Chciwość~

Chciwość

 

Mam żonę i dwójkę dzieci. Jesteśmy szczęśliwi. Moja córka nazywa się Chloe, a jej siostra Emily. Moja ukochana zwie się Alice.

Nie narzekamy także na biedę, ponieważ niedawno umarł mój pradziadek-Milioner. I dobrze, szczerze mówiąc. Stary był, a nawet z kasą nic nie robił. Z pewnością bardziej się przyda nam.

Gdy te myśli jęły zapełniać moją całą głowę, do pokoju wbiegła zaniepokojona Chloe.

-Tato!-Złapała mnie za rękę i wyciągnęła z fotela.-Coś się stało mamusi!- Westchnąłęm cicho. Byłem pewny, że to tylko jakieś dziecinne koszmary. Lecz gdy wszedłem do kuchni, zobaczyłem, że się poważnie myliłem.

Kobieta leżała na podłodze, opierając się o lodówkę. Kaszlała krwią, oczy zaszły jej mgłą. Koło niej siedziała Emily i zrozpaczonym głosem próbowała uspokoić swoją mamę. Chwyciłem za drogi telefon i wykręciłem numer karetki. Obiecali mi, że niedługo się zjawią. Uspokoiłem się więc i odciągnąłęm dzieci od Alice.

Rzeczywiście, po kilku minutach lekarze przyjechali. Wzięli ją na nosze i wbiegli do pokaźnego pojazdu. Ktoś płakał, zapewne młodsza córka. Zerknąłem na nie.

-A-a... Nic s-się.. Nie stan..stanie..?-Zapytała Chloe. Przytulała jedną dłonią siostrę, a drugą wycierała mimowolnie łzy. Kucnąłem koło nich.

-Nie wiem, kochane. Posłuchajcie- zadzwonię po babcię. Ona się wami zaopiekuje, gdy ja pojadę sprawdzić co z nią, dobrze?- Zapytałem, ale ich odpowiedź nie miała znaczenia. Po raz drugi sięgnąłęm po telefon, przy okazji myśląc, ile mi za to kasy zeżre.

-Halo?- Wyprostowałem się.-Tak, tu Martin. Co? Nie! Słuchaj, Josephine... Musisz to przyjechać popilnować dzieci. Nie,nie jedziemy do klubu... Alice jest w szpitalu. Ja się nią zajmę, ty będziesz od wnuczek. Ok. Pa.- Wsadziłem urządzenie do kieszeni. Pobiegłem do garażu i wyprowadziłem z niego swoje porsche. Przeczesałem włosy, spojrzałem na siebie w lusterku. Uśmiechnąłem się do siebie i pojechałem.

Dojechałem. Nie wyglądałą najlepiej. Gdy już miałem jej coś powiedzieć, lekarz wyprowadził mnie z pokoju w "pilnej sprawie".

-Proszę Pana.-Zaczął, i poważnie spojrzał mi w oczy.- Pana żona jest poważnie chora.-Spojrzał jescze raz do notatek, jakby chcąc się upewnić, czy dobrze odgrywa rolę prawdziwego lekarza.

-Co jej dolega?-Rzekłem, ale zbytnio mnie to nie interesowało. Raz się żyje, każdy przecież jest w swoim życiu chociaż raz chory. Ja też kiedyś byłem w tym budynku, jako dziecko, i jakoś nie umarłem.

-To smutne... Ale... To rak płuc.- Przez chwilę stałem jak zamurowany, a moje oczy rozwarły się szeroko. Nie wierzyłem.

-Pewnie chce Pan sie zobazyć z żoną. Spokojnie, można ją uratować. Tylko...uh... To będzie bardzo kosztowne.- Zawiadomił mnie, a ja się ocknąłęm.

-Ile?- Zapytałem, wyjmując portfel.

-Około miliona.- Moja ręka z pieniędzmi znieruchomiała. Z powrotem włożyłem portfel do kieszeni. Uśmiechnąłem się.

-Wygląda na to, że Alice będzie MUSIAŁA umrzeć.-Powiedziałem, bez żadnych wyrzutów sumienia. Z pewnością NIE oddam moich pieniędzy tym łajdaczynom. Cóż, wygląda na to, że życie taki los jej zgotowało. Najwyraźniej ja nie mam z tym nic wspólnego.

Lekarz spojrzał na mnie z pogardą. Chłodnym głosem oznajmił, że mogę iśc do żony, i jej oznajmić, żeby sobie kupiła trumnę. Nie rozumiałem go. Los tak chciał, trudno.

-Cześć, Mart.- Jej twarz wykrzywił grymas, któy miał chyba przypominać uśmiech. Podniosła lekko dłoń, która była cała w rurkach. Czyli ją leczą, póty się z nią nie spotkam. Mam nadzieję, że za darmo.

-Al.- Mówię cicho. Biorę jej uschłe ręce.-Muszę Ci coś powiedzieć.

-Niepotrzebnie.-Zaśmiała się- Przeżyję, wiem to! W końcu będą mnie liczyli. Powiesz, jak wrócę do domu. Do Chloe, Emily...- Jej wzrok rozczulił się na wspomnienie córek. Skrzywiłem się.

-Nie, słonko.- Bez wstydu spojrzałem w jej oczy.- Ty umrzesz. Nie będą Ciebie leczyli. Tak chcę.- Słysząc moje słowa, spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Jej oczy zalśniły łzami.

-Martin..!- Zaczęła drgać.- Ale my jesteśmy bogaci! Z pewnością wystarczy..! - Wstałem, ignorując ją.

Jej oczy wykazywały już tylko pogardę, jak u tego faceta.

-Twoją wymówką jest Bóg, w którego nie wierzysz! Żal Ci pieniędzy, a rodzina dla Ciebie jest całkiem nieważna! Jesteś potworem! POTWOREM!- Potem zaczęła się coś żalić do siebie, typu "Nie chcę zginąć..". Takie życie.

Pojechałem z powrotem do domu.

-I jak?- Zapytała Josephine, moja babcia. Bardzo lubiła moją żonę, obie świetnie się odgadywały, wbrew pozorom tych żartów z teściową.

-Zaoszczędziłęm kasę!- Było mi lekko, jakbym wypił lub zjadł ambrozję o wspaniałym smaku. -Na szczęście!

-Ale.. co z Alice?- Zapytała matka, wyginając brwi w łuk. Za nią były moje córy, które uśmiechały się do mnie. Spodziewają się dobrych wieści. Bieeeeedactwa.

-Um.. Przykro mi.- Mimo tych słów, w moim spojrzeniu nie było ani trochę skruchy. Jo otwarła szeroko usta z niedowierzania. Złapała dzieciaki za rękę. Otworzyła drzwi i wyszła z nimi.

-Mamo! Co Ci jest?!- Zapytałem niewinnym głosem. Ona odwróciła się i ze smutkiem wyszeptała, ale mimo to było ją słychać pośród płaczu Chloe i Em.

-Jesteś nikim. Tylko wydaje Ci się, że jesteś bogaty. Jesteś tak naprawde bardzo ubogi...-Pokręciła głową. Nie miałem szans zrozumieć ludzi wokół mnie. Nie powstrzymywałem jej.

Teraz mam cały dom dla siebie!

~~•~~

Miesiąc później, gdy siedziałem na fotelu, konsumując sałatkę warzywną. Ktoś zapukał do drzwi. Z rozleniwieniem wstałem i otworzyłem. Przede mną stali gliny.

-Co...?- Zapytałem, całkowicie zaskoczony.

-Jest Pan aresztowany za długotrwałe niepłacenie alimentów oraz rachunków.- Rzekli, oraz zakuli mnie w kajdany, prowadząc do wozu policyjnego.

-Mojej fortuny nigdy wam nie oddam, łajdaczyny*!- Wrzasnąłęm głośno.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mojej fortuny nigdy wam nie oddam, łajdaczyny*!-Tekst wzięty z piosenki Kaito, "Judgement of Corruption".

Dedyk-Sakal

 

~Senezaki

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Slugalegionu 28.08.2015
    Nic s-się.. Nie stan..stanie..?-Zapytała Chloe - zapytała; wielokropek ma trzy kropki; spacja przed i po myślniku.
    umrzeć.-Powiedziałem - powiedziałem; spacja przed i po myślniku; bez kropki.
    W opowiadaniach "ci" itp. piszemy małą literą.
    Masz też parę literówek.

    I dzięki za dedykację: ) Mam nadzieję, że to nie aluzja: )
  • Senezaki 28.08.2015
    Aluzja? Czy ja wiem, nie znam Ciebie aż tak dobrze XDD Ale w następnym wezmę kogoś, kto mi się kojarzy z jakimś grzechem :P
    Szkoda, że nigdy nie oceniasz tekstów ;---;
  • levi 28.08.2015
    bardzo mi się podobało
    świnia, a nie człowiek z tego faceta, 4
  • Senezaki 28.08.2015
    Dziękuję :)
    Inspirowałam się KAITO z piosenki z siedmiu grzechów głównych, też Chciwość :3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania