świcie wzięłam Psa — i poszłam
Zobaczyć się z Oceanem —
Syreny z wodnych Suteren
Wyszły mi na spotkanie —
Fregaty — z Pierwszego Piętra
Wyciągały Konopne Dłonie —
Biorąc mnie za Mysz — wyrzuconą
Na Piach przez Fale słone —
Nie tknął mnie Nikt — dopiero Przypływ
Podpełzł do czubka Trzewika —
Rąbka Fartucha — Paska —
Płóciennego Stanika —
Groził, że mnie pochłonie całą —
Jak Rosa, co przemoczyła
Rękaw łodyżki Mlecza —
Wtedy — ja też ruszyłam —
A on — on za mną pełzł — o krok —
Poczułam Uchwyt Srebrny
Na Kostce — i znów Obuwie
Zalały mi płynne Perły —
Dopiero przed Statecznym Miastem —
Chłodno je widać oceniał —
Skłonił się — ze spojrzeniem Władczym —
I cofnął się Ocean —
tłum. Stanisław Barańczak
Co do wlejonego wiersza super.
Też mam jej wiersze w tłum. Barańczaka właśnie, ale że wybiórczo czytam, to jeszcze nie natrafiłem. Ale świetny.
Dziękuję Ci pięknie.
Oczywiście nie pozwoliłem sobie na "aż takie" szaleństwa no, ale, no...
Nie będzie wielosłownych ochów i achów. Będzie raczej zaparty dech.
Ty jesteś, kurwa, poetą. Nie w rozumieniu rzemioseł, magazynów połetyckich, śmiesznych szaliczków, wieczorków, i picia winka podczas czytania, z namaszczeniem, jakiegoś lirycznego pierdu-pierdu, tylko jesteś poetą w takim rozumieniu, że - naprawdę. Kurwa, gdzieś tam w szpiku, gdzieś tam w płynie mózgowo-rdzeniowym.
Nie wiem, co tu jeszcze napisać. Nie wiem, po co.
Wypada podziękować, że inspiracja, więc - dziękuję. Teraz chyba ja się zainspiruję Tobą, bo w mojej głowie posucha.
pzdr
Nie muszę mieć lapki wina, czystego stolika czy komfortu.
Z drugiej strony też nie jest tak, że czym gorsze warunki tym lepiej. Ja chyba po prostu jakby jestem obok tego wszystkiego ze sobą włącznie.
Jak idzie przypływ, pierdolę wszystko i oddaję się aktowi.
Dzięki jeszce raz.
To w tle całkiem całkiem klimatyczne:)
Sam motyw tragedii w tym konkretnym tunelu, nie wiem czy przypadkiem nie oglądałam na Discovery... Ogólnie przesrane;) zapamiętałam tylko tyle ,ze najlepiej uciekać z auta i szukać drzwi które są rozlokowane co ok pół kilometra."Śmierdzę tak, jak piszę" — ja - cudne i coś w tym naprawdę jest :)))
drży mokre poszycie o kieszeniach blizn
zgasłe oczu okna
nie zobaczą
jak wśród stalaktytów murszejących żeber
wystyga kominek
z wypalonym sercem
W sensie, zabiera interpretacyjną przestrzeń.
wszystko się pierdoli
w tym dystyngowanym świecie usłużności" - :))))dwie mizerne niedoskonałości
miesiące separowały szufladami marzeń
nie wiedząc że każdy mózg ma dokładnie rozmiar wybranego boga"
I dalej
...przez szczeliny przymrużonych oczu
w których zasnął ogień
widzę śnieg pokruszony
jakby z wnętrza chleba.
I do samego końca
... I łapie oddech
To wszystko nie jest nierozerwalne.
Przedzej dwutorowe.
Jest dobrze nie jest przekombinowane... Jest ze smakiem. Poczekaj jeszcze pomacam to swoimi mackami.
A teraz wiesz że nawet ten link te Salem...palenie czarownic na stosie...
miesiące separowały szufladami marzeń...
Będzie wstyd, bo ja aż tak rozlegle się nie rozpiszę.
"Brudny Noir" bawi i uczy. Nieważne, że risercz robi robotę. To w jaki sposób jednoczysz go w tak niesomiwte tworzywo.
Dotragiczniasz prozą wystarczająco tragiczną masakrę. Sprawiasz, że jestem w stanie poczuć pokurwioną temperaturę tego rozżażonego kotła.
"— a ja się zastanawiam czy dym układa się w takich sytuacjach
napisem na blokach
głoszącym:
"Już po wszystkim. Już jesteśmy wszędzie"
i czy mięsne czaszki
wytopione we własnym tłuszczu oczy
wystające spod kapturów kikuty wypalonych włosów
przekazują sobie znak pokoju —" - Moje ulubione. Ten przekazywany znak pokoju wytopionych oczu, kikutów wypalonych włosów, mięsnych czaszek. Czarujące.
Nie wiem no, Canu, dzisiaj jestem taka marna jeżeli chodzi komentarze. (Trochę jak zwykle).
Anyway, ode mnie pięć oczywiste.
Dzieki Nimf, że - pomimo że taki zapis pewnie nie jest do końća w Twym guście - umiałaś coś dla siebie wydłubać.
Pozdroxon. Dbaj o zęby ;)
Zbierałem vh-sy. Miałem tysiace.
Potem dvd - równeiż tysiące
Internetowa kradzież to już, kilkanaście tyś filmów.
I jakimś trafem nigdy tego filmu nie widziałem. Cholera, no. Nie widziałem.
Dzięki, że - coś ma - Pozdrox.
Uderzasz w sam srodek serca.
Wiesz, ten poczatkowy fragment o inspiracji - dla mnie to jest niebo, najwyzsze loty, ten pierwszy, wstepny akapit.
"— pamiętacie jakiej marki był samochód z pierwszego baletu? —
— drży mokre poszycie o kieszeniach blizn
zgasłe oczu okna
nie zobaczą
jak wśród stalaktytów murszejących żeber
wystyga kominek
z wypalonym sercem —" - To jest ponad wszelką miarę piękne.
"— tak sobie myślę że gdzieś tam
za progiem
tam gdzie leży porzucona pręga krętej szosy
a czochrane zębem wiatru wierzby układają szpaler
w miejscu w którym ospałe w srebrze światła
obserwują
że właśnie tam
albo jeszcze i kawałek dalej
może czekać moment
deziluzji
moment taki że...
w rzeczywistości – nic
albo wszystko naraz
przecież nikt nie może symulować konwulsji w nieskończoność
wszystko się pierdoli
w tym dystyngowanym świecie usłużności
nawet własne ślady stąpają po śladach —" - to jest niewiarygodne. Piekne.
I historia pewna jako tlo, jako farba do namalowania nie samej historii, a czegos ponad. Gleboko i mrocznie.
Ja lubie mokradła.
"Wydarzenie to pokazuje, że w odpowiednio sprokurowanych okolicznościach ludzie i robaki giną równie łatwo. Wystarczy moment, chwila, pół sekundy." - miewam podobne refleksje.
Cenie ten noir za pokazywanie czyms - czegos innego, wiekszego.
Cenie Cie jako autora i wszystkie noiry zasluguja na najwyzsze nagrody. Albo przynajmniej dla mnie sa tym, czym powinno byc dobre pisanie, co powinno w sobie zawierac.
"ponieważ przegrywam
zostawię po sobie wielkie litery
wszystkich zmarłych zdań
których nie zdążyłem
skończyć kropką" - nie do wiary. Cudowne.
Niezwykly noir. Gorzki, ukazujacy pewna nieublagana bezlitosnosc, ze zgasłą nadzieją, ogromną samoswiadomoscia i niewesola swiadomoscia tego, co na okolo.
Czuje.
Podzielam.
Rozumiem.
I coz. Bliski, wspanialy tekst.
Historia w tle, to historia w tle. Ma swoje miejsce i potrzebę, by być, przynajmniej według mojej pojebanej logiki.
Dziękuję pięknie za motywującego wpisa.
Dziwne to, bo im więcej mam obaw, tym "lepsiejszy" odbiór.
Dziena
Jako tako nie są ukształtowane seryjnie, choć niektóre z niektórymi się przeplatają.
Z tym tekstem jest w jakiś sposób połączony H. L. Hunley oraz inne Balety. Natomiast same połączenia mogą być nie do końca jasne.
Pozdrox. Dzięki za odwiedziny.
Zajebiście to rozegrałeś. Początkowo czytając, wydało mi się, że to jeden z Twoich mniej udanych tekstów, ale z każdą kolejną odsłoną dawałem się wciągać coraz bardziej i głębiej w czary, które zarzuciłeś na tych, którzy będą czytać i na końcu...
Tamte sześć strof , stanowiłyby świetny "samo-wystarczający" wiersz, ale jako całość to wszystko uzupełnia się bardzo obrazowo i dopiero po odczytaniu ostatnich słów obrazy jeszcze spływały do mojej świadomości, więc powiem tyko:
Good job mr Canulas!
Chyba nie czuję się na tyle silny w wierszach, by je zamieszczać samopas.
Pozdrox
zawierających do wychwycenia (albo tylko sugestię silną, że tak jest - na jedno wychodzi w zmysłach), swobodnych, nie narzucających ram instrukcji odbioru i postrzegania.
Stwierdzam co za tym, że dzieło (z tłem sugerowanym tym bardziej) jest mi w użytkowaniu jako końcowemu odbiorcy, uprzyjemniająco na zmysły działającym, bardzo obrazowym też bywszy, co wartość jego dodatkiem czyni podniesioną.
Podziękował.
Okej. Dawno, baaardzooo dawno Cię nie czytałam. Ale od razu widzę, że to coś nowego, coś innego. Nie pamiętam takiego szablonu. Oczywiście, smutek wieje z każdego kąta i śmierć nawet mnie przytłacza, chociaż siedzę w ciepłym domku, opatulona ciepłym kocykiem (taki ze mnie zmarzluch). Czuję ciężar na sercu. Okropna tragedia. Brawo za cudny research. Tak ładnie go poskładałeś ze swoim stylem, że efekt końcowy jest imponujący. To nie suche fakty, to emocje oplecione dość brutalną prawdą.
Do moich kolejnych obaw odnośnie jazdy samochodem, dochodzi spalenie się w nim... Po co ja się zapisywałam na prawko? :(
Tęskniłam za Twoimi tekstami.
Pozdro, Can :)
"I przez pół roku nie zauważyłam nowego...." - jak na fankę tęskniącą, to trochę średnio z autentyzmem fanowania - tak by zdać się mogło.
Dzięki Elołapson
przez szczeliny przymrużonych oczu
w których zasnął ogień
widzę śnieg pokruszony
jakby z wnętrza chleba
dziś
na targu wypalanych naczyń
wyprzedaję
wszystkie małe kłamstwa
i wielkie słabości
piętruję w stosy uśmiechy
oddając je jutrzejszemu przedawnieniu
nikogo już nie obchodzi podpalony Rzym
jutro
jawi mi się ikarową parabolą lotu
pijaną arytmetyką wiary
naiwnością
w osiodłanie Słońca
a
ponieważ przegrywam
zostawię po sobie wielkie litery
wszystkich zmarłych zdań
których nie zdążyłem
skończyć kropką
wkrótce
trzeba będzie ruszać na południe
szukać gór wysokich
umrzeć za coś
póki jest jeszcze za co
widziałem koniec
na końcu się krzyczy —
Tekst mocny, ale ten wiersz, to chyba coś najlepszego, co udało mi się ostatnio przeczytać. Metafory - palce lizać.
Dzięki piękne za odgrzebanie.
Dzięki.
Śpię, jem i biorę udział w durnowatych opcjach, typu niepotrzebne kłótnie.
Podobno pierwszy etap wyzdrowienia, to zdanie sobie sprawy z choroby. Przynajmniej przy uzależnieniach.
Tak więc wdrażam zmiany, których pokłosie (mam nadzieję) czymś zaowocuje. Mam zamiar zmniejszyć imbecylizm, ale nie wiem czy wyplenienie go przyjdzie łatwo.
Mam nadzieję.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania