Danse Macabre

Na deskach rozlany był mrok, a ona stała po środku sceny. Skinieniem ręki zaprosiła mnie do tańca.

Była piękna, zimna i smutna.

Prowadziła mnie w tańcu, pośród tulącego nas chłodu.

 

- Z każdym z Was rozmawiam w tym miejscu. Jest idealne...

 

Miała długi, czarny płaszcz, za pomocą którego zakrywała czerwie pełzające po jej ciele.

 

- Możesz nie wierzyć mój drogi, ale ja mam także marzenia... Nawet taka istota, jak ja, czegoś pragnie...

 

Nasze ciała krążyły po scenie prowadzone sznurkiem melancholii.

 

- Wiesz, czego pragnę? Witać Was wszystkich uśmiechem... Przychodzą tutaj miliardy z Was, a jedynie garstkę powitałam z radością...

 

Nie pamiętałem, jak się tam znalazłem. Odczuwałem jedynie smutek i żal.

 

- Tutaj się kończy Twoja historia, mój Drogi. Oni Tobie nie pomogą...

 

Czułem prąd przeszywający moją klatkę piersiową.

 

- Widzę to w Twoich oczach ale nie, nie możesz wrócić. Nie możesz niczego zmienić.

 

Wszystko, czego się obawiałem wcześniej było niczym, w porównaniu z jej spotkaniem.

 

- Wiesz, dlaczego wybrałam to miejsce? Dlaczego właśnie teatr? Bo jesteście zwykłymi aktorami...

 

Całe swoje życie kogoś grałem. KOGOŚ.

 

- Gracie innych ludzi, bo jest Wam łatwiej, bo ich znacie... Zamiast poznać samego siebie... Mało kto wywiązuje się ze swojej prawdziwej roli. Przychodzą tutaj miliardy z Was, a jedynie garstkę powitałam z radością...

 

Nieliczni są Panami swojego losu.

 

- Każdy z Was ma marzenia, ale poddaje się. Na świecie jest Was siedem miliardów, a wystarczy, że cztery osoby powiedzą Wam, że się nie nadajecie do czegoś... I WY IM WIERZYCIE...

 

Bałem się krytyki, bałem się odrzucenia. Teraz zamiast krwi w ciele mam żal, że się poddałem... Na samym początku mojej drogi...

 

- Każdy ma jakieś problemy ale tylko nieliczni potrafią im sprostać. Powiedzieć dość i zacząć żyć. Być sobą. Spełniać się.

 

Każdy ma problemy, ale każdy też ma jakieś talenty...

 

- Dokładnie tak. Tylko, że Wy skupiacie się na tym pierwszym zamiast szlifować to drugie.Wymówki są Waszymi braćmi.

 

Była piękna, zimna i smutna.

 

- Sami stajecie się problemem. Tymi czterema osobami, które wolą podkładać komuś nogi.

 

Chciałem tworzyć coś pięknego. Być kimś wielkim...

 

- To dlaczego tego nie robiłeś? Nic nie mów... Wolałeś wybrać inną rolę... Rozejrzyj się...

 

Na deskach rozlany był mrok...

 

- Jesteś tylko Ty... Twoje przedmioty pozostały tam, po drugiej stronie. Inni chcieli, abyś za nimi gonił, a Ty goniłeś. Bo bałeś się, że Ciebie odrzucą mimo, że tych ludzi tak naprawdę nie lubiłeś. Teraz jedynie co masz to smutek... Tak jak większość z Was w tym miejscu.

 

Nie popełniaj tego błędu i żyj, nie SPIERDOL tego, tak jak ja...

 

- Bóg stworzył Was pięknymi i dał wolną wolę. Każdy jest doskonały i dostał tyle, ile jemu trzeba. Tylko Wy tego nie widzicie. Niebo i piekło jest tam u Was, po drugiej stronie. Szkoda, że większość wybiera to drugie.

 

Wolałem skupiać się na problemach... Stworzyłem mentalne piekło. Zazdrość, nienawiść... Patrząc na innych zapomniałem, że życie jest krótkie...

 

- Bardzo krótkie...

 

Tyle mogłem osiągnąć...

 

- Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Wy znacie przepis na dobre życie. Dzielicie się nimi na profilach w formie cytatów, ale nie chce Wam się nawet do nich dostosować. Jesteście jak ślepcy...

 

Jej usta były zimne, jak lód...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania