Dlaczego ten Loch jest taki trudny?!

To był zwyczajny dzień. Poszedłem do gildii, aby odebrać jakieś zlecenie. Jestem Początkującym Poszukiwaczem Przygód. Dopiero niedawno zakończyłem naukę u mojego mistrza. Jestem typem poszukiwacza, u którego samotne zlecenia stanowią większość, okazjonalnie robię w niektórych drużynach za randoma, ale to ostatnie to tylko od święta.

 

– Cześć Herakliusz, jakiego typu zlecenie weźmiesz dzisiaj? – zapytała mnie piękna elfka, w tej gildii była recepcjonistką.

 

– Pewnie to samo co zawsze najpewniej będę polował na słabe potwory i liczył na dobry drop lub zbierał jakieś magiczne rośliny – odpowiedziałem.

 

Nie mogłem polować na silniejsze potwory ani nawet wejść do najprostszego Lochu, bo samotnie byłoby to po prostu samobójstwo.

 

– Jest taka jedna drużyna, poszukują asasyna, żeby móc wejść do Lochu, który pojawił się całkiem niedawno – powiedziała recepcjonistka.

 

– Gdzie mogę ich znaleźć? – zapytałem uradowany.

 

Bardzo rzadko zdarzała się drużyna, która szukała randoma do przejścia Lochu. A przypadki drużyny poszukującej randoma-asasyna można było policzyć na palcach jednej ręki.

 

– Są przy tablicy ogłoszeń – uprzejmie poinformowała mnie recepcjonistka.

 

– Dzięki niebawem wrócę – pożegnałem się z recepcjonistką i odszedłem w kierunku tablicy ogłoszeń.

 

– Cześć! – odpowiedziała i wróciła do swoich spraw.

 

Gdy odszedłem od recepcji i skierowałem się w stronę tablicy ogłoszeń, przysłuchiwałem się rozmowom prowadzonym w gildii.

 

– Ej stary co tak mało dzisiaj ludu? – zapytał, że zdziwieniem jeden z poszukiwaczy.

 

– To ty nie wiesz?! Wszyscy wyżsi rangą wybyli na wojnę z Wielką Lechią – odpowiedział inny poszukiwacz ochrypłym głosem.

 

– A to nie wiedziałem. A właśnie słyszałeś o tym nowym Lochu … – kontynuował, ale już nie słyszałem, co mówił dalej.

 

Przy tablicy stała grupa poszukiwaczy przygód. Jeden z nich miał czerwone włosy i ubrany był w czerwoną zbroję, na pierwszy rzut oka było widać, że jego profesja to Wojownik. Koło niego stała blond włosa kapłanka uzbrojona w długi kij było to typowe uzbrojenie dla jej profesji. Przy kapłance stała niska Magini o dziecięcych rysach twarzy. A ostatnim z grupy był poważny Tank uzbrojony w typowe dla jego klasy uzbrojenie, wyszedłem im na powitanie.

 

– Witajcie, jestem asasynem i nazywam się Herakliusz – zacząłem.

 

– O witaj, ja jestem Red, powiedział wesoło chłopak o czerwonych włosach. Ta Kapłanka ma na imię Elisa. Ten ponurak zwie się Rev. Ostatnia członkini naszego party ma na imię Chloe – Red zakończył przedstawianie, a następnie zapoznał mnie ze swoim planem.

 

– Jesteśmy już przygotowani mamy mikstury oraz prowiant. Po dotarciu na miejsce i rozmieszczeniu obozu mamy zamiar przeprowadzić rekonesans – powiedział o swoim planie Red.

 

– Nie mam nic przeciwko – odpowiedziałem Redowi.

 

Nie było takiej drużyny, która 5 minut po dotarciu na miejsce weszłaby do lochu i przeszła go bez odpoczynku. Bo im dalej w las, tym silniejsi przeciwnicy oraz więcej rzeczy może potoczyć się nie po naszej myśli.

 

Wyszliśmy z gildii. Dzień był naprawdę piękny, słońce rozproszyło ponure chmury z początku dnia, miasto o tej porze było naprawdę zatłoczone.

 

Kupcy ustawieni po obu stronach ulicy przekrzykiwali się, reklamując swoje towary. Niedługo potem wynajęliśmy wóz razem z powozowym, a on natychmiast zabrał nas na miejsce.

 

Podróż upłynęła nam szybko. Prawie cały czas obok odpoczynku zabrała nam rozmowa.

 

– O już dotarliśmy? – Red beztroski jak zawsze wyszedł pierwszy z powozu, za nim wyszedłem ja po mnie Rev a na końcu dziewczyny.

 

– Dobrze teraz rozłożymy obóz. Już wcześniej zdecydowałem o jego lokalizacji – po wypowiedzeniu tych słów wskazał miejsce położone w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki.

 

– Dzięki temu, gdyby nastąpił atak, będzie jedna strona mniej do obrony – wyjaśnił swoją decyzję Red.

 

Rozbijanie obozu zajęło nam godzinę. Jednak rozpakowanie naszych zapasów, zabrało nam już tylko pół godziny. Po zakończeniu rozbijania obozu Elisa rzuciła jedną ze świętych technik.

 

[Bezpieczna Strefa]

 

Ta święta technika pozwalała na pozostawienie obozu bez żadnej obstawy. Przy większych obozach rzucało ją co najmniej kilku zaawansowanych kapłanów, ale dla zabezpieczenia tak małego obozu wystarczała jedna początkująca kapłanka. To był jeden z powodów, dla których w większości party był chociaż jeden kapłan.

 

– Dobrze teraz zaczniemy zwiad dwóch pierwszych pięter Lochu – ogłosił nasz Lider.

 

– Nasza formacja wygląda w następujący sposób, pierwszy pójdzie nasz Tank, drugi idę ja, trzeci będzie nasz asasyn, a koniec formacji zajmą Chloe i Elisa.

 

To była typowa, ale sensowna formacja po krótkim czasie wszyscy weszliśmy do Lochu.

 

Już po wejściu do Lochu poziom światła obniżył się do krytycznego poziomu. Tak więc nasz Tank, wyjął ze swojego ekwipunku pochodnię, a Chloe podpaliła ją ognistym zaklęciem.

 

Szliśmy w formacji wyczuleni na najmniejszy ruch. Nawet jeśli Loch był niskiej rangi, mogłeś z łatwością zginąć.

 

Po paru minutach dotarliśmy do wielkiej wykutej w skale sali. Oświetlało ją jedynie kilka słabo świecących pochodni. W takim słabym oświetleniu mogliśmy zobaczyć jedynie kontury przedmiotów, jednak Chloe rzuciła jedno z podstawowych zaklęć, którego każdy Mag uczy się jako pierwszego.

 

[Kula Światła]

 

Kula światła rozświetliła mrok pomieszczenia, dopiero wtedy wszyscy zobaczyliśmy szkielet siedzący pośrodku sali. Był to najzwyklejszy w świecie szkielet mięso armatnie Lochów oraz wszystkich Nekropolii.

 

– To zwykły leszcz ja go zajmę, a wy w tym czasie go zabijcie! – krzyknął Rev. A następnie użył skilla typowego dla profesji tanka.

 

[Prowokacja]!

 

Szkielet natychmiast skierował się w stronę Reva. Był zwykłym szkieletem, ale jego ruchy nie były normalne. Był co najmniej 3 razy szybszy od zwykłego człowieka! Wtedy właśnie zobaczyłem jego rangę.

 

[Zwykły szkielet klasa S]

 

– Co to ma być, dlaczego ten szkielet ma klasę S?! Co to za anomalia?! – Pomyślałem byłem naprawdę głęboko wstrząśnięty.

 

– Rev uciekaj!! – krzyknąłem.

 

Wtedy dopiero Rev zobaczył jego rangę, jednak było już za późno na reakcję.

 

Szkielet zaatakował Reva mieczem, a on zasłonił się przed tym ciosem swoją wielką tarczą. Miecz szkieletu zaczął ciąć tarczę Reva jak by była z papieru.

 

– Co za niewiarygodna siła! – pomyślał Rev – można ją porównać nawet do mojego mistrza!

 

Miecz szkieletu kontynuował cięcie jego tarczy, aż w pewnym momencie szkielet aktywował skilla.

 

[Zwiększenie Siły]

 

Warto tu zaznaczyć, że to wszytko działo się na przestrzeni pięciu sekund. Gdzieś w 3 sekundzie Red rzucił się przyjacielowi na pomoc. Jednak ani on, ani Rev nie zdążyli zareagować na czas.

 

Szkielet odciął rękę Reva, z rany obficie polała się jasna krew.

 

– Rev!!! – Krzyknęły znajdujące się niedaleko mnie dziewczyny, w tym samym momencie krzyknął również Red znajdujący się jedynie trzy kroki od szkieletu.

 

Red nie był kompletnym Świeżakiem. Wiedział, że nie da rady pokonać tego szkieletu, szybko użył dwóch skilli.

 

[Zwiększenie Szybkości]

 

[Zwiększenie Siły]

 

Miał zamiar szybko podnieść swojego przyjaciela i ewakuować całą drużynę.

 

Jeśli w tej chwili Red był dwa razy szybszy od zwykłego człowieka, to szkielet był cztery razy szybszy, zaatakował go skillem profesji Wojownika.

 

[Pięć Szybkich Cięć]

 

W czasie krótszym niż mrugnięcie oka na klatce piersiowej Reda pojawiło się pięć głębokich cięć. Gdyby nie jego wysokiej klasy pancerz dar od jego mistrza każde z nich z łatwością mogłoby go zabić.

 

Szkielet zwrócił swoje puste oczodoły w kierunku mnie oraz dziewczyn.

 

Obie były bardzo przerażone. Wiedziały, że ten potwór mógłby je z łatwością zmasakrować. Uciekłby ale gdyby zostawiły tu swoich towarzyszy, nigdy by sobie nie wybaczyły.

 

Zasłoniłem je swoimi plecami jako mężczyzna i ich towarzysz miałem obowiązek je chronić.

 

– Spróbuj rzucić świętą technikę na Reda i Reva – zwróciłem się do Elisy.

 

– Ok… – Blada i bliska płaczu Elisa rzuciła dwa Mniejsze Leczenia.

 

[Mniejsze Leczenie]

 

[Mniejsze Leczenie]

 

– Nie N...nie działa!! – krzyknęła Elisa.

 

Demoniczny ogień płonął w oczach szkieletu, rzucił się w naszą stronę.

 

– Cofnijcie się! – Krzyknąłem i użyłem skilla.

 

[Cienisty Krok]

 

Zniknąłem, a potem ponownie, pojawiłem się przed nieumarłym. Szybko użyłem drugiego skilla.

 

[Cięcie Otchłani]

 

To zaawansowany skill. Nie nauczyłem się go kompletnie, ale jak na początkującego znałem go bardzo dobrze. Gdyby był to zwyczajny szkielet, leżałby teraz na ziemi w dwóch kawałkach.

 

Ale to nie był zwyczajny szkielet.

 

Bijąc na głowę mój asasyński zmniejszony do granic możliwości czas reakcji, szkielet, odsunął się o dwa kroki. W wyniku czego atak mój atak nie osiągnął celu.

 

Z nadludzką szybkością zbliżył się do nie ponownie, ucinając mi rękę skillem.

 

[Szybkie Cięcie]

 

Nie marnując rozpędu szkielet, kopnął mnie, używając dwóch skilli.

 

[Mocny Kopniak]

 

[Zwiększenie siły]

 

Poleciałem w kierunku ściany. Z impetem uderzyłem w nią, łamiąc rękę, oraz nadwyrężone po kopniaku żebra. Świat przed moimi stał się czerwony, wszystkie moje zmysły na chwilę zniknęły, zostawiając tylko jeden ból.

 

Trzy sekundy po moim uderzeniu w ścianę Chloe ukończyła Inkantacje.

 

[Płomienny Pocisk]!

 

Szkielet nawet się nie odsunął, po prostu użył skilla.

 

[Odbicie]

 

Dwa razy większy Płomienny Pocisk poleciał w kierunku Chloe, nie miała możliwości ochrony. Pocisk uderzył w nią, spalając ją na popiół.

 

Elisa nie mogła znieść tych wszystkich wydarzeń i uczuć więc zemdlała. Ten szkielet był po prostu zbyt potężny.

 

Nawet w takiej chwili powoli przeanalizowałem sytuację.

 

Red konał, a ja mogłem tylko na niego bezsilnie patrzeć. Jego lekka zbroja została rozciętą w wielu miejscach, jego rany wyglądały paskudnie gdy widziałem stan jego ciała, zbierało mi się na mdłości. Był naprawdę na granicy życia i śmierci.

 

Pierwszy lepszy potwór z tego Lochu urządził tak wszystkich moich towarzyszy, którzy zaproponowali mnie jakiemuś randomowi dołączenie do ich zgranego party. Ja sam nie jestem w lepszym stanie moja lewa ręka, została oderwana w łokciu, a prawa jest złamana moje żebra też, nie są w najlepszym stanie. Każdy oddech był okupowany ostrym bólem w klatce piersiowej wskaźnik HP Reda oraz mój są na poziomie krytycznym. Naprawdę, nie wiedziałem ile jeszcze, będę mógł żyć.

 

Wtedy w oczach tego pierdolonego szkieletu zapłonął demoniczny ogień. Wziął miecz, uniósł go nad głowę i zaczął powoli ciąć Reda na kawałki, z każdym jego cięciem krzyk Reda rozlegał się ciszej i ciszej aż wreszcie jego wskaźnik HP spadł do zera. Nie przejęło to tego jebanego psychopaty, ciął biednego Reda do momentu, aż to, co z niego zostało, przestało w jakikolwiek sposób przypominać istotę ludzką. Wokół Reda powoli zaczęła formować się kałuża krwi, a jego twarz zastygła w przedśmiertnym przerażeniu.

 

Wtedy ten szkielet przeniósł uwagę na naszego supporta kapłankę Elisę, odwróciłem wzrok, nie mogłem patrzeć jak każdy z moich towarzyszy, jest mordowany przez ten szkielet. Jego siła przekraczała, wszelkie ludzkie pojmowanie. Drużyna taka jak moja składająca się z Wojownika, Kapłanki, Maga, Tanka i Asasyna mogła na spokojnie unieszkodliwić całe tuziny takich jak on. Ale ten nie dość, że nie chciał po prostu zdechnąć, to jeszcze poważnie zranił każdego z mojej drużyny a na dodatek, morduje każdego mojego towarzysza coraz to brutalniejszymi sposobami.

 

Teraz widocznie wybrał brutalne duszenie. Nawet jeśli zamknę oczy, to nie mogę wyłączyć słuchu, po paru minutach kapłanka pożegnała się z tym światem.

 

Kroki tego skurwiela zaczęły zbliżać się w moją stronę.

 

– To już mój koniec – pomyślałem.

 

Otworzyłem oczy, aby stawić czoło nadchodzącej śmierci. Zauważyłem ze zdziwieniem, że nie zamierza mnie torturować. Po prostu uniósł swój miecz i wbił go w moją głowę. Wtedy moja świadomość się urwała.

 

 

Obudziłem się w całkowicie białym i ciemnym pomieszczeniu oświetlonym jedynie paroma pochodniami. Było ono ogromne, leżałem przed wielkim czarnym tronem, na którym siedział ubrany w czarną zbroję mężczyzna. Nawet w mroku, mogłem zobaczyć, że jego skóra miała odcień niczym skóra ciężko chorego człowieka. Jego czerwone upiorne oczy zdawały się świecić w ciemności, jego postawa miała w sobie coś z majestatu władcy.

 

– Jesteś bogiem? – zapytałem nieznajomego, zauważając, że nie czuje swoich ran oraz moje ciało zdaje się bardzo lekkie.

 

– Bogiem? Hahahaha! Oczywiście może jeszcze przeniosę cię do innego świata? – zapytał, śmiejąc się opętańczo z mojego pytania.

 

Ale o co chodziło z tym przeniesieniem do innego świata? Nie mogłem tego zrozumieć.

 

– Jestem władcą tego Lochu, klęknij przede mną marny człowieku. – Kiedy wydał mi rozkaz, nie mogłem mu się sprzeciwić, przerażająca presja władcy nie pozwoliła mi na żadne protesty.

 

– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego ten loch rangi G był taki trudny? – Zapytał mnie władca Dungeonu. – To dlatego – Władca kontynuował, nie dając mi dojść do głosu – Że po pojawieniu się tego Lochu ustawiłem jego trudności na poziom niski, czyli loch dla Świeżaków takich jak ty. Gdy tylko gildyjni eksperci weszli do lochu, sklasyfikowali go jako loch rangi G i przydzielili do niego poszukiwaczy przygód takiej samej rangi.

 

– To jest popierdolone… – powiedziałem cicho.

 

Specjalnie zwabił Świeżaków rangi G do lochu rangi S?! To się nie mieści w głowie…

 

(Bogowie Ostatecznego Dobra z mitologii Greckiej nie są zadowoleni z władcy Lochu Falcesa)

 

(Wszyscy Bogowie Ostatecznego Dobra nie są zadowoleni z władcy Lochu Falcesa)

 

(Bogowie Ostatecznego Zła są znudzeni rozwojem wydarzeń)

 

Dla Falcesa te komunikaty musiały być jak grom z jasnego nieba. Jego myśli jakby na moment się zatrzymały. Sprawy, potoczyły się tak, że zniechęcił do siebie każdego z bogów, nawet tych, którym służył, czyli bogów Ostatecznego Zła.

 

(Otrzymałeś nowy Boski Rozkaz)

 

(Zabij władcę Lochu Falsesa)

 

(Po śmierci przekroczyłeś ograniczenia swojego ciała za chwilę otrzymasz część mocy każdego z bogów)

 

Po otrzymaniu mocy części mocy każdego z bogów czułem, że mogę zniszczyć górę jednym machnięciem sztyletu. Czułem obecności każdego z bogów tak jakby stali teraz koło mnie, to było wspaniałe uczucie.

 

Trochę czasu zajęło bogom zorientowanie się, że ingerencja w sprawy ludzi zawsze kończy się źle. Dlatego też stworzyli inny świat nazywany przez nich piaskownicą. Wszyscy mieszkańcy tego świata zdawali sobie sprawę, że jedynym celem ich egzystencji jest dostarczanie bogom opowieści oraz służenie jako jeden z typów gier bogów. Z których ten typ był ich ulubionym, bogowie zakładali swoje własne państwa samemu lub w panteonie. A potem gdy wybuchały między nimi jakieś konflikty, rozwiązywali je w tym świecie. Mogli nawet przyzwać bohaterów z ziemi, każdy z nich dysponował wielką mocą, byli zdolni w pojedynkę niszczyć całe armie, w ich przypadku balans nie istniał, byli chodzącymi katastrofami.

 

W tym momencie przewyższałem nawet najsilniejszych z tych potworów, posiadanie części mocy każdego z bogów zobowiązuje.

 

Mój mistrz na odchodne powiedział mi, abym dobrze służył bogom i dostarczył im wielu opowieści.

 

Teraz nadszedł czas, aby spełnić mój obowiązek.

 

Wziąłem moje sztylety w obie dłonie i wykonałem najbardziej podstawowego skilla.

 

[Cienisty Krok]

 

Z perspektywy Władcy Lochu na chwilę wymazałem swoją obecność a po czasie równym jednemu mrugnięciu, pojawiłem się dwa kroki przed nim.

 

Falses był zaskoczony, ale nie był pierwszą lepszą płotką, więc zdążył zmaterializować przed sobą tarczę stworzoną z kości.

 

[Kościana Tarcza]

 

Jednak nie była ona dla mnie przeszkodą. Szybko zaatakowałem, go jednym z najlepszych ataków asasynów, który był specjalnością mojego mistrza.

 

[Cięcie Otchłani]

 

Kościana Tarcza została rozciętą tak łatwo, jak nóż przecina masło. Mój ulubiony skill wzmocniony przez boską moc pozbawił Władcy Lochu dłoni, jednak nie zaszkodziło mu to za bardzo. Był wysokim nieumarłym zaszkodzić może mu dopiero odcięcie głowy lub zniszczenie jego mózgu.

 

Czarna krew lała się z kikuta Falsesa. Był wściekły i zaatakował mnie swoim najpotężniejszym atakiem, którym z łatwością pokonywał potwory klasy S.

 

[Czarna Rozpacz]

 

Był to skill wpływający na psychikę przeciwnika. Był on w stanie zabić nawet najbardziej odporne psychiczne osoby, tylko Falses był w stanie go używać i był z niego bardzo dumny. Nikt komu go pokazał, nie dożył do chwili, w której mógłby komuś o nim powiedzieć.

 

(Bogowie śmieją się ze słabego skilla Falsesa nie wpływa on na ciebie w żadnym stopniu)

 

Falsesa ogarnęła rozpacz, wiedział, że teraz zginie już na zawsze. Nie był w stanie poruszyć się ani o centymetr.

 

Bogowie pośpieszyli mnie, abym szybko go wykończył. Podniosłem sztylety i użyłem mojego drugiego ulubionego skilla.

 

[Dwa Cięcia Ciemności]

 

Głowa Falsesa podzieliła się na cztery równe części, a on sam upadł na podłogę swojej komnaty.

 

(Zakończyłeś wypełnianie Boskiego Rozkazu nagrodą za twój czyn będzie możliwości wypowiedzenia jednego życzenia)

 

– Chcę ożywić mnie i moich przyjaciół!!! – wykrzyczałem moje jedyne życzenie.

 

(Bogowie uszanowali twoją wolę za chwilę rozpocznie się proces ożywiania)

 

Czułem jak po kolei do każdej z moich części ciała, wdziera się ból. Po krótkiej chwili ból zniknął zastąpiony czuciem. Nigdy bym nie przypuszczał, że czucie swojego ciała może być takie przyjemne.

 

(Gratulacje Ukończyłeś Loch Falsesa zaraz otrzymasz nagrody)

 

Przede mną zmaterializowały się dwa przedmioty płaszcz oraz sztylety najpierw przyjrzałem się sztyletom.

 

[Starożytne Sztylety Ciemności]

 

[Klasa: Mityczny]

 

[Zwiększone Obrażenia]

 

[Zwiększona szybkość]

 

[W czasie twojego postępu możliwe będzie odblokowanie pozostałych buffów i skilli]

 

Że co?! Nawet dla poszukiwaczy przygód klasy S taka broń byłaby bardzo cenna. Można by nawet powiedzieć, że jest bezcenna!

 

[Starożytny Płaszcz Nocy]

 

[Klasa: Mityczny]

 

[Lepsze ukrywanie się]

 

[Zwiększony drop z potworów]

 

[W czasie twojego postępu możliwe będzie odblokowanie pozostałych buffów i skilli]

 

Kolejny przekokszony przedmiot! Jednak ranga lochu równa się korzyściom z jego ukończenia!

 

Na ziemi znajdowała się również równowartości, paru lat spokojnego życia w złotych monetach. Szybko je pozbierałem i chwiejnym krokiem udałem się do wyjścia.

 

Wyszedłem przez główną bramę. Po wyjściu z lochu oślepiło mnie światło dnia po krótkiej chwili, zobaczyłem tych, których spodziewałem się spotkać.

 

Wszyscy byli cali i zdrowi, jak gdyby walka z tym koszmarnym szkieletem była tylko snem. Każdy z nich miał na sobie lub przy sobie [Mityczny] Ekwipunek.

 

– Czekaliśmy na ciebie fajne wdzianko! – krzyknął beztrosko Red, jednak niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.

 

– Chodźmy do domu, do gildii – powiedziałem i uśmiechnąłem się w stronę moich towarzyszy.

 

Dwa dni później Gildia

 

Oczywiście opowiedzieliśmy o wszystkim, co spotkało nas w lochu. Na początku, nie chcieli nam wierzyć, ale gdy użyli na każdym z nas magicznego przedmiotu wykrywającego kłamstwa, przekonali się, że mówiliśmy prawdę. Zresztą ten świat wypełniony, był obecnością bogów.

 

Teraz znowu pokonywałem drogę, jaką szedłem przed tym, gdy spotkałem moich towarzyszy.

 

– Hej słyszałeś o tych Świeżakach z rangą G którzy przeszli Loch rangi S? – zapytał jakiś poszukiwacz przygód.

 

– Tak a kto o nich nie słyszał? Aż tak niedoinformowany to ja nie jestem – odpowiedział mu drugi poszukiwacz przygód.

 

Wtedy przy tablicy zobaczyłem czwórkę moich przyjaciół, ta scena przypominała mi tę chwilę gdy ich poznałem.

 

Podszedłem do tablicy i przywitałem się z moimi przyjaciółmi.

 

– Hej może wyruszymy do Lochu?

 

– Dobrze tylko tym razem proszę bez żadnych szkieletów – odpowiedział Red.

 

– Tak dokładnie święte słowa Red! – poparł go Rev.

 

Wesoły śmiech najlepszych przyjaciół wypełnił główną halę Gildii.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bajkopisarz 03.02.2020
    „recepcji i skierowałem się w stronę”
    Się – zbędne
    „zapytał, że zdziwieniem”
    zapytał ze zdziwieniem
    „która 5 minut po”
    Cyfra słownie, dalej też masz kilka takich do poprawki
    „szkieletu kontynuował cięcie jego tarczy, aż w pewnym momencie szkielet”
    Szkieletu-szkielet – powtórzenie
    „ten szkielet przeniósł uwagę na naszego supporta kapłankę Elisę, odwróciłem wzrok, nie mogłem patrzeć jak każdy z moich towarzyszy, jest mordowany przez ten szkielet”
    Ten szkielet x 2

    W sumie prosta historyjka, ale nawet mnie wciągnęło. Jakieś to wszystko było trochę na pograniczu groteski i żartu, dobrze się czytało. W pierwszej części masz sporo powtórzeń, już nie chciało mi się wszystkich wypisywać, najważniejsze to powtarzanie ciągle „szkielet”. Zasady interpunkcji do powtórzenia, bo stosujesz pełną dowolność.
    Druga część opowiadania już lepsze, jakby bardziej dopracowana.
  • Mex 03.02.2020
    Dzięki za opinię :D
  • Nefer 04.02.2020
    Ciekawy pomysł oparcia opowiadania (i właściwie całego swiata, chociaż zarysowanego luźno) o schemat gry. Odczucia mam dokładnie takie same jak poprzedni komentator: konwencja groteski, czyta się dobrze, rażą tylko częste powtórzenia wyrazów i dość prosty styl budowy zdań.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania