co za dużo, to Szekspir

Patrzyłem na Williama załzawionymi od dymu oczami i słuchałem, co mi opowiadał.

— Kokę się proszkuje, potem do fajeczki i ś-ś-ś-siu, przez buzię do główki... — Popukał się w swoją. Chciał w moją, ale zrezygnował, siedziałem zbyt daleko, krzesło się chwiało, mógł się wywalić. — A tam, w główce, trzyma się opary, dym, można powiedzieć, i z tego, musisz wiedzieć, Armstrongu... Rodzi się geniusz.

— Jesteś w ciąży, Williamie? — spytałem tak z głupia frant, a on zamachnął się. Nie trafił — tak bardzo zadymiona była kanciapka, w której siedzieliśmy — a do tego rozklekotane krzesełko raczyło wydać swe ostatnie tchnienie pod ruchliwymi pośladkami Billa, skutkiem czego, chciał—nie chciał, znalazł się na podłodze, wśród kurzu i mysich bobków. Z ziemi pogroził mi palcem.

— Nie bądź taki sprytny, Armstrongu, bo cię w sztuce opiszę! Na pośmiewisko! — Z ziemi usiłował się zebrać, jednocześnie z biurka, przy którym siedział, ściągał papierzyska.

I tak to z nim jest.

— Mam w planie tekst o gościu, co będzie przeżywał dramat i będzie, uważasz, monologował do czaszki. Mało tego; będzie miał żonę, która go popchnie do zabójstwa. I będzie królem jakiegoś skandynawskiego państewka, nie wiem, Szwecji.

— Król Szwecji, który gada do trupów i ma pomyloną żonę? I to ma zrobić furorę? — spytałem, unosząc brwi.

Szekspir siedział we własnej kanciapie, na ziemi wśród odchodów rozmaitych żyjątek, naćpaniutki i rozkaszlany i zdawał się nie wierzyć własnym uszom.

— Hm? — spytał, zachęcając mnie do odpowiedzi na samodzielnie zadane pytanie.

— Nie wydaje mi się, Billy.

— Nie mów do mnie "Billy". Na ulicy...

Nie musiał kończyć. Na ulicy, gdzie się wychował, mówili na niego "Silly Billy". Słyszałem to tysiąc razy. Zanosiło się na tysiąc pierwszy.

— ...mówili na mnie —

Przerwałem mu — żeby nie zwymiotować ze zgryzoty, dymu i ogólnego poczucia beznadziei.

— Silly Billy na ciebie mówiły te wstrętne, okropne, brudne dzieci. Wiem. I współczuję ci, Bill, z całego serca.

Shakespeare popatrzył na mnie jak na coś poniżej mysiego bobka.

— Nie przerywaj mi — wycedził.

— Gdzieżbym śmiał.

Odłożył fajeczkę do szuflady biurka i spojrzał nieprzytomnie na swoje kolana, na moje, i na zasłaną kuleczkami podłogę.

— Miotła — wychrypiał. Otworzył jeszcze usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk tożsamy z cywilizowaną, ludzką mową. Chrząknął. — Miotłę weź.

Rozejrzałem się po niewielkim pomieszczeniu. Niczego podobnego nie zarejestrowałem.

— Tu nie ma żadnej miotły, Silly Billy — zauważyłem.

Uniósł rękę, najprawdopodobniej żeby użyć jej przeciwko mnie, ale zrezygnował, oceniwszy odległość nas dzielącą oraz fakt, że on siedział na podłodze, tuż obok rozjechanego krzesła, a ja na wąskim łóżku naprzeciwko niego. Zamknąłem oczy, żeby dać mu do zrozumienia, że na nic jego bokserskie plany względem mnie i uniosłem brwi, by zagrać mu na nosie.

I tyle pamiętam.

 

Gdy otworzyłem znowu oczy, blond-anioł głaskał mnie po czole.

— Obudziłeś się wreszcie — powiedziała, bo to była ona, ta anielica. Miała, a jakże, niebieskie oczy.

— Czy jestem w niebie? — spytałem, by się dowiedzieć na pewno, usłyszeć to od anielicy to co innego, niż się domyślić i opierać na błędnych założeniach.

— Nie, głuptasie — powiedziała, jak się okazało, dziewczyna, najwyżej osiemnastoletnia. — Jesteś w teatrze.

No, co za idiotyczne zaświaty! Chciałem się unieść na łokciach, ale z mojej pozycji było to cokolwiek niełatwe.

— William kazał cię tu przynieść i doprowadzić do porządku, więc oto jesteś... Po krwi już śladu nie ma, a guz można zakryć... Kapeluszem na przykład. Albo chustką.

Pomacałem się po głowie; na środku czoła znajdował się guz rozmiarów Kilimandżaro, albo brytyjskiego odpowiednika: nosa Królowej.

— A to, skąd?

Anioł wzruszył ramionami.

— William! Williaaam! — zacząłem wrzeszczeć.

Anioł uśmiechała się z pobłażaniem, dobrotliwie, jak na dziecko.

— Nie przyjdzie. Nigdy nie przychodzi, gdy się go woła.

Przestałem się wydzierać.

— Ale słyszy? Słyszy i nie reaguje? — Spojrzałem na dziewczynę, która pokiwała głową. — A to chuj — dodałem.

Anioł odwrócił się ode mnie i, zapatrzony gdzieś, odparł:

— No.

Dopiero, gdy wyszedłem stamtąd i dotarłem do zwierciadła, zobaczyłem, że na ogromnej śliwie, którą mi ten buc nabił, a ten złotowłosy anioł zakazał dotykać, miałem narysowanego kutasa.

Na środku czoła, w elżbietańskiej Anglii. Wkrótce wszyscy wiedzieli i musiałem się ewakuować. Aż mi się bajgli odechciało.

 

/taki bzdurex na niewypaście z formy, ble

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • ówczesny 15.06.2018
    Zatrzepiste opowiadanko:)) Pozdrawiam
  • Okropny 15.06.2018
    Dzięki, Ó. Pozdrox Cię też.
  • Okropny 15.06.2018
    Anonimki teraz piątki wdupiają? :O
  • Nuncjusz 16.06.2018
    Może te anonimki nie są takie durne, jak sie powszechnie uważa
  • KarolaKorman 15.06.2018
    Fajny bzdurex :) Podobał mi się :)
    Czasem w takich tekstach można odnaleźć coś, co nas rozbawi, a ten czytałam z uśmiechem od pierwszych zdań :)
    Też dałam 5 :)
    Pozdrawiam :)
  • Okropny 16.06.2018
    Pięć uśmiechów od Karoli, jeden duży z powrotem: :D
    Wielkie dzięki za wizytkę pod moim bzdurstwem :)
  • Adam T 16.06.2018
    Bzdurex, bzdurexem, szexpirex, szexpirexem, ale żebyś Ty się wreszcie do pauz wzglednie półpauz przekonał w dialogach, bo to wstyd, żeby taki duży, tak o długość dbał.
    Tekst i owszem, zgrabny, ale do Mickiewicza czy, choćby, Cervantesa, daleko mu bardzo.
    Pozdrawiaki ;)
  • Okropny 16.06.2018
    Adam, z telefonu pauzy nie zrobię. Poprawię z kompa, jak się o niego otrę, yo.
    Dzięki za wsparcie, pozdrox ;)
  • Okropny 16.06.2018
    A że wszystko prawie piszę i dodaje z telefonu...
  • Adam T 16.06.2018
    Okropny, bliskości kompa życzę, nie narób sobie otarć ;)
  • Okropny 16.06.2018
    Adam T no już, już, no

    gotowe. I Cervantesa też poprawiłem, no
  • Adam T 16.06.2018
    Okropny ♥♥♥ ;))))
    Za te poprawki, oczywiście.
  • Canulas 16.06.2018
    Bajgle się pojawiły na samym końcu, ale były.
    Trochę słabsza dla mnie.
    Efekt wow tylko jeden z narysowanym na czole kutasem. Ładnie ich odkrywasz i uczłowieczasz.
  • Okropny 16.06.2018
    W zamyśle miał być o wiele mocniejszy, co uważam za dowód na to, że niektórych tekstów nie powinno się odkładać na później.
  • Canulas 16.06.2018
    Okropny, noo, tu było tak, bo ja wiem. Bez zęba.
    Gdyby to był pierwszy z serii, obroniłby się pomysłem, ale któryś z kolei...
    Jak Siergiej Bubka pierdolnął 6m, to mało kto się potem z 5.70 jarał, choć to był dalej wyśmienity wynik.
  • Okropny 16.06.2018
    Canulas qed

    Thx za visitex i tak

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania