Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Chłopaki ze Spalonego

Osiedle Spalone jest tylko jednym z wielu takich w całej Polsce. Brudna i odrapana dzielnica robotniczego miasta. Wszyscy w Lokaczewie wiedzą, że na Spalone nie chodzi się po zmroku. „Kraina latających scyzoryków”, „Osiedle szybujących siekier”, „Dolina śmierci” - to tylko niektóre nazwy jakie mu nadali, mimo że za dnia jest tam względny spokój. Babcie chodzą na działki i do kościoła, dziadki zaciskające na laskach dłonie, siedzą przed familokami na ławeczkach i opowiadają sobie, po raz setny jak to było za komuny. Tatusiowie przyprowadzają dzieci z przedszkoli i szkół, mamusie robią zakupy, ale gdy słońce zaczyna zachodzić, wszyscy oni grzecznie chowają się w domach, bo na ulice wychodzą chłopaki.

Nie są złymi ludźmi, po prostu lubią się bawić. Chcą wypić piwko, przyjarać zielonego, czasem trochę się poruszać i spuścić komuś drobny wpierdol – zupełnie charytatywnie i dla sportu, a że czasem skroją go potem z kasy, fifona albo adasiów, to co w tym złego? Mógł się lepiej łatać, nie? A szlugi i browary nie są za darmo. Czasem jeszcze skroją kogoś z sikory, ale na Spalonym nikt ich nie nosi, więc od razu można poznać obcego, to już jednak nie złodziejstwo tylko święty obowiązek, bo co się mają panoszyć obcy po spalonym?

W piątkowe popołudnie ulice pustoszeją jeszcze wcześniej niż w dzień powszedni. W piątek chłopakom chce się pić wcześniej niż zazwyczaj. Wyłażą więc zaraz po szkole lub robocie. Cisną do lasu, albo ofen, na ławeczkach łoją browsztyle, pryty i berbeluchę. Śmieją się głośno, plują i kurzą szluga za szlugiem, jak zdobiące plener fabryczne kominy, jeszcze parę lat temu, nim firmy nie zaczęły się zamykać. Póki co jest śmiesznie, ciągle spokojnie, ciśnienie nie skoczyło od spożytych procentów, ale dajcie im kilka godzin i ktoś będzie krwawił a coś będzie się jarać, albo na odwrót. Gwarantuję to. I nikt nie będzie się chował ani uciekał, nikt nie będzie nieśmiały. Nie dlatego, że policja jest głupia i ich nie złapie, wręcz przeciwnie. Pałarze są mądrzy, na tyle mądrzy by wiedzieć, że na Spalonym nie warto pokazywać się w piątkowy wieczór. Bo chłopaki oklepią każdego kto im podpadnie, bez względu na to czy ma on na sobie mundur czy nie. Właściwie tego w mundurze strepują nawet chętniej.

 

***

 

Litwin i Maca siedzieli na miejscówie za garażami i przygotowywali się by zbić lufkę. Maca przeżywał wtedy swoje pięć minut sławy po tym jak zawinęły go psiarskie, za bita właśnie, wzięli go na dołek i trzymali z sześć godzin. Potem powiedzieli mu, że jak im sprzeda dilera to go puszczą i tu się pojawił problem, bo nie Maca nie chciał iść pierdzieć ale wiedział, że jak się spruje na psiarni to ziomki dojadą go następnego dnia. Na całym Spalonym przez dziesięć lat spruło się tylko dwóch. Jeden powiesił się kilka dni później, znaleziono go jak dyndał stopami dwa metry nad ziemią, ale nigdzie w pobliżu nie było ani drabiny, ani nawet stołeczka. Ktoś mógł w sumie zajebać. Ale kto, by zapierdolił trupowi drabinę a zostawił nowe adiki, no kto? Drugiego chłopaki wrzucili do kontenera na śmieci, nalali do środka benzyny i wrzucili zapałkę, chłopczyna przeżył tylko dlatego, że ziomki nie za często chodzili do szkoły i nie wiedzieli, że jak zamkną pokrywę to ogień zgaśnie. Płomyk przeżył tylko dzięki temu – dorobił się nowej ksywy i blizn na trzech czwartych ciała, a chłopaki dali mu już spokój. Ile razy można dojeżdżać jednego kolesia? No, bez przesady. Poza tym, dobrze to wyglądało jak chodził po Spalonym z tymi czerwonymi bliznami na ryju i przypominał wszystkim, co się stanie jeśli kiedyś zaczną sypać.

O tym wszystkim myślał Maca, kiedy pały zostawiły go w pokoju przesłuchań żeby się zastanowił co ma robić. Myślał też o swojej kartotece, o zawiasach, które kiedyś mu jebnęli za dziesionę, o tym że jeżeli stanie przed sędzią to dopierolą mu sanki z automatu, a jego nie stać na papugę. Więc kiedy pałarz wszedł z powrotem i zapytał jak będzie, Maca opowiedział mu o Cyganie spod dworca, który tam od niedawna handluje, a chyba mieszka na Cedyńskiej – Lokaczewskim ciawa town. O tym że miał dres, lakierki i dupną bluzę z Fubu, taką niebieską z żółtymi rękawami, więc ryja opisać nie umie, ale śniady i zaciągał jak Ciawus. I nawijał o tym gościu z pół godziny, ze szczegółami, ze spaloną żarówką latarni, w zaułku gdzie był handel, o kurzajce na ręce dilera, o grafiti „CHWDP” przez „ceha” na ścianie urzędu pocztowego obok.

–Jaktyś to wszystko wymyślił, ziomuś? – pytał Litwin zwykle kiedy historia dochodziła do tego momentu.

–Joł – odpowiadał wtedy Maca. – To nie ja, to ganda to wymyśliła, ziom. Sfurany byłem jak traktor, bo sztof miałem podzielony na dwie działy. Pały znalazły tylko jedną, a tą drugą zjadłem jak mnie puścili wreszcie do kibla, bo dygałem, że i tą w końcu znajdą.

No więc, Mca tak pięknie naściemniał pałarzom, że go puścili, no i oczywiście opowiedział o całym zajściu każdemu kto chciał słuchać. Kiedy zawinęli kolejnego chłopaka ze Spalonego za zielsko, opowiedział psiarzą o tym Ciawusie Macy, dokładnie tak jak on, ze wszystkimi szczegółami. Jego nie puścili, bo i tak był poszukiwany ale zmniejszyli mu wyrok za współpracę. Wkrótce każdy kto trafiał na dołek opowadał o tym Cyganie co niby handluje pod dworcem zielskiem i psy zaczęły się na niego zasadzać i robić obławy. Pół roku minęło nim się połapali, że od samego początku byli robieni w chuja jak małe dzieci.

Następne częściChłopaki ze Spalonego #2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Zagłębiak 20.05.2017
    Gościu, kurwa, PIĄTKA! Ten tekst tak kojarzy mi się z moim dzieciństwem i miejscem zamieszkania, że CHCĘ WIĘCEJ. Dialogi ze slangiem są realistyczne, a sam miałem sytuację że musiałem mówić na policji o ubranym w kaptur dilerze, zaproponował to kupiłem w bramie, wracałem późno z pracy i było ciemno, nie widziałem twarzy etc.
  • Adam T 20.05.2017
    Bardzo dobrze napisane. Tutaj większość pisze szkolnie i poprawnie do urzygu albo wcake pisać nie potrafią, a kiedy się trafi na taki tekst, to aż chce się czytać. Lubię, kiedy w pisaniu jest naturalność, to samo w dialogach (to nawet jest jeszcze ważniejsze).
    Początek nie zachęca, zdania, jakich wiele, stereotyp i, powiem szczerze, chciałem już czytanie odpuścić, ale zjechałem w dół i trafiłem na fragment o wisielcu. No, musialem jeszcze raz od początku całość przeczytać. Może z raz był o Spalonym małą literą, i chyba jedno powtórzenie (dwa razy nie), ale to pierdołki, bo przez tekst się płynie. 5 za potencjał, jaki zaprezentowałeś, za nerw w tekście, który rzadko tu widać.
    Dawaj dalej.
  • Tarzan 20.05.2017
    Dziękówka ziomeczki
  • Okropny 20.05.2017
    Dobry tekścik, yo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania