Bunt

Uznawany byłem za bardzo honorowego, pomocnego i dobrego. Wszyscy z klasy prosili mnie o pomoc, no to ja im pomagałem. Miałem miękie serce, a ludzkie cierpienie sprawiało we mnie ból i smutek.

Uczyłem się świetnie, toteż jak mówiłem proszono mnie o pomoc. Moje zachowanie, wzorowe. Moja wiedza, niezwykła. Ze wszystkich przedmiotów miałem szóstki i piątki. Zawsze dyplomy z konkursów.

Jednak z biegiem czasu, czułem że jestem durniem dającym się wykorzysywać. Pewnego razu kiedy jechałem z dziadkiem do szkoły nawiązaliśmy konwersacje o bezdomnym, ponieważ zatrzymał samochód na pasach, aby taki bezdomny mógł przejść. Ja powiedziałem, że pewnego razu dałem mu piątaka. Na to dziadek powiedział do mnie, żem frajer. To nasiliło moją wrogość do bezdomnych. Niegdyś, Pomaganie im, i nie tylko im, sprawiało mi przyjemność.

Zacząłem chodzić do biblioteki. Wypożyczałem i czytałem książki filozoficzne. Jedną z nich był "Człowiek zbuntowany" Alberta Camusa. W niej opisał co powoduje bunt. W połączeniu z esejami i poematami filozoficznymi Fryderyka Nietzschego, moja nienawiść i wrogość do ludzi nasilała się. Aż w końcu, gdy ktoś prosił mnie o zadanie, mówiłem "Pierdol się".

Urodziłem się w maniakalnej rodzinie chrześcijańskiej. Stary na siłę brał mnie do kościoła, a co więcej kazał mi iść na ministranta. W komży na ołtarzu wyglądałem jak debil. A kiedy patrzyłem na ludzi w kościele w myślach pojawiło mi się "Matoły". Zmieniłem się w cynika. Chodziłem z tacą, aby zbierać pieniądze. Teraz chętnie z tej tacy zacyganiłbym pieniądze.

Zrozumiałem, iż szkoła to strata czasu na bzdury niszczące moją majestatyczną inteligencję i twórczą wyobraźnię. Dzięki Fryderykowi i Camusowi wybrnąłem z tego gówna, zwanego szerzej szkołą.

Te wszystkie sytuacje zaczęły doprowadzać mnie do takiego stanu, że czułem depresję i chciałem zawisnąć. Gonić psami te myśli! Największą nienawiść odczuwałem do ludzi. Gdy widziałem ładną dziewczynę w myślach widziałem "Dziwka", a gdy grubą "Beczka". Stałem się cynikiem i to pewniak.

Przez bunt zacząłem kraść, stawiać obelgi, rżnąć bekę ze wszystkich. Rugać ludzi, kpić z nich i ich wad. W bezdomnego, któremu kiedyś dałem pięć złotych, rzuciłem kamieniem w pysk. Gdy zbierałem pieniądze na tacę, zabrałem kilka banktotów. Na dworze biłem się ze wszystkimi. Niczego tak bardzo nie pragnąłem, jak tylko spoliczkować jakiegoś idiotę na dworze. A zwłaszcza niemowlaka. Te pragnienia biorą się wyłącznie z moich upodobań. Nie miałem świadomości, że to co robię jest złe, bo nie jest.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • il cuore ponad tydzień temu
    Ciekawy tekst, kontrowersyjny, buntowniczy, niekoniecznie zaburzony... socjalizacja może także mieć taki wymiar
    cul8r
  • Piotr Tomasz Tabisz ponad tydzień temu
    Dzięki
  • nerwinka ponad tydzień temu
    a próbowałeś pocałować szczura w hemoroidy?
  • Piotr Tomasz Tabisz ponad tydzień temu
    Nie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania