Drejkalisein.
Nieheblowane, kiedy przecierasz palcem,
zostaje odcisk i drzazga.
Kawałek roślin, rośnie w tobie jak aura.
To łodygi, rozumiesz - autostrada
dla mrówek pędzących w sobie tylko znanych trajektoriach.
I one schną, z ich hityny wyrastają grzyby,
jak asfalt po deszczu.
Jak lasek zamknięty w słoiku, podlany herbatą,
rozmową o uzależnieniach i silosach na zboże.
O boże, zaraz dwunasta i zgubi but!
Zgupi trep, na czwartym stopniu symbiozy,
pogubi się w odpukiwaniu.
Odkapnie na tamte i już.
Widzisz? To takie szorstkie.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania