Czy to już raj?

Pierwszy dzień zaczął się niewinnie yhy… tak, już to widzę. Poranna ciemność otulała mnie jak puszyste chmury. Widać je na błękitnym niebie w lecie, kurwa, co ja piszę, zima przecież. Mróz, zimny, ostry, taki jak lubię z masłem smakowałby lepiej no, ale cóż. To musiał być jakiś cud, bo zamiast telenoweli wybrałam kruchy lód. Jeździłam na łyżwach, które miały ostrze jak brzytwa tyle, że one nie raniły one się tylko z nami bawiły. Silnie wiejący wiatr uczynił nas zawstydzonych, ale ten, kto się tak czuł chyba musiał być nagi w pół. Następny dzień jak komornik, zapukał w powieki a ja myślałem, że to Bóg. Halo...zabieram panu te dziecinne ściemy. Jak on mógł, przecież to były moje sny, powrót do dawnych dni. Tydzień mija, śnieg prószy, ja się sypie a czwartek, piątek, sobota to tylko uzupełnienie tygodnia. Czyż nie przypomina wam to gratisowych keczupów wydawanych w Maku? Marny ich obu los, zjedzone i przetrawione przez życie. No nareszcie ile można było czekać? W triumfie - Niedziela. Kuchnia dudni jeszcze od głuchego echa „obiad" i znowu jak zacięta płyta w odtwarzaczu super... rosół. Katastrofa, jak ten tekst zbrzydł mi się. Powieki zamknij już najlepiej na super glu. Puk, puk... komornik? a nie to mój mózg. Co za tupet... no dobra, dobra bez nerwów kończę już. To narazie, żegnam was do zobaczenia w paradise.

 

 

 

 

* parodnia mojego opowiadania z podstawówki :D Przepraszam za błędy które przeoczyłam oraz za zaczynanie zdań od: co, to, no, jakoś inaczej nie umiałam tego skleić. Celowe było również to iż, osoba mówiąca w tym utworze jest mężczyzną.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania