Cela

Wszyscy jeszcze smacznie spali, kiedy do celi zdecydowanie wkroczył kat, rozejrzał się, przeciągnął palcem po świeżo ostrzonym toporze, nabrał powietrza i wykrzyknął.

- Wstawać świnie! Łby wam urżnę przy samej dupie!

Momentalnie wszyscy się ocknęli, strach zawitał im na twarzach. Kat podszedł do jedynego okna, które było zasłonięte deskami, chwycił je i rzucił w kąt, wpuszczając tym samym rażące więźniów światło.

- Mam dobry humor to dam wam się nacieszyć ostatnim świtem, ale to koniec dobrych informacji na dziś!

Przerzucił w ekwilibrystyczny sposób swoje narzędzie pracy nad głową i chwycił drugą ręką, po czym wyszedł i trzasnął próchniejącym już od dłuższego czasu drzwiami.

- Wszyscy zginiemy! - wykrzyczał jeden zalewając twarz łzami

- Zamknij mordę, on właśnie tego chce, żebyśmy srali po majtach ze strachu, nie możemy dać mu tej satysfakcji. - odrzekł najstarszy ze skazańców

W celi znajdowało się łącznie pięć osób, troje mężczyzn i kobieta z kilkuletnim synkiem.

- Ty stary dziadzie, jak mamy nie panikować, skoro zaraz nas wszystkich zabije! - kobieta zareagowała bardzo agresywnie

- Mamusiu boję się. - mówiło telepiące się ze strachu dziecko.

Starzec podszedł do okna, widać przez nie było tętniące życiem miasto, łza spłynęła mu po policzku. "Czy to już naprawdę koniec?" - myślał.

- Nie wiem jak wy, ale ja się tak łatwo nie poddam. - zakomunikował ten mężczyzna, których dotychczas siedział w ciszy.

- Co niby zamierzasz? - zapytała kobieta tuląc swojego synka

- Dotychczas los się do mnie uśmiechał, przyjdzie kat, będę walczyć, bo co mi więcej pozostało?

- Zginiesz… - stwierdziła

- Kurwa i tak zginę! - wykrzyczał jej prosto w twarz

Podszedł do okna tak samo jak jego poprzednik, spojrzał i rzekł.

- Chcę wrócić do takiego życia, jak mam zginąć to i tak zginę, ale ze świadomością, że próbowałem.

- Jak się nazywasz? - zapytał głaszcząc się po okazałej brodzie starzec

- Jan, a ty? - odparł

- Felicjan.

Uścisnęli sobie dłonie i razem spoglądali dalej jak ludzie za oknem żyją pełnią życia, zdawało się, że są pozbawieni jakichkolwiek trosk, uśmiechy jakby nie schodziły im z twarz.

- Janie. Zrobimy to, uciekniemy. - rzekł z ogromną powagą w głosie

- Ale jak? - dopytywał

- Już wam tłumaczę……

Po pewnym czasie z korytarza zaczęły dobiegać odgłosy ciężkich żelaznych butów.

- Idzie… wiecie co macie robić. - wydukał przez zęby Felicjan

Wtem drzwi otworzyły się gwałtownie, uśmiechnięty od ucha do ucha kat wparował do celi.

- No świnki, zaraz wam ujebie ryjki… zaraz zaraz, a gdzie sta…

Nie dokończył zdania a schowany za otwartymi drzwiami starzec przypieprzył mu deską, która wcześniej zasłaniała okno. Momentalnie do pomocy wkroczyli pozostali dwaj mężczyźni, kat zaczął wymachiwać toporem w prawo i lewo, jeden z nich dostał z niesamowitym impetem w głowę, jucha prysnęła na wszystkie strony, padł bez dechu. Uderzyli kata z całej siły w twarz i przyparli go do ściany. Próbowali wyrwać mu topór z ręki, ale kat był silniejszy niż oni, odepchnął ich, zamachnął się ponownie, ostrze o milimetry minęło brzuch Jana, wtedy Felicjan cisnął jego głową kilkukrotnie o ścianę, kat stracił przytomność.

- Zajeb skurwysyna, zajeb go! - krzyczała stojąca z dzieckiem w rogu kobieta

Starzec chwycił jego topór i zamachnął się, krew zalała większość celi, a głowa sturlała się po ramieniu.

- Musimy uciekać! Natychmiast! - polecił Jan łapiąc głęboki wdech

Wybiegli we czworo na korytarz, z lewej strony biegli zaalarmowani hałasem strażnicy, jedyna droga wiodła w prawo, rzucili się do szaleńczej ucieczki

Średnia ocena: 2.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Wrotycz 07.09.2019
    Mocne toto... ale fakt, bierność, kiedy nie ma już nic do stracenia jest... upokarzająca.
    Często myślę o tej kobiecie, młodej Żydówce prowadzonej z innymi do gazu, nie miała złudzeń, gdzie ją prowadzą. Podeszła do esesmana, wyrwała pistolet z kabury i zastrzeliła, zabili ją, ale o jedno zło było mniej.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania