Doktor Reaper

Warkot silników aut, syreny policyjne, ryk helikopterów i niekończąca się gadanina nieprzemierzonych fal ulicznego tłumu. Dym z aut przez który, trudno się oddychało i drapacze chmur które odcinały podłoże od choćby rozsądnej ilości światła.

Innymi słowy: typowy wtorek w amerykańskiej metropolii na wschodnim wybrzeżu.

Z ekranów biły obrazy policji i bohaterów, łapiących kolejnego przestępcę, sceny z ostatniego turnieju bohaterów, oraz baseballa. Grała muzyka, wokół powiewały słupy z amerykańskimi flagami.

Dzień jak co dzień, nawet dla świata przestępców.

W jednej z bocznych uliczek na przedmieściach było ukryte wejście do pewnego baru. Baru w którym zbierały się wszelakie bękarty społeczeństwa XXI wieku. Całe gangi, grupy i dealerzy, każdy z nich z jakąś parszywą mocą. Któryś miał paszczę rekina i jego węch, inny szybkość dźwięku, jeszcze inny manipulował grawitacją – innymi słowy – typowa śmietanka towarzyska.

Wszystko było dla niego typowe, normalne – mimo idiotyzmu sytuacji.

Nawet mowa lidera całej tej parszywej bandy, gościa który niezbyt rozsądnie zwał się „Tyranos”. Kolejne popierdzielone imię przerośniętego nastolatka, ten miał moc destrukcji wszystkiego co zapragnie, jeśli dotknie to coś dłonią, jeśli dobrze pamiętał.

- Za dwa dni będzie obchodzone pięćdziesięciolecie otwarcia Ligii Bohaterów – oznajmił skrzywiając się paskudnie. – Ten ich kochany dyrektor i szef waszyngtońskiej policji będą na miejscu, odbierając paradę!

Inni złoczyńcy zawarczeli i zamruczeli groźnie.

Pokręcił głową – cliche – wiedział jak pójdzie reszta tej przemowy.

- Wtedy to MY, Konfederaci Złoczyńców, zaatakujemy ich i zabijemy dyrektora i szefa policji!

Reszta gangu zawyła radośnie, bardzo żałował że przyszedł, bardzo ale to bardzo żałował.

- Miasto wpadnie w chaos i to my przejmiemy władzę!

Znów odezwały się radosne okrzyki. Barman, osobnik który był w stanie zmienić wszystko w ciecz pokiwał głową czyszcząc szklankę.

- Genialny plan!

Nie wytrzymał.

- NIE.

Jego głos zaskoczył wszystkich. Cały bar spojrzał na idiotę który postanowił zaprzeczyć geniuszu ich lidera. Zobaczyli młodego chłopaka o ciemnych włosach i fiołkowych oczach. Nosił eleganckie czarne buty, długie czarne spodnie, białą jak śnieg koszulę, czarną kamizelkę, a na dłoniach miał czarne rękawiczki. Osobnik napił się trochę shake’a czekoladowego. Oblizał usta i oznajmił.

- Nie… twój plan jest… gówno warty.

Tyranos przeszył go swoimi czerwonymi ślepiami i wściekły. Widać było że faktycznie ma umysł nastolatka.

- Kto to jest? – Warknął. – I co ważniejsze, kto dał mu pierdolonego shake’a?!

Osobnik odwrócił się lekko w jego stronę i uniósł brew.

- Naprawdę mnie nie rozpoznajesz? Zaledwie wczoraj robiliśmy interesy – stwierdził.

- Nie pierdol! Rozpoznałbym twoją buźkę. Kim jesteś do jasnej cholery? Jak się tu dostałeś?

Reszta gangu wstała i szykowała się rozerwać parszywego osobnika na strzępy. Osobnik skończył w międzyczasie skończył shake’a i spojrzał na barmana.

- Jeszcze jeden.

Bar milczał jeszcze przez moment, aż w końcu Tyranos nie wytrzymał i powtórzył.

- Kim Ty do kurwy jesteś?

- Doktor Reaper – odpowiedział tamten.

Bar umilkł. Wszyscy znali to imię, ale niewielu z nich widziało go osobiście. Dziewczyna Tyranosa, słodka Fabiana, dziewczyna która mogła sparaliżować każdego, kogo krew spróbowała podbiegła do niego i chwyciła go za dłonie. Ten nagły akt widocznie zaskoczył doktora który w pierwszym momencie się skrzywił, ale widząc błysk w oku dziewczyny, przywrócił normalny wyraz twarzy.

- Ty jesteś Reaper? Ten lekarz co zszywa od najpospolitszych bandziorów, po szychy w mafii, zapewnia nowe twarze i tożsamości, oraz jest specjalistą w chowaniu ciał!? Który jest najlepszym tatuażystą w mieście? Nigdy nie widziałam twojej twarzy! Ale ty jesteś ładny! – Mówiła podniecona.

Na jej twarz wszedł rumieniec i oddychała ciężko. Reaper stwierdził z zaskoczeniem że jest nim podniecona… cóż… na wszystko jest pierwszy raz… prawda?

Kiwnął głową potwierdzająco.

- Tak to Ja. Jeślibyś mogła, nie nazywaj mnie „specjalistą”, a „profesjonalistą”… a i nie załatwiam nowych tożsamości, tylko nowe twarze, papiery robi ktoś inny.

Tyranos chwycił swoją dziewczynę, widocznie zazdrosny i pociągnął ją ku sobie. Spojrzał na niego wściekły.

- Możesz to udowodnić „doktorku”? – Uśmiechnął się będąc pewnym że gość blefuje.

Osobnik westchnął i spojrzał po sali. Zaczął po kolei wskazywać na stojące przed nim osoby.

- Ty, wczoraj dałeś mi do „ukrycia” ciało Gabriela Petersona, dostawcy narkotyków z Kuby. Ty Fabiano, byłaś u mnie rano, kontynuowaliśmy ten tatuaż na twoim prawym pośladku, ustaliliśmy że ma być to „Pani Śmierć”, otoczona przez krwawe róże i kruki, dziś dodaliśmy trzy róże i kolce do krzewów – spojrzał dalej. – Alberto, dawno się nie widzieliśmy, jakiś miesiąc temu zszywałem twojego kuzyna po napadzie na Bank Garden. Słyszałem że ma się już dobrze. Evil Fang, tatuaż na plecach, myszołów z myszą w szponach. Derek, nie myśl że zapomniałem o twoim długu, masz jeszcze siedem dni, ale jak nie spłacisz, to ciebie będę musiał „ukryć”. Gurkl, przy okazji, zmień imię, bo brzmi to jakbym miał zamiar zwymiotować, ciebie to co prawie tydzień przyjmuje. Lejesz się cały czas, osiemnaście razy tylko nos ci operowałem, ale przynajmniej płacisz. Alicjo, ty moja droga do mnie z rakiem piersi przyszłaś i się na operacji nie zawiodłaś, raka nie ma, pierś pozostała – wymieniał tak jeszcze chwilę, aż odwrócił się do barmana i spojrzał mu w oczy. – A tobie, niegodziwcze, siostrę uratowałem, nową twarz dałem i dzięki znajomością życie w Australii zapewniłem… więc gdzie jest Mój shake?

Barman momentalnie mu go podał i odezwał się lekko drżącym głosem.

- To naprawdę Ty… ale zawsze chodzisz w czarnym fartuchy, nosisz gogle ochronne i czepek.

- No i zwykle masz inny glos – dodał inny. – To twój „Dar”, twoja moc pozwala ci zmieniać głos?

Reaper pokręcił głową i wyjął z kieszeni niewielką obrożę, założył ją na szyi i odezwał się ponownie. Tym jednak razem jego głos był mechaniczny i basowy.

- To zaledwie proste urządzenie zmiany głosu. Nic nadzwyczajnego. A czarny fartuch jest odpowiedni do pracy.

Fabiana już pewna przyjrzała mu się zaciekawiona. Lekko przygryzła wargę, kręcili ją tajemniczy goście.

- Byłam pewna że pracujesz cały czas. Co tu robisz?

- Dzień wolny – odpowiedział pijąc łyk napoju. – Pierwszy… w tym roku.

- Pierwszy? – zapytało kilka głosów.

- Pierwszy.

- Ale jest polowa września! – Stwierdził barman. – Jak byłeś w stanie pracować tyle dni bez przerwy?

Doktor Reaper znowu upił trochę shake i odpowiedział.

- Proste: jestem pracoholikiem. Leczę, kroję, zszywam robię tatuaże. Pracuje w dzień i w środku nocy, czasem mam wielu klientów, czasem kilku. Jako lekarz, czuję się spełniony – odpowiedział bez żadnych emocji w głosie.

Bar jakby się ożywił, każdy miał zamiar poznać gościa który ma kontakty z całym ciemnym światem wschodniego wybrzeża ameryki północnej. Jedynie Tyranus nadal nie był zadowolony.

- Miło cię poznać Reaper, ale powtórz, jaki jest mój plan?

- Gówno warty – odpowiedział Reaper kończąc shake’a i odwracając się do niego.

Tyranus warknął.

- Tak, to wymyśl inny doktorku.

- Nie ma problemu – spojrzał po zebranych. – Po pierwsze: nie atakujecie parady. Będą na was gotowi, wpadniecie prosto za kratki, jeśli tam zaatakujecie. Po drugie: Nie celujcie też w dyrektora i szefa policji, ich da się zastąpić, jeśli już trzeba uderzyć w ich symbole „pokoju”. Po trzecie: Nie atakujcie głośno, a po cichu. Profesjonalna robota. Atak szybki, cichy i morderczy, jak atak orki na fokę. Najlepiej zaatakować następnego dnia, o brzasku. Większość ludzi będzie jeszcze upita po imprezowaniu i świętowaniu. Powinniście zaatakować Szkołę Bohaterów i wziąć uczniaków z akademików na zakładników. Dyrektor straci twarz, szef policji nie będzie mógł nic zrobić, a zrozpaczeni rodzice i media dokończą dzieła zniszczenia – zakończył dźwięcznie i spojrzał prosto na Tyranusa. – Coś jeszcze?

Tyranus milczał przez chwilę. Bar również. Bardzo chcieli przyznać doktorkowi rację, ale wizja zostania zniszczonym przez jeden dotyk Tyranusa robiła swoje. Ten zazgrzytał zębami i spojrzał na Reapera nienawistnie.

- Taki mądry? To czemu nie zebrałeś swojego własnego gnagu i nie użyłeś swojej mocy by to zrobić wcześniej? – Zapytał.

Reaper spojrzał po wszystkich pytająco,

- Naprawdę nie wiecie?

- Czego?

- Nie mam „daru”.

Bar milczał. Wszyscy patrzyli na niego zaskoczeni.

- Żadnego? – zapytał Sharkrek, człowiek-rekin.

- Nic – potwierdził Reaper. – Jestem zwyczajnym człowiekiem.

Na te słowa bar wybuchł śmiechem. Każdy z obecnych miał jakąś moc. „Nieobdarzeni” byli dla nich dowcipem, pośmiewiskiem, najniższym szczeblem w drabinie. Sharkrek rechocząc zbliżył się do Reapera i opierając się prawą ręką o blat, lewą położył mu na ramieniu i szczerząc zęby oznajmił.

- Pieprzony słabeusz. Bez mocy, a chce Nas uczyć walczyć, HA! Wracaj do swej nory i baw się w swój tą swoją „przechodnie” – zarechotał rozbawiony.

Reaper wykrzywił twarz w grymasie złości. To co nastąpiło po sekundzie zszokowało wszystkich.

Reaper wyciągnął z prawego rękawa nóż, który wbił w dłoń Sharkreka przybijając ją do blatu. Kiedy ten ryknął, wstał i lewą wbił mu strzykawkę w szyję i wstrzyknął mu jej zawartość. Złoczyńca stracił siłę w nogach i zaczął się chwiać. Reaper chwycił go za nos i mocniej przycisnął ostrze noża do blatu. Przeszywał go wzrokiem pełnym profesjonalnego obrzydzenia.

- Możecie śmiać się z mojego wyglądu, z mojego głosu, nawet z faktu że nie mam mocy… ale – tu przekręcił nóż łamiąc kości dłoni ofiary. – Nigdy, ale to nigdy nie wyśmiewaj się z Mojej Pracy.

Wyszarpnął nóż z dłoni Sharkreka i bezceremonialnie go popchnął, ten nieprzytomny rozłożył się na podłodze bez jednego dźwięku. Reaper wziął serwetkę ze stołu i spokojnie oczyścił ostrze noża, który położył na blacie. Użytą strzykawkę schował do niewielkie torebki na pasku. Bar patrzył raz to na niego, raz to na leżącego Sharkreka. Tyranus patrzył na najsilniejszego ze swoich gangsterów nie rozumiejąc co się właśnie stało. Reaper rozejrzał się po wszystkich i oznajmił spokojnie.

- Środek usypiający o stężonej dawce. Za dwa dni powinien się obudzić…

Złoczyńcy czuli zarówno strach i złość. To był pierwszy raz kiedy „Nieobdarowany” pokonał kogokolwiek na ich oczach. Tyranus syknął wściekły, wiedział że nie może uniknąć teraz walki, jeśli do niej nie dojdzie, zostanie uznany za tchórza. Zbliżył się o krok. Reaper zakręcił nożem na blacie.

- Jesteś kurewsko pewny siebie. Jesteś jeden, a nas jest ponad dwudziestu. Myślisz że będziesz w stanie pokonać nas wszystkich?

Reaper uśmiechnął się słodko i uniósł nóż. Spojrzał na swoje odbicie w ostrzu, a następnie na odbicie przeciwnika.

- Powiedz mi, Tyranusie. Twój Dar pozwala ci zniszczyć wszystko co zechcesz, jeśli położysz na tym dłoń, prawda?

Ten uśmiechnął się szeroko.

- Zgadza się.

Reaper wyszczerzył zęby w bezwzględnym półksiężycu.

- W takim razie. Jak sądzisz… Czy jeśli odetnę ci obie dłonie, twój Dar przestanie działać?

Wstał i uśmiechając się szeroko spojrzał po wszystkich.

- Przekonajmy się!

 

+++

 

Podłoga była we krwi.

Na podłodze leżało prawie dwudziestu gangsterów, nieprzytomnych, kilku martwych. Jedynie barman, Fabiana i kilku którzy mieli dług u Reapera nie zaatakowali. Tyranus leżał oparty o kolumnę, miał osiem igieł od akupunktury w istotnych punktach witalnych, u jego lewej dłoni brakowało małego palca. Był żywy, choć nieprzytomny. Doktor Reaper stał na środku baru, dysząc. Miał zerwany lewy rękaw, oraz prawą nogawkę, kilka siniaków, ale oprócz tego, nic nadzwyczajnego. W dłoniach trzymał dwa zakrwawione norze. Spojrzał na ich wyszczerbione i pogięte ostrza i zrezygnowany je odrzucił. Podszedł do baru i usiadł tuż obok Fabiany. Ta patrzyła na niego przygryzając wargę aż do krwi, czerwieniąc się podniecona. Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.

- Będziesz miała ochotę „kontynuować” ten tatuaż dziś wieczorem.

- Tak - kiwnęła głową uśmiechając się szeroko.

Reaper chwycił jej podbródek i spojrzał jej głęboko w oczy. Następnie spojrzał na przygryzioną wargę.

- Oj… głuptasie, zraniłaś się – stwierdził. – Teraz będę musiał cię wyleczyć.

Zbliżył się jeszcze bardziej i pocałował ją namiętnie. Ta odpowiedziała przyciskając się do niego. Reaper bezprecedensowo chwycił jej pośladek. Przestali się całować, ale widać było że Fabianie się podoba. Ich biodra były bardzo blisko. Reaper uśmiechnął się zadowolony. Wstał i przyciskając Fabianę do boku ruszył do wyjścia. Nie trzeba było słów, by wiedzieć że zmierzają do Jego domu.

Kiedy zbliżyli się do drzwi, Reaper odwrócił się i krzyknął do bramana.

- Przepraszam za bałagan – powiedział spokojnie. – Wyślij „czek” na mój rachunek.

Barman odpowiedział drżącym głosem. Dobrze pamiętał ile jest winny temu potworowi.

- To nie będzie potrzebne.

Reaper zachichotał głaszcząc zadowoloną Fabianę po biodrze.

- Tak myślałem.

Wyszedł z baru zadowolony, spełniony, pełen energii, trzymając piękną dziewczynę u boku.

„Chyba znalazłem nowe powołanie” - to była jego ostatnia myśl zanim wezwał taksówkę, by za chwilę oddać się zwierzęcej rozkoszy.

 

(Jak na razie one-shot - ale jeśli się wam spodoba, to może poprowadzę obok "kolekcjonera" jako moją kolejną mini-serię.

Jakby co, pomysł wziąłem z tego filmiku:https://www.youtube.com/watch?v=5AgKP0RBG_0

Pozdrawiam i kłaniam się wszystkim nisko!

Kapelusznik)

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • krajew34 19.11.2018
    Mała literówka lekaż jest w tekście, trochę mi przypomina parę anime. Nie jest złe, najlepsi bohaterowie to tacy, którzy potrafią uderzyć, a wyglądają niepozornie. Choć dla mnie tytułowy reaper ma za dużo w sobie szaleńca, powinien mniej gadać i być mroczniejszy, już sama jego osoba powinna emanować strachem.
  • krajew34 19.11.2018
    Np szlachcica z pogardą do wszystkich, albo małomównego gościa uwielbiający to, co robi. Rola typowego cwaniaczka nie całkiem mój tu pasuję, szczególnie dla gościa władającego bronią białą, szaleniec z bronią palną ok, ale do specjalistę od ciała, coś innego bym dał, no chyba, że podwórka osobowość. Ale to tylko moje widzimisię i propozycje, chcesz to odrzuć, tekst ma to coś.
  • Kapelusznik 19.11.2018
    "emanować strachem" - WŁAŚNIE NIE!
    To kwintesencja tej postaci, wszyscy widzą go jako: "zwyczajnego człowieka", nie wyróżnia się zbytnio na tle tłumu. Nawet strój nie jest zbyt... wyjątkowy. Jest po prostu elegancki.
    To właśnie momenty kiedy jest gadatliwy pokazuje swoją drugą stronę.
    Z zasady jest małomówny, ale jeśli zaczną zadawać pytania - odpowiada - mimo wszystko to Profesjonalista.
    Między innymi dlatego siedzi cały czas w robocie - bo nie może znieść braku profesjonalizmu wśród innych.
    Jest lekarzem, wie gdzie są punkty witalne - broń biała idealnie do niego pasuje... no i strzykawki.
    I to nie "cwaniak" - to profesjonalista - zobaczył zainteresowaną nim kobietę - tylko idiota nie skorzystał by z okazji. Szczególnie że to przecież jego dzień wolny.
    mam nadzieję że wyjaśniłem niepewności
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Shootass 05.12.2018
    "Podłoga była we krwi." - żaden ze mnie doradca, ale ja osobiście staram się unikać czasownika być. Fajniej by wyglądało "Podłogę zrosiła/spryskała/zalała? krew. Pozdrawiam
  • Shootass 05.12.2018
    i bym zapomniał zostawiam 5.
  • Kapelusznik 05.12.2018
    Dzięki za przybycie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania