Dla mojej Racheli, pośpieszny pociąg ze słów...

18.08.2020r.

 

Do swej pustelni wraca słońce,

Rozdziera rany srebrne księżyc,

Granulat bólu, lęk bez końca,

Przepiękna noc, kalekie węże.

 

Ciemne ulice, brzemię łezki,

Tak małej łezki z twego oka,

Stanica smutku, przedsmak klęski,

Lecz uratuje świat ten Foka.

 

Twoja pluszowa biała foka,

Twoja foczula w szare łatki,

Fistaszki słów, ciszy Epoka,

Półgłosem wołające kartki.

 

Nieznośne bajki, śmiech nerwowy

Spoconych lalek za szybami,

Żal-eremita do tej pory

Nie walczył z życiem i fokami.

 

Sprawa sercowa cukiernicy,

Opowieść o nieśmiałej kurze,

Za oknem okna, grzbiet ulicy,

Za oknem taraban na murze.

 

Za oknem ciska wiatr obelgi,

Noc fabrykuje dziwne foki,

I Bóg już wraca do pustelni

Latarnią dając złote loki.

 

Po tamtej stronie łza jak skała

A tu szamocze się iskierka,

Woltyżer Mrok, zwierzyna biała,

Dla głodnych dusz we śnie obierki.

 

Jedz moja mała, jedz gwiazdeczki,

Upiekłam cały świat dla ciebie,

Zbiera poziomki dla laleczki

Nieszczęsne focze szare plemię.

 

Szczeliny w niebie, strach przed burzą,

Reaktor zła przykryty liściem,

Zdumiona noc na samej górze

Trzyma nasz los na złotym sicie...

 

W twej łezce ciche sanatorium,

Tam aniołowie leczą skrzydła,

I nad przepaścią bólu gloria,

Wytrzymam wszystko, byleś żyła...

 

Wytrzymam ciężar gobelinów,

Utkanych z postrzępionych nerwów,

Byś tylko śmiałaś się i była

W melbie miłości mej bez przerwy...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania