Chłopcy siedzą na wojnie

Tak wiem, Milleniada to spokojne miasto, ale czasem zdarzają się sprzeczne opinię, ludzi z Innego Miasta. Wtedy to wybucha wojna. Władze miasta musiały coś zrobić, ale najrozsądniejszą decyzją była obrona miasta. Więc jak na mężczyzn przystało usiedli, przy okrągłym stole. Było ich kilku prezydent miasta, minister propagandy (Bo mogli mieć ministra, zarządzenie całego kraju tego wymagało, aby każde miasto, miało swojego ministra propagandy), pięciu wojskowych. Możecie nie rozumieć wojny po między miastami, ale tu każdy każdemu skacze do gardła. Cudowne Państwo co nie? Tak czy siak wracając, do wojennego stanu rzeczy, wybrano obywateli, którzy nie zadawali zbędnych pytań, ale mieli po prostu być szlachetni, w lśniącej zbroi. W tym czasie, kiedy mężczyźnie walczyli, chłopcy siedzieli na wojnie, w starym bunkrze, który dawał im dostateczną obronę. Oni mieli zegar, który wskazywał, jak długo już, bronią ziem. W sumie obrona była łatwa, wojska Innego Miasta, wysłane do Milleniady były nędznym ułamkiem ich siły. Władzę miasta kazały ruszyć z wendettą na wrogo nastawione miasto.

 

Akt I Wojennego Dramatu

-Herbaty?- Spytał gruby wojskowy, siedzącego obok Ministra.

-Zawsze generale, dwie kostki cukru, jeszcze- odpowiedział, a wojskowy wykonał jego rozkaz

- Panie Ministrze, nie uważa Pan, że nasi wojskowi mogą nie zgodzić się na atak? – Spytał Prezydent miasta wystraszony lekko tą wizją

-Panie Prezydencie, czy nie ma Pan córki? –Spytał Minister, a Prezydent zgodził się z widocznym zdziwieniem- Otóż, takie dziewczynki bawią się szmacianymi lalkami. I my właśnie to robimy, jak lalki zamiast oczu mają guziki, tak oni mają ideę ochrony ojczyzny, naszej Milleniady. Oni wszyscy to na prędce uszyte szmaty, które jak się rozprują, można wyrzucić – Wziął łyk herbaty, a na te słowa, wojskowi wybuchli śmiechem.

-Rozumiem aluzję, Panie Ministrze, a że tak spytam, ile jeszcze będziemy tu siedzieć – Spytał Prezydent, którego aluzja rozbawiła lekko, tak że usta wykrzywiły mu się w grymas uśmiechu.

-Jeszcze możemy posiedzieć- Powiedział popijając kolejny łyk herbaty.

 

Akt II Wojennego Dramatu

-Herbaty?- Spytał łamiącym się głosem Jeden żołnierz drugiego, a na te słowa, słaba głowa, towarzysza oddziału, pokiwała na tak. Po tych słowach, nalał mu gorącego napoju. – Jak sądzisz ile będzie trwała wojna?

- Niedługo. Pewnie już myślą jak ją skończyć?- Powiedział słabo drugi żołnierz- Nie chcą chyba naszej śmierci.

Te ostatnie słowa były pełne dziecięcej nadziei, która zgasła na dźwięk wybuchu. Musieli się bronić. Zostawił spokojnie herbatę i ruszył do ataku. Niech klamrą zamykającą drugi akt będzie kula, która przestrzeliła żołnierza, który tak ukochał Sobie herbatę. Po bitwie, wrzucili jego ciało do mogiły, albowiem, wszystkie nieśmiertelniki były bez nazwisk.

 

Akt III Wojennego Dramatu

Śmiechy! Głośne śmiechy grzmiały w innym bunkrze znajdującego się mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Milleniady, a Innym Miastem, gdzie spotkali się politycy tychże miast. Niech ich stosunek do zakończenia wojny opisze ilość wypitego alkoholu, reprezentującego długość obrad. W sumie sam bym się bawił w takim doborowym towarzystwie, gdyby nie fakt, że omawiali ekonomiczne warunki pokoju. Wojna utrudniała tę zabawę, dlatego, że Prezydenci miast kłócili się miedzy sobą, w kwestiach, a no jakich innych- gospodarczych.

 

Akt IV Wojennego Dramatu

Krzyki! Głośne krzyki, grzmiały na polu bitwy, gdzie ubłoceni mężczyźni walczyli między sobą. Nie mieli żadnego motywu. Niech ich stosunek do zakończenia wojny opisze ilość wylanych łez i wylanej krwi, reprezentujących długość wojny. W sumie po dwóch stronach barykady stali ojcowie, pasjonaci literatury, miłośnicy muzyki, albo uzdolnieni matematycznie młodzieńcy. Nie kłócili się ze Sobą, ale zabijali.

 

Akt V Wojennego Dramatu, który służy za epilog.

Wojna skończyła się pokojem. W Innym Mieście powstaną fabryki pracujących dla Milleniady, ale i to zmniejszy bezrobocie u wyżej wymienionych agresorach. Ale co z żołnierzami. Czy dostali ordery, odszkodowania, czy cokolwiek. Jak ostatnio rozmawiałem z jednym z nich, to prosił mnie, o chociaż o grosik. Rzucić chciałem więcej, ale ja sam nie potrafię zejść na dół i tak po prostu dać mu bogactwo. Nie mogę ingerować tu. Ale żal mi było jego, bez nóg, z opaską na przestrzelonym oku. Schudł. Przypominał szkielet. Zmarniał. Nie potrafił się podnieść sam. Posmutniał. Wszyscy odwrócili się od człowieka, który miał traumę po tych wydarzeniach.

A cóż o chłopcach. Jak na wojnie siedzieli, tak teraz siedzą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania