Do M.

Nigdy nie chciał odejść. Od czasu, kiedy zamieszkał w mojej głowie, przeżywałam nieustające chwile zwątpienia, marazmu i poczucia bezsilności. Znaliśmy się od lat. Od lat przyciągałam zło. Czy zło odchodzi? Nie, on nigdy nie odejdzie. Tak myślałam, nigdy nie odejdzie. Zawsze będzie żył tu, gdzieś obok, nieważne, gdzie będę się w danej chwili znajdować, kto będzie u mojego boku, jak będę się czuła. Nigdy nie odejdzie, przecież to nie możliwe.

Tego dnia zniknął.

 

I pozostała tylko pustka.

 

-------------------

 

Bycie psychologiem i terapeutą od przypadków ciężkich to od zawsze była moja pasja. Nigdy nie dostałam żadnych papierów, które umożliwiłyby mi podjęcie się tych czynności zawodowo. Nawet się o nie jakoś nie starałam.

 

Miałam koło siebie przypadek, ciężki, który był dla mnie największą życiową lekcją, próbą charakteru, próbą sił i moich zdolności - w każdym aspekcie.

 

Byłam terapeutą, mediatorem, negocjatorem, psychologiem, lekarzem, surowym rodzicem, zmartwioną koleżanką, sfrustrowaną siostrą, choć nie łączyły nas więzy krwi.

 

Byłam człowiekiem wielu talentów, które pogrzebałam ostatnimi czasy i broń bóg, żebym zdecydowała się kiedykolwiek chwycić za łopatę i je odszukać. Co to, to nie.

 

On. Miał radosne spojrzenie. Zawsze błyszczące iskierki w oczach. Zawsze jasny, otwarty umysł, olbrzymią chęć do życia, poczucie wartości i spełnienia w tym, co robił. Miał mnóstwo znajomych, partnerek ważniejszych mniej i bardziej, to “coś”, przy czym każda kobieta może się zatrzymać na dłużej i rodzinę, dom, pieniądze.

 

Miał wiedzę, zdolność obserwacji świata, wyciągania wniosków, prowadzenia rozmów na wyższym poziomie niż ten, z którym do czynienia mamy na co dzień.

 

Miał to wszystko, naprawdę, istniał.

 

Miał też jedną wadę. Był bardzo upartym egoistą.

 

Pewnego dnia, za górami, za lasami, bajka postanowiła się skończyć. Na pozór.

 

Wszystko wyglądało prawie tak samo. Może ten błysk trochę mniejszy, może ten umysł nieco bardziej zamknięty, to poczucie wartości tylko przez chwilę, różni znajomi od święta, choć de facto święta te były nierzadkie, coraz krótsze związki i partnerki tylko na raz, rodzina niby kompletna, ale każdy w innym miejscu, pieniędzy nieco mniej zastępowanych długami. Wyciąganie logicznych wniosków sprawiało nieco więcej trudności, poziom rozmów nadal był na wysokim szczeblu, choć często te rozmowy nie były naprawdę z nim.

 

Zaczęło się jak zawsze, bez żadnych wymysłów - zapalę raz, jest fajnie, zapalę drugi – o co te nerwy? zapalę po raz kolejny - przecież mam to pod kontrolą. To jest słabe, wiesz, nic się już po tym nie czuję. Jest lepiej, jest fajniej, polecieć po nosku, rozumiesz? Wszyscy biorą, nikomu nic się nie stało.

 

Klatka stop.

 

Jestem w szpitalu, leżę na kardiologii. Chyba jest kiepsko. Nikt mnie nie poznaje.

Na co ci to było, pytam choć chyba sama siebie. Dlaczego to robisz. Dlaczego muszę się martwić. Jestem tak daleko, nie mogę nawet przyjechać. Chrzanione wakacje. A już myślałam, że jestem wolna. Ale może to znak, otrzeźwienie. Przecież tak musi być, teraz wszystko się ułoży.

Nic mi nie jest, już jest dobrze.

 

Długa przerwa. Żyje, nie żyje. Nikt nic nie wie. Od dawna nikt go nie widział. Jak to jest, że jestem tam prawie codziennie, nigdy się nie spotkaliśmy, nikt go nie zna? Duch.

 

Wybacz, impreza. Potem kolejna. Jest ciemno, noc. Głód doskwiera, ale było fajnie, wiesz. Naprawdę, było super. Byłem z jedną, potem kolejną. Dostałem kilka razy po ryju. W sumie nie wiem za co. Środek tygodnia, mówisz. Wczoraj chyba wróciłem, nie pamiętam.

 

Klatka stop.

 

Widzę cię. Choć to chyba sen. Chyba koszmar. To ty? Niemożliwe. Duch. To duch. Cień jakiś. Blada skóra, podkrążone oczy. Gdzie ten blask? Uśmiechu nie ma. Emocji nie ma. Ciało chude bez grama siły, choć niejeden gram w kieszeni..

 

Mijamy się. Nie chciałam się zatrzymywać, nie mogłam, nie umiałam.

 

To niemożliwe. To tylko sen. To nieprawda. Tak nie wygląda człowiek. Nie ten, na pewno nie. Przywidziało mi się. Tak, to jest myśl. Wrócę do domu, odezwę się.

 

On żyje, przecież żyje. To nie mógł być on.

 

Cisza.

 

Wracałem z imprezy. Rano była, chyba świt. W głowie helikopter. Panna siedziała naprzeciwko w autobusie. Chyba do szkoły. Ja dopiero do łóżka. Zrobiło mi się niedobrze. Była wściekła, ale stamtąd wysiadłem.

 

Dlaczego. Idiota. Świr. Zwariował. Pomylił numer. Ktoś pomylił numer.

 

Siedzę i czytam. Mija lekcja za lekcją.

 

Co to jest za substancja? Persil, charlie, szmata, białe, skun... Robi mi się słabo od tych nazw, każda od czegoś innego.

 

Jak to działa? Pełna aktywność, ośrodkowy układ nerwowy w gotowości, euforia, super pamięć, siła …. Czy to czary, magia jakaś?

 

Czytam dalej. Zjazd, brak łaknienia, bezsennośc, stany lękowe, schizofrenia, próby samobójcze. Nie chcę już wiedzieć.

 

Wiesz, co robisz? To niebezpieczne. Umrzesz. Balansujesz na granicy.

 

Śmieje się, popijając wódką leki na serce.

 

Jestem nieśmiertelny. Mnie to nie dotyczy.

 

Każdy tak mówi. Lub mówił. Ilu z nich już nie ma? Statystyki są zatrważające.

Nie śpię kolejną już noc. Oceny coraz słabsze. Muszę uczyć się czegoś innego.

 

Mija trzeci rok.

 

Nikt nie zrozumie, że jestem szczęśliwy. Nikt.

 

Cóż to za szczęście, myślę sobie w duchu. To nie ty jesteś szczęśliwy. Tylko on, ten drugi. Zupełnie obcy mi człowiek-cień. Ty jesteś nikim, idziesz na dno. Niech ktoś pomoże, błagam.

 

Ten towar jest jeszcze lepszy. Przecież to zioła. Szałwia, nic takiego.

 

Czytam więc. Jedna godzina, druga. Przypadki śmiertelne po użyciu za dużej dla organizmu dawki. Dość. Zamykam te strony. Nie chcę już nic więcej wiedzieć.

 

Dlaczego na mnie doniosłaś? Dlaczego im powiedziałaś? Nie chcę żadnej pomocy. Nie mam przecież żadnego problemu, a teraz będą się czepiać i doszukiwać.

 

Gryzłam się z myślami.

 

Lecz to nie była zdrada, a bezsilność.

 

Nie wiedziałam, jak pomóc, a widziałam już koniec. Widziałam najgorsze. To szło w złą stronę. Nie umiałam już nic zrobić. Szłam na dno. Bezsenność. Bezdech. Lęki. Płacz.

 

Kto bardziej cierpiał?

 

Pije piwo w bramie.

Jest zima. Zero przyjemności. Zwariował do reszty.

 

Powoli z tego wychodzę. Zaczynam nowe życie.

 

Doprawdy?

 

Co ty możesz wiedzieć, nic nie przeżyłaś. To jest esencja życia. Nigdy nie dowiesz się, jak ono smakuje.

 

Dziękuję, chyba tego nie chcę.

 

Cisza.

 

--------------------------------------------

 

Rok później.

 

Idę z bukietem czerwonych kwiatów w jednej i zapalniczką w drugiej ręce.

 

Ziemia jest wyjątkowo zimna. Na dworzu pada delikatny deszcz. Drzewa są pozbawione liści, to chyba jesień. Listopad.

 

Idę wąskimi korytarzami, mijając migające się światełka, wiatr mrozi moją skórę. Docieram na miejsce. Płyta jest ciemnego granitu. Na niej pusto, ciemno. Patrzę na zdjęcie.

 

Tak musiało się to skończyć.

 

Budzę się zlana potem. Chce mi się wyć. Co z tobą, do cholery?

 

Kolejne noce.

 

Ciemny pokój. Smród, bałagan. Co tu się wydarzyło? Wchodzę do kolejnego pomieszczenia. Butelki walają się po podłodze. On leży na kanapie, przykryty częściowo czerwonym kocem. Śpi. Obudź się. Obudź się w końcu, co tu się stało! Krzyczę, stojąc nad nim. Zero reakcji.

 

Robi się coraz chłodniej. Schylam się, chcę go uderzyć. Dotykam skóry. Zimna. Nie rusza się. Brak pulsu.

 

Chyba popadam w obłęd.

 

Kilka kolejnych wieczorów, cyklicznie w każdym miesiącu przynajmniej raz.

 

Kartki pamiętnika się kończą, a ja nieustannie wałkuję to samo. Jestem zmęczona.

 

Czasem jest miło, czasem jest przyjemnie.

 

Wtedy widzę go uśmiechniętego. Świat kręci się dookoła. Nic nie mówi, tylko się śmieje. Jest szczęśliwy.

 

Dlaczego więc ja nie mogę?

 

Kilka lat później wychodzę z depresji, stanów lękowych. Kończę studia, zaczynam pracę. Mam mieszkanie, partnera.

 

Spotykam go przypadkiem. Z rodziną na spacerze.

 

Spada ze mnie ciężar wszystkich lat.

 

Jest radosny, widać to. Zmienił się. Pracuje. Ma żonę, dziecko, dom. W końcu jest wolny.

 

Tylko iskry w oku już brak.

 

---------------------------------------------------------------------------------------------

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania