...doceniam

Usłyszałam nagle dźwięk przesuwanego plastiku. Gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam przy moich dwóch długopisach jeden dodatkowy. Spojrzałam szybko w oczy Dawida (albo Daniela - nigdy nie byłam dobra w zapamiętywaniu imion), który uśmiechał się do siebie podsuwając krzesło.

- Hm? – Mruknęłam, nie za bardzo wiedząc o co chodzi, ale automatycznie czując się o wiele spokojniej w towarzystwie mojej magicznej i ukochanej liczby 3.

OCD jest czymś zupełnie naturalnym, przynajmniej dla mnie. Niespecjalnie przeszkadza mi w "normalnym" życiu - owszem, czuję się mniej pewnie kiedy coś nie idzie po mojej myśli, muszę planować wszystko, a fakt, że dziś zapomniałam schować do torebki trzeciego długopisu przez cały dzień wywoływał u mnie niewytłumaczalny lęk. Nie uważam jednak, aby te drobne myśli były "obsesyjne", jak skrupulatnie wyjaśniał mi psycholog i Wikipedia. To moje rytuały, których nie chcę i nie potrafię (choćbym nawet chciała) zmienić.

- Zauważyłem, że zawsze masz trzy długopisy. Głupio by było, gdybyś przed testem miała przeczucie, że coś pójdzie nie tak. – Skąd on wiedział?

- Dawid. – Wypowiadałam to imię ostrożnie, wciąż nie będąc do końca pewna czy jest ono właściwe. Brak jego reakcji pozwolił mi kontynuować. – A Ty nie potrzebujesz przypadkiem jednego dla siebie?

- O mnie się nie martw. Ja mam wszystko, czego potrzebuję. – Jego szeroki uśmiech spowodował u mnie identyczną reakcję.

- Dzięki. – Odpowiedziałam spokojnie, jednocześnie czując, że serce wyskoczy mi niedługo z piersi. A jeśli on się ze mnie po prostu nabija, bo jestem dziwna?

- Ej, Ty. Koleś, masz może pożyczyć jakiś długopis? – Usłyszałam szept po swojej lewej stronie. Dawid najwidoczniej musiał oddać mi swój jedyny długopis, żebym lepiej się poczuła, a teraz sam musiał jakikolwiek pożyczać. Idiota, pomyślałam z uśmiechem błąkającym się na ustach. Kiedy dziewczyna siedząca za nami (swoją drogą, niesubtelnie flirtując z moim kolegą z ławki) użyczyła mu swojego pióra, Dawid mruknął szybko słowa podziękowania, po czym odwrócił się i jak gdyby nigdy nic otworzył zeszyt. Po chwili ciszy, która wydawała się zbyt długa zerknął szybko w moją stronę i odwrócił wzrok.

- No co, potrzebowałem jednego. Czasami notuję. – Mruknął jakby do siebie, ale wiedziałam, że jego słowa są skierowane w moją stronę.

Krótko mówiąc, pod koniec zajęć, zanim zdążyłam przeskoczyć przez ławki, na jego zeszycie pojawił się skrawek papieru, na którym czarnym długopisem w kursywie widoczny był napis: „Dziękuję, doceniam”.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 07.03.2017
    Krótka, ale sympatyczna scenka :) Nie oceniam :)
  • Anonim 07.03.2017
    właśnie brakuje mi KUR(sywy) 4.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania