Czym pan płacisz? [Artykuł]

Kolejny drobny element świata przedstawionego, nad którym wielu autorów zupełnie się nie zastanawia, a który musi się w dłuższym utworze pojawiać bardzo często – czym bohaterowie płacą podczas handlu? I jaką wartość ma cokolwiek?

* * *

W każdym utworze prędzej czy później musi się pojawić jakaś transakcja - bohater coś kupuje, więc musi też i zapłacić. Gdy akcja dzieje się współcześnie, w znanych krajach, to nie ma żadnego problemu. Każde wyjście bądź poza nasz świat, bądź poza nasze czasy, tworzy jednak autorom problemy, z których nie zawsze zdają sobie sprawę. Jeśli autor opisujący przygody Sherlocka Holmesa w XIX wiecznej Anglii, opisze jak to byle chłopiec kupił w sklepie lizaka za 40 pensów, dał funta i dostał 60 pensów reszty, to popełni dwa czy trzy błędy za jednym zamachem. Pierwszy błąd – aż do 1971 roku funt dzielił się na 240 pensów lub 20 szylingów po 12 pensów. System dziesiętny nie jest „oczywistą oczywistością". Po drugie, w tych czasach w Anglii funt był mocną monetą, nawet bogaty chłopiec nie powinien go przy sobie nosić na drobne sprawunki. Po trzecie ceny były w tych czasach inne, za 40 ówczesnych pensów można było kupić wiele cukierków, chłopiec kupujący taką drobną rzecz dałby najwyżej kilka pensów.

Jeśli wystarczy cofnąć czas akcji w dobrze znanym kraju o 50 lat, aby pojawiły się nowe rzeczy „do ogarnięcia", to co dopiero mówić o powieściach historycznych?

 

W Fantasy rzecz powinna być o tyle łatwiejsza, że wszystkie realia wymyślamy sami. Często jednak obserwuję, że autorzy idą na łatwiznę i kopiują stare, pozornie sprawdzone rozwiązania. W związku z czym w ich światach płaci się „sztukami złota" i niczym więcej. Nie chce im się nawet wymyślać nazwy jednostki, nie ma żadnych denarów, talarów, halerzy czy florenów, po prostu złoto w sztukach nie wiadomo jakiej wielkości i formy.

W praktyce takie rozwiązanie byłoby kłopotliwe – złoto generalnie jest cenne, więc złote monety (czasem w opowiadaniach nie ma mowy nawet o tym jaką formę ma „sztuka złota", czy to moneta czy coś innego, tak bardzo autorzy ignorują temat) są raczej cenne. Jeśli w naszym świecie nie będzie innej jednostki płatniczej, to albo można wykonać tylko bardzo duże transakcje, albo złoto jest tam generalnie tanie. To zaś kieruje nas w stronę drugiej rzeczy, nad jaką autorzy się nie zastanawiają - jaką wartość ma cokolwiek, choćby względną?

 

Zdecydowanie ekonomia nie jest dobrą stroną powieści fantasy. Jeśli opiszemy, że byle opój płaci Sztukę Złota za kufel piwa, który jak się domyślamy powinien być dwa-trzy razy tańszy od wyżywienia za cały dzień, a potem bohater ma dostać w nagrodę za ubicie smoka sto takich sztuk i uważa to za niezłą cenę, to delikatnie mówiąc, nasz heros nie za bardzo się ceni. W taką pułapkę wpadł Ziemiański w swojej Achai, co słusznie wytknęła w analizie Niezatapialna Armada.[1] Najpierw opisuje się jak to jeden z bohaterów, mający rzadkie zajęcie skryby świątynnego, posiada oszczędności całego życia w sumie czterech „brązowych" (też nie wiadomo czy monety), zaś drobniejsze zarobki na bieżąco przejadał. Zgadujemy więc, że może brązowe to monety słabe, ale jeszcze nie najsłabsze, skoro się je trzyma w ukryciu na czarną godzinę.

Następnie jednak bohater słyszy, jak karczmarz wynajmuje skrytobójcę aby zabił skłóconego z nim sąsiada i oferuje za to sześć brązowych. No dobra, zapłata chyba niska, bo skrytobójca się burzy, ale chyba nie głodowa skoro ofertę przyjmuje. Ale chwilę potem karczmarz odbija sobie trzy brązowe za obiad i wszystko się sypie. Bo jeśli obiad w karczmie kosztował nieco mniej niż oszczędności życia skryby, to jakie jeszcze drobniejsze zarobki przejadał tenże na bieżąco, przychodząc stale do tej karczmy?

 

Im bardziej rozbudowany ma być świat i im dłuższa fabuła, tym więcej wyskakuje takich problemów. Autorzy zazwyczaj wzorują się na realiach średniowiecznych, ale zarazem wykazują się niewiedzą jakie one właściwie były. Nie wiedzą, że koń nadający się do dalekich dystansów i użycia w walce był drogi, więc każą bohaterowi kupić go za mniej, niż kosztował wyszynk w karczmie. Nie wiedzą, że dobrej jakości, pełna zbroja płytowa mogła być droższa od konia i rycerz zarabiał na nią kilka lat, więc dają ją byle młokosowi, który przyszedł do wiejskiego kowala z zamówieniem. Nie wiedzą, że świece woskowe i olej oświetleniowy były drogie, dlatego opisują ulice małej miejscowości oświetlone pochodniami całą noc i wiejski dom oświetlony świecami. Oczywiście autorzy lubią też przesadzać w drugą stronę, pisząc o mieczu który kosztował tyle, że trzeba było sprzedać wioskę, czy coś w tym stylu.

Przystawianie dzisiejszych wyobrażeń o cenach do dawnych czasów musi się kończyć podobnymi wpadkami.

* * *

 

Podsumowując – jeśli w waszym świecie fantasy istnieją jakieś pieniądze, niech to nie będą tylko Sztuki Złota. Nazwanie tak jednostki płatniczej to pójście na łatwiznę, stwarzające zresztą problemy czytelnikowi, nie wiedzącemu czy owe sztuki to monety, kostki czy coś innego. Niech używają tam monet złotych i srebrnych, może nawet miedziaków do opłacenia bardzo tanich rzeczy, niech będzie widać, że faktycznie różnią się wartością. Jeśli coś ma być cenne, nie może kosztować tyle co kilka obiadów.

Aha, i jeśli już nawet używacie sztuk złota, dukatów czy pierścieni, to pamiętajcie aby nie zrobić takiej wtopy, jak użycie popularnego powiedzenia „nie miał za grosz X", często widzę jak autorzy nie kojarzą, że przysłowie zawierające nazwę monety w danym świecie nieużywanej, to jednak zgrzyt.

----------

[1] http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2012/08/185-eb-jak-bania-czyli-ksiezniczka-w.html

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/09/13/na-ile-zajecy-bylo-stac-golibrode-ceny-i-pensje-w-renesansowej-polsce/#2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Felicjanna 21.01.2018
    tak, z tym jest problem, ale nie taki znów wielki, jeżeli przyjmiemy i dzisiejszą zasadę wyrobu pod sztampę, a znanego rzemieślnika (np. zbroje, miecze). W książkach wiele bubli nie widziałam, ale na filmach, heh. Jak widzę karczmę i gościa rzucającego monety garściami, to robi mi się niedobrze.
    Duży realizm występuje w westernach, jeżeli chodzi o płatności.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania