Czy zawsze musi być jakieś, ale?

Cudowna pogoda wprost idealna, wokoło zielone trawy, rabatki pełne kwitnących kwiatów, drzewa uginające się od nadmiaru kwiatostanu, stale słychać śpiew ptaków, wokoło rozbrzmiewa szum skrzydeł owadów. Wiosna w pełnej krasie. Czy można chcieć od przyrody czegoś więcej? Moje życie rodzinne jest bardzo podobnie do sielanki tej za oknem, wszystko układa się znakomicie, cała nasza czwórka jest zdrowa, szczęśliwa, zadowolona ze znajomych i przyjaciół. Mieszkanie nasze jest własnościowe w niedawno wzniesionym budynku, duże, słoneczne przez cały dzień, znajduje się w cichej bezpiecznej dzielnicy. Samochody mój i żony nowe, sprawne, zobowiązania opłacane na czas. Pracę mamy ciekawą i satysfakcjonującą zapewniającą spore dochody. Mając tak udane życie, które jest niedoścignionym marzeniem wielu osób czy można mieć prawdziwe problemy, wszyscy ci, co dążą do niego powiedzą, że nie.

Niespełna miesiąc temu oddano w naszym mieście kolejny odcinek drogi dla rowerów, inwestycja była kosztowna i dla nas mieszkańców pełna wyrzeczeń. Podczas budowy jej zamknięto dla wygody drogowców pół miasta, widocznie oni inaczej nie potrafią pracować. Spora część mieszkańców domów, do których nie można było dojechać, tylko chodzić po wykopach narzekała. Wcześniejsze niewygody teraz zostały zrekompensowane i możemy chwalić się innym, jaką to mamy wspaniałą autostradę rowerową. Zgodnie z przepisami nie można po niej chodzić i parkować samochodów, jeszcze trochę czasu minie jak straż miejska mandatami oraz blokadami zmieni przyzwyczajenia mieszkańców.

Powoli uczymy się korzystać z wygodnego przemieszczania rowerami w obrębie miasta, stale przybywa chętnych do korzystania z drogi zwłaszcza podczas pięknej pogody. Dotyczy to także mnie, obecnie codziennie rano sprawdzam pogodę i w te ciepłe dni z garażu nie wyjeżdżam do pracy samochodem, tylko siadam na rower. Podczas niespiesznej jazdy dostrzegam urokliwe zakątki miasta, przy jeździe samochodem zawsze mijane niepostrzeżenie.

Synek, czteroklasista, szkoły podstawowej podobnie jak ja i inni cykliści, zapragnął dojeżdżać do szkoły rowerem. Niczego nieprzemyślanego i pochopnego w jego decyzji wspólnie z żoną nie dostrzegliśmy. Droga rowerowa przebiega niedaleko naszego domu, w czasie jazdy bezpieczeństwo rowerzystom zapewniają skrzyżowania z sygnalizacją świetlną i ona też przebiega w bliskim sąsiedztwie szkoły. Dziecko nasze jest odpowiedzialne, zna i przestrzega przepisów ruch drogowego, więc niech jeździ rowerem. Zawsze to bezpieczniej niż wtedy, gdy podwoziliśmy go do szkoły samochodem. Przed godziną ósmą w dni nauki szkolnej na ulicy przed szkołą odbywa się dosłowny horror. Możliwości zatrzymania pojazdu w miejscu wyznaczonym i wysadzenie bezpiecznie tam pasażera graniczy z przysłowiowym cudem. Projektanci i budowniczowie szkoły nie przewidzieli mody, jaka zaistnieje w przyszłości, w swoich założeniach nie zaprojektowali miejsc dla rodziców podwożących własne pociechy na zajęcia lekcyjne. Dlatego to właśnie rodzice i opiekunowie dzieci w tych godzinach stwarzają największe zagrożenie dla pociech i innych użytkowników ulicy przejeżdżających wszelakimi pojazdami właśnie o tej porze. Samochody są zatrzymywane tam gdzie jest to wygodne dla kierujących i pasażerowie przeciskają się obok przejeżdżających pojazdów. Najbezpieczniej na ulicy przed szkołą jest zawsze w pierwszych dniach września. Wtedy przed wejściem do szkoły pojawia się policja i straż miejska. Funkcjonariusze kierują ruchem i dbają o bezpieczeństwo dzieci. Niestety już pod koniec miesiąca nikogo takiego nie uświadczysz przez niespełna rok. Akcja bezpieczna droga do szkoły najpiękniej wygląda zawsze na papierze i tam najczęściej przebywa.

Dziecko zaczęło dojeżdżać i odetchnęliśmy z żoną, jeden z obowiązków znikł. Jeszcze byliśmy tacy dumni z syna i jego zwiększającej samodzielności. Jednak po kilku dniach dojazdu rowerem, synek zostawił go w garażu i pomimo ślicznej pogody, poszedł pieszo. Trwało tak pełen tydzień, więc zapytałem się Grzesia o przyczynę takiego stanu rzeczy.

- Tato przy szkole nie ma miejsca gdzie można zostawić rower i przypiąć go żeby nikt nie ukradł. Wszyscy dojeżdżający rowerami zapinają je do ogrodzenia szkoły i wszelkich możliwych elementów budynku takich jak barierki przy schodach. Nasze rowery przeszkadzają wchodzącym i wychodzącym z budynku, a najbliższe miejsce przy drodze rowerowej gdzie można zostawić rower znajduje się jakieś czterysta metrów za szkołą. Dlatego wolę chodzić, przecież nie jestem małym dzieckiem.

Tak mnie odpowiedź syna zainteresowała, że postanowiłem sprawdzić jak jest ze stojakami rowerowymi przed szkołami. Zacząłem sprawdzać, jak tylko miałem taką możliwość i faktycznie przed różnymi szkołami zauważyłem place zabaw, zakazy zatrzymywania i postoju, lecz nawet jednego miejsca do postawienia roweru nie zauważyłem. Może te drogi rowerowe przebiegające często w pobliżu szkół służą innym nieznanym mi celom. W tym jednym przypadku wioski czy miasta są jednakowo traktowane, czyli jest równouprawnienie choćby w stawianiu roweru pod szkołą, a tyle się mówi uczniom o zdrowym trybie życia i potrzebie aktywności fizycznej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Senezaki 23.05.2016
    "zniknął", nie "znikł" ;)
    Ponadto, myślę, iż to "ale" to nie jest taka tragedia w tym opowiadaniu. Po prostu nie ma stojaków i tyle! :) To po prostu opis kilku dni rodziny i mała historyjka o dziecku na rowerze, bez morału ;)
    Solidna 4, piękne opisy.
  • Okropny 23.05.2016
    Mieszkanie nasze jest własnościowe w niedawno wzniesionym budynku, duże, słoneczne przez cały dzień, znajduje się w cichej bezpiecznej dzielnicy. Samochody mój i żony nowe, sprawne, zobowiązania opłacane na czas. Pracę mamy ciekawą i satysfakcjonującą zapewniającą spore dochody. Mając tak udane życie, które jest niedoścignionym marzeniem wielu osób czy można mieć prawdziwe problemy(...)

    Rany, jaka słodycz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania