Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Domek z ludzkich kości

Na urodzinowym torcie pali się jedenaście świeczek. Zapach mięsa z ostrą papryczką unosi się w powietrzu. Woń jest kusząca. Atmosfera jest przyjemna. Pogoda za oknem słoneczna i bez kropli deszczu. Rodzina biesiaduje w kuchni. Solenizantka siedzi z rodzicami przy kuchennym stole.

Nagle mama z tatą popatrzyli tajemniczo w kierunku szafki. Spojrzeli na siebie i się wzajemnie uśmiechnęli. Zobaczyła to ich córeczka. Zorientowała się, że tam jest na pewno prezent. Zapiszczała z podniecenia. Zadowolona chciała odejść od stołu.

- Marzenko. Tam jest dla ciebie prezent. Poczekaj skarbie. Najpierw musisz zdmuchnąć wszystkie świeczki i pomyśl życzenie. Na pewno się spełni – powiedziała mama.

Mała Marzenka nabrała powietrze do płuc. Jednym głębokim wydechem zgasiła wszystkie świeczki. Zadowoleni rodzice bili brawo. Dziecko z radości podskakiwało i się śmiało.

Po oklaskach ojciec spytał:

- O czym pomyślałaś córeczko?

- Pomyślałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jest mi z wami dobrze. Kocham was. Chcę żyć z wami wiecznie i mnie nigdy nie opuścicie.

Po tych słowach na twarzach szczęśliwych rodziców pojawił się uśmiech radości.

- Marzenko, kochanie. My też cie kochamy. A teraz czas na prezent. Jak wiesz jest w kuchennej szafie.

Marzenka podbiegła do szafki i ją otworzyła. Mocowała się bardzo z papierem do pakowania prezentów.

- Mamusiu. Pomóż mi. Nie umiem odpakować prezentu.

Mama Marzenki wzięła do ręki ostry i długi nóż. Kroiła nim wcześniej kaczkę z ostrym habanero. Pomogła dziewczynce otworzyć paczkę. Im dłużej ją otwierała tym, Marzenka była coraz bardziej zadowolona.

Marzenka miała długie, czarne włosy zawiązane w warkocz. Była drobną osobą o jasnej cerze i piegach na nosie i policzkach. Jak na dziewczynkę w tym wieku była mądra i utalentowana. Grała wybitnie na pianinie.

W końcu prezent został odpakowany. Oczom domowników ukazało się pudełko. Był to domek dla lalek. Marzenka bardzo je lubiła i miała ich pokaźną kolekcje.

Rodzina dokończyła jeść kaczkę i tort. Domownicy napili się szampanem bezalkoholowym.

Bawili się świetnie. Zadowolona Marzenka poszła do swojego pokoju na pierwszym piętrze domu odnieść prezent. Położyła domek dla lalek na półkę. Włożyła lalki do domku i się nimi przez kwadrans bawiła. Potem zeszła na parter zawołana przez rodziców. Razem grali w gry video. Dziewczynka zauważyła, że tata ginął zawsze pierwszy. Widocznie nie miał on wprawy w ten rodzaj rozrywki.

- Dobrze, że to tylko gra. Głupio tak ginąć – stwierdził ojciec.

Solenizantka przytuliła się mocno do rodziców. Znowu powiedziała, że ich kocha.

- Już późno skarbie. Dopij szampana i idź spać do pokoju. Jutro znowu pobawisz się lalkami. Dobranoc.

- Dobranoc i dzięki za domek. Jest super.

Przed pójściem spać Marzenka usiadła do pianina i zagrała radosnym rodzicom piękną melodię. Rodzice się wzruszyli. Córka poszła spać.

Jednak ta historia nie skończy się szczęśliwie. W najmroczniejszym zakamarku każdej duszy drzemie cień zła. Zło właśnie się obudziło.

Marzenka otworzyła oczy. Obudziła ją burza i jakaś syrena. Nagle błyskawica oświetliła pokój drobnej dziewczynki. Coś było nie tak. W pokoju czuć było siarkę. Marzenka zobaczyła na rękach ślady po jakimś ostrzu. Miała na nadgarstkach ślady po sznurze jakby ktoś ją w śnie związał. Wstała zaniepokojona z łóżka. Na podłodze zobaczyła ślad kopyta. Po ścianach spływały krople i strumienie purpurowej cieczy. Była to krew.

Kolejna błyskawica znowu oświetliła pomieszczenie. Marzenka popatrzyła na swój prezent urodzinowy. Domek dla lalek nie był z plastiku tylko z ludzkich kości. Lalki dziewczynki były obdarte ze skóry. Miały wydłubane oczy i poderżnięte gardła. Jedne nie miały rąk czy nóg. Z ich ciał wystawały gwoździe. Niektóre były spętane drutem kolczastym.

Na środku tego obskurnego pokoju były zgaszone świeczki tworzące pentagram.

Marzenka wyszła przestraszona na korytarz. Na ścianach widniały obrazy, na których było widać zakrwawione twarze Marzenki i jej rodziców. Ciała były zdeformowane i chodziły po nich robaki.

Z pokoju rodziców dochodziły wrzaski. Marzenka jednak nie weszła do pokoju. Najpierw dziewczynka podniosła stoliczek, na którym był kwiat róży w wazonie. Róża była zwiędła i chodziły po niej larwy. Jedenastolatka położyła stoliczek do dużej szafy w korytarzu i zrzuciła z niej niebieskie pudełko. Był tam pistolet. Marzenka umiała go obsługiwać. Wiedziała jak z gier video, w które grała z rodzicami.

Dziewczynka usłyszała znowu przeraźliwy wrzaski. Uzbrojona weszła do pokoju, w którym spali rodzice. Zobaczyła cały pokój we krwi. Na łóżko leżały dwa ciała. Były oszpecone i okaleczone. Na ciele były rany po jakimś ostrym przedmiocie. Nad ciałami były pochylone dwie kobiety przypominające pielęgniarki. Nagle się odwróciły. Miały twarze zasłonięte bandażami i zdeformowane kończyny. Chodziły jakby ich nogi były połamane. W okropnych konwulsjach poruszały się w stronę przestraszonej Marzenki. Celowała w ich głowy.

Napastniczki trzymały w ręce skalpele, którymi machały na wszystkie strony. Ostrza cięły powietrze. Demonice zachowywały się jakby były ślepe. Próbowały zranić Marzenkę, która otworzyła z pistoletu ogień. Zdeformowane kobiety mimo wielu postrzałów w głowę i korpus nacierały dalej machając ostrzami jak szalone.

Nagle jedna z nich mimo zadanych obrażeń podeszła niebezpiecznie blisko dziewczynki ubranej w białą piżamę. Napastniczka otarła skalpelem nogę Marzenki. Na nodze dzielnej dziewczynki powstała długa, cięta rana. Jedenastolatka wrzasnęła z bólu. Upadła na podłogę upuszczając niechcący pistolet. Wtedy przeciwniczki zaczęły pełzać w stronę rannej dziewczynki. Ta z kolei zaczęła się czołgać w stronę upuszczonej broni.

Już miała dotknąć pistoletu, gdy nagle jedna z potworów złapała Marzenkę za nogę i szybko przyciągnęła do zasięgu skalpela. Druga z napastniczek przytrzymała ranną dziewczynkę, która była bezradna.

Jak w krwawym, morderczym transie dwie pielęgniarki dźgały wijącą się w agonii Marzenkę.

Ryczała w niebo głosy. Jej biała piżama zamieniła się w wielką czerwoną plamę. Cios padał za ciosem Krew tryskała na wszystkie strony. Ostrza wbijały się w skórę rannej jak gorący nóż w masło. Wnętrzności biednej dziewczynki wydostały się z jamy brzusznej.

Marzenka skonała w męczarniach. Nie widziała już nic poza ciemnością. Nastała ciemność.

Jedenastoletnia dziewczynka otworzyła oczy. Porozglądała się po pokoju. Wszystko było w porządku. Na dworze przez okno świeciło Słońce.

Marzenka usłyszała głosy rodziców dobiegające z ich pokoju. Wstała z łóżka i szybko pobiegła do nich. Zobaczyła, że żyją. Ona też była bez ran na ciele. Piżama była biała bez ani jednej kropli krwi. To na szczęście był koszmar.

Uspokojona dziewczynka poszła do pokoju i zmęczona położyła się w łóżku.

To był tylko zły sen. Jednak ze ściany pokoju spływała leniwie kropelka krwi. Natomiast domek dla lalek był cały z plastiku. Za wyjątkiem kawałka okna, które było zbudowane z kości grochowatej znajdującej się w ludzkim nadgarstku.

Może to nie był do końca zły sen? Może coś z koszmaru przedostało się do naszego świata?

W każdej rodzinie w mroku czai się cień zła. Ludzie powinni go wykryć i pokonać, by zły sen nie stał się rzeczywistością. Musimy codziennie walczyć ze złem otaczającego nas świata.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Vampire Fangs 2 tygodnie temu
    Zainspirowała mnie gra komputerowa z znanej serii horrorów pt. „Silent Hill”.
  • Vampire Fangs 2 tygodnie temu
    Teraz zobaczyłem, że w tekście nadużywam imię głównej bohaterki – Marzenki. Mam prośbę. Zanim oceńcie mnie, to nie bądźcie w ocenie anonimowi i uzasadnijcie swoją ocenę. Wasza krytyka pomoże mi w pisaniu wierszy i następnych opowiadań. Krytyka jest ważna, ale boli. Nie może mieć charakter mobbingu czy hejtu.
  • Zenza 2 tygodnie temu
    Nawet nieźle. Proza wychodzi ci zdecydowanie lepiej, niż "wiersze".
    Czepię się tylko Marzenki. Użyłeś jej imienia piętnaście razy. Jest prawie w każdym akapicie. Ja wiem, że jest głównym bohaterem, ale postarałbym się zmniejszyć tę liczbę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania