Dama Karo cz.1
Płatny morderca może zabić wszystko. Tak przynajmniej myśli ich pracodawca. Nabity pistolet , adrenalina i korupcja to całe jego życie. Wpada i wypada. Żyje z dnia na dzień. Wieczna gonitwa. Czasami chwila ciszy , niebezpiecznej ciszy.
-Wpadasz i wypadasz- szepnął jej do ucha znajomy głos- dla ciebie skarbie łatwizna.
-Jak zawsze Ojczulku - mruknęła pogardliwie i wyłączyła mikrofon. On zdecydowanie za dużo gada. Ona woli krótkie i konkretne odpowiedzi i pytania trafiające w samo sedno. Tak została wychowana. Do tego została stworzona. Odbierała życie jednym strzałem. Czasami wymagało to precyzji , a czasami poprostu szczęścia. Szczęście nigdy jej nie opuszczało. Dama Karo była niezwyciężona i ceniona. Wiedziała że jeden błąd może zadecydować o jej własnym istnieniu. Jej czarny płaszcz i karminowa róża przypięta do koszuli zwiastowały nadejście nieuniknionej śmierci. Zwana też była ostatnią kartą albo asem diabła. Nikt nigdy nie widział jej twarzy ukrytej pod rondem obszernego kapelusza w kolorze głębokiej czerni. Włosy zawsze wiązała w ciasnego koka tuż nad karkiem. Jej dłonie okrywały atłasowe rękawiczki , niezmienne od lat. Nogi przysłaniały obcisłe czarne spodnie z nogawkami wciągniętymi w środek wysokich białych Kozaków. Nikt nie znał jej imienia. Wszyscy czuli strach przed jej zwinnymi dłońmi , które w każdej chwili mogły pozbawić cię życia ,ale mimo to Dama była częstym gościem na wielu ważniejszych imprezach środowiska kryminalistów różnej maści. Różniła się od nich i to bardzo. W przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu nie mieszkała w willi z basenem i nie jeździła limuzyną. Nikt nie wiedział gdzie mieszka. Była nieodgadniona bez żadnej historii . Przez to nie czuli że jest człowiekiem. To była prawda.
- Jestem zabójcą to nie czyni mnie człowiekiem- tak twierdziła sama Karo. Jej pozycja wyjściowa dom mody przy ulicy Avenue Montaigne. Kamuflaż suknia prady szpilki i peruka w kolorze marchwi. Pozostały jedynie rękawiczki i kapelusz z szerokim rondem. Dama skrzywiła się , to zlecenie ani trochę jej się nie podobało. Działała w nocy lub o zmierzchu , teraz jest dzień samo południe , nigdy się nie przebierała w jakieś idiotyczne kostiumy , teraz wyglądała jak clown , działała w ciszy i mroku , teraz było jasno i gwarno. Jednak musiała przyjąć to zlecenie. Gdyby tego nie zrobiła , jej kariera płatnego zabójcy skończyłaby się zabójstwem lub co gorsza stratą "posady". Dla Karo strata prestiżu i radości z mordowania byłaby gorsza niż sama śmierć. Przeglądała z grymasem kolejne markowe ubrania. Pod palcami wyczuwała fakturę , wgłębienia w materiale , kieszenie guziki i suwaki.
***
- Bonjour tu Sylvie Bonnet zapraszamy na serwis informacyjny. Zacznijmy od szokujących doniesień z jednego z paryskich butików przy ulicy Avenue Montaigne gdzie zginęła dziś 56 letnia biznesmenka właścicielka wielu nocnych klubów Simone Vigier. Według nagrań z monitoringu i doniesień świadków kobieta przebywała w przymierzalni sklepu kiedy nagle rozległ się krzyk , kobieta z roztrzaskaną głową lerzała na podłodze a rzeczy które przymierzała podobno zniknęły. Policja twierdzi iż nie był to zwykły przypadek a zaplanowane morderstwo. Czyżby to znowu sprawka Gangu Albinosa? Czy Paryż zamienia się z miasta zakochanych i stolicę mody w poligon wojskowy? Na te pytania odpowie w wieczornej debacie minister ...
Père blanc jednym ruchem skręcił odbiornik i zapalił meksykańskiego cygara wypuszczając kłęby dymu.
- Spisałaś się Karo- mruknął wskazując jej skinieniem głowy fotel na przeciwko. Dama delikatnie zajęła wskazane miejsce.
- Nie spodziewałem się zazwyczaj działasz w nocy moja lwico - mówiąc to zbliżył się do niej i okrywając ją dymem tytoniowym złożył na jej czole ojcowski pocałunek.
- To dla mnie zaszczyt pracować dla Ciebie Ojcze.- wycedziła.
- Dziecko zaszczyt zaszczytem ale pamiętaj według naszego kontraktu jesteś moja- zarechotał i ścisnął jej drobną twarz swoimi łapskami.
***
Każdą misję wypełniała z wielką pasją. Każdą analizowała wracając do swego domu którym była opuszczona fabryka za miastem. Dzisiejsza akcja była nietypowa , ale dla niej była czystą zabawą. Wystarczyło wtopić się w tłum umieścić w ubraniach specjalne nadajniki , śledzić poczynania ofiary ( która do określonego butiku zaglądała codziennie o tej samej porze , co Dama zaobserwowała podczas 2 dniowego śledzenia) , poczekać gdy będzie sama i zaatakować z ukrycia tak jak Dama Karo lubi. Resztą zajęli się już ludzie z Gangu Albinosa ( chwilowa awaria kamer i podmieniony personel). Moment w którym poderżnęła tej kobiecie gardło był piękny. Nie wiedziałam kim ona jest wiedziała że zalazła któremuś z mafiozów za skórę i trzeba ją usunąć. Proste. Problem. Zlecenie od Père blanc , Gang rusza do akcji a ona jest jego głównym mózgiem. Wiedziała że jest zarazem niewolnikiem . To doprowadzało ją do szału. Emocje zawsze uspokajała w jeden sposób , strzelanie z karabinu. Miała wiele broni. Karabin , pistolet , granaty , ładunki wybuchowe , i rzeźbione sztylety z Afganistanu. Jednak jej ulubiony był pistolet produkcji amerykańskiej Ingran model 6 z kartą Damy i wyblakłą różą. Dostała go wraz z rękawiczkami w wieku 12 lat , to wtedy po raz pierwszy poczuła satysfakcję płynącą z zabijania. Stała teraz po środku jednej z hal w opuszczonym magazynie i boksowała wiszący obok worek treningowy , zapominając o złości.
***
Pachniało kwiatami. Szumiał wiatr. Słońce świeciło. W oddali błyszczały dachy starych paryskich kamienic. Świtało. Dama Karo zaparkowała swój motor przed jedną z luksusowych rezydencji należących do szefa Gangu Albinosa , jej Pana Pèrego blanca. Nie była sama. W środku znajdowały się już inne sławy Gangu Albinosa znane dobrze Damie. Wszyscy czekali na nią w salonie. Zajęła swoje stałe miejsce i zapaliła papierosa.
- Widzę że jestyście wszyscy moje dzieci , więc do rzeczy- i tu rzucił krótkie spojrzenie w stronę Żonglerza , specjalisty od elektroniki , który beztrosko oddał się flirtom z jedną z urodziwych panienek swego pracodawcy. - Mam dla was nową misję , ale tym razem to coś na miarę naszej mafii skarby. I Ojciec rozłożył na blacie stołu obszerny plan jakiegoś budynku.- robi wrażenie prawda?
Dama wstała i przeszła się do jednego z okien wyglądając przez okno. Delikatnie odsunęła żaluzje i rozejrzała się. Wszyscy czekali na jej opinię. Posłała im lodowate spojrzenia i prychnęła.
-Co sądzisz Karo- spytał Ojciec.- akcja dla ciebie słonko.
Dama przystanęła i uśmiechnęła się krzywo.
-Mam działać sama?
-Przecież zawsze mówisz , że wolisz pracować bez tej bandy idiotów plątających się pod nogami
-Cóż-zaśmiała się- to wymaga dokładnej obserwacji.
Towarzystwo zamarło.
-Biorę to Ojczulku
***
Akcja nietypowa. Rozkochać , poślubić i zabić. Plan pozostawiający pole do popisu. Imię: Gilbert. Nazwisko: Durmle Właściciel wielu nieruchomości ,szybkich aut i łamacz wielu kobiecych serc. Zlecenie od jednego z bogatszych mafiozów , ojca jednej z tych uwiedzionych kobiet. Skazany na śmierć za kradzież , poniżanie ,przywłaszczenie zawartości sejfu rodzinnego i zabójstwo jednego z braci swojej byłej kochanki. Wystarczyło tylko założyć ukryte kamery , zakręcić się dookoła Pana Debreu i po sprawie.
- Łatwizna- prychnęła Dama- daj mi jedną noc Ojczulku.
- Chyba nie teraz - mruknął Pière Blanc. - nie doceniasz swojej ofiary Karo.
-Facet jak facet , zatrzepoczesz rzęsami i już jest twój- wzruszyła ramionami Karo zapalając papierosa.
- Nie ten skarbie- Pière pokręcił głową- po pierwsze on już ma swoją kobietę , po drugie on ma swoją własną ekipę kryminalistów i płatnych zabójców czuwających w dzień i w noc , po trzecie czuje że połowa Paryża pragnie jego krwi.
Karo poprawiła rondo kapelusza i zwilżyła wargi.
- I tą krew dostanie Ojcze- odparła łapiąc w dłoń swój pistolet.
***
Dama w przeciągu kolejnych tygodni uświadomiła sobie , że jednak ta akcja nie jest taka jak inne. Wynagrodzenie też jest inne. Zabójca otrzyma cały majątek ofiary i dodatkowe 100 000 euro do ręki. Dama Karo musiała porzucić swoją tożsamość( jeśli tak to można nazwać) , dotychczasowy styl i miejsce zamieszkania. Dama Karo nie była już Damą Karo. Teraz była Chantal La Brun , pracowała w butiku Channel i miała brązowe włosy. Mieszkała w kamienicy z widokiem na wieżę Eifella.
- Nie o czymś takim marzyłam - mruknęła spuszczając głowę. Siedziała na czarnej , skórzanej kanapie , w swoim nowym mieszkaniu. Czuła przeszywającą ją pustkę i ciszę. Całe jej życie było ciszą , ale tej ciszy nie znała , ona była inna. Pocieszała się tylko wtedy , kiedy spojrzała na kontrakt z wypisaną sumą pieniędzy. Przyszły chwile zwątpienia. Czy to jest to o czym zawsze marzyła? Morderstwa jej życiem , ale romanse? Z zadumy wyrwał ją dzwonek do drzwi. Wstała powoli i stukając obcasami otworzyła frontowe drzwi. W progu zamiast Ojczulka ( którego się spodziewała) ujrzała drobną mulatkę w białym garniturze.
- Chloè Rimet- nieznajoma wyciągnęła rękę na powitanie i uśmiechnęła się cierpko.- od dziś twoja wspólniczka.
Nie czekała na powitanie. Wyminęła w dzrzwiach zdziwioną Karo i udała się spokojnie do jednej z sypialni.
***
-... Wiesz że wolę działać SAMA! Nie nie kochany... To jest MORDERSTWO mojego życia!... A co mnie to... Au revior Ojczulku!
Wzburzona Dama opadła ciężko na łóżko w swojej sypialni. Co za dureń! Przecież jasno się wyraziła! Zero pomocy! Tylko ona i ofiara!
- Też nie jestem zadowolona z naszej współpracy Karo , ale- Chloè nabrała powietrza- musimy się tolerować , jeśli ta akcja ma się powieść.
Dama wstała i z uniesioną wysoko głową syknęła:
- Wszystko by się powiodło , gdyby CIEBIE tu nie było.
Chloè zacisnęła wargi w wąską linię i wybiegła z pokoju. Karo wzruszyła ramionami i oddała się wieczornej lekturze.
***
Był niezwykle przystojny. Burza ciemnych włosów w połączeniu z szelmowskim uśmiechem i piwnymi oczami , działało na kobiety jak magnes. Dama Karo aka Chantal La Brun przyglądała się swojej ofiarze z wielkim zaciekawieniem i pasją , obserwując , i analizując każdy ruch.
Owe czynności powtarzała przez ostatnie trzy tygodnie , aby dzisiaj w słoneczny , lipcowy poranek przystąpić do działania.
***
CDN
Komentarze (3)
Muszę się jednak przyczepić do paru rzeczy. A mianowicie: Przed znakami interpunkcyjnymi nie stawiaj spacji, wyjątkiem jest jedynie myślnik. W niektórych zdaniach zabrakło przecinka, np. "W oddali błyszczały dachy starych paryskich kamienic." Czasami też zdania miały dziwną konstrukcję i zdarzały się powtórzenia. Krótkie zdania pojedyncze są wręcz obowiązkowe w opowiadaniach, bo nadają dynamikę utworowi, jednakże w większej ilości i blisko siebie psują efekt.
To by było na tyle, zostawiam mocną 4 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania