Uwaga taka; trza być naprawdę mocno zmęczonym by zasnąć gdy zimno! A i wtedy to nie sen ino krótkie drzemki i to mocno nerwowe. Przebudzenie trafione wg mnie idealnie! Brawo Pani Sekretarko! ;) 5
"Uwaga taka; trza być naprawdę mocno zmęczonym by zasnąć gdy zimno!" - ja, mój Drogi Karawanie, zasnę w każdych warunkach, w każdej pozycji, w każdych okolicznościach przyrody. Raz zasnęłam na rowerze, ale tylko na dwie sekundy. Więc wiesz... różnie ludzie mają. Poza tym - było ognisko? Było!
Ps. Umordowałam tę część, być może się nie trzyma kupy. Jak żeś piątkę dał, znaczy, ze nei najgorzej ;)
Grazie, saluti
Ritha - nie czytałem, więc nie wiem, ale coś... Moje warunki spania są ciężkie i... no, faktycznie sen płytkie i przebudzeń z piętnaście. Przeczytam - ocenię.
Końcóweczka mogłaby być nieco lepsza, w sensie wypowiedź Karla, to ostatnie zdanie mi nie brzmi, ale to ja. Części jak część, w powieści drogi nieunikniona.
Kiedyś w końcu bohater musi iść i jeść i spać i srać, co czytelnika najczęściej gówno obchodzi, bo liczy się akcja akcyjka akcjunia - ale jak tego nie ma, to się na to narzeka.
No własnie, miałam dwie opcje - przeskoczyć po łebkach i przerzucić ich pod Cmyka za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i wstawki "dwa tygodnie później", lub tkać to uczciwie krok po kroku i wybieram ten drugi sposób. Jak się czyta 300 stron książki, to też cały czas akcji nie ma. Zresztą, ona już by tak nie smakowała w formie ciągłej.
Końcówka, no, nie urwałam jak przeważnie z dużym pytajnikiem, nie chciałam go szukać na siłę. Jest jak jest, idą. Dziena Okropny :)
Jedyny wróg był niewidzialny, a w zasadzie kilku wrogów, z których każdy atakował w sfery, gdzie linia obrony była marna. I co najgorsze, żadnego z nich nie mógł zabić. - ostatnie zdanko- cała puenta dla samotnej walki z własnym ja pod każdą postacią. Bardzo, bardzo...
— Wiesz co? Teraz już wcale. - D - No po prostu piękne odmalowanie focha, hehe.
Płynne, celne, nie ma niepotrzebnych słów. Może dramaturgii mało, napięcia mniej, ale i oni i Ty odsapnąć muszą, bo inaczej...
Zazdroszczę krótkich, czytelnych zdań.
Pozdrówka
Taa, Karl i foch zaczynają iść w parze :D
"nie ma niepotrzebnych słów" - staram się zawrzeć istotę, bez zbędnego paplania
Co do dramaturgii - tak jak napisałam w odpowiedzi Okropnemu, zerknij. Piszę tak jakby było, mogłabym wymyślić kosmitów krążących nad Maxa głową, ale nie kcem.
Dzięki Fel, pozdrawiam :)
Ritha no właśnie podoba mi się ta ciągłość akcji, a nie rześcy kozacy wyskakujący nie wiadomo skąd z szarżą na CMYK. Są w dupie i tak ma być - tzn, autorko, nie że TAK MA BYĆ I JUŻ, ale że Cię popieram
Więc tak,
Mieli cholerne szczęście... No i na ich miejscu nie miałabym oporów przed upieczeniem i pożarciem psa.
Siła wyższa. Życie.
Bardzo ładnie, pani to utkała, pani Ritho.
Czekam na cd.
Pozdrowionka :))
Żarli fasolę dopiero, są głodni tak pół na pół. To bardziej obawa przed głodowaniem póki co.
Poza tym jeszcze, ekhm, jeszcze nie wiadomo czy go nie zjedzą :D
Zobaczymy. Tka się dalej ;) Pozdro
"Obaj mieli gorączkę, byli głodni, spragnieni, zmarznięci, wściekli." - przecinkowaniu zawsze na tak, ale przy dłuższej wyliczance obadaj zapis taki: "Obaj mieli gorączkę, byli głodni, spragnieni, zmarznięci i wściekli."
"Maxa napędzały oczywiste kwestie, Karl szedł, bo szedł." - tu zobaczylem Karla nieco w Davidzich szatach.
"Przez całą dobę nie jechał tamtędy ani jeden samochód." - tamtędy czyli którędy? - Drogi niespersonalizowałaś. Nie ma nazwy, typu Elm treet 23. Droga ma tu w moim odczuciu wymiar wedrówki, wiec zapis "tamtędy", który przywodzi na myś konkretne miejsce mi nie leży.
"Przez całą dobę nie jechał żaden samochód." "Przez całą dobę nie minął ich ani jeden samochód." - No nie wiem. tak widzę, czuję. Ale jakiś jestem dziś niedotleniony. Może coś nie kojarzę.
"Nienawidził takiej roboty. Wolał działać szybko, instynktownie, impulsywnie." - to dojasnienie współgra z jego poprtzednimi opisami. Niby nic, ale puentuje.
"— Nie wziąłeś pod uwagę, że... – ziewnął - że szympansy..." - ujednolić kreseczki.
"Dwa ogromne, zaślinione, dzikie psy kręciły się obok, wąchając plecaki. Były trzy sytuacje, w których użycie spluwy tańczyło na granicy realizacji." - nie wyjmowałem nic, bo było spokojnie. Ten opis mi się podoba. Zwłaszcza 4 ostatnie wyrazy.
"Karl skoczył na równe nogi jak oparzony." - zarówno: "na równe nogi" i: "jak oparzony", to sformuowania utarte. Lepiej, tylko w moim odczuciu, zdecydować się na jedno.
"Max dostrzegł, że trafił celnie, a huk wystraszył drugiego psa, który uciekł w głąb lasu." - brak dynamiki. Do tego trafić i celnie, to to samo. Bo "trafić" już jest informacją całkowitą. No i wiadomo kto. Zoba: Trafił i zabił. Drugi uciekł w głab lasu. Lub bardziej, hmm... (wiesz jak) ;) Trafił i zabił na miejscu. *Minus jeden nabój, plus jedna śmierć.* Drugi pies uciekł. Echo przyniosło trzaski pękającej gałęzi.
*Dodałem ten zapis, bo Max jest kalkulantem. Profesjonalistą.
Ewentualnie jego profesjonalizm można doorkeślić przez pryzmat rozbudowania anatomicznego:
"Z niemal bezpośredniej (ewentualnie: tak bliskiej) odległości, kula odłupuała zwierzęciu niemal połowę łba. Stłamszony pod hukiem (przez huk) skowyt wystraszył drugiego. Nim Karl zdolał się rozbudzić, (ewentualnie: rozejrzeć, ale chyba rozbudzić lub obudzić) wzmożone wiatrem echo rozniosło trzaski tratowanych w panicznej ucieczce galęzi. - I tu opcjonalnie, gdybyś chciała już dokręcić sróbę. Straty jeden nabój. Zyski trzydzieści pięć kilo mięsa (tak już dygresyjnie koloryzuję, ale chciałem Ci trochę ukazać jak ja dłubię w pierdołkach ;) Równie dobrze możesz zostawić jak jest, ale wtedy zmień "Trafił celnie" chociaż. A jakby coś podeszło, to sie nie krępuj. Będę zaszczycony.
"— Rzuciłyby się na nas, zanim zdążyłbyś zrozumieć." - jak pozbyć się "się" - " zagryzłyby nas..."
"Karl miotał się obok, nadal burkając coraz bardziej wyszukane epitety pod adresem przyjaciela. — Mięso i futro... — szepnął tamten." - burkając? - Obadaj czy jest. Może burcząc, stękając. Tak samo nie wiem czy "pod adresem przyjaciela" jest konieczne. Obadaj.
OK. Kotara opadła. Wypierdalać z kina. To wypierdalam.
Część taka, jaka powinna być część drogi. Takich części powinno być dużo. Spokojnych i czarnych. Wolnopłynących. Dlatego, że to jak z niebem. Gwiady błyszczą, bo niebo jest wielkie i mają miejsce. Twoje "niektóre opisy" muszą mieć przestrzeń. Dobrze, że jest spokojniej. Nie rób manewru typu: 10 dni później. Nie rób absolutnie.
Znaczy... rób jak chcesz, ale nie rób.
No, tego. Bajka. Oczywiste pinć.
Tam, wtej dygresyji, co się rozpisałem, to aż mi się pisać zachciało.
No - wszystko.
Aaaa - z tym spaniem na zimnie nie ma się do czego przyjebać. Wspomniałaś, że siębudził i ok. Styka.
"Obaj mieli gorączkę, byli głodni, spragnieni, zmarznięci, wściekli" - miałam tam "i" przed tym kuźwa "wściekli". Miałam. Wyjebałam. Znaczy - źle. Za dużo myślenia nad tekstem po napisaniu mi nie służy.
Być może Karl ma Davidzie szaty, ale nie zapomnij, że mu odstrzelili Alice.Jakoś go tym tłumaczę w głowie.
"Przez całą dobę nie jechał żaden samochód." "Przez całą dobę nie minął ich ani jeden samochód." - miałam obie wersje, gryzło mi się, bo tam zaraz jest takie zdanie "Tym razem czekała ich noc pod chmurką i z każdą godziną obaj coraz bardziej zdawali sobie z tego sprawę, jednak żaden nie poruszył tematu" - i w jednym przypadku dubluje się "żaden", w drugim "ich". Oks, zmienię na "żaden", będzie lepiej brzmiało i może się nie pogryzie.
"Drogi niespersonalizowałaś" - taa, i dlatego masz rację, "tamtędy" nie może być. Droga = wędrówka, ofkors, bo personalizować jakichkolwiek nazw miejscowości nie zamierzam określać, nein.
Ej, serio mogę se trochu zerżnąć z tego fragmentu coś podrzucił??? Serio, serio?! *.*
Resztę dupereli zasadne, ofkors, kreseczki, dookreślenia, zara nareperuję, szczerze - umęczyłam tę część. Mało tego - męczę kolejną. I tera mam dylemat, albo czekać na wenę, co mnie nawiedza 1x / 2x w tygodniu i pisać to do usranej śmierci, jak Leę, abo pisać codziennie z takim łbem jaki akurat się nadarzy i pchać historię do przodu systematycznie. Bo mam ochotę pisać częściej, nie żeby mi się spieszyło, po prostu w ramach czegoś. Nie wiem czego. Uodparniania się na braki weny, albo syntetycznego jej wywoływania. Jakiejś większej systematyczności. Zaznaczam, bo kombinuję i jak przekombinuje to szturchnij :D
"Być może Karl ma Davidzie szaty, ale nie zapomnij, że mu odstrzelili Alice.Jakoś go tym tłumaczę w głowie." - Taak, Davidzie sztay, to nie zarzut, to styl bycia. Jakby Davidzie szaty były złe, jakby sięczuł David?
Nie wiem jak pisać. Jeśli bedą trzymały poziom, pisz cały czas.
Aj noł, tego nie wie nikt, ino nieśmiało upraszam o zaanonsowanie jeśli poziom będzie leciał na łeb na szyję, bo Ty się przynajmniej nie będziesz czaił.
Hehe, no tak mi te Davidzie szaty zabrzmiały jakbyś rzekł - "co Ty robisz z Karlem dziewczyno"!
Luz, Dejwid mnie nie czyta, nic se nie pomyśli :D
Oki, to kradnę! Dziena Canu:)
Dwaj mężczyźni, a jak różni. Brak pomiędzy nimi spójności i więzi, takiej bliskości. Uważam, że Karl jest już tym wszystkim zmęczony, natomiast Maks jest motorem całej wędrówki. Może dlatego, że ma cel. Muszą wreszcie odzyskać siły, i moim zdaniem powinni zjeść to mięso. Bo nie wiadomo czy na tej pustyni coś znajdą.
Pozdrawiam
Mimo niezbyt ciekawej sytuacji, parę razy zdarzyło mi się uśmiechnąć. Wiem, że to nie fair, bo marzną, są głodni, chorzy i na dodatek, za bardzo nie wiedzą co ich czeka. Ale motyw z szympansami był przedni :D
Max myśli bardzo szybko i równie szybko reaguje, co nieraz uratowało mu dupę, już nie wspominając o Karlu, bo ten to całkowicie swój instynkt samozachowawczy (albo go w ogóle nie ma). W każdym razie, mimo, że uwielbiam psy to Max musiał któregoś odstrzelić. Gdyby nie było mu szkoda pocisków, pewnie ubiłby też drugiego, tak dla bezpieczeństwa.
A teraz rozkmina odnośnie zjedzenia psa. Fakt, wszystko zależy od tego jak bardzo są głodni, a że przy okazji chorują to myślę, że mogą go zjeść. Nie ma co potępiać. Warunki są fatalne i liczy się chęć przeżycia.
Trudno. Ten pies i tak nie był przyjazny. Zagryzłby ich.
A tak się na coś przyda. Da im siły i może nawet pomoże wygrać walkę z gorączką.
Eee tam nie fair, uśmiechaj się, kiedy tylko masz chęć ;) Si, Max myśli szybko, działa też, pies eksplodował, będzie dużo pif-paf w Cmyku, uwielbiam broń palną, lubię jak bohaterom grzechoczą naboje w kieszeni itp. :) Uwielbiam psy, kocham, no po prostu ach (!), ale nie przekładam gustów na opko. Kolejny głos za jedzeniem psa, jak dobrze wrzucać po części i obserwować społeczne nastroje na kolejne kroki fabuły. Wdzięcznam. Dziękuję i pozdrawia Elo ;)
,, Z mokrych liści odkopanych w śniegu?'' - tu napisałbym: ze śniegu
Piszesz też, że nie mieli co pić, a wokół śnieg :) Niech piją niegrzany :)
Dobra część :) Podobała mi się :)
Chłopaki idą w chłodzie i głodzie, a tu mięsko, jakby z niebka spadło samo :) Niech jedzą. Mięso, to mięso. Są tacy, co jedzą nie w takich warunkach i nie zastanawiają się, czy wypada zjeść psa.
Zostawiam 5 i pozdrawiam :)
Już zmieniamy na "ze śniegu", rachu ciachu.
Mięsko z niebka spadło, si, cudnie to ujęłaś ;)
Dziękuję Karolcia, hasająca nocą z kurą Ines pod pachą ;)
Pozdrawiam :)
Najprościej nie podejmować tematu, a problem sam się zlikwiduje to co narozrabiał teraz Max powinien to piwo wypić a nie pierdolić dużo o rozbijaniu sobie głowy na drzewie. Jeśli Cassie spadnie włos z głowy to go wyciągnę za kudły z monitora i spuszczę manto.
Ritha - Stratę pamięta się najdłużej.
Tylko martwe głosy nie gasną w pamięci.
Pacz na Batmana, Mc Gywera, Wiedźmina, Rambo. Oglądasz, ale czy boisz sie, że zginą?
Nie. Kupujesz scenerię umownego zagrożenia. Nie tak inwentylną jak wrestling, ale jednak z puszczonym do Ciebie okiem. Tak jest w komiksach, serialach, filmach. Wszędzie. Nie zabija się kur z rubinowymi dupami.
Strach i niepewność wywołać można tylko wtedy, kiedy bohaterem jest świat.
No i co mam Ci napisać, żeby spojlera nie było...? ;)
Cmyk miał się różnić od Lei tym, ze autorka nie bedzie przywiazywać sie do bohaterów.
Autorka przywiązała się do bohatera. Ale tylko jednego.
Pozostała dwójka jest na równi zagrozona.
Nie mam planu na różowe serpentyny. Spakojna. Jestem w 1/3 myśle, a jak się rozkręce to nawet w 1/4.
Życie pokaże ;p
No cóż ja nie Mahomet do góry, to góra do Mahometa. Można chyba tak to spuentować, bo żarełko samo przyszło do nich, a do tego całkiem sporo i jeszcze futerko. W takich warunkach nie ważne: pies, kot, ptak, jaszczurka - to wszystko mięso i nie ma co wybrzydzać. Przeleciałem jak wicher i lece dalej. 5 + głównie za klimacik!!!
Dialog chłopaków o szympansach - miodzio. Fajny dystans do survivalowej akcji się zrobił, bo to już nie post-apo klasyczne, to już hybryda z survivalem. Taki dystans duźo daje.
Tu mi coś nie gra:
"Marzła. Ogień jedynie się tlił." - marzła? Jakaś ona? Przecie ich tylko dwóch, chyba że nie zrozumiałem czegoś, albo przegapiłem coś ważnego.
I tu:
"Leżał otulony grubym kocem razem z Karlem...: - trochę jakby koc i Karl go otulali. Brzmi to... niepokojąco. Ja bym to tak: "Leželi otuleni grubym kocem.". Będzie przecież wiadomo, kto leży. No, a potem wszedłbym od razu: "Żałował, że jego kumpel nie jest długonogą blondynką..."
Co myślisz o mojej propozycji?
Max przyzwyczaił do swojej dominacji, a tu ma jeszcze flash-back załamania z poprzedniej części. Zakochany, niepewny losu dziewczyny.
Ludzie na świecie jedzą psy. Myślę, że spokojnie zjadłbym psie mięso.
Brawa.
Pozdrawiaki ;))
"burknął Karl. — To niech ci marznie dupa.
Marzła" - tu może błąd, że "Marzła" jest nowym akapitem i może faktycznie sugerować rodzaj żeński, a ich jest tylko dwóch. Zastanowię się, czy ten wers nie podpić wyżej.
Tak, survivalowa akcja, spodobało mi się w ten deseń :)
Twoja sugestia o kocu mi się widzi. Zaraz będe w tym grzebać :)
Max to jest postać, która mi się wymknęła spod stuprocentowej kontroli, w sensie - on mi się juz sam pisze, już mi się samo nasuwa czy on w danej chwili waleczny, czy się łamie, czy cokolwiek. Lubie ten poziom wkręcenia w fikcję, cała przyjemność z pisania.
Tez bym pewnie zjadła psa, nie lubie być bardzo głodna :/
Dzięki Adamie, pozdrowienia ślę :)
Ritha, a widzisz, nie ogarnąłem, że to "marzła", to o dupie. Trochę tam jest ten odstęp mylący, nie wiem jak na komputerze, ale na telefonie są dwa entery odstępu i pewnie przez to.
Hej tam użyłas słowa „spluwa”, nie jest to jakoś rażące, ale mogło być zwyczajnie broń, tak sobie obiecałem wcześniej, że jeśli natrafie na to słowo znowu to o tym wspomnę, no to wspominam. Luźna sugestia nie musisz nic zmieniać, ale ta spluwa mi tak dzwoniła, i utkwiła w pamięci, i pewnie tylko mi :) moze to dlatego, że czytam po kilka części na raz.
Zjeść psa? Ja na pewno bym się długo nie wahał, tym bardziej obcego, wrogo nastawionego. :) mniam:)
Wydawało mi się, że ciągle jest coś o broni - bro0ń i broń i broń, stąd ta spluwa, jako (może mało udany) ale jednak zamiennik. Wszelkie sugestie mile widziane, zawsze rozważam wątpliwości :)
Mniam powiadasz :D Oki, ja kocham psiaki, ale pewnie też bym rzekła mniam :))
Ritha, można też dookreslić broń po jej rodzinie, co powiększa spektrum możliwości. "wiatrówka, urzyn, obrzyn, Colt, parabellum, garłacz, rozpylacz, rewolwer, tetetka, bębenkowiec, mauzer i w chuj innych
Canulas Ritha wymieniła, że to Beretta zdaje się więc i pistolet czyli troche to zawęża, ale niektóre Twoje propozycje jeszcze się mieszczą w tym przedziale.
Wszystko idzie swoim naturalnym rytmem. Bardzo dobrze się to czyta. Jest chwytliwe, nie męczy zbytnio, człowiek po prostu przejęty jest losami bohaterów i zwyczajnym "co dalej" - jak to bywa w dobrych opowiadaniach, książkach.
Cieszę się, że tu zajrzałam. Cholernie się cieszę.
Podpełznę jak zawsze później :)
Komentarze (71)
Ps. Umordowałam tę część, być może się nie trzyma kupy. Jak żeś piątkę dał, znaczy, ze nei najgorzej ;)
Grazie, saluti
"Max spał niespokojnie, tuż przy ogniu, prawie w nim, budząc się co jakiś czas i usiłując podtrzymać źródło ciepła skostniałymi dłońmi"
Czasami wystarczy zasnąć na kwadrans, żeby coś obok się podziało niespodziewanie.
Ale ok, ok, uwagi przyjmuje ofkors.
Końcówka, no, nie urwałam jak przeważnie z dużym pytajnikiem, nie chciałam go szukać na siłę. Jest jak jest, idą. Dziena Okropny :)
— Wiesz co? Teraz już wcale. - D - No po prostu piękne odmalowanie focha, hehe.
Płynne, celne, nie ma niepotrzebnych słów. Może dramaturgii mało, napięcia mniej, ale i oni i Ty odsapnąć muszą, bo inaczej...
Zazdroszczę krótkich, czytelnych zdań.
Pozdrówka
"nie ma niepotrzebnych słów" - staram się zawrzeć istotę, bez zbędnego paplania
Co do dramaturgii - tak jak napisałam w odpowiedzi Okropnemu, zerknij. Piszę tak jakby było, mogłabym wymyślić kosmitów krążących nad Maxa głową, ale nie kcem.
Dzięki Fel, pozdrawiam :)
Mieli cholerne szczęście... No i na ich miejscu nie miałabym oporów przed upieczeniem i pożarciem psa.
Siła wyższa. Życie.
Bardzo ładnie, pani to utkała, pani Ritho.
Czekam na cd.
Pozdrowionka :))
Poza tym jeszcze, ekhm, jeszcze nie wiadomo czy go nie zjedzą :D
Zobaczymy. Tka się dalej ;) Pozdro
Ciekawe, jak go będą oprawiać ;p ;))
"Obaj mieli gorączkę, byli głodni, spragnieni, zmarznięci, wściekli." - przecinkowaniu zawsze na tak, ale przy dłuższej wyliczance obadaj zapis taki: "Obaj mieli gorączkę, byli głodni, spragnieni, zmarznięci i wściekli."
"Maxa napędzały oczywiste kwestie, Karl szedł, bo szedł." - tu zobaczylem Karla nieco w Davidzich szatach.
"Przez całą dobę nie jechał tamtędy ani jeden samochód." - tamtędy czyli którędy? - Drogi niespersonalizowałaś. Nie ma nazwy, typu Elm treet 23. Droga ma tu w moim odczuciu wymiar wedrówki, wiec zapis "tamtędy", który przywodzi na myś konkretne miejsce mi nie leży.
"Przez całą dobę nie jechał żaden samochód." "Przez całą dobę nie minął ich ani jeden samochód." - No nie wiem. tak widzę, czuję. Ale jakiś jestem dziś niedotleniony. Może coś nie kojarzę.
"Nienawidził takiej roboty. Wolał działać szybko, instynktownie, impulsywnie." - to dojasnienie współgra z jego poprtzednimi opisami. Niby nic, ale puentuje.
"— Nie wziąłeś pod uwagę, że... – ziewnął - że szympansy..." - ujednolić kreseczki.
"Dwa ogromne, zaślinione, dzikie psy kręciły się obok, wąchając plecaki. Były trzy sytuacje, w których użycie spluwy tańczyło na granicy realizacji." - nie wyjmowałem nic, bo było spokojnie. Ten opis mi się podoba. Zwłaszcza 4 ostatnie wyrazy.
"Karl skoczył na równe nogi jak oparzony." - zarówno: "na równe nogi" i: "jak oparzony", to sformuowania utarte. Lepiej, tylko w moim odczuciu, zdecydować się na jedno.
"Max dostrzegł, że trafił celnie, a huk wystraszył drugiego psa, który uciekł w głąb lasu." - brak dynamiki. Do tego trafić i celnie, to to samo. Bo "trafić" już jest informacją całkowitą. No i wiadomo kto. Zoba: Trafił i zabił. Drugi uciekł w głab lasu. Lub bardziej, hmm... (wiesz jak) ;) Trafił i zabił na miejscu. *Minus jeden nabój, plus jedna śmierć.* Drugi pies uciekł. Echo przyniosło trzaski pękającej gałęzi.
*Dodałem ten zapis, bo Max jest kalkulantem. Profesjonalistą.
Ewentualnie jego profesjonalizm można doorkeślić przez pryzmat rozbudowania anatomicznego:
"Z niemal bezpośredniej (ewentualnie: tak bliskiej) odległości, kula odłupuała zwierzęciu niemal połowę łba. Stłamszony pod hukiem (przez huk) skowyt wystraszył drugiego. Nim Karl zdolał się rozbudzić, (ewentualnie: rozejrzeć, ale chyba rozbudzić lub obudzić) wzmożone wiatrem echo rozniosło trzaski tratowanych w panicznej ucieczce galęzi. - I tu opcjonalnie, gdybyś chciała już dokręcić sróbę. Straty jeden nabój. Zyski trzydzieści pięć kilo mięsa (tak już dygresyjnie koloryzuję, ale chciałem Ci trochę ukazać jak ja dłubię w pierdołkach ;) Równie dobrze możesz zostawić jak jest, ale wtedy zmień "Trafił celnie" chociaż. A jakby coś podeszło, to sie nie krępuj. Będę zaszczycony.
"— Rzuciłyby się na nas, zanim zdążyłbyś zrozumieć." - jak pozbyć się "się" - " zagryzłyby nas..."
"Karl miotał się obok, nadal burkając coraz bardziej wyszukane epitety pod adresem przyjaciela. — Mięso i futro... — szepnął tamten." - burkając? - Obadaj czy jest. Może burcząc, stękając. Tak samo nie wiem czy "pod adresem przyjaciela" jest konieczne. Obadaj.
OK. Kotara opadła. Wypierdalać z kina. To wypierdalam.
Część taka, jaka powinna być część drogi. Takich części powinno być dużo. Spokojnych i czarnych. Wolnopłynących. Dlatego, że to jak z niebem. Gwiady błyszczą, bo niebo jest wielkie i mają miejsce. Twoje "niektóre opisy" muszą mieć przestrzeń. Dobrze, że jest spokojniej. Nie rób manewru typu: 10 dni później. Nie rób absolutnie.
Znaczy... rób jak chcesz, ale nie rób.
No, tego. Bajka. Oczywiste pinć.
Tam, wtej dygresyji, co się rozpisałem, to aż mi się pisać zachciało.
No - wszystko.
Aaaa - z tym spaniem na zimnie nie ma się do czego przyjebać. Wspomniałaś, że siębudził i ok. Styka.
"Obaj mieli gorączkę, byli głodni, spragnieni, zmarznięci, wściekli" - miałam tam "i" przed tym kuźwa "wściekli". Miałam. Wyjebałam. Znaczy - źle. Za dużo myślenia nad tekstem po napisaniu mi nie służy.
Być może Karl ma Davidzie szaty, ale nie zapomnij, że mu odstrzelili Alice.Jakoś go tym tłumaczę w głowie.
"Przez całą dobę nie jechał żaden samochód." "Przez całą dobę nie minął ich ani jeden samochód." - miałam obie wersje, gryzło mi się, bo tam zaraz jest takie zdanie "Tym razem czekała ich noc pod chmurką i z każdą godziną obaj coraz bardziej zdawali sobie z tego sprawę, jednak żaden nie poruszył tematu" - i w jednym przypadku dubluje się "żaden", w drugim "ich". Oks, zmienię na "żaden", będzie lepiej brzmiało i może się nie pogryzie.
"Drogi niespersonalizowałaś" - taa, i dlatego masz rację, "tamtędy" nie może być. Droga = wędrówka, ofkors, bo personalizować jakichkolwiek nazw miejscowości nie zamierzam określać, nein.
Ej, serio mogę se trochu zerżnąć z tego fragmentu coś podrzucił??? Serio, serio?! *.*
Resztę dupereli zasadne, ofkors, kreseczki, dookreślenia, zara nareperuję, szczerze - umęczyłam tę część. Mało tego - męczę kolejną. I tera mam dylemat, albo czekać na wenę, co mnie nawiedza 1x / 2x w tygodniu i pisać to do usranej śmierci, jak Leę, abo pisać codziennie z takim łbem jaki akurat się nadarzy i pchać historię do przodu systematycznie. Bo mam ochotę pisać częściej, nie żeby mi się spieszyło, po prostu w ramach czegoś. Nie wiem czego. Uodparniania się na braki weny, albo syntetycznego jej wywoływania. Jakiejś większej systematyczności. Zaznaczam, bo kombinuję i jak przekombinuje to szturchnij :D
Dzięki Can, jak zawsze :)))
Nie wiem jak pisać. Jeśli bedą trzymały poziom, pisz cały czas.
A i pewnie jak możesz, jeśli chcesz.
Hehe, no tak mi te Davidzie szaty zabrzmiały jakbyś rzekł - "co Ty robisz z Karlem dziewczyno"!
Luz, Dejwid mnie nie czyta, nic se nie pomyśli :D
Oki, to kradnę! Dziena Canu:)
Pozdrawiam
Spostrzeżenua a propo Panów celne, w punkt.
Dziekuję Pasjo :)
Pozdrawiam
Max myśli bardzo szybko i równie szybko reaguje, co nieraz uratowało mu dupę, już nie wspominając o Karlu, bo ten to całkowicie swój instynkt samozachowawczy (albo go w ogóle nie ma). W każdym razie, mimo, że uwielbiam psy to Max musiał któregoś odstrzelić. Gdyby nie było mu szkoda pocisków, pewnie ubiłby też drugiego, tak dla bezpieczeństwa.
A teraz rozkmina odnośnie zjedzenia psa. Fakt, wszystko zależy od tego jak bardzo są głodni, a że przy okazji chorują to myślę, że mogą go zjeść. Nie ma co potępiać. Warunki są fatalne i liczy się chęć przeżycia.
Trudno. Ten pies i tak nie był przyjazny. Zagryzłby ich.
A tak się na coś przyda. Da im siły i może nawet pomoże wygrać walkę z gorączką.
Pozdro, Ritha! :*
Czekam na część 10!
Piszesz też, że nie mieli co pić, a wokół śnieg :) Niech piją niegrzany :)
Dobra część :) Podobała mi się :)
Chłopaki idą w chłodzie i głodzie, a tu mięsko, jakby z niebka spadło samo :) Niech jedzą. Mięso, to mięso. Są tacy, co jedzą nie w takich warunkach i nie zastanawiają się, czy wypada zjeść psa.
Zostawiam 5 i pozdrawiam :)
Mięsko z niebka spadło, si, cudnie to ujęłaś ;)
Dziękuję Karolcia, hasająca nocą z kurą Ines pod pachą ;)
Pozdrawiam :)
Oficjalnie Maxa zaliczam do moich ulubieńców.
Pozdrawiam
nie no bez przesady tak denerwuje mnie, ale nie zabijaj go
To moze Karla?
NIE! Cassie ja lubię
Tylko martwe głosy nie gasną w pamięci.
Pacz na Batmana, Mc Gywera, Wiedźmina, Rambo. Oglądasz, ale czy boisz sie, że zginą?
Nie. Kupujesz scenerię umownego zagrożenia. Nie tak inwentylną jak wrestling, ale jednak z puszczonym do Ciebie okiem. Tak jest w komiksach, serialach, filmach. Wszędzie. Nie zabija się kur z rubinowymi dupami.
Strach i niepewność wywołać można tylko wtedy, kiedy bohaterem jest świat.
Nie kuszę. Ot, mówię.
Cmyk miał się różnić od Lei tym, ze autorka nie bedzie przywiazywać sie do bohaterów.
Autorka przywiązała się do bohatera. Ale tylko jednego.
Pozostała dwójka jest na równi zagrozona.
Nie mam planu na różowe serpentyny. Spakojna. Jestem w 1/3 myśle, a jak się rozkręce to nawet w 1/4.
Życie pokaże ;p
ps. ja tu Pan do różnych ludziów mówię, nawet i takich oscylujących wokół osiemnastki, więc sobie nie dobieraj ;)
Tu mi coś nie gra:
"Marzła. Ogień jedynie się tlił." - marzła? Jakaś ona? Przecie ich tylko dwóch, chyba że nie zrozumiałem czegoś, albo przegapiłem coś ważnego.
I tu:
"Leżał otulony grubym kocem razem z Karlem...: - trochę jakby koc i Karl go otulali. Brzmi to... niepokojąco. Ja bym to tak: "Leželi otuleni grubym kocem.". Będzie przecież wiadomo, kto leży. No, a potem wszedłbym od razu: "Żałował, że jego kumpel nie jest długonogą blondynką..."
Co myślisz o mojej propozycji?
Max przyzwyczaił do swojej dominacji, a tu ma jeszcze flash-back załamania z poprzedniej części. Zakochany, niepewny losu dziewczyny.
Ludzie na świecie jedzą psy. Myślę, że spokojnie zjadłbym psie mięso.
Brawa.
Pozdrawiaki ;))
Odkomentuje elegancko rano, jednym okiem już śpię, ale to z marznieciem musialam wyjasnic ;) Reszta tumoroł.
"burknął Karl. — To niech ci marznie dupa.
Marzła" - tu może błąd, że "Marzła" jest nowym akapitem i może faktycznie sugerować rodzaj żeński, a ich jest tylko dwóch. Zastanowię się, czy ten wers nie podpić wyżej.
Tak, survivalowa akcja, spodobało mi się w ten deseń :)
Twoja sugestia o kocu mi się widzi. Zaraz będe w tym grzebać :)
Max to jest postać, która mi się wymknęła spod stuprocentowej kontroli, w sensie - on mi się juz sam pisze, już mi się samo nasuwa czy on w danej chwili waleczny, czy się łamie, czy cokolwiek. Lubie ten poziom wkręcenia w fikcję, cała przyjemność z pisania.
Tez bym pewnie zjadła psa, nie lubie być bardzo głodna :/
Dzięki Adamie, pozdrowienia ślę :)
Zjeść psa? Ja na pewno bym się długo nie wahał, tym bardziej obcego, wrogo nastawionego. :) mniam:)
Mniam powiadasz :D Oki, ja kocham psiaki, ale pewnie też bym rzekła mniam :))
Pistolet mam mało? Mam w planach czytac Cmyka na dniach, żeby ruszyć dalej to się przyjrzę tym określeniom broni :)
Cieszę się, że tu zajrzałam. Cholernie się cieszę.
Podpełznę jak zawsze później :)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania