Dom na poboczu

Wysokie drzewa kołyszą się nad starym domkiem moich dziadków, liście drzew szorują po dachu wybijając rytm kojący duszę. Okolica i ten dom to twierdza moja i ostoja, która dała mi schronienie wtedy na prawie trzy dni. Wrześniowy czas, drugi rok wojny. Przyroda stała po naszej stronie. Kolory maskowały dom i siedlisko. Od drogi dzieliło nas prawie kilometr. Wkoło lasy i bagna niemożliwe do przejścia. Jedyna droga ucieczki i ataku to strona od drogi. Byliśmy nie widoczni na nasze szczęście. Nasz domek z gankiem to okazały budynek nadszarpnięty przez czas, stare okiennice i wyposażenie sprawiały że to wszystko miało duszę.

Przez prawie trzy broniłem się przed szkopami. Okopałem się naprawdę solidnie. Okopy głębokie przykryte grubymi belkami i zasypane ziemią. Tunel wydrążony do domu i za dom z wyjściem na bagno. Tam jest nasz as w rękawie. Droga ucieczki. Pewnego wieczoru przyjechał motor , a wraz z nim dwóch esesmanów. Zaczęli walić kolbami w drzwi, aż szyby drżały i krzyczeli

-Otwierać te drzwi!-darli gęby i pluli na klamkę.

-Otwierać, otwierać-krzyczał. Jakiś nie rozgarnięty był ten szkop bo za klamkę nie chwycił jak jeszcze była sucha. Jak chwycił tak i otworzyły się drzwi. Wlazł lufą przewracał wszystko co ruchome, pokrywkę z gara z trącił i łychą zaczął jeść gulasz jeszcze ciepły.

-Za pytał się?

-Czy ktoś jest tu? I kierował się ku wyjściu. Drugi poszedł na tyły domu, łaził i sprawdzał wszystkie zakamarki. Zaciekawiła go góra świeżej ziemi, gdy tak zakradał się jego noga wpadła do tunelu no i po zmiatane. Obserwowałem wszystko z kryjówki.

-Za atakowałem!!!

Chwyciłem łopatę i rąbnąłem z całej siły w jego łeb, hełm zatoczył pełne koło i leżał jak żółw na skorupie. Zakrwawiony Niemiec tak siedział z jedną nogą w wykopie. Trup. Mój pierwszy tej wojny.

-a co z drugim szkopem? Tamten wszystko widział przez okno. Wołał go.

- Hans! Hans!-cisza.

Ciszę przerwał gwizdek na szyi tego drugiego. Gwizdał ile sił, ale przerwałem mu to.

Wyczułem chwilę jak drań stoi i nabiera powietrza zamykając oczy jednocześnie-wskoczyłem na niego. Zamachnięciem pociągnąłem mu po szyi ostrzem przecinając rzemyk gwizdka. Gwizdek wpadł do gulaszu, a truchło Niemca opadło na podłogę. Ciała zatopiłem na bagnie razem z motorem. Gwizdek nie za alarmował pozostałych. Szum drzew i odległość skutecznie z tłumiło gwizdanie pana motorzysty. Żyd którego ukrywałem wydał mnie tej samej nocy po wizycie esesmanów. Donos nie był związany z zabiciem tych dwóch, lecz składowaniem broni przez nas dla partyzantki. Wiem jaki los czeka donosiciela, a zwłaszcza żyda-śmierć. Cisza nie trwała długo.

 

Natarcie pieszych

 

Zaledwie drugiego dnia historia się powtórzyła, lecz nie dwóch a cała chmara żołnierzy rzuciła się na szturm mojego domku. Tamtej nocy dołączył do mnie mój dziadek leciwy już człowiek, ale odważny z jajami. Wysoki już siwy człowiek. Siedemdziesiąt cztery lata liczy sobie, mówi że w metryce dwa lata mu dodali. Zawsze się śmiejemy z tego. Zdjęcia z jego młodości bardzo przypominają mnie, wysokiego szatyna z brązowymi oczami. Chyba geny po dziadku dostałem. Roznieśliśmy broń po okopach, skrzynie z nabojami też. Ostatecznie zaminowaliśmy dom, na ostateczność. Nastał noc. Cisza nastała. Dało się słyszeć trzaski patyków pod nogami szkopów, nawet i głosy poniektórych. Przewagę mieliśmy pewną nad nimi my ich widzimy , a oni nie. I nacierają od drogi. A miny nie śpią-czekają. No i się doczekali wyskoczyć śmiało ku górze. Chyba z pięć ochoczo się rozerwało ubijając wielu z nich. W śród drzew błyskały odłamki i płomienie. Z naszej perspektywy widok nie do opisania. Paleta barw niosąca śmierć.

-Miny, miny miny!-krzyczeli napastnicy.

Wycofali się na chwilę. A my czekamy na coś co miało nastąpić. Atak z całą siłą. Wroga żądnego krwi. Drugim rzutem puścili dwa czołgi z armatkami i miotaczem ognia. Dwoma psiknięciami płomienia wybuchły miny te które zostali w ziemi, tak to sobie szkopy drogę udrożnili. Czołgi się wycofali na skraj dróg, i wkroczyła piechura. Kule świstały wszędzie, nasz dom dziurawili, spojrzałem na dziadka jego oczy przeszklone, łzy cisnęły mu się, a on naciskając na cyngiel ckm-a siekał w nich z takim zacięciem i wrogością ocierając brudną koszulą twarz. Na chwilę odskoczyłem po następną taśmę z nabojami i wtedy to się stało. Zbłąkana kula postrzeliła go szkopy strzelali na oślep nie wymacali nas, trafiła jego w pierś zabijając go na miejscu. Łzy mu otarłem zamykając oczy i oparłem go o ścianę wykopu. Przejąłem jego cke-ma, kontynuowałem ostrzał kładąc ilu się da. Zaczęły spadać pociski z moździerza kilka trafiło w dom niszcząc go doszczętnie. Strzelałem to z tego karabinu, to z tamtego i przyszedł czas na wycofanie się. Niemieckie kule coraz celniej i bliżej mnie trafiały. Chwilę zastygłem nad ciałem dziadka nakreśliłem krzyżyk na czole i przypomniałem sobie słowa dziadka

„ Pamiętaj Janek nie pozwól żeby moje ciało się poniewierało pod stopami Niemca”- i tak uczyniłem. Warkocz granatów położyłem mu na kolanach, połączyłem wszystkie zawleczki jednym drucikiem, drugi koniec umocowałem zaraz przy wejściu do tunelu. Niemcy już prawie na podwórku, wycofałem się na bagna. Zatrzymałem się na chwilę i wybuchło. Błoto zadrżało nie miłosiernie jakby się gotowało. Drugi wybuch to granaty dziadka, ciekawość szkopa była większa. Kilka kilometrów przedzierałem się po bagnie czasami po pas brodząc w błocie, szkopy walili z moździerzy lecz bezskutecznie. Uciekłem lecz dalej walczę. Wśród chłopaków z lasu.

 

Wizyta po latach

 

Dziś sam jestem dziadkiem. Musiałem przyjechać w to miejsce po tylu latach. Po domu dziadków nie ma śladu, w ziemi widać podłużne rowy wkoło domu. Tylko w jednym miejscu jest wyrwa tam gdzie mój dziadek zginął. Chwilę nachyliłem się nad ziemią, zaczerpnąłem trochę w rękę i rozsypałem jakbym sypał na trumnę dziadka. Spoczywaj w spokoju.

Dzika jabłoń rośnie w tym miejscu. Ukwiecona pięknie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • jolka_ka 26.07.2019
    Wojenne tematy, hmn... Później doczytam, ale to co rzuciło mi się w oczy to raz masz dialogi z małej, a raz z wielkiej litery. No i "zaatakowałem" łącznie.
  • Bogumił 26.07.2019
    Mój ulubiony temat. Bardzo fajne opowiadanie.
  • betti 26.07.2019
    Brakuje mi tutaj opisu partyzanckiego życia - pasjami lubię. Przedzieranie się przez lasy, budowanie bunkrów i ''wycieczki'' na wroga.
  • sasquach 26.07.2019
    Dzięki. Dobrej nocy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania