Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Czarownica #WspólneOpowiadanie - część 3 (Elizabeth Lies)

Shila docierając do port w Liv'rr, spostrzegła oczekujących na nią uzbrojonych po zęby mężczyzn. Byli to prawdopodobnie królewscy łowcy nagród. 

 

Czarodziejka znów poprawiła swój dekolt i chwytając kapitana za szyje, z niewiarygodną siłą jak na kobietę, podniosła go i wyrzuciła za burtę. 

 

Mężczyzna i jego wypchane złotem kieszenie, poszły na dno martwego oceanu. Shila zdjęła swój kaptur, w prawej dłoni wyczarowała kontrolowany ogień i rzuciła w stronę łowców, którzy tylko oczekiwali na znak od swego dowódcy ukrywającego się nieopodal. 

 

Krzyki płonących mężczyzn zapewne słyszało całe miasto, a to oznaczało dla kobiety jedno, musi salwować się ucieczką, ponieważ lada chwila przybędzie więcej wrogów łaknących nagrody głównej, głowy czarodziejki. 

 

Czerwonokrwisto włosa, czym prędzej nałożyła swój kaptur, ruszyła wprost w tłum obywateli tego miasta i znów była incognito widząc jak kolejni łowcy, brną do miejsca jej ostatniej potyczki. 

 

Kobieta zaczęła przypominać sobie, jak dobrze było manipulować królem. Jak dobrze jej było z nim sypiać, a w zamian za to, rządzić większością królestwa, bez niczyjej wiedzy. Oczywiście miało to swój koniec, kiedy córka króla zauważyła swego ojca w łożu z Shillą. Mimo wielu namowom czarodziejki, trzynastoletnia dziewczynka udała się do swego wuja, szkolącego królewskich gwardzistów. Wszak Lord Andre był zniesmaczony, iż jakaś kobieta uwodzi jego brata i włada jego królestwie, był tak wściekły, że wleciał niczym grom, do jej komnat późnym wieczorem i miał zamiar ją zamordować.

 

- To się nie może powtórzyć — Powiedziała pod nosem Shilla, wspominając chwilę, jak spaliła Andre i salwowała się ucieczką, po tym, jak szlachta postawiła dla króla ultimatum. A brzmiało ono następująco '' Zabij tę rudą kurwę albo obalimy twe rządy ze względu na zmarłego i bliskiego nam Lorda Andre''. Ten mały ułamek sekundy, przypominania sobie o dawnych błędach sprawił, że kobieta otarła się o jednego z gwardzistów. 

 

- Witam, sądzę, iż dama twego pokroju ma małe kłopoty. - Wysoki brunet nie wykrzyczał, że znalazł poszukiwaną. Tylko spokojnym tonem głosu kontynuował, swą szczą gadaninę, chwytając ją za ramię i prędko założył jej obsydianową obrożę na szyje, tak że czarodziejka nie była w stanie pojąć, kiedy to właściwie zrobił. - Wybacz, że muszę podjąć pewne środki ostrożności, byś mnie nie spopieliła.

 

- Kim jesteś? Czego ty, chędożony żołnierzyku chcesz?! Wiesz, że jak zdejmę, tę nędzną obrożę i znów będę władała magią , to palenie się twojego ciała, będzie twoim najmniejszym zmartwieniem?!

 

Czarodziejka była agresywna, wierciła się w uścisku nieznajomego, ale po stracie magicznych umiejętności nie sprawiała mu żadnego zagrożenia. Była zdana na jego łaskę i musiała robić, co jej każe. Dlatego zaraz po usłyszeniu by szła za swoim, prawdopodobnie nowym oprawcą uczyniła to bez wahania, mając nadzieję na zamordowanie go, w chwili jego nieuwagi. 

 

Tak się nie stało. Gdy Ona i on weszli do starego, walącego się budynku on zdjął jej obrożę, co wprawiło czarodziejkę w niemałe zakłopotanie, mimo to uczyniła to, co zwykle.

 

Gdy tylko obroża spadła na ziemię, Shilla podniosła bruneta do góry z zamiarem uduszenia go, wyrwania mu flaków, podcięcia szyi lub o wiele gorszych cierpieniach zadanych mu w krótką dla niej chwile. Zdziwiła się, kiedy mężczyzna uśmiechnął się i zadał jej cios sztyletem w tułów. Płomiennowłosa kobieta puściła mężczyznę, zakryła swą dłonią miejsce dźgnięcia, gdy mężczyzna nagle wyjął swe ostrze z jej ciała i wytarł jej krew o małą czerwoną chusteczkę. 

 

Czarownica była przerażona, nigdy w życiu nie była na tak przegranej pozycji, jak teraz, obawiała się już najgorszego... Natomiast królewski gwardzista podał jej dłoń i pomógł wstać, po czym spojrzał się na jej dekolt, na jej piersi, na jej oczy i poprawił fryzurę wolną ręką, mówiąc:

 

- Naprawdę nie wiesz, z kim masz do czynienia? - Mężczyzna uśmiechnął się i ruchem ręki wyleczył Shile - Jestem mistrzem miecza naszego, ukochanego króla.

 

-Niemożliwe, przecież mistrz miecza to zwyczajny śmiertelnik, gdyby ktoś dowiedział się, iż włada on... -Kobieta chciała dokończyć to zdanie, ale będąc wyleczona przez miecznika, spostrzegła, iż to wygnany królewski ulubieniec, Saark. - To dlatego słynny miecznik został wygnany, ty nie zostałeś wypatroszony, wiele lat temu na Czarnych Bezdrożach, z racji tego, że władałeś magią. Twój powrót zdziwił cały dwór, w tym mnie. 

 

Saark spojrzał na stojącą już na własnych siłach kobietę i ukłonił się dla czarodziejki, tak jakby był wychwalany. 

 

-Wybacz ale nie znasz całej prawdy. Król chciał mnie wygnać lata temu za to co ja i królowa świętej pamieci robiliśmy długimi wieczorami. - Wypowiedzenie tego dla mężczyzny było czymś co sprawiało mu ból jednak patrząc na Czarodziejkę która strasznie przypominała Królową Megan było mu znacznie łatwiej - Ten chędożony głupiec od zawsze chciał mnie uśmiercić ale zawsze szlachta była po mojej stronie. Gdy nadarzyła się okazja i straciłem w oczach swych, ulubieńców. On to wykorzystał ale dalej nie mógł mnie zabić dlatego przed wygnaniem kazał swym ludziom dźgnąć mnie pomiędzy żebra magicznym sztyletem. Tej rany nie można wyleczyć do dziś mimo iż się zagoiła.

 

- To naprawdę wzruszające ale jaki to ma związek ze mną? - Kobieta tak naprawdę wiedziała co chce uczynić z nią Saark, jednak nie miała pewności. - Rozumiem że nie władasz teraz bronią tak doskonale jak kiedyś. Taki cios zaczarowanym orężem uniemożliwia ci to, ale co teraz? 

 

- Jak to co? Zemścimy się razem. Saark i słynna, Krwawa Dama. Co ty na to? 

 

- Zapomnij

 

Kobieta zaczęła się oddalać od mężczyzn, w stronę drzwi, jednak zostały one nagle zamknięte pod napływem mocy bruneta. Mężczyzna nie lubił ignorowania go. Nie akceptował tego, iż ktoś może mu się sprzeciwić. Czarodziejka wiedziała już jak jest przebiegły, chciała tylko poznać jego charakter tą próbą wyjścia z tej rudery.

 

- Szczerze powiedziawszy ... intrygujesz mnie. Jest w tobie coś pociągającego, ta kolczuga którą nosisz pod królewską zbroją, wyczuwam jej moc. 

 

Płomiennowłosa miała całkowitą racje. Kolczuga pochodziła z zapomnianej ery i została stworzona przez dawno zaginioną cywilizacje o której piszą w legendach.

 

- Nie mylisz się. Znalazłem ją na Czarnych Bezdrożach. Ma w sobie coś mrocznego, jednak gdyby nie ona , zdechłbym po tym haniebnym wyczynie króla na moim zdrowiu. - Sark poprawił swój oręż przy pasie , od którego także biło magią. Czarodziejka chciała zapytać o tą broń, ale mężczyzna ją wyręczył, odpowiadając na jej, niezadane mu pytanie - Moja Esmeralda , też jest zaczarowana. Ten oręż stworzyli Bezkreśni. Ale czemu mam dalej ciągnąć o nim rozmowę? Nie wiem, czy jesteś po mojej stronie , czy chcesz samotnie zdechnąć w obliczu zagrożenia, którym jest ten stary cymbał którego zwą królem?

 

Shila zgodziła się na propozycję Saarka. To korzystny układ w którym, może dowiedzieć się więcej o magicznych przedmiotach, o Bezkresnych i na całe szczęście, zmierzyć się z królem w tak doborowym towarzystwie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Elizabeth Lies 27.09.2016
    Szczerze, nie mam pojęcia jak napisać kontynuację. Nie mam, zero, pustka w głowie.
    Jak dla mnie za dużo akcji, za mało przemyśleń i wyjaśnień. Wszystko dzieje się za szybko. Ciężko się w tym połapać. Ja wiem, że chce się jak najszybciej przejść do swojego ulubionego fragmentu, ale musisz objaśnić wszystko czytelnikowi, bo on się sam nie domyśli.
    Błędy ewentualnie wypiszę Ci kiedyś i wyślę mailem, ale nie obiecuję. Ta część mi się nie podobała. Sory, nie popisałeś się tu. Szkoda, bo wiem, że potrafisz pisać lepiej. Nie oceniam.
  • Upadły(D.F) 27.09.2016
    Zaraza miałem nadzieje że moje napisanie o tym dlaczego ludzie króla ściagają kobietę (chciałem zrobić to dokładniej ) Sądziłem ze akcja mogłaby byc najlepszym rozwiązaniem skoro jest ścigana ):

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania