Zaczęłam do niego mówić bardzo spokojnym tonem głosu, żeby się uspokoił - wiadomo, że mówimy jakimś "tonem głosu", nie ma potrzeby tego pisac. "Zaczęłam mówić do niego spokojnie/delikatnie, żeby się uspokoił."
"na jego naburmuszony wyraz pyszczka" - tutaj to samo. "na jego naburmuszony pyszczek". Ten "wyraz" nic nie wnosi do opisu, można się go pozbyć.
Staraj się to kontrolować.
"Staje przed właściwymi drzwiami i w pamięci, szybko liczę piętra" - kto staje? Albo literówka, albo - o zgrozo! - błąd gramatyczny.
Meheh. Zaczynam współczuć bohaterce jej aspołeczności. Wszystko fajnie toczy się w jej głowie, a potem warczy na każdego, kto się nawinie (poza kotem). Wszystkie jej perypetie otwierają fajne możliwości, a Ty zatrzaskujesz je tak stanowczo przed nosem czytelnika, jak wytatuowany właściciel Stefana.
No nic. Czytam dalej i czekam na dalszy rozwój wydarzeń :) Teraz czwóra :D
Akurat wyłapałeś to, nad czym zazwyczaj się zastanawiam, więc spróbuję to kontrolować :)
Jesteś pierwszym czytelnikiem, który odbiera to opowiadanie inaczej niż cała reszta. Podoba mi się. I naprawdę dziękuję za cenne rady :)
Czuję się jak w szkole :D
Nie cierpię kotów, a imię Stefan źle mi się kojarzy XD ale lecę czytać dalej, bo ciekawa jestem, kiedy się znowu pojawi ta przyjaciółka i dlaczego bohaterka musiała dostać kredyt zaufania
nie lubię kotów, w jednej chwili są milusie przytulasie, a w drugiej rzucają się na Ciebie z pazurami xD ja podziękuję za takiego pupila :P ciekawa jestem, co takiego się stało w życiu bohaterki, że tak się zmieniła, czy to ma związek z jej przyjaciółką i imprezą z 1 rozdziału? :) Bullet for my Valentine <3 zostawiam 5 i lecę dalej :)
W pierwowzorze, każdy rozdział ma wers z zapożyczony z tekstów Walentynek :D
Koty są kochane, ale jak sama wspomniałaś, ich huśtawka nastrojów nie każdemu może przypaść do gustu :)
Myślę, że sposób, w jaki przedstawiasz główną bohaterkę i to, że woli żyć sama, ma pewnie związek z pierwszym rozdziałem. I ba, jestem tego pewna. Ale w sumie dobrze. Pewnie jej osobowość ulegnie ponownej zmianie. I jestem ciekawa, w którą stronę wtedy pójdzie. 5
„I tak patrząc na jego naburmuszony pyszczek, postanowiłam nazwać go Puszek” – Puszek to jest dobre imię dla dobermana ;) Ale ok, niechaj będzie i dla kociaka.
Zaczęłam dawno, wpadłam w wir TW, Pustostanów, Cmyka i własnego nie zorganizowania. Powracam nieśmiało ;)
„Budzę się rano i czuję, że coś leży mi na klatce piersiowej i nie pozwala oddychać” – wcześniejszy akapit był w czasie przeszłym, ten jest w teraźniejszym, nie wiem czy celowo, zaznaczam tylko. Być może tamto było retrospekcją. Ogólnie jestem zwolenniczką czasu przeszłego, teraźniejszy wydaje mi się bardziej ryzykowny.
„Ktoś normalny mógłby zasugerować, że nie powinna mnie obchodzić opinia innych ludzi, ale mam na swoim ciele kilka znaków, których nie chcę pokazywać światu, nawet, jeśli kiedyś robiłam to na okrągło, będąc z tego bardzo dumna” – interesujące...
„Wychodząc przez drzwi z klatki” – hm... To jest dziwne, brzmi jakbyś raz wychodziła przez drzwi, innym razem przez okno, a tego dnia akurat przez drzwi. Być może zbytnia szczegółowość się wkrada.
„numer do kobiety, która prosiła o kontakt, a raczej do córki” – 2 x która, zbyt blisko siebie
„nad którym bardzo się napracowałam, gdy go tworzyłam od podstaw” – napisałabym „nad którym bardzo się napracowałam, tworząc go od podstaw.” – zdynamizowało by
„Zagryzam mocno usta i wchodzę do budynku i od razu wzdycham ciężko” – pierwsze „i” zastąpiłabym przecinkiem
To ofkors tylko moje subiektywne spostrzeżenia, staram się doradzić, ale każdy ma swój styl, więc śmiało i bez krępacji możesz olać ;D
„- Chcę, żebyś była ze mną” – o, Roman jest konkretny, gitara
A, chodzi o projekt, ech... :D
„a potem uśmiecha się do mnie głupkowato.
- Przepraszam – mówię cicho.
- Spoko – ucina, a potem” – 2x „a potem”, może w drugim „ucina, po czym”
„mija mi i wesołym krokiem” – mnie*
‘bo od małego gnębiłam ich o posiadanie małego kotka” – 2 x małego, jedno można out, „od dziecka prosiłam ich”, albo „o posiadanie kotka”
Stefan lepsze imię dla kota, gość z dziarami ma rację ;p
Ok reasumując. Czyta się bardzo płynnie, lekkie pióro bez wątpienia. Całość nasuwa mi na myśl pamiętnik, wspomnienia. Jest życiowo, naturalnie, momentami zbyt szczegółowo jak na mój gust i brakuje mi deczko akcji, ale rozumiem, że nie w każdym opku musi lać się krew itp. Ale jakby ten gość ją wdarł do tego mieszkania, a ona musiała rzucić się w pęd i uciekać, albo coś. Albo jakby kot wracał co dzień, a ona go odnosiła i tak w kółko (to głupi pomysł, ale absurdy też się sprzedają). Ale! Być może sie jeszcze coś wydarzy, wszak Ritha czyta 3 rozdziały przez 2 miesiące :D (fanfary)
łap gwiazdy i pozdrowienia Elo ;)
wierzą w tą nagłą zmianę - tę.
Nie wiem, czy ktoś już nie wypisal przypadkiem tego błędu, ale mniejsza o to.
Bohaterka jest naprawdę intrygująca. Podoba mi się to, co ma w głowie.
Ciekawie to wszystko prowadzisz.
"Jeśli jednak myślał, że ze mną wygra to był w ogromny błędzie."
Przecinek przed "to".
"Szkoda, że sama nie mogę tak spędzić w łóżko całego dnia…"
Łóżku. Literówka ;)
"Jestem na tyle zorganizowana, że godzina wystarcza mi na wszystko, łącznie ze zjedzeniem śniadania oraz wyprasowaniem sukienki, którą mam zamiar na siebie włożyć. "
No no. Co ona nie powie. Ja dziś miałam godzinę do tramwaju, i wprawdzie wyrobiłam się, ale był to sprint po domu. I zadnego prasowania xD
"Kręcę głową z niedowierzaniem i zapisuję w telefonie numer do kobiety, która prosiła o kontakt, a raczej do córki, która jest zrozpaczona z powodu zniknięcia pupila. Kto by nie był?"
Ty, a ja myśla£am, że ona tego kota ma od zawsze.
Nie wiem czemu. Pewnie poprzedni rozdział mi to mocno zasugerował.
"Jestem zła, ale chyba bardziej złości mnie fakt, że ktoś nazwał tak pięknego kota, Stefan."
Bez ostatniego przec.
Ok. W sumie taki rozdział na przeczekanie, ale musiało się zarysowac w tle delikatniej te nowe postaci, więc rozumiem.
Lecę po następny. Mam zero czasu, ale tak mnie wciągnęło...
Jessu, co się ze mną dzieje. Studia zrobily mi spustoszenie w mózgu czy co, że czytam romanse xD
Wybacz Elo, nie jest to ad personam. Po prostu, sama wiesz, jaki jest mój stosunek do tego gatunku. Nie lubię na ogół, a tu Ty, Ritha, porywacie mnie.
Niesamowite.
Nawet nie wiesz, jak mnie cieszy, że Ci się podoba :D A tym bardziej, że nie pałasz sympatią do tego typu gatunków.
Dzięki za wyłapywankę :) Zanotuję i przy zbiorowych poprawkach, na pewno uwzględnię.
Jej, ale się cieszę z Twojej obecności!
Pozdrawiam ciepło :)
Elorence proszę.
Ja też się cieszę, w ogope z tych dwóch romansów, Twojego i Ritht czerpię dziką przyjemność.
Coś nowego, zawsze jakas odmiana gatunkowa. I lekkie w czytaniu.
Komentarze (21)
"na jego naburmuszony wyraz pyszczka" - tutaj to samo. "na jego naburmuszony pyszczek". Ten "wyraz" nic nie wnosi do opisu, można się go pozbyć.
Staraj się to kontrolować.
"Staje przed właściwymi drzwiami i w pamięci, szybko liczę piętra" - kto staje? Albo literówka, albo - o zgrozo! - błąd gramatyczny.
Meheh. Zaczynam współczuć bohaterce jej aspołeczności. Wszystko fajnie toczy się w jej głowie, a potem warczy na każdego, kto się nawinie (poza kotem). Wszystkie jej perypetie otwierają fajne możliwości, a Ty zatrzaskujesz je tak stanowczo przed nosem czytelnika, jak wytatuowany właściciel Stefana.
No nic. Czytam dalej i czekam na dalszy rozwój wydarzeń :) Teraz czwóra :D
Jesteś pierwszym czytelnikiem, który odbiera to opowiadanie inaczej niż cała reszta. Podoba mi się. I naprawdę dziękuję za cenne rady :)
Czuję się jak w szkole :D
Koty są kochane, ale jak sama wspomniałaś, ich huśtawka nastrojów nie każdemu może przypaść do gustu :)
Zaczęłam dawno, wpadłam w wir TW, Pustostanów, Cmyka i własnego nie zorganizowania. Powracam nieśmiało ;)
„Budzę się rano i czuję, że coś leży mi na klatce piersiowej i nie pozwala oddychać” – wcześniejszy akapit był w czasie przeszłym, ten jest w teraźniejszym, nie wiem czy celowo, zaznaczam tylko. Być może tamto było retrospekcją. Ogólnie jestem zwolenniczką czasu przeszłego, teraźniejszy wydaje mi się bardziej ryzykowny.
„Ktoś normalny mógłby zasugerować, że nie powinna mnie obchodzić opinia innych ludzi, ale mam na swoim ciele kilka znaków, których nie chcę pokazywać światu, nawet, jeśli kiedyś robiłam to na okrągło, będąc z tego bardzo dumna” – interesujące...
„Wychodząc przez drzwi z klatki” – hm... To jest dziwne, brzmi jakbyś raz wychodziła przez drzwi, innym razem przez okno, a tego dnia akurat przez drzwi. Być może zbytnia szczegółowość się wkrada.
„numer do kobiety, która prosiła o kontakt, a raczej do córki” – 2 x która, zbyt blisko siebie
„nad którym bardzo się napracowałam, gdy go tworzyłam od podstaw” – napisałabym „nad którym bardzo się napracowałam, tworząc go od podstaw.” – zdynamizowało by
„Zagryzam mocno usta i wchodzę do budynku i od razu wzdycham ciężko” – pierwsze „i” zastąpiłabym przecinkiem
To ofkors tylko moje subiektywne spostrzeżenia, staram się doradzić, ale każdy ma swój styl, więc śmiało i bez krępacji możesz olać ;D
„- Chcę, żebyś była ze mną” – o, Roman jest konkretny, gitara
A, chodzi o projekt, ech... :D
„a potem uśmiecha się do mnie głupkowato.
- Przepraszam – mówię cicho.
- Spoko – ucina, a potem” – 2x „a potem”, może w drugim „ucina, po czym”
„mija mi i wesołym krokiem” – mnie*
‘bo od małego gnębiłam ich o posiadanie małego kotka” – 2 x małego, jedno można out, „od dziecka prosiłam ich”, albo „o posiadanie kotka”
Stefan lepsze imię dla kota, gość z dziarami ma rację ;p
Ok reasumując. Czyta się bardzo płynnie, lekkie pióro bez wątpienia. Całość nasuwa mi na myśl pamiętnik, wspomnienia. Jest życiowo, naturalnie, momentami zbyt szczegółowo jak na mój gust i brakuje mi deczko akcji, ale rozumiem, że nie w każdym opku musi lać się krew itp. Ale jakby ten gość ją wdarł do tego mieszkania, a ona musiała rzucić się w pęd i uciekać, albo coś. Albo jakby kot wracał co dzień, a ona go odnosiła i tak w kółko (to głupi pomysł, ale absurdy też się sprzedają). Ale! Być może sie jeszcze coś wydarzy, wszak Ritha czyta 3 rozdziały przez 2 miesiące :D (fanfary)
łap gwiazdy i pozdrowienia Elo ;)
"do kobiety, która prosiła o kontakt, a raczej do córki, która"
Tera widać :)
Stefan tu, Stiepan tam :D
Nie wiem, czy ktoś już nie wypisal przypadkiem tego błędu, ale mniejsza o to.
Bohaterka jest naprawdę intrygująca. Podoba mi się to, co ma w głowie.
Ciekawie to wszystko prowadzisz.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Pozdówka!
Przecinek przed "to".
"Szkoda, że sama nie mogę tak spędzić w łóżko całego dnia…"
Łóżku. Literówka ;)
"Jestem na tyle zorganizowana, że godzina wystarcza mi na wszystko, łącznie ze zjedzeniem śniadania oraz wyprasowaniem sukienki, którą mam zamiar na siebie włożyć. "
No no. Co ona nie powie. Ja dziś miałam godzinę do tramwaju, i wprawdzie wyrobiłam się, ale był to sprint po domu. I zadnego prasowania xD
"Kręcę głową z niedowierzaniem i zapisuję w telefonie numer do kobiety, która prosiła o kontakt, a raczej do córki, która jest zrozpaczona z powodu zniknięcia pupila. Kto by nie był?"
Ty, a ja myśla£am, że ona tego kota ma od zawsze.
Nie wiem czemu. Pewnie poprzedni rozdział mi to mocno zasugerował.
"Jestem zła, ale chyba bardziej złości mnie fakt, że ktoś nazwał tak pięknego kota, Stefan."
Bez ostatniego przec.
Ok. W sumie taki rozdział na przeczekanie, ale musiało się zarysowac w tle delikatniej te nowe postaci, więc rozumiem.
Lecę po następny. Mam zero czasu, ale tak mnie wciągnęło...
Jessu, co się ze mną dzieje. Studia zrobily mi spustoszenie w mózgu czy co, że czytam romanse xD
Wybacz Elo, nie jest to ad personam. Po prostu, sama wiesz, jaki jest mój stosunek do tego gatunku. Nie lubię na ogół, a tu Ty, Ritha, porywacie mnie.
Niesamowite.
Dzięki za wyłapywankę :) Zanotuję i przy zbiorowych poprawkach, na pewno uwzględnię.
Jej, ale się cieszę z Twojej obecności!
Pozdrawiam ciepło :)
Ja też się cieszę, w ogope z tych dwóch romansów, Twojego i Ritht czerpię dziką przyjemność.
Coś nowego, zawsze jakas odmiana gatunkowa. I lekkie w czytaniu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania