Chyba
Jakiś czas temu spotkałem kolegę, któremu zmarł ojciec. Wymieniając z nim kilka słów, wspomniał na koniec, że jego tata miał dobre życie. Od tamtego spotkania zastanawiam się, jakie to jest dobrze, udane życie.
Wydaje mi się, że takie życie nie koniecznie musi być życiem przyjemnym. Zapewne nawet takim nie jest przez większość czasu. Ważniejsze jest to, żeby było poczucie, że życie jest sensowne. Jeśli nie tracimy poczucia sensu, to choćby było ciężko, choćby nas bolało, choćbyśmy ledwo wlekli się na nogach, to jednak coś nas ciągnie dalej.
Natomiast gdy sens się straci, bądź gdy nigdy się go nie miało, to nie pomogą wszystkie czerwone dywany, nie pomogą pluszowe kanapy, nie pomogą wypaśne samochody, nie pomogą gadżety, alkohol i narkotyki. Optymistycznie człowiek skończy u psychiatry, bo mu się świat rozsypie, pesymistycznie skończy z sobą, grzebiąc po drodze wszystkich. Dlatego myślę: tu nie o szczęście chodzi.
Wyobraźcie sobie teraz sytuacje, że całe życie walczysz. Całe życie masz pod górę. Szarpiesz się nieustannie, miotasz i w pewnym momencie stajesz przed samą śmiercią i pytasz się po co? Nie znajdujesz odpowiedzi. To chyba najgorsze co może spotkać człowieka.
Moim zdaniem chodzi tylko o to, żeby mieć poczucie sensu. Żeby wiedzieć i czuć, że to, co robimy dokądś nas prowadzi. Żeby to on – sens – nas napędzał. Po drodze na pewno się zdarzy, że jest nam przyjemnie, że jesteśmy szczęśliwi, zdarzy się też, że jest nam ciężko. Jeśli wiemy, po co jest nam ciężko, czemu jest nam ciężko. To wtedy można z tym żyć… chyba.
Komentarze (1)
A może dobrze żyć to nie robić tego, czego oczekują inni (poza dobrowolnymi zobowiązaniami rzecz jasna)?
Pozdrawiamy :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania