Dom Snów #1 Powrót

Mika miała już serdecznie dosyć siedzenia wśród wysokich traw i czekania aż ktoś ją uratuje. Musiała zadziałać sama i znaleźć drogę powrotną. Tylko… do czego miała wracać?

Nie pamiętała, jakim cudem znalazła się na tym polu. Kiedy starała się cokolwiek sobie przypomnieć czuła potworny ból głowy i nieopisaną pustkę rozciągającą się w jej mózgu, jakby jej wspomnienie były przysłoniętę przez nieznaną jej materię. Jakby utraciła do nich dostęp.

A więc chcąc nie chcąc, zagubiona niczym dziesięciolatek w supermarkecie ruszyła przed siebie, przedzierając się przez gęste zarośla, licząc, że nim zastanie ją noc zdąży zauważyć jakiekolwiek ludzkie siedziby, gdzie ktoś udzieliłby jej podstawowych informacji.

Po godzinie męczącego marszu w jej polu widzenia pojawiły się jakieś zabudowania. Krzyknęła w duchu z radości i odzyskawszy jakimś sposobem siły ruszyła w ich stronę, lecz kiedy zbliżyła się na tyle, aby widzieć szczegóły jej entuzjazm opadł. Wyglądało na to, że mała wioska była kompletnie opuszczona, więc pewnie kręciło się tam sporo podejrzanych typków a Mika nie znając panujących w okolicy zasad wolała nie wdawać się z takimi w interakcję. Liczyła, że kiedy dojdzie do zabudowań może cokolwiek sobie przypomni, ale mając przed sobą opuszczone miasteczko pustka w jej głowie powiększyła się jeszcze bardziej.

Westchnęła i podeszła do znaku przy wejściu do wioski. Na drewnianej tabliczce widniał tylko jeden znak kanji, który odczytała, jako ‘Yumenoya’. Najwyraźniej straciła tylko wspomnienia osobiste, wiedza została. Dzięki bogu. Wkroczyła na główną uliczkę po której obu stronach ciągnęły się stragany, bary z udonem, ramenem i sushi oraz kawiarnie. Oczywiście nie było tu śladu żywej duszy, a zabudowania wyglądały jakby ich lokatorzy wstali pewnego dnia i po prostu wyszli, zostawiając w domach cały swój dobytek.

Co dziwne, asortyment w sklepach i meble wyglądały na nowe, nie miały an sobie kurzu, a okna były w przyzwoitym stanie.

Usłyszała odgłos otwieranych drzwi i z jednego z barów niedaleko niej wybiegł chłopak. Miał na sobie elegancką koszulę, czerwony krawat i zupełnie niepasujący do reszty długi, czarny płaszcz. Wyglądał trochę jak członek jakiejś sekty z tymi swoimi białymi włosami i czarnymi jak węgiel oczami. Może nosił soczewki? Jakaś tutejsza moda, czy jak…

Nieznajomy bez słowa podbiegł do niej i zanim Mika zdążyła jakkolwiek zareagować, pociągnął ją do środka baru i zamknął za sobą drzwi. Wyglądał na zdenerwowanego.

- idź na górę i zostań tam, dopóki nie przyjdę, okej?- powiedział i nie czekając na odpowiedź wyszedł zostawiając zszokowaną dziewczynę sterczącą jak kołek na środku baru. Otrząsnąwszy się z pierwszego szoku, Mika skierowała się w stronę długich, kręconych schodów na końcu restauracji, po drodze rzucając okiem na gotujący się na kuchni ramen .

Na pierwszym piętrze mieścił się tylko rozległy salon i łazienka, ale schody prowadziły na jeszcze jedno piętro. Mika postanowiła zatrzymać się w saloniku, więc usiadła na kanapie przy oknie obserwując sytuację na ulicy z której ‘porwał’ ją nieznajomy. Chłopak stał na jej środku i grzebał w kieszeni płaszcza. Wyciągnął z niej…pistolet i zaczął rozglądać się na boki. Słońce powoli zaczęło zachodzić a dziewczyna zastanawiała się co on do cholery robi ze spluwą na środku drogi.

Odpowiedź nadeszła zbyt szybko.

Pięć minut potem z dwóch stron ulicy zaczęły zapalać się światełka przy sklepach i barach oraz oczywiście lampiony, których jakimś cudem nie zauważyła wcześniej. Całe miasto budziło się do życia, co stwarzało ogromny kontrast pomiędzy stanem w jakim je zastała.Mika zafascynowana zjawiskiem zapomniała o danej obietnicy trzymania się na górze i zbiegła na dół.

Tutaj również pozapalały się światła a z kuchni dobiegał przyjemny zapach. Zaintrygowana przeszła przez długość baru i już miała wyjść, kiedy na jednym ze stolików zauważyła nóż. Pomyślała, że to nie taki głupi pomysł zabrać go ze sobą więc podniosła narzędzie i włożyła do kieszeni kurtki przekraczając próg.

-Przygotuj broń.- powiedział spokojnie nieznajomy, kiedy ją zauważył.Pomyślała, że mógł zostawić narzędzie specjalnie, w razie niezastosowania się do nakazu.Mika zrobiła co prosił i rozejrzała się wokoło. Na końcu uliczki zauważyła majaczące cienie, które zbliżając się uformowały w kilkanaście ludzkich sylwetek z żółtymi i czerwonymi światełkami zamiast oczu. Poza tymi elementami nie było nic. Nie posiadały ust, nosów a poruszały się sunąc parę centymetrów nad ziemią. Mika spojrzała się z obawą na chłopaka, ale ten opuścił broń i schował ją do kieszeni.

-Bezpiecznie. Możemy iść do środka.

Dziewczyna ruszyła za nim z powrotem do baru nie mając zielonego pojęcia co właśnie się stało. On tymczasem usiadł przy ladzie i zadzwonił w mały dzwoneczek.

-Czasami przychodzą puści, stąd ta ostrożność.

-Puści?

-Ej, Dante, mógłbyś łaskawie wyjść? Zaraz mamy gości!- krzyknął w stronę lady, maltretując ręką mały dzwoneczek.

-Eeee, już ta godzina?

Z góry zszedł chłopak. Miał granatowe włosy związane w kitkę przypominającą trochę fryzury samurajów. Ubrany był w normalną czarną koszulkę i spodnie moro. Musiał schodzić z wyższego piętra, na które nie zajrzała wcześniej. Dante zajrzał do garnka z ramenem, powąchał go i zdjął z gazu.

-Han, zawołasz resztę?- zapytał a Han który okazał się białowłosym chłopakiem, którego poznała na początku zagwizdał głośno. Mika obserwowała jakby w zwolnionym tempie, jak przez próg przechodzi sześć istot, podobnych do tych, które widziała na ulicy, z tym, że te były białe. Wyglądały jak kłębki mgły i sprawiały bardziej przyjazne wrażenie niż ich mroczne, ciemne wersje. Stworzenia weszły do kuchni i zaczęły spokojnie rozlewać zupę do misek.

-Skoro już skończyłeś, Danuś, mógłbyś zajać się naszym gościem?- zapytał Han.

Dante najwyraźniej dopiero teraz ją zobaczył. Wytrzeszczył oczy ze zdzwienia, ale pokiwał głową. Mice zdawało się, że gdzieś już go widziała

-Nie mów do mnie Danuś.Chodź, wyjdziemy tylnymi drzwiami.- pociągnął nadal zszokowaną po tym co zobaczyła Mikę za rękę w stronę metalowych drzwi na końcu pomieszczenia. Znajdował się za nimi mały tarasik ogrodzony płotkiem.

-Przepraszam, jeśli sprawiam kłop…

-Naprawdę nic nie pamiętasz?- przerwał jej Dante.

-Słucham? Nie, nic. Zresztą skąd podejrzewałeś, że nic nie pamiętam?

-Jakbyś cokolwiek pamiętała, to byś mnie poznała.

-Czyli się znamy?

Dante milczał. Przyglądał się ej tylko badawczo, jakby oceniał czy aby na pewno się nie pomylił.

-Bez wątpienia to ty. No cóż, może sobie niedługo przypomnisz. Mimo wszystko…witaj w domu, Mika.

 

*Yumenoya- Dom Snów

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kajamoko 03.06.2016
    Super. Czemu nie wstawiasz więcej? Widziałam literówki i zjedzone literki, ale takie drobne więc to bez znaczenia.
    Zostawiłam 5 ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania