Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drętwota umysłu w szarej rzeczywistości (Rozdział I) (+18)

(zawiera elementy opisu, które mogą wzbudzić obrzydzenie i odrazę - czytasz na własne ryzyko)

 

Już w starożytności ludzie bali się ciemności. Bali się zjawisk nadprzyrodzonych. Słusznie. Co byście zrobili gdybyście nagle odkryli,że tego czego bali się starożytni Grecy i Rzymianie nagle ożywa? Na pewno to co Henry.

I

Henry szedł ulicą. Spokojną ulicą Trawiastą. Imigrant ma ciężko na obczyźnie. A już na pewno w Polsce. Kraju stereotypów oraz uprzedzeń. Mężczyzna był wysoki, ciemnowłosy. Miał brązowe oczy. Oj...podobał się on wielu kobietom. Szczególnie jego falowane włosy opadające na plecy. Nienawidził pracy w szpitalu. Przerażał go ogrom cierpienia w tamtym miejscu. Henry jednak był znanym specjalistą. Co go skusiło do przyjazdu do tej dziury? A tak...Sylwia...

Poznał ją pewnego mglistego,deszczowego dnia w Londynie. Akurat leciała relacja z meczu Anglii z Niemcami. Klasyk. Udał się do pubu razem z czwórką kumpli. Zamówili piwa i usiedli. Na zewnątrz siąpił deszcz. Zapadał wieczór. Henry pamiętał, że to wtedy zobaczył przez okno, w ciemności czerwone oczy. Przesiąknięte krwią. Spoglądały z wielką chęcią mordu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. A chwilę po tym oczy znikły. Później Henry myślał, że to było tylko przewidzenie. W końcu takie rzeczy nie dzieją się na codzień, w środku miasta.

Młodzieniec - miał wtedy dwadzieścia lat - odwrócił się od okna i zobaczył najpiękniejszą dziewczynę jaką w życiu widział. Nie była wysoka, nie miała dużego biustu, nie była też szczególnie szczupła. Blondynka. Z wdziękiem lawirowała między stolikami roznosząc kufle. A ruch w pubie był spory. W końcu taki mecz zdarzał się rzadko i każdy chciał go zobaczyć. Ale nie w domu przed komputerem czy telewizorem. Z przyjaciółmi. Ze swoimi jedynymi kobietami. Z rodziną. Wracając jednak do dziewczyny: miała w sobie to "coś". Henry nigdy nie dowiedział się, czemu mu się spodobała. Ale czuł się, jakby strzała amora przebiła mu wtedy serce na wylot. A do tej pory racjonalny chłopak nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia.

Mecz się skończył. Za to Henry znalazł wreszcie powód by znaleźć się obok dziewczyny. Właściwie to powód znalazł się sam, gdy poszedł do toalety. Pechowo (jak zwykle) strącił kufle z piwami na podłogę. Biedna dziewczyna wyglądała na załamaną. Oczywiście Henry - prawdziwy dżentelmen - pomógł podnieść kufle z ziemi. Piwa już się nie uratowało. Pozostała kałuża na podłodze. Na zewnątrz ktoś coś krzyknął. Henry spojrzał w okno, zaś dziewczyna wymamrotała słowo "fenkju" w jakimś ledwie zrozumiałym akcencie. "Obcokrajowiec" - pomyślał. Powoli zapytał "What's your name, madame?" Dziewczyna wyraźnie zrozumiała, bo powiedziała:

- Sylwia

Henry musiał się podrapać po głowie. "To imię?" zapytał sam siebie.

- Thanks

I na tym skończyła się rozmowa. Speszony student (wtedy jeszcze studiował psychiatrię) uciekł do toalety. Gdy wyszedł, zbliżała się już północ. Pub pustoszał. Czuł, że chyba "ta" dziewczyna mu uciekła i jej nigdy już nie ujrzy.

Chwilę później chłopak wyszedł w deszcz. Poprawił swój żółty płaszcz i nałożył kaptur, a następnie udał się do akademika poprzez gąszcz uliczek. Było niepokojąco mało samochodów. Można było swobodnie przez trzy-cztery minuty iść środkiem drogi, wiedząc, że nic nie nadjedzie i jest się bezpiecznym. Gdzieś daleko włączyła się syrena karetki. To przeraźliwe wycie. Henry zawsze czuł się źle, gdy usłyszał ten dźwięk. Zawsze zwiastował czyjeś nieszczęście.

W tym momencie zobaczył przesuwające się czerwone ślepia. Zapamiętał je. "Daj spokój Henry, żadne potwory nie istnieją" zapewniał sam siebie. Oczyska zniknęły równie nagle, co się pojawiły. Równomierny oddech powrócił. Nie na długo. Chwilę później usłyszał kobiecy krzyk. Henry ruszył biegiem w kierunku, z którego doszedł do jego uszu ten przerażający dźwięk. Deszcz zamykał mu oczy. Mgła skracała pole widzenia do minimum. Niepiękne warunki do akcji ratunkowych. Znając życie i tak pewnie znowu kieszonkowcy atakują.

W końcu dotarł. Przejęty grozą. Zwłoki. Czerwone ślepia. Nad zwłokami. Widział teraz ich posiadacza. Postać z rozmazanymi konturami. Na bladej twarzy (to twarz?) widział ropiejące bąble. Z uśmiechniętych ust wyjrzały zęby jak z piły tarczowej. Henry stał w osłupieniu i modlił się do Jezusa o zmiłowanie. Usłyszano modły. Potwór właściwie bez powodu znikł w następnej uliczce. Henry podszedł powoli do zwłok. "Panie daj mi siłę" - pomyślał. Ciało było zmasakrowane. Widział twarz jego nowo poznanej znajomej - Sylwii. Z jej otwartych trzewi płynęła krew, zaś jelita wypływały. Z ust wyszły białe larwy. Wiły się. Przeszły po twarzy i wkręciły się w kąciki oczu, i w dziurki uszu.

Henry z obrzydzeniem odwrócił wzrok od twarzy. Skierował go niżej. Sylwia była teraz bezręka. Jedna ręka walała się zakrwawiona po drugiej stronie ulicy. Z niej też wyłaziły larwy. Drugiej nie było. Chłopak poczuł smród. Larwy miały ostre zęby i przebiły się przez jelito, wystawiając na światło latarni kał. Młodzieniec z obrzydzenia zwrócił całą zawartość żołądka. Nie wiedząc skąd zwymiotował larwę. Identyczną jak te na Sylwii. "Co tu się do licha dzieje?". Nie mogąc znieść tego widoku znowu skierował wzrok niżej.

Na udach podrapanych czymś ostrym - pazurami? - widniał napis. W wyrytych w ciele bruzdach płynęła krew. Napis z ran głosił: "Polska, Jezuicki Szpital Krzyża Chrystusa". Kto to napisał i po co? Zresztą teraz to nieważne. Trzeba zawołać pomoc. Sylwia w ostatnich konwulsjach wydała ostatnie śmierdzące tchnienie wydalając kolejne larwy, zaś z żołądka wytrysnęła krwista miazga zalewając breją wszystko dookoła. Cały w cuchnącym płynie Henry pobiegł ulicą krzycząc: "Help!, Help!". Chcąc nie chcąc, ta sprawa została wpisana do kronik "niewyjaśnionych". Student czuł się jednak poniekąd odpowiedzialny. Stąd też znalazł się w Polsce, pracując w Szpitalu Psychiatrycznym im. Krzyża Chrystusa. I czuł się jak jeden z pacjentów, gdy tylko pomyślał o tamtych zdarzeniach z Londynu.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • eMajTi 13.05.2015
    Chciałem wam pokazać też jedno z opowiadań, które wygrzebałem jeszcze z czasów gimnazjalnych (nie pamiętam, która klasa) :)
  • NataliaO 14.05.2015
    Pomysł dość ciekawy, masz lekkie pióro, ze tak powiem. 4:)
  • Vasto Lorde 14.05.2015
    Ciekawe, dobrze napisane. Średnio jeśli chodzi o interpunkcję, 4.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania