Czarny pies
Nie widzę światełka w tunelu
Jesteś tylko Ty u mojego boku, czarny psie mój przyjacielu
Oprowadzasz mnie powoli po przeszłości arterii
Zanurzając głowę na siłę, w lepkiej, czarnej materii
Nienawidzę Cię całym sercem, choć do snu koisz czule
Chcę Cię zabić razem z sobą, niech znikną istnienia bóle
Niech zniknie świat zza brudnej, zatłuszczonej szyby
Niech znikną teatralne miny, przyjaźnie na niby
Nie odrodzę się z próżni, nie urodzę z nicości
Nie, nie, nie, nie będzie po drugiej stronie żadnej błogości
Żadnej boskości, rąk składanych do modlitwy
W ostatniej sekundzie nawracania się, chwytania brzytwy
Koniec pod moje dyktando będzie krwią pisany
Mam gdzieś, że z wszechświata prezent mi dany
Będzie zmarnowany na pocięcie żyletkami, na kawałeczki
Upadnę z cichym jękiem w dół, na górze palić się będą świeczki.
Egoistyczna moja natura, ściśnięta w zaburzonym umyśle
Przepowiednia spadania wisiała nad głową w ponurym zamyśle
I przyszło mi drukować kartki życia z pustymi stronami
Leżeć dniami i nocami zagryzanymi antydepresantami
Snuć niepokojące wizje, gdy obok lęk naciskał na płuca
Nie pozwalał oddychać swobodnie, wyjście awaryjne narzuca
Piękna pani z kosą już w tle zęby szczerzy w krwistym uśmiechu
Sen nigdy nie miał nadejść, śpię cicho bez oddechu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania