Coś TWn#2

Coś TWn#2

Postać:Tajemniczy proboszcz. Zdarzenie: Kapiący sok malinowy. Gatunek: Horror

 

Doskonale wiedział, że za chwilę ktoś zapuka do stojących w ciemno-niepokojącym korytarzu drzwi. Czuł to. Fala pewności przeradzała się w lęk, a ten w miarę zbliżających się kroków, w przerażenie.

Łup, łup, łup!

„Wołaj o pomoc! Uciekaj!” – wyły spanikowane myśli, a mięśnie nagle zmęczone przeniosły go ledwie kilka zadyszanych i niezdarnych ruchów półzmartwiałymi stopami. Za plecami narastało; łup, łup... Odwrócił się, patrząc na niemal czarny prostokąt, który zaczął pokazywać poszerzającą się za nim bezdenną czerń.

„Ratunku! Na pomoc! Raaa...” – Nieporadnie wydobywał się z odmętu majaku słysząc własny-niewłasny głos ni to dziecka, ni faceta, któremu siódmy raz przewiercono piszczel. Łup, łup... Łup, echo tętna powoli wracało do normy, a wraz z nim uspokajał się oddech. Uspokajająca szarość za szybą kojarzyła się ze starą szmatą do podłogi. Na jej tle trwał czarny krzyż ramy. Przestrzeń za oknem, przysłoniło na moment coś olbrzymiego. Serce znowu poderwało się do nierównego galopu. Od miesięcy oglądane ściany pozostały kojąco nieruchome i niemal przytulne. Nieodległa wieża wypluła zardzewiałe dźwięki; dzben, dzben, dzben...

„Trzecia” – skonstatował rozchybotany i próbujący wrócić do realności mózg.

„Trzeba spróbować jeszcze trochę pospać, bo za cztery godziny...” – Gdzieś w tle majaczyła wizja niemal czarnego korytarza i czające się przerażenie.

„Co się do cholery dzieje? Tyle lat był spokój, a teraz...” – Próba racjonalizacji czegoś, co nie podlega regułom, choć głowa z uporem próbuje powiązać wszelkie dostępne fakty w jakąś sensowną całość.

 

Uporczywy dźwięk budzika wyrwał go z niebytu snu. Zmęczonego.

„Może jutro się wyśpisz i wstaniesz pełen chęci do życia?” – Pocieszała głupsza część osobowości. „Przecież wiesz, że wchodzisz w starość i nie będzie już lepiej, a tylko gorzej!” – Negowała ta bardziej logiczna.

 

Szybko pochłonął śniadanie. Nawyk wpojony w dzieciństwie, że trzeba zjeść, bo jest i nie wiadomo czy i kiedy będzie znowu. „Taak! Życie składa się z nawyków, przyzwyczajeń, drobiazgów, które uwierają, jak ten nocny koszmar” – myślał, wiedząc doskonale, że to nieprawda, że próbuje umniejszyć siedzące gdzieś na zapleczu przerażenie.

 

Machinalnie posprzątał i równie bezmyślnie ubrał się do wyjścia. Po zamknięciu drzwi stanął w klatce, czekając na starą windę. Burknął „dzieńbry” tłustej i mimo perfum, podśmierdującej, marynarzowej z ósmego, nie słuchając jej pełnego zapału sznaps-altu szczebioczącego:

— Pan, panie Robercie taki męski i taki...że no, tylko... hi, hi, hi... aż się rumienię...

Gdy szedł do auta, uświadomił sobie, że nie pamięta momentu zamykania mieszkania. Wrócił, by po chwili jechać ponownie w dół.

 

Codzienne osiem godzin, jak zwykle, zmieniło się w jedenaście. Szef, dzielnie wspomagany przez podobnego do surykatki sprzedawczyka, marudził, nie mając pojęcia, o co mu chodzi. Zupełnie jakby kierownik działu sprzedaży był nowym świętym Szymonem wołającym ze słupa do ludu, a naczelny, neofitą-fanatykiem. Liczby jednak nie kłamią. Wolumen reklamacji dotarł w końcu do świadomości Kierownictwa przez opary wizji taczek z mamoną. I jak zawsze wymagało to kolejnych korekt. Ale nawet smród za wojskiem ma swój koniec, więc i ten amok zwiądł. Trzy godziny po zwykłym czasie.

 

Dwupasmowa jezdnia zgodnie z codzienną tradycją była dokładnie zapchana. Jechał, czując powoli rosnące zniecierpliwienie i delikatnie myszkując z lewa na prawo i z powrotem, by dostrzec, co właściwie powoduje ślimaczenie się na obu pasach. Wreszcie, na długim odcinku bez przecznic, zobaczył jadącą powoli lewym pasem, jadowicie zieloną osobówkę. W miarę jak podążający przed nim zjeżdżali na prawy pas, przestrzeń się kurczyła. Przez chwilę jechał za spowalniającą i bezskutecznie mrugał światłami z nadzieją, że zjedzie na wolną obok jezdnię. Bez efektu. Poczuł, że za chwilę naciśnie klakson, ale po prawej stronie ukazała się stacja paliw.

„Zjedź, zatankuj, to się uspokoisz” – odezwał się racjonalista w głowie. Zjechał na sąsiedni pas. Zawalidroga jadąca przed nim powtórzyła jego manewr, jakby kierował również i nią. Podjechał do dystrybutora, gdy zielenina podjechała do sąsiedniego. Patrzył. Prawą ręką wyjmował kluczyk ze stacyjki, a lewa już błądziła w pobliżu klamki. Obok również otwarły się drzwi i wysiadła przyklejona do smartfona dziewczyna nie więcej niż dwudziestoletnia.

„Co za dziwka! Gada i ruch tamuje!” – zawyło ego Roberta.

„Opanuj się i bądź uprzejmy” – mitygował rozsądek.

Stał przy swoim aucie, łypiąc na dziewczynę, która skończyła rozmowę. Nogi usłużnie poniosły do brunetki. Z zamarzłym uśmiechem numer cztery; Franek po mumifikacji, zwrócił się do kierującej:

— Przepraszam panią, ale nie wiem, czy pani wie, że lewy pas służy do wyprzedzania, a nie do powolnej jazdy...

— A co ty, kurwa, myślisz, że ja w nowym aucie będę piłować motor? — odpaliła zaczepiona.

Pospiesznie zrejterował do swojego dystrybutora, czując, że jeśli padnie jeszcze kilka słów, to pięścią utrwali nowy makijaż na zarozumiałej mordzie.

„Skąd tyle chamstwa u takiej gówniary?” tłukło się w czaszce.

Nie pamiętał ani ile zatankował, ani ile zapłacił. Jako taki spokój odzyskał w pobliżu pizzerii Margerita.

Postawił auto na malutkim parkingu.

— To, co zwykle panie Robercie — bardziej stwierdził, niż zapytał stojący za kontuarem dwudziestoparolatek, eksponując ruchem głowy wielki kolczyk w uchu.

— Tak, proszę — odpowiedział zmęczonym głosem. Przeszedł kilka kroków i usiadł na miejscu w kącie sali. Lustra na dwu przeciwległych ścianach i te za nim stwarzały niepowtarzalną przestrzeń. Widział salę, wejście, a wreszcie siebie w niekończącym się tunelu odbić. Lubił sobie wyobrażać, że może wejdzie w ten zwierciadlany korytarz pełen ciszy, spokoju i kojącej tajemniczości.

Dziś z naprzeciwka spoglądał na niego lekko szpakowaty, zmęczony facet. Ciemne włosy posypane srebrno-błękitnym pudrem, mocne brwi, prosty nos, pełne, ale stanowcze usta i twardy podbródek.

„Rysy idealne, by je rzeźbić, ale oczy stare” - stwierdziło rozczarowane ego.

 

W zapadającym wczesnojesiennym zmroku, postawił auto na przydomowym parkingu. Zabrał siatkę i wszedł do tej samej niedomytej windy. Na przeciwległej ścianie, jaśniejszy prostokąt pobrużdżony owalnymi i skośnymi rysami, reprezentował coś, co kiedyś było lustrem.

 

„Chleb – na stół, kefir – dolna półka, masło – góra, żółty ser – środkowa, mrożone warzywa – zamrażalnik” — ręce posłusznie realizowały po zakupowy schemat w oświetlonym prostokącie otwartej lodówki.

„Jutro koniecznie zrób porządek w szafie w przedpokoju. Wywal te stare weki i konfitury, bo niedługo same wyjdą” – przypomniała pamięć.

Za oknem zrobiło się ciemno. Niepokojąco, mimo że powoli zapalały się uliczne lampy.

„Przypomnij sobie, co mówił terapeuta. Wiesz, że to dzieciństwo, że przyczyną twoich koszmarów jest wyczekiwanie na powrót ojca i traumy związanej z tym, co działo się później. Wiesz, że ciemne pomieszczenie jest tak samo bezpieczne, jak jasne, że możesz zapalić światło i ciemność zniknie” – argumentowała pamięć.

„Posiedzę i pooglądam jakieś filmy lub seriale. Jutro wolne, mogę iść spać nawet rano” – dodała ostrożność.

 

O pierwszej był już na tyle senny i zmęczony, że położył się spać. Zasnął niemal natychmiast. Niedługo później za oknem przemknęło coś wielkiego i czarnego.

Robert był znowu w tym pokoju. Ciemne ściany oświetlone niewidocznymi płomieniami. Widać to po cieniach falujących i skaczących od czarnej podłogi do niewidocznego sufitu. Czeka. Ma nadzieję, że...

 

W bloku od dawna grasował szczur. Mieszkał w szachcie pionu kanalizacyjnego i biegał pomiędzy trzema piętrami. Dziś zapach przywiódł go na szóste i doprowadził do szafy. Rozszczelniona zakrętka jednego ze słoików emitowała woń, której nie sposób się oprzeć. Szczur wszedł do szafy. Zapamiętał zapach stojących na dole skórzanych butów, ale wspiął się na półkę z wiktuałami.

 

Śpiący mężczyzna zaczął się bać. Już posłyszał dalekie, powoli zbliżające się kroki. Nieuchronność dusiła oddech i spowodowała, że serce zaczęło szaleć. Kroki dotarły pod drzwi. Zapadła cisza. Trwała. Ale Robert wiedział, że za drzwiami czaiło się To! Na palcach zakradł się i zamknął zasuwę i zamek. Łup, łup, łup... Odskoczył na środek pokoju. Nie ma gdzie uciekać! Łup, łup... trzask! Aaa... zawyło gardło zmartwiałe i niemogące wydobyć nawet zwykłego „ratunku”.

Łup... Łup... Łup... Łup... Każde następne łupnięcie powodowało kolejny trzask świadczący o pękaniu rozwalanych drzwi.

Mężczyzna wył dziecięcym głosem. Miotał się coraz mocniej, nie otwierając oczu. Poderwał się nagle i opadł bezwładnie na pościel. Zza zamkniętych powiek powoli wysączyła się strużka krwi.

Z przewróconej przez szczura butelki w szafie, na stojący na dole karton z butami równie powoli kapał także czerwony sok malinowy. Kap...Kap...Kap...

 

W poniedziałek odnaleziono i zabrano ciało.

 

Marynarzowa z ósmego wybrała się do fryzjera i na zakupy. Potem spotkała się z przyjaciółką, a wieczorem zadowolona i wykąpana („bo Jasiu wraca już za tydzień”) z delikatnym szumem w głowie, pozostałością po południowym spotkaniu, położyła się do łóżka, marząc o kolejnej niespodziance przywiezionej przez męża z rejsu. Zamknęła oczy, gdy w jesiennej szarudze za oknem przemknęło coś wielkiego i czarnego. Marynarzowa zapadła w sen.

Łup... Łup... Łup... Była w dziwnym ciemnym pokoju...

 

Wieczornym, pustym autobusem linii N wracała do domu zmęczona pracownica Biedronki. Zadzwonił jej telefon.

— Marysia?... No co ty?... Nie wiesz?... No, mieszkam w tym bloku nie?... Na piątym... Nie, nie pod tym facetem. Na ukos nie?... A marynarzowa nad nim nie? A to mi mówili, jakem się miała przeprowadzić nie?... Bo tam dawniej był kościół nie?… No!... I w tym kościele był proboszcz, co podobno u satanistów msze odprawiał, a jak przyszła wojna to bomba w kościół nie? No!... Zginął nie?... A potem blok postawili nie?

Nad autobusem przesunął się wielki czarny cień.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (44)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Wrotycz 15.02.2019
    O Boże, tak zwodzić czytelnika.
    Już, już ulga - tylko szczur, a za chwilę Ten Czarny Cień - północ się zbliża, Karawanie, Panie, litości:)
    Świetnie napisałeś, Robert bardzo wyrazisty, dziewczyna w samochodzie ripostą swą również:), takoż Młynarzowa.
    Rozmowa z nachalną, prostacką partykułą zaprzeczającą - fajne:)
    Plus onomatopeja.
    Pomysł fabularny ciekawie się rozwija.

    Pozdrawiam:)
  • Karawan 16.02.2019
    Kazali napisac cóś czego nie lubiem - hororra. Poztapo kiedyś pisałem na jedną z bitew alem nie wystawił. Tamto chyb a było lepsze. Dziękuję za komentarz i pozdrowienia. A dziś w Stołecznym miescie to pewnie wiosna i Planty wybuchły zielenią... ;)
  • Wrotycz 17.02.2019
    Chmury dziś, Panie:)
  • Karawan 17.02.2019
    Wrotycz U mnie nad morzem tyż ;c, ale wiosna pachnie! Jako chłopię, prawie niewinne, biegałem po murze Norbertanek, przełaziłem za figurą i zeskakiwałem na skarpę na której klasztor stoi, a pode mną Rudawa bura wodą wpadała do Wisły... Ech, wieki temu! Jeszcze skały wapienne starczały z wody za plecami klasztornego muru, a bystry nurt wabił swym wzburzeniem... Pozdrowienia ;)
  • Enchanteuse 16.02.2019
    Się przyjrzę jak dopadnę do laptopa. ;)
  • Karawan 16.02.2019
    Ooo! Dawno nie widziana ;) Fajnie! Zapraszam ;)
  • krajew34 16.02.2019
    Czyta się swobodnie i płynnie. Nawet nie wiem, kiedy skończyłem. Oczekiwałem innego rodzaju horroru i pozytywnie się zaskoczyłem. Pozdrawiam.
  • krajew34 16.02.2019
    Czyta się swobodnie i płynnie. Nawet nie wiem, kiedy skończyłem. Oczekiwałem innego rodzaju horroru i pozytywnie się zaskoczyłem. Pozdrawiam.
  • Karawan 16.02.2019
    Miło, że nie zanudziłem. Dziękuję ;)
  • pkropka 16.02.2019
    Zaskoczyłeś mnie. Ciekawy pomysł i udany horror :)
  • Karawan 16.02.2019
    "Zaskoczyłeś mnie." Przecie się nie czaiłem. Znaczy nie zauważyłaś mnie? To normalne, przywykłem jestem szary mały i niepozorny ale za to mnie nie kopią ;) Dzięki że wpadłaś. Miło, że nie negatywnie odebrałaś. ;)
  • pkropka 16.02.2019
    To ja taka nieuważna. Trzeba było użyć klaksona, może bym nie wylazła na jezdnię ;)
    A tak poważnie, w trakcie czytania spodziewałam się czegoś innego. Stąd zakończenie mnie zaskoczyło (pozytywnie).
  • Karawan 16.02.2019
    Dziękuję ;)
  • jolka_ka 16.02.2019
    Podobnie jak Krajew, spodziewałam się czegoś innego, ale lubię być zaskakiwana :D Bardziej mnie to rozbawiło (spaczone poczucie humoru) niż przeraziło, jednak nie można odmówić Ci pomysłu. I tego, że język nie jest nadmuchany i niepotrzebnie upiększony dziwactwami. Trochę z mojej strony hipokryzja, bo w ten sposób piszę, ale czytać lubię (nie przekazuj nikomu) mniej metaforyczne treści.
    Pozdrawiam.
  • Karawan 17.02.2019
    "(spaczone poczucie humoru)..." Dyskretnie poproszę; nie mów do mnie z boku ;))
    Dziękuję za wizytę i komentarz. Skoro udało się uruchomić mięśnie twarzy to mam sukces ;)
  • Adelajda 16.02.2019
    Bardzo przyjemny i lekko napisany tekst, również przewrotny i zaskakujący. Też trochę się uśmiechałam podczas czytania, ale tylko odrobinę. Świetnie wykorzystany zestaw :)
    Pozdrawiam.
  • Karawan 17.02.2019
    Cieszę się, że nie rozczarowałem. Dziękuję i pozdrawiam ;)
  • Karawan 17.02.2019
    Cieszę się, że nie rozczarowałem. Dziękuję i pozdrawiam ;)
  • Justyska 17.02.2019
    Bardzo fajne przedstawienie przeciwstawnych mysli bohatera. Napisane lekko, czyta sie plynnie i z zainteresowaniem. Ciekawe zakończenie. Bardzo mi sie podobalo. 5 Karawanie jak nic :)
    Pozdrawiam
  • Karawan 17.02.2019
    Dziękuję Justy za owe lekko. Taka twoja ocena szczególnie cenna, bo sama piszesz koronkowo ;) Dziękuję!
  • Agnieszka Gu 17.02.2019
    Witam,
    No panie, rewelacja :)
    Bardzo przejrzysto, lekko, bez udziwnień poprowadzone opowiadanie :) Czyta się z ciekawością. I bardzo dobrze, nie na siłę wkomponowany w całość zestaw Tw. Jest tu groza, nerwowe wyczekiwania, ale bez długich, nużących dywagacji, co też dany bohater odczuwał i jakże straszliwego... Jest zagadka, jest i wyjaśnienie...
    Podoba mi się zestawienie: codzienność-proza życia kontra tajemnicze-Coś. Bardzo dobrze to rozegrałeś.
    Podobało mi się :)
    Pozdrowionka :))
  • Karawan 17.02.2019
    Dziękuję bardzo. :)
    Fajnie, że się spodobało. Gdybym miał napisać coś dłuższego, pewnie nie dałbym rady. Przekazywanie emocji nie jest moją mocna stroną. Ciągle próbuję znaleźć właściwe środki i siebie. Dziękuję ;)
  • inkarnacja 17.02.2019
    No dobra. Podobało mi się. I to bardzo. Każdy z nas czyta pewnie dużo książek. Czasami jest na początku jakieś pitu pitu i zastanawiamy się – no ok, ale o co tu chodzi? U Ciebie jest wprost przeciwnie. Zaczynasz konkretnie i od pierwszych słów pokazujesz czytelnikowi, że będzie ciekawie.
  • Karawan 17.02.2019
    Kazali, robiłem co mogłem;) Dziękuję ;)
  • Canulas 17.02.2019
    Chyba wszystkich żeś zaskoczył i za to naprawdę brawa, ale dla mnie mistrzostwem tutaj jest co innego. Wirtuozerią jest ukazanie tej durnej baby w samochodzie. Ledwie kilka zdań o niej, a miałem cheć jej rozpierdolić łeb, nalać do ryja benzyny i podpalić.
    Brrr... Jessuuu.
  • Karawan 18.02.2019
    Dziękuję. Horror nie jest moja domeną. Wybałem się w życiu dość i naturalnie próbuję strach wykpić. Panienka zaś niestety prawdziwa. :)
  • jesień2018 18.02.2019
    Ja chyba u Ciebie jeszcze nigdy nie byłam... A teraz już wiem, że będę znowu. Bardzo fajny tekst. Przewrotny, ciekawy, ale i sensowny (co nie zawsze występuje razem:) I wygląda jak napisany z przekonania, a nie na zamówienie ;)
  • Karawan 18.02.2019
    Dziękuję za komentarz. Zawsze miło powitać nowego gościa, zwłaszcza jeśli wychodzi nierozczarowany ;)
  • 00.00 18.02.2019
    Podchodzę trzeci raz, nie mogłam przebić się przez wstęp. Później mix wrażeń. Nie znoszę ciemności, chociaż coraz mniej mogę jej doświadczać. Zawsze coś przez okno z ulicznych latarni się przebija do wewnątrz.
    Szczurzy motyw, i ten powiewający tajemnicą z dzieciństwa fragment, podbija nastrój. Zakończenie najbardziej w punkt.
  • Karawan 18.02.2019
    Nie oddałem, bo nie potrafię, ciemności w ciemności, która jest jeszcze straszniejsza. Rozumiem więc problem z wejściem w tekst. Jeśli wzruszyłem to cel osiągnięty ;) Dziękuję!
  • alfonsyna 18.02.2019
    Czytałam już wcześniej, więc teraz zabiorę głos i począwszy od drobiazgów - troszkę momentami interpunkcja nie styka, chyba smakoszem jesteś przecinków, bo nieco ich zjadłeś. ;) Plus jakieś literówki - tylko przykład dam - "dzwudziestoparo latek" powinno być razem (dwudziestoparolatek), a "marząc kolejnej" - chyba brakuje "o".
    "Auto jadące przed nim powtórzyło Jego manewr, jakby kierował również i nim powtórzyła zawalidroga" - tego zdania, proszę wybaczyć, nie rozumiem w ogóle - więc albo coś ze mną nie tak, albo z nim. :D
    A teraz wrażenie ogólne - otóż wyszło to bardzo zacnie, jak na dość krótki tekst jest bardzo porządnie poprowadzony główny bohater i całe tło, które wpływa na ukształtowanie się obrazu jego osoby w umyśle czytelnika wraz z jego nawykami i przyzwyczajeniami, które to stanowią ponoć drugą naturę każdego człowieka, co nie zmienia faktu, że w istocie potrafią bardzo "uwierać", jak to orzekł Robert. Dobrze, że widzimy jakiś fragment jego rutyny, podejrzewam, że każdy może coś z tego urwać dla siebie i jakoś tam się utożsamić, poznajemy też jego dawne problemy, które wprowadzają przeświadczenie, że wszystkie te lęki i napięcia, które obecnie przeżywa są po prostu wynikiem ciężkiej przeszłości, która pozostawiła swoje piętno na całym jego życiu. Dlatego element nadprzyrodzony jest tu fajnym dodatkiem, zwrotem akcji, przez co nie możemy być do końca pewni, co tak naprawdę się zdarzyło i mamy pewne pole do interpretacji. Horrory pisze się bardzo trudno, przynajmniej w moim odczuciu, ciężko czymś zaskoczyć, pobudzić emocje, wciągnąć czytelnika. Nie nudziłam się tu i zakończenie także mnie nie rozczarowało - więc chyba dobrze wyszło. ;)
    Pozdrawiam!
  • Karawan 18.02.2019
    Bardzo dziękuję za "techaida". Szyk zdania do d.. zmieniony. Reszta także. Dziękuję ;)
  • Enchanteuse 19.02.2019
    Dobra, jestem.
    Faktycznie, nie jest to klasyczny horror. Niemniej napisany sprawnie i poprowadzony dobrze. Czytało się przyjemnie - bohater żywy, z krwi i kości, i takie samo tło - bardzo realistyczne, bardzo bliskie. 5 :)
    Mogłabym i chyba powinnam dłużej, ale primo: wszyscy już wszystko wypisali i secudno: mój komentatorski stan jest pożal się Boże.

    Pozdrawiajki :)
  • Enchanteuse 19.02.2019
    Dobra, jestem.
    Faktycznie, nie jest to klasyczny horror. Niemniej napisany sprawnie i poprowadzony dobrze. Czytało się przyjemnie - bohater żywy, z krwi i kości, i takie samo tło - bardzo realistyczne, bardzo bliskie. 5 :)
    Mogłabym i chyba powinnam dłużej, ale primo: wszyscy już wszystko wypisali i secudno: mój komentatorski stan jest pożal się Boże.

    Pozdrawiajki :)
  • Karawan 19.02.2019
    Wielkie Dzięki, a najmilsze, że nie do końca zapomniałaś o moim kąciku. Horror tonie moja bajka, no chyba, że właśnie taki; ni pies ni wydra ;)
    Wiosna blisko, więc ciepełka na zewnątrz i w środeczku. ;)
  • Enchanteuse 19.02.2019
    Karawan ojejku, dziękuję i wzajemnie!
    Pewnie, że nie zapomniałam, miałam też wyrzuty sumienia, że tak rzadko zaglądam. Ciepełko w środku potrzebne jak nigdy dotąd, więc życzenia jak najbardziej trafione :)
  • Ritha 20.02.2019
    Po raz drugi z rzędu jestem zachwycona. Kurde, Karawan. Świeże to, rześkie, płynne, wciagające, przewrotne. Przeczytałam jednym tchem. Świetna robota, naprawdę.
    Komplet gwiazd, pozdrowienia :)
  • Karawan 20.02.2019
    Wróciłem pół godziny temu, a tu... No, ale czyja to zasługa? Jedna taka nawymyślała mi od leniuchów, kazała pisać co dzień ( nigdy więcej!!) itd. Masz coś chciała, a ja dziękuję za ostrogę! Dziękuję za komentarz i "całokształt" ;)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Karawan, oto Twój zestaw:
    Postać: Torturowany szpieg
    Zdarzenie: Sztorm na morzu

    Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Western
    Czas na pisanie: 10 marca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Ritha 16.04.2019
    Dzień dobry :)
    A więc obadajmy.

    „Tajemniczy proboszcz Zdarzenie: Kapiący sok malinowy Gatunek: prawie ;) Horror” – trzeba to zapisać elegancko, tak:
    Postać: Tajemniczy proboszcz
    Zdarzenie: Kapiący sok malinowy
    Gatunek: Horror
    (ewentualnie bez gatunku)

    „Może jutro się wyśpisz i wstaniesz pełen chęci do życia?” Pocieszała głupsza część osobowości. „Przecież wiesz, że wchodzisz w starość i nie będzie już lepiej, a tylko gorzej!” Negowała ta bardziej logiczna – coś mi się tu nie podoba zapis, może:

    „Może jutro się wyśpisz i wstaniesz pełen chęci do życia?” – pocieszała głupsza część osobowości. „Przecież wiesz, że wchodzisz w starość i nie będzie już lepiej, a tylko gorzej!” – negowała ta bardziej logiczna.
    Ale głowy nie dam…

    To samo tutaj:
    „Taak! Życie składa się z nawyków, przyzwyczajeń, drobiazgów, które uwierają, jak ten nocny koszmar” Myślał, wiedząc doskonale, że to nieprawda, że próbuje umniejszyć siedzące gdzieś na zapleczu przerażenie.
    „Myślał” jest ciągiem tego zdania, kontynuacją, zapisałabym albo po przecinku albo po pauzie/półpauzie i z małej

    „Po zamknięciu drzwi stanął w klatce[,] czekając na starą windę.”
    „Burknął „dzieńdobry” tłustej” – zdaje się, ze brakuje spacji (choć mógł to być zabieg celowy)
    „Gdy szedł do auta[,] uświadomił sobie, że nie pamięta momentu zamykania mieszkania.”
    „Szef, dzielnie wspomagany przez podobnego do surykatki sprzedawczyka, marudził[,] nie mając pojęcia, o co mu chodzi.”
    „Kierownictwa przez opary wizji kolejnych taczek mamony. I jak zawsze wymagało to kolejnych korekt.” – 2 x „kolejnych” (celowo?)
    „Jechał[,] czując powoli rosnące zniecierpliwienie i delikatnie myszkując z lewa na prawo i z powrotem, by dostrzec[,] co właściwie powoduje ślimaczenie się na obu pasach.”
    „Wreszcie na długim odcinku bez przecznic zobaczył jadącą powoli lewym pasem[,] jadowicie zieloną osobówkę.”
    „W miarę jak podążający przed nim wciskali się na prawy pas, przestrzeń się kurczyła.” – 2 x „się”
    „Wreszcie na długim odcinku bez przecznic zobaczył jadącą powoli lewym pasem jadowicie zieloną osobówkę. W miarę jak podążający przed nim wciskali się na prawy pas, przestrzeń się kurczyła. Przez chwilę jechał za osobówką” – 2 x „osobówka”
    „Przez chwilę jechał za osobówką i bezskutecznie mrugał światłami z nadzieją, że zjedzie na wolną obok od jakiegoś czasu jezdnię” – „wolną obok od jakiegoś czasu” to już mi się wydaje za dużo tych określeń
    „Obok również otwarły się drzwi” – nie lepiej „otworzyły”?
    Półpauzy w dialogach na pauzy (!)
    „– A co ty[,] kurwa, myślisz, że ja w nowym aucie będę piłować motor? – odpaliła zaczepiona.”
    „Pospiesznie zrejterował do swojego dystrybutora[,] czując, że jeśli padnie jeszcze kilka słów[,] to pięścią utrwali nowy makijaż na zarozumiałej mordzie.”
    „bardziej stwierdził[,] niż zapytał stojący za kontuarem dwudziestoparolatek”
    „Chleb — na stół, kefir — dolna półka, masło — góra, żółty ser — środkowa, mrożone warzywa – zamrażalnik” – tu trzeba ujednolicić, masz pauzy, a na końcu półpauzę

    „Chleb — na stół, kefir — dolna półka, masło — góra, żółty ser — środkowa, mrożone warzywa – zamrażalnik”, ręce posłusznie realizowały pozakupowy schemat w oświetlonym prostokącie otwartej lodówki. „Jutro koniecznie zrób porządek w szafie w przedpokoju. Wywal te stare weki i konfitury, bo niedługo same wyjdą” Przypomniała pamięć. — masz cytat w cudzysłowie, potem przecinek i „ręce” z małej, i bliźniaczo znów cytat, a „Przypominała pamięć” już z dużej. Też mi się zdaje konieczne, by to jakoś ujednolicić.
    „Posiedzę i pooglądam jakieś filmy lub seriale. Jutro wolne, mogę iść spać nawet rano”. Dodała ostrożność. — to samo tutaj
    „Przypomnij sobie[,] co mówił terapeuta.”
    „Nieuchronność dusiła oddech i spowodowała, że serce zaczyna szaleć.” – zaczęło* (czasy muszą się zgadzać, wszędzie jest przeszły)
    Łup, łup...trzask! – spacja przed „trzask”
    „Miotał się coraz mocniej[,] nie otwierając oczu.”
    „położyła się do łóżka[,] marząc o kolejnej niespodziance przywiezionej przez męża z rejsu”
    Ostatni akapit – strasznie dużo wielokropków, nie wiem, czy nie za dużo… Choć rozumiem, ze to takie zobrazowanie rozmowy telefonicznej. Tu może pasuje, ale wcześniej też było sporo (może wcześniej trzeba rozważyć, czy nie odjąć gdzieś).
    „A to mi mówili[,] jakem się miała przeprowadzić nie?”

    Ok, chyba tyle :)
  • Karawan 17.04.2019
    Bardzo pięknie dziękuję. Zmieniłem i poprawiłem. <3 ! Dzieki!
  • Ritha 17.04.2019
    Karawan super :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania