Czerwone rowery

Długi ciąg jednokolorowych czerwonych rowerów. Przed nim równie długi ciąg stojących ludzi a wśród nich ja. Okolica osnuta była gęstą mgłą. Stałem posłusznie czekając, aż ktoś zrobi pierwszy krok. Nikt jednak nie śmiał nawet poruszyć dłonią albo podrapać się po nosie. Wszyscy stali nieruchomo, niczym kamienne posągi wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą. Nagle kilka metrów ode mnie jeden z mężczyzn zrobił krok naprzód. Inni posłusznie wykonali ten sam ruch dokładnie co do centymetra. On zrobił kolejny i kolejny też oni zrobili. I tak kilka kroków naprzód aż doszedł do roweru stojącego przed nim i chwycił go za ramę. Inni jak posłuszne roboty powtarzały kolejne ruchy. Każdy nawet najmniejszy. Nawet gdy mężczyźnie nagle obsunęła się z ramy dłoń, każdy z nich zrobił podobnie. Po chwili wszyscy usiedli każdy na stojący przed nim rower. Każdy był taki sam. Te same pedały i dzwonki. Te same siodełka. Moje zmieszanie rosło z każdą kolejną minutą. W pewnym momencie usłyszałem głos mówiący do mnie.

- Ty nie jesteś taki jak oni.

Obróciłem się, ale oprócz rzędu bezmózgich człeków siedzących na rowerach nic nie było.

- Ty jesteś taki jak oni. Nie przetrwasz. W końcu się połapią, że jesteś inny — głos był bardzo wyraźny i dobiegał jakby ze wszystkich stron.

- Kto mówi? - spytałem, rozglądając się uważnie.

- Ciszej. Oni nie potrafią mówić. Ty też nie powinieneś.

- Kim jesteś?

- Jestem czyścicielem. Miażdżę takich jak ty. Inteligentnych i normalnych.

- Co to za miejsce?

- To ich dom. We mgle stoją baraki, w których śpią. Teraz pora do pracy. Lepiej stąd znikaj, zanim ruszą.

Po tych słowach głos umilkł. Wtedy wszyscy nagle ruszyli. Ledwo uratowałem się przed kolizją. Jechaliśmy gęsiego równym tempem. Nikt nie wyprzedzał, nikt nie zwalniał ani nie przyśpieszał. Po kilkunastominutowej jeździe zatrzymaliśmy się. Wtedy usłyszałem znajomy głos.

- Kontrola. Jeden z was jest zepsuty. Znajdziemy go i zlikwidujemy.

Wtedy wiedziałem, że muszę uciekać. Rzuciłem rower i ruszyłem przed siebie ile sił w nogach. Nie wiedziałem dokąd biegnę. Wszędzie była tylko mgła. Wtedy poczułem, że ktoś jest za mną. Traciłem powoli siły. W końcu zatrzymałem się i poczułem okropny ból krtani. Coś ściskało ją, dusząc mnie.

- Mówiłem, żebyś znikał. Teraz pora na miazgę — usłyszałem.

Zacząłem być miażdżony przez niewidzialną siłę. Coraz mocniej. Słyszałem ten dźwięk łamanych kości. Dobrze, że nie czułem bólu.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Marian 20.11.2017
    Ciekawy opis snu. Mam czasem podobne.
    Jest kilka błędów, np:
    "Wszyscy stali nieruchomo, niczym kamienne posągi wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą." -> "Wszyscy stali nieruchomo, niczym kamienne posągi, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą."
    " i kolejny też oni zrobili." -> Lepiej byłoby: " i oni też zrobili kolejny".
    "Inni jak posłuszne roboty powtarzały kolejne ruchy." -> "Inni jak posłuszne roboty powtarzali kolejne ruchy."
    "- Ty jesteś taki jak oni. Nie przetrwasz." -> Tu jest niekonsekwencja, bo wcześniej piszesz: "- Ty nie jesteś taki jak oni."
    Pozdrawiam.
  • marok 20.11.2017
    Dzięki ostatnio mam coraz dziwniejsze :)
  • marok 20.11.2017
    No kto taki mądry te 1 stawia?
  • Różowa pantera 20.11.2017
    Bardzo dobrze Marian trzeba upominać za takie rzeczy. Może będzie lepiej pisał. ????
  • marok 20.11.2017
    Często gości szybko w moich tekstach a tak właściwie to tylko w moich. To ciekawe
  • Tak na szybko przeczytałem, nie jest najgorzej. W ostatnich kilku zdaniach masz powtórzenie „wtedy”, pozbądź sie tego. WTEDY bedzie znacznie lepiej. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania