Czas Wilczej Zamieci Prolog

Vattier de Rideaux, rozgrzany po godzinnej wizycie w saunie, przepasał biodra wielkim, włochatym ręcznikiem i powoli udał się w stronę niskiej, czarnowłosej elfki, zachęcającej szefa wywiadu wojskowego na prywatny masaż. Mimo iż mężczyzna przebywał w novigradzkich łaźniach średnio raz do roku, czynił to z prawdziwą przyjemnością, korzystając ze wszystkich dostępnych luksusów. Zbudowane wśród starych katakumb łazienki wyposażone były z niezwykłym przepychem, nowocześnie, bogato i gustownie. Było tu dziesięć dużych basenów i wanien, trzy sauny, kilka rodzajów pryszniców i inne utensylia niezbędne do osiągnięcia maksymalnego zadowolenia użytkownika. Całość zamykała pokaźna grupa młodych kobiet, spełniających każdą zachciankę wymagającego klienta. Jedną z takowych była właśnie Emora, ciemnowłosa elfka czystej krwi, której było wszystko jedno, gdzie i z kim sypia, byle tylko opłacić czesne na uniwersytecie.

W pokoju było sucho i ciepło, na wyłożonych złoconymi kafelkami ścianach tańczyły płomyki świec. Powietrze wypełniał zapach perfum przemieszanych z woskiem i olejkiem. Stojąca na środku pomieszczenia ława nakryta była srebrnym suknem, na tle którego kontrastowała elfka w obcisłej, czarnej spódnicy i mocno wydekoltowanej bluzce na jednym ramiączku. Vattier de Rideaux, znający już zwyczaje tego miejsca, podszedł do dziewczyny i bez słowa wręczył jej skórzany, brzęczący woreczek novigradzkich koron. Następną godzinę Emora spędziła na zaspokojeniu wszystkich seksualnych fantazji szefa wywiadu wojskowego, który z ogromną fascynacją stwierdził, że dziewczyna posiada więcej wigoru i talentu niż wszystkie jego dotychczasowe kochanki razem wzięte.

Bez słowa sprzeciwu poddał się dotykowi jej wąskich, czerwonych ust, błądzących po jego szyi, barkach i torsie. Wykonał kilka szybszych i wolniejszych oddechów, próbując zapanować nad kołaczącym sercem. Bezskutecznie. Pieszczotliwie wsunął dziewczynie rękę we włosy, pogłaskał jej kark, musnął policzek. Pachniała sosną i tulipanem, mężczyzna widział jak w jej migdałowych oczach skrzą się iskry pożądania. Emora pożerała go wzrokiem, choć nikt nie wiedział, że za maską migdałów i długich czarnych rzęs kryje się dusza zdesperowanej studentki.

Bądź mężczyzną, pomyślał Vattier, gdy elfka pochyliła się nad nim i przytknęła drobne, szpiczaste piersi do jego ust. Mimo, iż był już na skraju wytrzymałości, agent całował je długo i namiętnie, wczepiwszy palce w gładką skórę kołyszących się, nasmarowanych oliwką bioder. Kiedy Emora przyśpieszyła, wydając z siebie symulowane jęki, mężczyzna poczuł jak krew w jego żyłach pulsuje i parzy trzewia. Vattier czuł uścisk w skroniach, świat na chwilę pociemniał, by sekundę później znowu ożyć i eksplodować paletą żywych barw, zmuszających nieszczęśnika do zamknięcia oczu.

A potem nastała cisza, po której elfka spodziewała się od mężczyzny krótkiego "dziękuję" za poświęcony czas. Zamiast tego w milczeniu obserwowała jak Vattier de Rideaux, szef wywiadu wojskowego leży nagi na drewnianej, okrytej srebrnym suknem ławie z szeroko otwartymi oczami i palcami zaciśniętymi na jej zgrabnych udach. Słyszała jak oddycha i już miała ochotę odezwać się pierwsza, gdy nagle rozległ się głośny łomot żelaznej rękawicy o drewniane drzwi.

Wyrwany z letargu mężczyzna szybko oswobodził się z siedzącej na nim elfki i w pośpiechu zaczął szukać swojego ręcznika. Emora patrzyła na to wszystko z obojętnością na twarzy, udając, że poświęca całą uwagę świeczce, której zapalony lont niemal zniknął pod warstwą rozpuszczonego wosku.

Zawsze jest tak samo, pomyślała. Najpierw przychodzą i korzystają, później uciekają, podając przy tym aż nadto dobrze znane wszystkim powody. Jednych odwiedzały żony, drugim brakowało gotówki. Na drugi przypadek, dziewczyna zwykle jednak miała receptę - pojedynczy i krótki gwizd, po którym do pokoju wbiegała ochrona. Fakt iż mężczyzna zapłacił z góry, sprawiał, że wzywanie ochrony nie było potrzebne. W takim razie żona, dziewczyna uśmiechnęła się ukradkiem, skupiając migdałowe oczy na białych deskach.

Po chwili okazało się, że niezapowiedziany gość nie jest wcale żoną jej obecnego klienta. Ba, nie zapowiedziany gość nie był nawet kobietą.

Niecałe siedem kroków przed Vattierem i Emorą, w prostokątnej framudze drzwi stanął barczysty karzeł o czarnej, sięgającej pasa brodzie i sterczącym irokezem na wygolonej czaszce. Mimo panującej w łaźni duchoty nosił grubą, skórzaną kamizelkę podszytą bobrzym futrem i wełniane spodnie z nogawkami wpuszczonymi w brązowe, kawaleryjskie buty. Burcząc coś pod nosem, krasnolud zdjął z najbliższego wieszaka ręcznik i powoli wytarł pot, strumieniem płynącym mu po wytatuowanych ramionach. Następnie splunął przez ramię, poprawił pas z zatkniętym toporem i ruchem głowy wskazał mężczyznę.

- Vattier de Rideaux?

- Owszem - odparł agent, wypinając dumnie obnażoną pierś.

Na twarz krasnoluda wpełzł krzywy, szyderczy uśmieszek.

- Dijkstra prosi na słówko.

Mgnienie później w pokoju stanęli trzech żołnierzy w czerwonych kaftanach z białym orłem na piersi. Pierwszy z nich, wysoki blondyn o spuchniętym nosie, powoli kierował kroki w stronę agenta, trzymając w żelaznych rękawicach długi kawałek sznura. Pozostała dwójka była dwa kroki za nim, demonstrując mężczyźnie drewniane pałki.

Wystraszona elfka cofnęła się w tył, próbując wcisnąć się na maleńką platformę między kolumnami, ale powstrzymało ją silne szarpnięcie za ramię, po którym Emora zobaczyła jak brodaty karzeł ciągnie ją w stronę wyjścia.

- Do końca dnia masz wolne - usłyszała nagle z boku i obejrzała się. Marta Sevel, majordomus w prywatnej willi arcyszpiega Sigismunda Dijkstry, a od roku dyrektorka miejskich łaźni i najsławniejsza burdelmama w Novigradzie niedbale pogłaskała dziewczynę po czarnych włosach, a gdy ta już z niknęła w objęciach koleżanek, karcąco spojrzała na krasnoluda.

- Tylko mi tu bez krwi, Tasak. To porządny burdel.

- Nie obiecuję - odparł chłodno nazwany Tasakiem karzeł, po czym włożył palce do ust i gwizdnął na żołnierzy. - No chłopy, dawać go!

Dłuższą chwilę później, po wąskich chodnikach, oddzielających poszczególne, publiczne baseny kroczyło dwóch uzbrojonych w pałki mężczyzn, podtrzymujących ociekającego krwią szefa wywiadu wojskowego. Stojący pod ścianą tłum dziewczyn westchnął. Jedna z nich zakryła twarz dłońmi, druga chciała krzyczeć, lecz nie pozwoliły jej na to przyjaciółki. Wszystkie natomiast odwróciły wzrok. Trzeci mężczyzna - wysoki blondyn z opuchniętym nosem nie wyszedł ogóle z pokoju. Leżał na wznak w szybko rosnącej kałuży krwi, ściskając w lewej dłoni kawałek srebrnego sukna.

- Tasak... - zaczęła ostro burdelmama, ale krasnolud przerwał jej machnięciem ręki.

- Jak widać, stawiał nie potrzebny opór.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Perzigon69 25.10.2016
    Eeee... Wiesz, ja z reguły jedynek nie daję. A jak dla mnie ta ilość tekstu jak na prolog jest wystarczająca. Zapowiada się ciekawie, zobaczymy jak napiszesz dalej. Niezbyt ambitny tytuł i jak widzę zapowiada się klasyk fantasy. Na razie nie oceniam.
  • Nautilius 25.10.2016
    Tytuł póki co tymczasowy, acz kolwiek jestem otwarty na propozycję. Wpisałem pierwsze co mi się kojarzyła. A co do kalsyku xD - mówią że prawdziwy klasyk się nie starzeje :)
  • Jared 25.10.2016
    Sentyment^ nie sentymentalizm^, bo to dwie różne rzeczy, chociaż Witcher ma trochę cech sentymentalizmu, choćby folklor i treści społeczne. Ok, najpierw formalności:

    "zachęcającej szefa wywiadu wojskowego na prywatny masaż." - DO prywatnego masażu i nie wiem, czy słowa "prywatny" jest tutaj odpowiednie.
    "niezbędę" - niezbędne
    "nie zapowiedziana" - łącznie

    Dobra, teraz komentarz właściwy.:
    Okropnie mi zbrzydł schemat Wiedźmina i cieszę się, że pewne rynki wydawnicze przestały pochwalać ten szablon (chyba rynek się przesycił). Wolałbym jakieś odautorskie uniwersum, z unikatowym bestariuszem, postaciami i własną historią.NIEMNIEJ, podobają mi się opisy. Szczegółowe i bogate w słowa. No i są to opisy typowo od faceta do faceta, uczuciowość postaci jest, gdzieś tam, daleko w tle, na drugim planie. Prolog faktycznie króciutki i o fabule trudno coś powiedzieć, JEDNAK powiem Ci, że taka długość na Opowi lepiej się sprawdza, dłużyzn nikt nie czyta. Niestety... Na podstawie samego stylu daję 4, trochę było błędów, jak na debiut całkiem nieźle. No i witam serdecznie na Łopowi pe el ^_^
  • Nautilius 25.10.2016
    Dzięki. Tamte dwa błęby poprawiłem ale ten pierwszy mnie zastanawia. Bo jeśli zmienie na "do" to zostaje "do prywatnego masażu" jeśli usunąć "prywatnego" zostaje "do masażu" więc poprawna forma to "zaprasza na masaż"
  • ausek 25.10.2016
    Jared, mów w swoim imieniu. Ja lubię czytać dłuższe teksty i myślę, że jednak znajdzie się tu parę osób, którym sprawia to przyjemność.
  • Jared 25.10.2016
    Ausek, wybacz, jesteś w mniejszości :P Co do masażu, mój ewidentny błąd. Koszmarne przeoczenie, nie wiem, jak ja to zrobiłem... :CC
  • Ewoile 25.10.2016
    Witam świeżą krew na opowijskich wyżynach, lepszego bądź gorszego, amatorskiego pisarstwa, różnorodnego barachła i wszechpojętego trollingu ;))
    Hah, dobra, nie jest aż tak źle, można tu znaleść naprawdę ciekawe treści i autorów o solidnych warsztatach, więc nie daj się odstraszyć ;))
    Zainteresowałeś mnie tytułem - od razu skojarzył mi się z balladą śpiewaną przez Priscillę i stąd z pewnością wziął się ten tytuł. Powiem tak na marginesie, że z Wiedźminem obcuję od wielu lat (z grą również) tak więc znasz już kolejny powód moich odwiedzin.
    Mamy więc Vattiera - lubiłam gościa, serio. Zastanawia mnie tylko czy to on będzie głównym bohaterem Twojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie. Jestem zdania, że w fanowskich opowiadaniach, oczywiście, mogą i nawet powinny występować/przewijać się postaci z danej serii, ale nie w rolach głównych bohaterów (chyba że postać jest epizodyczna, występuje bardzo rzadko i to daje amatorowi pole do popisu, samo może rozwinąć postać np. Historia takiej baby z Kernow, którą zoltanowa ekipa doprowadziła do obozu uciekinierów). Nigdy nie da się w 100% odtworzyć oryginału, poza tym jest to takie ciągniecie na siłę historii, którą autor zakończył. Takiego ja przynajmniej jestem zdania, być może mnie zaskoczysz i głównego bohatera stworzysz sam.
    Prolog zastraszająco krótki. Przepraszałeś za to, z tego co pamiętam, co nie zmienia faktu, że nadal nie rozumiem tej długości... ekhem, krótkości, powinnam rzec. Mam na myśli to, że nikt nie kazał Ci wstawiać prologu od razu, teraz, zaraz, w tej sekundzie. Powinieneś, drogi autorze, wstrzymać trochę wodze i zabrać się za to porządnie - faktycznie napisać prolog, a nie jego marny skrawek. Robi to na czytelniku kiepskie wrażenie i od początku upłyca historię - tak na przyszłość; nigdy takich wydarzeń jak np. to wejście żołnierzy i pojmanie nie zamykaj w jednym czy dwóch zdaniach informatywny, rozwijaj to. Pamiętaj, że prologiem wyrabiasz sobie to "pierwsze wrażenie", gdybyś bardziej się zagłębił w sytuację, opisał wejście żołnierzy - zamęt, który by zrobili, krzyk dziewcząt i tak dalej, zilustrował to wszystko, przemieniając tą scenę w głowie czytelnika w dobry film akcji, na sam początek dając trochę klasycznego rozpierdolu ("rozróby") i urwał nagle w momencie kiedy np. właśnie pojmaliby Vattiera, zrobiłobyś na czytelniku naprawdę duże wrażenie - prolog byłby dłuższy, ciekawszy, żywszy - przez co bardziej wiarygodny i do tego bardziej zaskakujący. Urwałbyś w ważnym momencie, wzbudzając w czytelniku emocje - ten wdech i takie "co bedzie dalej? Co bedzie dalej?!" i bum - koniec, chcesz więcej? To czekaj na kolejną część, a tak? Zamknąłeś to wszystko w jednym, bezpłciowym zdaniu przez co czytelnik przyjmuje to "pojmanie" do wiadomości z obojętnością, sam tekst natomiast nie wywarł na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Przeczytałam, zapomniałam, tyle. Tak zwany tekst "niezobowiązujący", czyli zwyczajnie nie angażujący czytelnika. A tekst powinien wzbudzać w czytelniku emocje, trzymać go za mordę tak żeby nie mógł się oderwać. Jest to cholernie trudna sztuka, ale nie niemożliwa. Pisząc w tym gatunku musisz się tego nauczyć. Żeby nie było od razu mówię, że sama nie jestem jakąś mistrzynią ani nic, sama nad tym cały czas pracuję, ale staram się jakiś poziom trzymać. Korzystając, że mam do czynienia z fanem serii w wolnej chwili zapraszam Cię serdecznie do mojego opowiadania osadzonego w uniwersum Więdźmina, byłoby mi bardzo miło, gdybyś wyraził swoją opinię na jego temat, a kto wie? Być może przypadnie Ci do gustu?
    Powracając jednak do Twojego tekstu - posiada on, naturalnie, również plusiki, a największym z nich są opisy (nie długość a jakość żeby było jasne XD). Ich budowa i dobrane słownictwo słownictwo sprawiało, że czytało się dobrze, nielicząc tego o czym wspomniałam powyżej. Opowiadania składają się gównie z opisów, więc jesteś na dobrej drodze ;D
    Dziś zostawiam bez oceny, mam nadzieję, że moje rady i spostrzeżenia weźmiesz do serducha i pomogą Ci one pójść choć trochę do przodu. Niemniej, zaglądnę do następnej części i sprawdzę z ciekawości czy jest jakiś progresik. Pozdrawiam ;))
  • Nautilius 25.10.2016
    No tak... trochę długaśno xD ale odniosę się do fragmenty wkroczenia wojskowych:
    Wyszedł z jakotakiego założenia że będę pisać o tym, jako sytuacji w łaźniach, które fizycznie należą do Sigismunda, który z kolei sprawuje władzę w Novigradzie. Mając na usługach wosjko nikt z jego podwładnych (czyt. persolen łaźni) nie powinien być zdziwiony ich pojawieniem się. Nie mniej wezmę sobie do serca rady.
  • Ewoile 25.10.2016
    Nautilius, jestem zdania, że tak długie komentarze są swojego rodzaju okazaniem szacunku autorowi i jego tekstowi, pokazuje ile czasu i roboty poświecił czytelnik na analizę i samo pisanie komentarza, więc raczej narzekać nie powinieneś ;))
    Nie chodzi mi o konkretnie scenę wkroczenia żołnierzy, to przykład akurat z Twojego prologu - chodzi o ogół, że coś z czego mogłeś zrobić satysfakcjonujące, robiące wrażenie show zgasiłeś w zarodku z powodu... Nie wiem w sumie nawet jakiego. Zwracaj na to uwagę na przyszłość ;))
  • Joker 25.10.2016
    Ciekawy nick, grasz w lola? Bardzo lubię wiedźmina, jednak jak napisał Jared, schemat jest powtarzalny. Ewoile wypisała wszystko, więc nic nie wnoszę. Również zapraszam do niej. Kruk jest jedną z najlepszych serii tutaj. I autorka jest przesympatyczna ;)
  • Ewoile 25.10.2016
    Ojej, Joker jaki kochany i milutki, dziękuję ^^ (/sorki za spam, Nau)
  • Nautilius 25.10.2016
    Tak, gram ale nicku nie wzorowałem na postaci. Użyłem słowa Nautilius, gdyż jest to słowo-symbol wolności i niezależności. Jeśli oglądałeś/czytałeś 80 tyś mil podmorskiej żeglugi to powinieneś wiedzieć, że Nautilius jest statkiem kapitana Nemo.
  • Nautilius 25.10.2016
    Przepraszam: symbol
    wolności - nik ci nie rozkazuje na twoim okręcie
    niezaleźność - Nautilius nie miał bandery
    izolacja od cywilizacji - samo przez się
  • Joker 26.10.2016
    Ewoile ;)
  • ausek 25.10.2016
    Dobrze, że przepraszasz. ;) Zaciekawiłeś mnie i mam taką małą nadzieję, że niedługo dodasz kolejny tekst. I wierz mi, nie pogniewam się za dłuższy fragment. ;)
  • Ewoile 25.10.2016
    ausia lubi wiedźmaka?? .o.
  • ausek 25.10.2016
    Ewoile, ja sama czasami nie wiem, co lubię... Jestem wieczną poszukiwaczką. XD
  • Ewoile 25.10.2016
    ausek, Haha, rozumiem, po prostu zdziwiłam się, bo do mojego Krusia nie zawitałaś nigdy i myślałam, że nie Twoje klimaty po prostu :((
  • Ewoile 26.10.2016
    Widzę, że zastosowałeś się do rady, więc wkrótce zabiorę się do pracy i wypiszę ewentualne zgrzyty czy powtórzenia, które rzuciły mi się w oczy. No i oczywiście odniosę się do całości ;))
  • Ewoile 26.10.2016
    Komentować będę od momentu, w którym widzę dodane przez Ciebie nowości ;))
    Zacznę od tego, że zaskoczyłeś mnie poświęcając uwagę scenie przyjemności Vattiera. Był to krok dość... śmiały jak na prolog, w końcu mowa o seksie, co nie zmienia faktu, że wyszło Ci ona całkiem nieźle.
    - "łopoczącym sercem" - nie jestem pewna czy to słowo można użyć w przypadku serca, bo łopotać może np ptak skrzydełkami, dlatego bezpieczniej by było napisać "kołaczącym".
    - "bezskutecznie" zapisujemy razem.
    - "za maską okrągłych migdałów" pozbyłabym się słowa "okrągłych". "Migdały" określają konkretny kształt oczu, są na swój sposób jakby... skośne? Nie można więc określić ich mianem okrągłych.
    - "Emora patrzyła na to wszystko z obojętnością na twarzy, udając, że poświęca całą uwagę świeczce, której zapalony lont niemal zniknął pod warstwą rozpuszczonego wosku." Bardzo podoba mi się to zdanie ^^
    - "nie zapowiedziany gość" - niezapowiedziany. "Nie" z przymiotnikami piszemy łącznie :)
    - "sterczącym irokezem na wygolonej czaszce." - nie jestem pewna czy określenie "irokez" funkcjonowało w tamtych czasach XD Brzmi trochę zabawnie, ale ręki sobie uciąć nie dam.
    - "Na twarz krasnoluda wyskoczył krzywy, szyderczy uśmieszek." - "wyskoczył" brzmi tak trochę... niezgrabnie, naciąganie. Radziłabym użyć innego słówka, jest ich pełno; pojawił się, ukazał się, wlazł, wpełzł itd.
    - "Mgnienie później pokój wypełniły trzy sylwetki żołnierzy w czerwonych kaftanach z białym orłem na piersi." - To zdanko wydaje mi się niepoprawne, szczególnie "pokój wypełniły trzy sylwetki". Gdyby to były np cienie sylwetek to bardziej, albo gdyby pokój wypełnił się głosami/krzykami/śmiechem, nie łączyłabym tych dwóch słów, ale to już jak uważasz. "Mgnienia" też raczej się nie stosuje, może po prostu słówko: wkrótce, niedługo potem, chwilę później, po chwili, w chwilę potem, po sekundzie itp.
    - "Pierwszy z nich, wysoki blondyn o spuchniętym nosie powoli kierował kroki" - fragment o blondynie jest wtrąceniem, więc skoro przed "wysoki" dałeś przecinek, musisz go dostawić po słowie "nosie".
    - "Pozostała dwójka kroczyła dwa kroki za nim," - kroczyła-kroki, traktujemy to jako powtórzenie.
    - "powstrzymało ją silne szarpnięcie za ramię, po którym Emora zobaczyła jak kroczy w stronę wyjścia, prowadzona przez brodatego karła." Tutaj się chyba walnąłeś, myślałeś o czymś innym czy cuś - Emora wyszła siebie, stanęła obok i zobaczyła jak ona sama idzie w stronę drzwi, prowadzona przez krasnoluda? XD
    Rozumiesz już o czym mówię? ^^
    "- Do końca dnia masz wolne - usłyszała nagle z boku i obejrzała się.
    Marta Sevel, majordomusa w prywatnej willi arcyszpiega..." - niepotrzebnie dałeś Martę od nowej linijki, w końcu to jak dalszy tego fragmentu, głos należał do tej Marty, więc możesz spokojnie kontynuować w tym akapicie.
    - "No chłopy, dawać go!
    Minutę później, po wąskich chodnikach," - ogólnie nie ma tutaj błędu, tylko zastanawiam się czy faktycznie trzymali go tam tak krótko? Wydaje mi się, że lepszy efekt by był gdybyś dał coś w stylu "po jakimś/dłuższym czasie" albo ("postać X" (np. Emora) nie był/a w stanie stwierdzić/określić ile czasu minęło zanim wywleczono z komnaty nieprzytomnego Vattiera" czy cuś w ten deseń. Wtedy od razu wiadomo, że znęcali się nad nim przez długi czas, co tłumaczy jego bardzo zły stan.
    - "Stojący pod ścianą tłum dziewczyn westchnął" - westchnięcie raczej tyczyć się może zachwytu/znudzenia/zrezygnowania, ale (tak sądzę) nie przestrachu/przerażenia.
    Do tego wciąż powtarzałeś słowo "kroczył/ła/li" - ze cztery razy co najmniej. Zwracaj na to uwagę :)
    Ogólnie powyżej wypisałam Ci to na co zwróciłam uwagę, mam nadzieję, że pomogłam :))
    Noo! Teraz to jest prolog! Jest długość, jest akcja - jest ciekawie! Teraz mogę powiedzieć szczerze, że mnie zainteresowałeś, przez co do kolejnej części zaglądnę nie tylko by sprawdzić czy zastosowałeś niektóre rady, ale i z czystej ciekawości rozwoju wypadków i akcji w Twojego opowiadania. Temat dobrych opisów już wcześniej poruszałam, więc żeby się nie powtarzać, powiem tylko, że mi się podobało i zostawiam zasłużone 5 ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania