Czerwony Kur i Spalony Las
Spalony Las płonął jeszcze, cały napalony, gdy wpadł jak burza do łazienki.
— Chwila, chwila, wolnego panie kolego, ja właśnie sram. Co to za obyczaje? — Czerwony Kur bardzo niezadowolony osłaniał krocze skrzydłem prawym.
Spalony Las, nie zważając na nic, wpadł do wanny z impetem i puścił wodę prysznicem.
Kur popatrywał na niego z ukosa.
— Na tamtej polanie jeszcze tli się polano. A tak w ogóle, to wyglądasz teraz jak jeż. Kto cię tak załatwił?
— Fryzjer-piroman. Jak tylko mnie zobaczył, od razu wziął hubkę i krzesiwo. Wmówił mi, że to eksperymentalna technika, że to teraz w modzie, być wyczesanym na jeża. — Spalony Las w końcu wylazł z wanny, poczłapał korzeniami do lustra i zmierzwił resztki koron. Zmrużył lewą dziuplę, wyszczerzył ściółkę i zaczął ją uważnie oglądać.
Kur miał w końcu tego dość, czuł się niekomfortowo, nie zamierzał sobie podcierać tyłka przy Lesie. Chrząknął.
— Może byś jednak sobie poszedł, chcę w końcu wstać z kibla, a ty mi to udaremniasz.
— Wstydzisz się mnie? — zaśmiał się Las smutno. — Myślałem, że jesteśmy braćmi, ale ok, pójdę sobie.
— Braćmi, nie braćmi, ale mojej kupy to ty wąchać nie będziesz.
Trzasnęły drzwi.
Zakończył się pewien etap w ich życiu. Spalony Las odrósł bujnie; zazielenił się, świerkami wystrzelił w niebiosa, grzybem pokryła się ściółka.
Kur zaś zniósł jajo, z którego wykluł się mały, kudłaty kurczak. Sierść miał zieloną, szorstką, żywiczną. Pachniał lasem, a serce mu biło jak dzięcioł na buczynie.
Dziwaczny to był stwór: nosił cechy wspólne dla obu nich — był trochę lasem, a trochę kurą. Kiedy doszło do tej mieszanki? Nikt nie wie na pewno, ale czy to takie ważne? Grunt, że nie są już braćmi — każdy z nich poszedł w swoją stronę. Czerwony Kur, przebrany za fryzjera dalej podpalał lasy i znosił dziwne jaja; a Już Nie Spalony Las walczył z kornikiem drukarzem.
Komentarze (15)
Taaa, taka schiza z podtekstami do snu to... bajka :)
Pozdrawiam
W sumie, to myślę te pierdolety rozwinąć, jest to tak durne, że nawet ja jestem temu zdziwiony
Czy mi się dobrze pamięta, że to z losu TW?
Tak czy siak, kawał zajebistego absurdu.
Ja pierwszy odkryłem Fanthomasa na Opowi, początkowo były wieszane na nim psy (sławetny Kszyk) odpowiada mi ten rodzaj humoru, więc siłą rzeczy, musimy być nieco do siebie podobni
BTW ten zestaw jest banalny, tylko trzeba usunąć z głowy schematy myślowe :) Może włąśnie powyższy tekst Ci to ułatwi
Ale ja chcę to napisać na poważnie, w swoim klimatach. Nie umim w jakiekolwiek elementy fantastyki, czy czegoś takiego mniej realnego.
A nie że jojczę! :p Rozmawiam po prostu :3 Ze Tobą!;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania