"Romantyczny i zakochany Max na niewidzialnym białym rumaku, ze swoim Sancho Pansą Karlem uratuje miłość swojego życia. I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Świetny plan — dodał, kiwając głową z udawanym uznaniem i prawdziwą ironią." <3 <3 <3
Ooo, zaczęło się dziać! Kurczę, czy te ludki są powiązane z helikopterem? Czy ich zauważono? Kurczę, Karl czasami gadami bezsensu, ale wprowadza ultra fajną atmosferę.
Rozczula mnie siła uczucia Maxa do Cassie. On dla niej zrobiłby absolutnie wszystko. Ludzie w tych czasach nie są zdolni do poświęceń, więc Max znowu wypada jako ideał.
Kurczę, gdzie tam środa :(
Mam malusieńką nadzieję, że te ludki co ich porwali, nie zrobią im krzywdy, a wręcz przeciwnie - pomogą. Ale... zobaczymy :D
Pozdro, Ritha :*
Już Ci Elo roztłumaczam, boś Ty głowę dla tego chopa straciła ;)
"Aż tak ją kochasz?
— To tylko jedna z motywacji. Wiem, w jakich czasach żyjemy. Rozglądam się czasami dookoła"
i to:
"Jak się zgodzę, sami dadzą mi broń i wóz. To wiele ułatwi, nie sądzisz?" - Max się spieszy, bo chce ją uratować, ofkors, bardzo chce, ale gdzieś tam w głowie zakłada możliwość, że może nie ma już czego ratować. Tak czy siak chce wrócić i spróbować odmienić swój los innymi metodami.
Nie, Panowie nie są z helikoptera (myślę, że nie spoileruję, a jedynie hm wyjaśniam), helikopter odleciał, ci przyszli z lasa. Czy są dobrzy, cóż... Jak nic nie stanie na przeszkodzie, by pisać, to w środę zapraszam :D
Dzięki Elołapku ;)
Pozdrawiam :*
Ritha, oj tam, wcale głowy nie straciłam :D
Trochę nadinterpretacji z mojej strony - przyznaję.
Max nie jest takim wariatem, którego świat kręci się tylko wokół Cassie. Muszę to wziąć na klatę i przeboleć :D
,,dary lasu namacalnie, kurta pękła. '' - ta kurta to specjalnie?
No, nie wyglądało to na przyjacielską pomoc, jak miała nadzieję Elo :(
Świetnie wychodzą ci ich rozmowy :) Są tak wciągające, że jak zaczynasz opisywać, aż mi żal, że to koniec :(
Czekam na cd, 5 :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Kurtka* miało być, już reperuję Karolcia :)
Kurczę, martwiłam się tymi rozmowami, czy nie burzą klimatu itp., czy nie jest ich może za dużo itd. Ale skoro tak przedstawiasz sprawę, to radam. Będą se chopcy gaworzyć. O ile... hehe, no zobaczymy ;D
Dziękuje pięknie, pozdrawiam świątecznie :* :)
"Myślał. Szedł, wkurwiał się, myślał. " - świetny ciąg
"Krążył przez chwilę, wyhamował, serwując mężczyznom wrażenie bycia obserwowanymi," - to dobre, serwowane odczucie. Super
No i wiedziałaś, kiedy przerwać :) Zaintrygowałaś mnie tą ewentualnością istnienia zony, strefy z kwarantanną, poza która toczy się normalne życie... Ciekawe...
Pozdrowionka :))
No baa, ucinam w momentach eee dramatycznych - jak w Modzie na sukces;)
Zaintrygowałam powiadasz, git. To tylko sugestie Karla, kto wie...
Dzieki Aga, pozdrawiam :)))
Ok, lecimy:
Jeśli akcja dzieje się w Ameryce, raczej nie mają tam UAZów. Prędzej dżipy. Uazy produkowano w ZSRR, w Stanach i w krajach nie postkomunistycznych, prawie na pewno ich nie mają. Imiona postaci, Alice, Cassie, Karl, Max, sugerują Zachód: Anglia, USA, Kanada, te sprawy. Gryzie mi się to.
Plecaki z wodą/żarciem to głupi pomysł, nawet jak na Maxa. W przypadku straty jednego, tracą cały prowiant lub wodę, zamiast połowy wszystkiego.
Wiem o tych uazach, że to ruskie jest. Wiedziałam od początku, ale:
1. jeep zdawał mi się taaaki oklepany
2. ani jednego uaza by tam nie mieli? Eee, niemożliwe...
No nie wiem co z tym zrobić. Nie wiem nie wiem...
Z plecakami się zgodzę. 100 % racji. Głupi Max, głupia ja. Ale Okropny, to je ludek ino, nie superman. Ma prawo popełniać błędy.
Ok.
Podoba mi się, że Karl zaczyna coś wnosić, bo jeśli nie będą się uzupełniać, szybko się stanie balastem.
Max jest maszyną w wielu aspektach, ale musi mieć ograniczenia.
"— Zachmurzenie z każdym dniem też jest coraz bardziej stałe" - logika. Coraz bardziej stałe? Tak jak: coraz bardziej pełne na przykład. Jak stałe, to stałe. Wiem, co chciałaś zawrzeć, ale się gryzie.
"Krążył przez chwilę, wyhamował, serwując mężczyznom wrażenie bycia obserwowanymi, po czym ruszył w kierunku północnym." - ładnie napisane
Bardzo dobrze, że zwolniłaś, serwując dialogi. Cała podróż przez to się wyda dłuższa, trudniejsza.
Szczera, dobra gadka.
Końcówka bardzo dobra.
Dobrze, że pamiętasz o tym, że pomimo ich misji, świat żyje.
Kazdy ka swoje motywacje i cele.
Tam po drodze Karl powiedział: zostały Ci dwa naboje.
Max nie zanegował. - pamiętasz, że jeden?
Ps. Błąd z wódą i żarciem niepodzielonym, kapkę razi.
Uazy nie. Przynajmniej mnie.
Pozdro.
Git cześć. Plasuje się z innymi.
wiem, wiem. Pamiętam. Tylko ja nakładamy na to rozszerzający filtr postapokaliptyczny. Migrowanie, chaos, relokacyjność.
Ty za to, jak kurwa, wszystko poprzyszywane do ziemi.
Na olxie poszukaj używanych skrzydeł do swej wyobraźni. - chłopcze.
Nie wpadajcie w paranoję, biedaczki. Delikatnie z wami w chuja przygrywam, żeby nie słodzić wam przez czas cały, od nadmiaru słodkiego można się zrzygać <3
Nie, nie zauważyłam. Poleć jakiś zajebisty karabin dla Maxa. Beretta (włoska marka!), byla na poczatek. Chce mu dac cos z wiekszym pierdolnieciem na przyszlosc <3
Ritha ale widzisz Beretta mowisz M9, a potocznie mówi sie beretta. To na M4 (brzmi jak lokum na 30 letni kredyt), tez oze pomocznie byc Masterkey? Skup sie, to istotne :p
Ritha najczęściej nazwy modeli to litery i cyfry, nie ma przebacz. Beretta M12, Kar98k,
O, o, o!
Daj: Garand, a Canulasowi pomidory w policzkach wybuchną i marchewka w galotach!
Ritha mam pomysl, jak to wszystko pogodzić. Potrzebujesz punktu o nazwie w stylu army surplus, czyli miejsca, skąd amerykańce mogliby mieć uaza, mauzera czy inny poradziecki czy europejski szajs
Gadam do siebie, trudno, nie usne przez to. Rozważam zmiane pieprzonego uaza na pieprzonego jeepa. Agrrrhfdfffsd!
Pieprzone pieprzone ruskie żelastwo.
Karabinu se poszukam. Moze znajde wlosko-amerykansko-uniwersalny. O i tyle! Pozdrawiam;)
Ritha - oh, Czisassss. Masz brudny stół, zajebany petami i innymi gównami. Ścierasz jest ok, ale nie, plamka jest. Nakurwiasz druciakiem i plamki nie ma. Tylko stół ma wyjebaną dziurę. Se pomyśl
Canulas nie wiesz jak to jest zasypiac i zobaczyc, ze firanka jest krzywo. Nawet jak wszedzie syf wydaje sie nieistniec, to ta pieprzona firanka JEST KRZYWO
— Pójdziemy drogą. — Max jeszcze raz zerknął w kierunku, w którym zniknął helikopter. — Uspokoiłem się.
— Uspokoiłeś?
— Uspokoiłem — powtórzył.
Fajnie pokazane, że zakumał, że rzeczywiście na niego czekają
I, hehe, po spokojnej podróży
Pozdrówka
Od samego początku zaczynają się kłócić, a to nic dobrego. Nie mają planu, jedynie cel i odnalezienie Cassie. Karl moim zdaniem zaczyna dobrze myśleć, natomiast Mąż zaczyna być nakręconym robotem.
Zawsze mówię, że alkohol nie jest dobrym doradcą.
Czyżby Uaz zamienili na helikopter?
Pozdrawiam serdecznie
Jestem. Ostatnio miałem zbyt wiele na głowie, ale wracam do Maxa i nawet fajnie bo kupa odcinków przede mną. Tu jak widzę akcja ruszyła z kopyta. Cóż można było sie tego spodziewać, bo wyglądało na to, że ktoś ich śledzi (helikopter?). Podoba mi się to, że nie robisz z Maxa supermena, on też się myli i czasami powinien słuchać swojego kolegi tak jak tu: "— Laboratorium — prychnął. — Widziałeś ostatnio chociażby funkcjonujący kiosk? Albo aptekę? Laboratorium... Wolne żarty" . W takich klimatach rzeczywiście może sie okazać, że cywilizacji już nie ma, choć jakieś tajne ukryte bazy zawsze gdzieś mogą istnieć. Ciesze się, że wróciłem lektura dobra, lecę dalej. 5 +
Ritha hahahhaha kurde przeglądałem od 11 i patrzę nie ma mnie tu, to napisałem. Cóż starość nie radość hahahaha. Ale już się poprawiam i sprawdzę dokładnie.
Ozar jest wychowany na matematyce zabawy w chowanego. Myśli, że po liczbie dziesięć jest "szukam". Stąd kołuje na wyrywki jak już rzeczoną przekroczy :)
Survival trwa i do twarzy Ci w tym gatunku.
Wieksza część to dialog, więc nawet jeśli pojawiłyby się jakieś drobiazgi, jest to (lubię to określenie) indywidualny język bohatera, nawet jeśli mowi bez sensu, bez składu, ma do tego prawo, a Ty masz prawo wiernie przytaczać jego wypowiedzi, bo tak buduje się postać. Gdyby wszyscy mówili poprawnie i logicznie, bohaterów by nie było, byloby za to stado mrówek albo pszczół.
Swietnie oddałaś moment wleczenia, nawet czas się zgadza, w odpowiednim momencie kórtka nie wytrzymuje i pęka, w sensie - w odpowiednim momencie tekstu. Gdyby pękła szybciej, byłoby po łebkach, a tak jest napięcie, Karl z boku zostaje uciszony, wracamy do wraźeń Maxa, potem ciało Karla toruje sobą drogę, i wtedy pęka kurtka. A Max czeka na odppwiedni moment.
Spokojnie, ale z podskórnym nerwem. Przyjaciele rzucili sobie nawzajem fochami, jak stare, dobre małżeństwo ;)
Czas na kolejną część.
Pozdrawiaki ;)
Witam :) W survivalowym wdzianku do twarzy, powiadasz? Git! Widzi mi się taki klimat, Can mi jakis czas temu podsunał pod nos "Drogę" McCarthy ('iego? nie umiem odmieniac ang. nazwisk), no i wbiła mię w fotel i myśle, ze miala spory wplyw na te "podróżnicze" fragmenty Cmyka, pod kątem inspiracji. Co do dialogów - staram się w nie wcisnąć max naturalnosci, więc moga być wpadki w składni, ale tak jak mówisz - ludzie nie mówią idealnie poprawnie. Zresztą - trza uslyszec te dialogi w łepetyńce i jedynie je spisac. Oni mi obah wrzeszczą w glowie, strzelaja fochy i sie mądrzą naprzemian.
Taa, pekła kurtka, lubie niuanse przemycac, czasem sie uda wycelowac w punkt :)
Grazie signore! :)
Zaczyna mi się podobać Karl. Kiedy nie działa pod presją myśli logicznie, może jeszcze bedzie potrafił przezwyciężyć napięcie i wspomóc Maxa w walce, zwłaszcza w obecnej sytuacji.
Zrobiło się grubo, cieżko mi teraz przerwać czytanie...
Ritha Marg ma swoje systemy oceniawcze :)
Max jest ewidentnym samcem alfa, i w takiej sytuacji jaka jest w opowiadaniu każdy, może za wyjątkiem Marg, wolałby pewnie znaleźć sie w jego towarzystwie.
Ale Karl, przynajmniej w początku tej części, pokazał, że potrafi myśleć jeśli nie jest sparaliżowany adrenaliną. Bo na niektórych ona tak działa.
Mam kolegę, jest pułkownikiem w naszej armii, opowiadał mi o kilku misjach.
Najwięksi twardziele, i mięśniacy, po prostu dostawali paraliżu kiedy zaczęły im świszczec kule koło głowy i koledzy zaczęli padać zabici na prawdę a nie udając jak na ćwiczeniach. Wtedy wszystko się okazuje, choć pewne odruchu mozna wyćwiczyć i nauczyć się je przezwyciężać, kwestia tylko mieć na to szansę. Mysle, że Karl moze jeszcze zaskoczyć. I liczę na to. :)
Mauryc bardzo dobra analiza bohaterów, dokładnie tacy są jak opisałeś. No i to co piszesz, czyli działanie adrenaliny na ludzki organizm, zawsze fascynował mnie ten temat, bo ja np. boję się rzeczy odległych lub mało prawdopodobnych do granic wręcz (przez analizy różnych możliwych sytuacji), a np. jak mam niebezpieczną sytuację na drodze, albo dawniej jakieś egzaminy czy coś, to mój mózg zaczyna przyspieszać. Zauważyłam w szkole, że czasami słabo umiałam na sprawdzian, a wchodząc na salę stres powodował, że przypominałam sobie materiał. Ale to, wiadomo, pierdołowate sytuacje, nie kule świszczące koło uszu :)
"choć pewne odruchu mozna wyćwiczyć i nauczyć się je przezwyciężać" - to ciekawe
Co do Karla, zobaczymy, historia nie jest zamknięta na ten moment.
Dziękuję za maraton i refleksje :)
Pozdrawiam!
O rany, z deszczu pod rynnę :)
Chodziło mi o film "Alive, dramat w Andach" - samolot rozbija się w górach, znikąd pomocy, a tym, co jeszcze żyją kończą się zapasy jedzenia, jedyną opcją na posilenie się są ciała poległych towarzyszy, w niskiej temperaturze nie zepsute. Zaczynają zjadać martwych. Historia o tyle ciekawa, że prawdziwa. Jak nie oglądałaś, to mogę polecić, czasami człowiek się może zainspirować.
A wracając do odcinka, w dalszym ciągu trzymasz poziom zaciekawienia, wiesz w którym momencie urwać :)
Nooo, brzmi zacnie. Lubię takie historie, bardzo.
Właśnie, to urywanie w pewnych momentach, to jest dość, hm, prosty zabieg, ale kurde działa :D
Dziękuję pięknie :)
Komentarze (98)
Ooo, zaczęło się dziać! Kurczę, czy te ludki są powiązane z helikopterem? Czy ich zauważono? Kurczę, Karl czasami gadami bezsensu, ale wprowadza ultra fajną atmosferę.
Rozczula mnie siła uczucia Maxa do Cassie. On dla niej zrobiłby absolutnie wszystko. Ludzie w tych czasach nie są zdolni do poświęceń, więc Max znowu wypada jako ideał.
Kurczę, gdzie tam środa :(
Mam malusieńką nadzieję, że te ludki co ich porwali, nie zrobią im krzywdy, a wręcz przeciwnie - pomogą. Ale... zobaczymy :D
Pozdro, Ritha :*
"Aż tak ją kochasz?
— To tylko jedna z motywacji. Wiem, w jakich czasach żyjemy. Rozglądam się czasami dookoła"
i to:
"Jak się zgodzę, sami dadzą mi broń i wóz. To wiele ułatwi, nie sądzisz?" - Max się spieszy, bo chce ją uratować, ofkors, bardzo chce, ale gdzieś tam w głowie zakłada możliwość, że może nie ma już czego ratować. Tak czy siak chce wrócić i spróbować odmienić swój los innymi metodami.
Nie, Panowie nie są z helikoptera (myślę, że nie spoileruję, a jedynie hm wyjaśniam), helikopter odleciał, ci przyszli z lasa. Czy są dobrzy, cóż... Jak nic nie stanie na przeszkodzie, by pisać, to w środę zapraszam :D
Dzięki Elołapku ;)
Pozdrawiam :*
Trochę nadinterpretacji z mojej strony - przyznaję.
Max nie jest takim wariatem, którego świat kręci się tylko wokół Cassie. Muszę to wziąć na klatę i przeboleć :D
No, nie wyglądało to na przyjacielską pomoc, jak miała nadzieję Elo :(
Świetnie wychodzą ci ich rozmowy :) Są tak wciągające, że jak zaczynasz opisywać, aż mi żal, że to koniec :(
Czekam na cd, 5 :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Kurczę, martwiłam się tymi rozmowami, czy nie burzą klimatu itp., czy nie jest ich może za dużo itd. Ale skoro tak przedstawiasz sprawę, to radam. Będą se chopcy gaworzyć. O ile... hehe, no zobaczymy ;D
Dziękuje pięknie, pozdrawiam świątecznie :* :)
"Myślał. Szedł, wkurwiał się, myślał. " - świetny ciąg
"Krążył przez chwilę, wyhamował, serwując mężczyznom wrażenie bycia obserwowanymi," - to dobre, serwowane odczucie. Super
No i wiedziałaś, kiedy przerwać :) Zaintrygowałaś mnie tą ewentualnością istnienia zony, strefy z kwarantanną, poza która toczy się normalne życie... Ciekawe...
Pozdrowionka :))
Zaintrygowałam powiadasz, git. To tylko sugestie Karla, kto wie...
Dzieki Aga, pozdrawiam :)))
Jeśli akcja dzieje się w Ameryce, raczej nie mają tam UAZów. Prędzej dżipy. Uazy produkowano w ZSRR, w Stanach i w krajach nie postkomunistycznych, prawie na pewno ich nie mają. Imiona postaci, Alice, Cassie, Karl, Max, sugerują Zachód: Anglia, USA, Kanada, te sprawy. Gryzie mi się to.
Plecaki z wodą/żarciem to głupi pomysł, nawet jak na Maxa. W przypadku straty jednego, tracą cały prowiant lub wodę, zamiast połowy wszystkiego.
Pozdro.
1. jeep zdawał mi się taaaki oklepany
2. ani jednego uaza by tam nie mieli? Eee, niemożliwe...
No nie wiem co z tym zrobić. Nie wiem nie wiem...
Z plecakami się zgodzę. 100 % racji. Głupi Max, głupia ja. Ale Okropny, to je ludek ino, nie superman. Ma prawo popełniać błędy.
Grazie za dorady, przemyślę. Pozdro :)))
Podoba mi się, że Karl zaczyna coś wnosić, bo jeśli nie będą się uzupełniać, szybko się stanie balastem.
Max jest maszyną w wielu aspektach, ale musi mieć ograniczenia.
"— Zachmurzenie z każdym dniem też jest coraz bardziej stałe" - logika. Coraz bardziej stałe? Tak jak: coraz bardziej pełne na przykład. Jak stałe, to stałe. Wiem, co chciałaś zawrzeć, ale się gryzie.
"Krążył przez chwilę, wyhamował, serwując mężczyznom wrażenie bycia obserwowanymi, po czym ruszył w kierunku północnym." - ładnie napisane
Bardzo dobrze, że zwolniłaś, serwując dialogi. Cała podróż przez to się wyda dłuższa, trudniejsza.
Szczera, dobra gadka.
Końcówka bardzo dobra.
Dobrze, że pamiętasz o tym, że pomimo ich misji, świat żyje.
Kazdy ka swoje motywacje i cele.
Tam po drodze Karl powiedział: zostały Ci dwa naboje.
Max nie zanegował. - pamiętasz, że jeden?
Ps. Błąd z wódą i żarciem niepodzielonym, kapkę razi.
Uazy nie. Przynajmniej mnie.
Pozdro.
Git cześć. Plasuje się z innymi.
Ty za to, jak kurwa, wszystko poprzyszywane do ziemi.
Na olxie poszukaj używanych skrzydeł do swej wyobraźni. - chłopcze.
Świat już nigdy nie będzie taki sam.
Jeden nabój... Dżizas... Liczenie do trzech i ogarnianoecwlasnej fabuly sie klania :D Zapomniałam, pacz, przeoczyłam. Czujnyś, bene. Do zmiany.
No. To uaz zostaje. Jeepów jak psów. Plecaki - pomyślę.
Grazie signore:)
Zwłaszcza w przypadku prototypu <3
Okropny a psy ze schowkiem na naboje to w jakim kraju produkowali? :D
Ritha - a zauważyłaś (pewnie nie), że cała broń, która się znajduje w pulpach to broń prawdopodobna lokacyjnie?
Karabin? A jakiego typu?
Nie ogluchnie od niego?
O, o, o!
Daj: Garand, a Canulasowi pomidory w policzkach wybuchną i marchewka w galotach!
Garand!
Mannlicher! Carcano! Mauser! Mosin! Diegtariew! Pepesza!
Proce se zrobi najwyżej oooo i tyle.
Sorry, man, że tak ci się wpierdalam
Pieprzone pieprzone ruskie żelastwo.
Karabinu se poszukam. Moze znajde wlosko-amerykansko-uniwersalny. O i tyle! Pozdrawiam;)
— Uspokoiłeś?
— Uspokoiłem — powtórzył.
Fajnie pokazane, że zakumał, że rzeczywiście na niego czekają
I, hehe, po spokojnej podróży
Pozdrówka
Zawsze mówię, że alkohol nie jest dobrym doradcą.
Czyżby Uaz zamienili na helikopter?
Pozdrawiam serdecznie
Spoko, zawsześ mile widziany ;)
Wyslalabym go pod Nie ma slonca, ale, hm... Musialby na zapetleniu.
Ej, ale tu nie jest Moda na sukces, ze se mozna odpuscic 437 czesci i dalej wiadomo o co chodzi.Jedna, dwie czesci minie i juz sie nie polapie :>
Wieksza część to dialog, więc nawet jeśli pojawiłyby się jakieś drobiazgi, jest to (lubię to określenie) indywidualny język bohatera, nawet jeśli mowi bez sensu, bez składu, ma do tego prawo, a Ty masz prawo wiernie przytaczać jego wypowiedzi, bo tak buduje się postać. Gdyby wszyscy mówili poprawnie i logicznie, bohaterów by nie było, byloby za to stado mrówek albo pszczół.
Swietnie oddałaś moment wleczenia, nawet czas się zgadza, w odpowiednim momencie kórtka nie wytrzymuje i pęka, w sensie - w odpowiednim momencie tekstu. Gdyby pękła szybciej, byłoby po łebkach, a tak jest napięcie, Karl z boku zostaje uciszony, wracamy do wraźeń Maxa, potem ciało Karla toruje sobą drogę, i wtedy pęka kurtka. A Max czeka na odppwiedni moment.
Spokojnie, ale z podskórnym nerwem. Przyjaciele rzucili sobie nawzajem fochami, jak stare, dobre małżeństwo ;)
Czas na kolejną część.
Pozdrawiaki ;)
Taa, pekła kurtka, lubie niuanse przemycac, czasem sie uda wycelowac w punkt :)
Grazie signore! :)
Zrobiło się grubo, cieżko mi teraz przerwać czytanie...
Max jest ewidentnym samcem alfa, i w takiej sytuacji jaka jest w opowiadaniu każdy, może za wyjątkiem Marg, wolałby pewnie znaleźć sie w jego towarzystwie.
Ale Karl, przynajmniej w początku tej części, pokazał, że potrafi myśleć jeśli nie jest sparaliżowany adrenaliną. Bo na niektórych ona tak działa.
Mam kolegę, jest pułkownikiem w naszej armii, opowiadał mi o kilku misjach.
Najwięksi twardziele, i mięśniacy, po prostu dostawali paraliżu kiedy zaczęły im świszczec kule koło głowy i koledzy zaczęli padać zabici na prawdę a nie udając jak na ćwiczeniach. Wtedy wszystko się okazuje, choć pewne odruchu mozna wyćwiczyć i nauczyć się je przezwyciężać, kwestia tylko mieć na to szansę. Mysle, że Karl moze jeszcze zaskoczyć. I liczę na to. :)
"choć pewne odruchu mozna wyćwiczyć i nauczyć się je przezwyciężać" - to ciekawe
Co do Karla, zobaczymy, historia nie jest zamknięta na ten moment.
Dziękuję za maraton i refleksje :)
Pozdrawiam!
Chodziło mi o film "Alive, dramat w Andach" - samolot rozbija się w górach, znikąd pomocy, a tym, co jeszcze żyją kończą się zapasy jedzenia, jedyną opcją na posilenie się są ciała poległych towarzyszy, w niskiej temperaturze nie zepsute. Zaczynają zjadać martwych. Historia o tyle ciekawa, że prawdziwa. Jak nie oglądałaś, to mogę polecić, czasami człowiek się może zainspirować.
A wracając do odcinka, w dalszym ciągu trzymasz poziom zaciekawienia, wiesz w którym momencie urwać :)
Właśnie, to urywanie w pewnych momentach, to jest dość, hm, prosty zabieg, ale kurde działa :D
Dziękuję pięknie :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania