Czym czy kim

(Włączając się do zażartych dyskusji na temat feminatywów, które ostatnio zdominowały media... ;) )

 

CZYM czy KIM

 

Kolarz jeździ na kolarce,

tokarz wprawił w ruch tokarkę,

szofer wcisnął się w szoferkę,

pilot nadział dziś pilotkę…

 

Tkwi literat w literatce,

a reżyser w reżyserce

goszcząc, schwycił się za serce,

kiedy dubler mu zastękał:

"Wykończyła mnie dublerka!".

 

Ja zaś nie wiem, głowę łamię:

"Czy to rzecz jest, może zawód,

czy też ludzkie harce żwawe".

Średnia ocena: 3.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • spillo (szpilka II) ponad tydzień temu
    Hihihih, piłkarz leży na piłkarce,
    będą dziś sportowe harce (◔◡◔)

    Pomysłowe, masz piątaka!
  • Zdzisław B. ponad tydzień temu
    ...a pilotka na pilocie -
    zdejm mnie z głowy, ty huncwocie! ;)
  • Zdzisław B. ponad tydzień temu
    PS. Co do meritum - jestem zwolennikiem "złotego środka", bez wpadania w radykalizm, który często śmieszy, a czasem jest mocno dwuznaczny.
    Ot - chirurżka, gastrolożka, ministra, psycholożka (zwłaszcza w wymowie), posłanka (aby kłaść ją na posłanie?). Kierowca tira to tirowiec, a kobieta? - tirówka? (no właśnie) ;)

    Dla równowagi - mężczyzna ma się teraz nazywać "mężczyzn"? (aby pozbyć się żeńskiej końcówki -a), oraz nie ma być już nazywany "osoba" (rodzaj żeński), tylko "osób"?

    No właśnie. Tak że - zachowajmy umiar, nie wpadajmy w skrajności.
  • ireneo ponad tydzień temu
    nie tyle umiar ile nie wykraczać poza reguły gramatyczne. To pozwoli uniknąć harcowania widzi mi się. Pilotka i owszem ale gdy pilotek, a nie pilot. Nawet dzieciarnia nie woła - panie piloteku, dziura w samoloteku. Gdyby przy tokarce stał tokarek, to miałby obok koleżankę, tokarkę. A obsługuje tokarkę tokarek?
    Już starożytni rosjanie mawiali, że w polska języka[!] trudna gramatyka. Ale jakże bogata, prawda?
    Rzecz w tym, aby prawdy <nie wymyślać>, jak z tym tokarkiem, a <odkrywać>
    z ... fachowcem
  • Zdzisław B. ponad tydzień temu
    ireneo Prawdę rzeczesz...

    Jeśli, na siłę, zacznie się wprowadzać feminatywy np. do wojska, to spodziewajmy się stwerdzeń (z inspiracji):
    - Spędziłem urlop na majorce.
    - Glansowałem oficerki.
  • ireneo ponad tydzień temu
    Zdzisław B.
    No cóż, zawsze wyjdą idiotyzmy jesli nie ma się pojęcia o tzw. żródłosłowie. A tobie skąd się wzięła ta majorka? Miałem sporo styczności z szarżami, ale żaden nie meldował się jako majorek. Major i owszem. Równa mu stopniem kobieta, gdyby, to tylko majora, etc. A jednak gramatyka utyka.
  • Skorpionka tydzień temu
    ireneo Nie masz racji. Nie mówimy wszak lekara, nauczyciela, kuchara etc. Nie mówimy też poszedła od poszedł, tylko poszła. Polski język zaiste niełatwy, ale nie ma co na siłę go zmieniać.
  • ireneo tydzień temu
    Skorpionka
    gdybyś chciała aby poważnie potraktować twoje umiejętności odniosłabyś się do wskazanych przeze mnie przykladów. Także do etymologii terminów a nie potoczności chłopkoworoztropkowej.
  • Skorpionka tydzień temu
    ireneo idąc twoim tokiem myślenia, powinien być ten lekarek, aktorek, kucharek itd.
  • Tjeri tydzień temu
    ireneo
    Chyba jednak gramatyka nie utyka. Choć brzmieniowo, Twoja opinia jest mi bliska (i wolę ministrę niż ministerkę), to jednak nasza gramatyka mówi nieco inaczej. Poniżej fragment komunikatu Rady Języka Polskiego:
    "Dalej RJP zaznacza, że tworzenie nazw żeńskich przez zmianę końcówek fleksyjnych, np. (ta) ministra, (ta) doktora, (ta) dziekana nie jest dla polskiego systemu słowotwórczego typowe (wyrazy blondyna, szczęściara są wyraźnie potoczne), a lepsze od niego jest wykorzystywanie tradycyjnego modelu przyrostkowego, czyli tworzenie nazw typu doktorka – bez skojarzeń z potoczną nazwą lekarki."
  • Zdzisław B. tydzień temu
    Tjeri Zgadzam się zx Twoją interpretacją, Tjeri (oprócz jednego: "ministerka" - dla mnie brzmi lepiej, niż "ministra". To drugie brzmi jakby nie było w mianowniku).
  • Zdzisław B. tydzień temu
    Skorpionka Tak. Słowo nie zawsze powinno być tworzone według sztywnych, gramatycznych reguł, gdyż czasem prowadzi do śmieszności lub niezrozumienia. Język tworzą przede wszystkim ludzie. Słowniki też zmieniają się w czasie.
  • Tjeri tydzień temu
    Jeszcze kilkanaście miesięcy temu śmieszyły mnie nieco feminatywy. Niektóre nawet bardziej niż nieco. Ale gdy poczytałam ludzi mądrzejszych ode mnie, pogrzebałam troszkę, dokształciłam się, zaczęłam na zagadnienie patrzeć zupełnie inaczej. Okazuje się, że PRL i pod tym względem nas okaleczył. To wtedy zaczęto wycinać feminatywy, które kiedyś były naturalną częścią języka (np. osławioną gościnię można znaleźć w Słowniku języka polskiego 1900-1927 pod red. Karłowicza, Kryńskiego i Niedźwiedzkiego). Przed wojną feminatywy nikogo nie raziły i były pełnoprawnymi formami (moja babcia zawsze szła do "doktorki" — było to dla niej słowo oficjalne). Nowość w tych formach dotyczy dziedzin, gdzie po prostu kobiet wcześniej nie było.
    Zgadzam się, że niektóre twory brzmią nienaturalnie czy wręcz śmiesznie. Ale wiele z nich (pomijając te wyjątkowo nieudane) to kwestia osłuchania. Posłanka już dziś raczej nie razi, a przecież również budziła wiele kontrowersji.
    Poza tym... pilotka jako zawód śmieszy, bo kojarzy się z kurtką? Dziwne, że nikt nie śmieje się z mężczyzny - pilota i nie próbuje nim przełączyć kanałów w TV...
  • Zdzisław B. tydzień temu
    Nowe słowa powstają, inne wychodzą z powszechnego użycia, jeszcze inne zmieniają znaczenie. Język jest żywy - tak było, jest i będzie.
    Przykładowo: "tirówka" ma bardzo negatywne znaczenie w dzisiejszym języku, którym posługują się Polacy. W tym sęk... Czy kiedyś przyjmie neutralne znaczenie, jako "kobieta - kierowica tira"? - przekonamy się w przyszłości.
    Może kiedyś zmieni na neutralne, ale to kiedyś.
    Podobnie jest i w drugą stronę, jak ze słynnym frędzlem przy akselbantach oficerskich czy sznurze do zaciągania zasłon okiennych. Jest to słowo w "Panu Tadeuszu" i w "Popas w Upicie" mistrza Adasia Mickiewicza oraz u Aleksandra Fredry w "Dożywocie". Wtedybyło to zwykłe oznaczenie rzeczy, dzisiaj jest wulgarnym słowem.

    PS. Pilotka" - to była czapka z cienkiej skóry, zapinana na pasek pod brodą. Nosili ją pierwsi piloci samolotów i samochodów (były odkryte), oraz motocykliści - chroniły głowę przed wiatrem. Były też powszechnie noszone przez małe dzieci, gdzieś do końca lat 50. XX wieku.
  • Tjeri tydzień temu
    Zdzisław, tak racja, Tobie chodziło o czapkę, choć są i kurtki (chyba początkowo wzorowane na tych, które nosili piloci RAF), zresztą do dziś popularne.
  • Tjeri tydzień temu
    A wracając do dyskusji, za parę lat okaże się które słowa przetrwają, a które zostaną zapomniane.
  • Zdzisław B. tydzień temu
    Tjeri To też.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania