Czas (zmianą, a dlaczego?)
Pole bitwy tego co było,
z tym co jest,
o to co będzie.
Cichociemny wierny komandos,
pani śmierci nieprzekupny ukochany.
Nie liczący szkieletów zasianych,
absolutnie niszczycielski,
a drwiną, w ciszy zapomniany.
Obraz EKG, martwego,
lecz wciąż bijącego serca.
Ta salwa sekund, to Dywizjon,
lecący kluczem na niebie.
Zjawisko kluczowe,
do rozwikłania tej zagadki.
Kiedy Orzeł Biały znów,
robaki czarnymi wronami nakarmił.
I koleje losu - zdradzony, przez tych,
dla których wyspy strachu bronił.
Tik - tak,
toczącego się zegara fortuny.
Odwracamy kota ogonem,
teraz spajki i szprychy.
Czyli ucieczka nad Tamizę,
albo perspektywa,
z drugiej sstrony Odry.
Dwa, trzy lata, i zapomnieli,
obywatele niegęsiego języka.
A ząb mądrości, nie zostawia korzeni.
Ma się dobrze, póki go heroldowie,
herodowym słowem nie zatrują.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania