Coś

Dop. autorki: to próbka tekstu, który w całości ukazuje się na Wattpadzie ;)

 

Rzuciłam telefon na łóżko, a ten odbił się od materaca i spadł z hukiem na podłogę. Założę się, że gdyby umiał chodzić, czy mówić, pozwałby mnie za przemoc, wygrał rozprawę, a potem z niemałą satysfakcją pławił się w pieniądzach z odszkodowania, którego na pewno zażyczyłby sobie za popękany ekran, zarysowaną obudowę oraz słabą baterię. Sądzę też, że nie tylko on, spomiędzy wszystkich sprzętów domowych, zechciałby pokuty za te chwile załamania i wściekłości, gdy bezlitośnie wyżywałam się na tym, co akurat miałam pod ręką.

Jedną z rzeczy, jakie niepokoiły mnie w tej chwili, było uczucie do Matyldy. Dwa lata temu, kiedy wyjechała, bez zawahania stwierdziłabym, że między nami nie ma już kompletnie nic, prócz chłodnej obojętności niegdyś bliskich sobie osób, lecz teraz... Muszę powiedzieć to Lenie, mimo wszystko, ale dopiero wtedy, gdy wyjdzie ze szpitala. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby jej stan miałby się pogorszyć przez moją lekkomyślność. Nigdy. Nie bacząc nawet na fakt, że nie jestem do końca pewna swoich uczuć.

Zakochałam się w dwóch kompletnie innych kobietach. Fakt, odstęp czasowy robi swoje, może dojrzałam, może teraz nie zauroczyłabym się kimś takim, jak kiedyś. Sama nie wiem, jak to w ogóle możliwe, ale Matyldę zdążyłam wrzucić już na stos swoich niewybaczalnych i niezwykle licznych życiowych pomyłek. Cyniczna, pewna siebie, kochająca mocno, mocniej, aż do bólu. Doświadczyłam tego na własnej skórze, każdego aspektu ohydnej osobowości, a mimo to nadal potrafiłam myśleć o niej w ciepłych barwach i szeptać czułe słowa na dobranoc, gdy kładłyśmy się spać po ciężkim dniu. Przyznaję, potrafiła też niekiedy zaskoczyć, dać coś od siebie, zagrać ckliwą pieśń na starym fortepianie, albo zrobić pyszną kolację, kiedy wracałam zmęczona do domu, ale zdarzało to się bardzo rzadko. Matylda była tak daleka od ideałów, tak trudna w obyciu, tak dzika i szalona, jakby ktoś przekleił ją z całkowicie odmiennego świata, tuż obok mnie. Jakby złączył nas przypadkowy powiew wiatru, błąd, nieznana siła. Tak naprawdę złączył nas pocałunek po pijaku w męskiej toalecie.

Lenę poznałam zaś w totalnie romantycznym miejscu, czyli w KFC, parę godzin po tym, jak stwierdziłam, że pierdolę dietę i pójdę się zapchać śmieciowym żarciem. Podała mi frytki, colę, cheeseburgera i jakiegoś pokemona gratis, więc ładnie podziękowałam, po czym znalazłam dobre miejsce do siedzenia, na wygodnej kanapie, przy stole ubrudzonym keczupem. Brakowało jeszcze czarnożółtych taśm policyjnych i plastikowego widelca uwalonego w sosie pomidorowym.

- Przepraszam, już to ścieram - powiedziała wówczas, trochę spłoszona, a ja się uśmiechnęłam.

Nie pamiętam nic więcej, trochę mi wstyd, bo zawsze zbywam ją, gdy dopytuje, co było potem.

Idiotyzm. Miłość jest w sumie jak kurczak z McDrive'a, bo nigdy nie wiesz, czy akurat w twoim filecie będzie kość. Może się udławisz, a może nie, któż to wie?

Zaczynam pieprzyć od rzeczy. Za dużo fastfoodów, zostaję wege. Dodatkowo pójdę na prawo, a w wolnych chwilach będę trenować crossfit. Zmienię życie i świat na lepsze!

Lecz najpierw, nim pójdę zgrywać bohatera w kubotach, zrobię sobie herbatę i zdejmę buty, żeby nie robić syfu w całym mieszkaniu. Ech, priorytety.

Wieczór zbliżał się nieubłaganie, a nie zdążyłam przecież nawet dobrze wypocząć, ani czegokolwiek przemyśleć. Powtarzam się, gadam o tym samym, strasznie niestabilna i nieoryginalna w swych refleksjach. Światopogląd też mam całkiem przeciętny, czasem wdepnę do kościoła albo w błoto, czasem wyklnę kogoś od kurew.

Zmiażdżyłam komara w locie, opadając na łóżko. Podła bestia. Na szczęście, lato już się kończyło, choć jeszcze niedawno wyrywałam trzeciego lipca ze ściennego kalendarza.

Osiemnasta, osiemnasta trzydzieści, trzydzieści pięć, trzydzieści dziewięć. Dlaczego to tak długo trwa?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Niemampojecia96 07.09.2016
    Zaczynam pieprzyć od rzeczy. Za dużo fastfoodów, zostaję wege. Dodatkowo pójdę na prawo, a w wolnych chwilach będę trenować crossfit. Zmienię życie i świat na lepsze!
    Lecz najpierw, nim pójdę zgrywać bohatera w kubotach, zrobię sobie herbatę i zdejmę buty, żeby nie robić syfu w całym mieszkaniu. Ech, priorytety.


    Lubię Twój humor... to coś. Coś.
  • 60secondsToDie 07.09.2016
    Jak zaczynam żartować w tekstach, zazwyczaj buduję ogromne fragmenty myślowe, podsycone cynizmem. Ot, mój humor. Nawet go lubię też.
    Dziękuję za wizytę.
  • Niemampojecia96 07.09.2016
    60secondsToDie, ale dzisiaj dla mnie chłodno, oficjalnie, dziękując za wizytę ; ).

    Co do humoru, co my zrobimy bez sarkazmu ; ). Muszę pomyśleć nad tym listem, bo słowa gubią. Będzie, za jakąś chwilę (bezpieczne określenie).
  • 60secondsToDie 07.09.2016
    Niemampojecia, przepraszam, nie chciałam chłodno zabrzmieć :c
    Czekam na list!
  • KarolaKorman 09.09.2016
    Nie wiem dlaczego nie ma tu mojego komentarza :( Pisałam go wczoraj, pewnie nie wcisnęłam - wyślij, cała ja :) Szkoda że uraczyłaś nas tylko takim kawałkiem tej pikantnej opowieści. Chciałam poznać bliżej tą trochę niezdecydowaną i ciut kapryśną bohaterkę :) Dałam 5 :)
  • 60secondsToDie 10.09.2016
    Kolejne części można czytać na wattpadzie, ale może nawet tutaj coś wcisnę czasem, żeby było :) Dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania