Druga Rodzina Rozdział 2: Czary

"To tutaj!" — oznajmił w myślach Liam, stojąc w bezruchu. W tej jednak chwili nie potrafił ubrać żadnych myśli w słowa. Wiedział, że to, co planuje zrobić, niesie za sobą ryzyko. Nie było jednak innej opcji, a powody tej decyzji niebawem poznacie...

15-latek o bujnych, brązowych, potarganych przez wiatr włosach i czarnym stroju, składającym się ze skórzanej kurtki, koszulki, jeansów i długich butów, stał właśnie przed tylną częścią domu Nelsonów. Twarz chłopaka wyglądała blado w jasnym świetle księżyca, a sam jej wyraz w niejednym z ludzi wzbudziłby niepokój i strach o własne życie. Usta jego wykazywały najwyższą powagę, przy czym też chłopak zagryzał dolną ich wargę. Jego granatowo-błękitne oczy, niosące swój wzrok ku górze, miały w sobie nutkę grozy, a zarazem niechęci. Może nawet i smutku...

Długa, najwyraźniej od dawna niekoszona trawa, sięgająca Liamowi do połowy łydki, była niezwykle wilgotna, a wiatr bijący w jego wyprostowane plecy – zimny. Światło księżyca oświetlało białą, ceglaną ścianę rezydencji Nelsonów, a na piętrze widać było okno, dostatecznie duże i czyste, by Liam mógł dostrzec dokładne detale pomieszczenia. Ujrzał tam łóżko, stojące bokiem do okna przy równoległej ścianie pokoju i kilka półek nad nim. Obok stała drewniana szafka, na której spoczywała mała lampka nocna, teraz jednak zgaszona, przez co pokój oświetlany był zewsząd tylko bladym blaskiem księżyca.

To, co szczególnie skupiło uwagę Liama to Madison, leżąca na łóżku. To ona była jego głównym celem, a niedługo sama miała się o tym przekonać... "Pora zacząć działać" — oznajmił wreszcie, nadal wypowiadając swe myśli wyłącznie wewnętrznie.

Gdyby teraz wypowiedziałby na głos, chociażby jedno słowo, ktoś mógłby go usłyszeć. Tego Liam bardzo chciał uniknąć, a że wkrada się do domu innej osoby, tym bardziej modlił się w duchu, by podłoga w domu nie zdradziła go skrzypieniem.

Liam, ciągle patrząc na okno, wyciągnął wyprostowaną rękę w jego stronę. Dłoń, wcześniej złożoną w pięść, teraz otworzył, prostując wszystkie pięć palców. Jego wzrok emanował skupieniem, a jasnoróżowe usta ułożyły się w cienką kreskę. "Dasz radę! Nie takie czary już opanowałeś" — dopingował sobie w myślach. Napięcie rosło. W pewnym jednak momencie, gdy chłopak był święcie przekonany, że nic z jego starań, wtem okno zaczęło powoli się otwierać. Liam unosił się coraz wyżej, w tym samym tempie, co czary działały na okno.

Ręka mu drżała. Nie wiedział, ile jeszcze da radę się unosić, a tym samym otwierać okno. Chciał zrobić to jak najszybciej, by nie doszło do utraty sił lub nawet osłabienia mocy. W gruncie rzeczy, uczył się czarować dopiero od kilku miesięcy, a teraz miał je wykorzystać do poważnych celów. Ta myśl go przerażała nawet bardziej niż to, że zaraz może spaść lub gorzej – mógł zostać zlokalizowany przez domowników, a jego misja polegała na dyskrecji i nieuchwytności.

Gdy wzleciał na wysokość okna, to było już całkiem otwarte. 15-latek wiedział, że długo nie da rady utrzymywać mocy w stałej równowadze. Ręce mu się trzęsły, a w głowie lekko zaczęło mu się kręcić. "Wytrzymaj to! Musisz!" — mówił do siebie w myślach.

Przechylając się lekko do przodu, skierował lot w stronę okna. Było ono na tyle duże, że bez trudu wślizgnął się do pokoju młodej Nelson.

Liam ustawił się z powrotem w prostej pozycji pionowej, po czym zaczął powoli opuszczać rękę, co powodowało, że chłopak zaczął opadać powoli na ciemną, drewnianą podłogę. Robiąc to, uważnie patrzył na śpiącą Madison, jakby jego wzrok miał powstrzymać ją przed obudzeniem się. Gdy już udało mu się dotknąć podłogę czubkiem buta, usłyszał trzeszczenie materaca. "Dziecko, proszę, nie budź się!" — pomyślał, widząc, że Madison przewraca się na bok. "Boże, mam nadzieję, że jest ona już w śnie głębokim" — modlił się w duchu.

Gdy ostatecznie zleciał na ziemię i jego nogi zetknęły się z twardym drewnem, usiadł powoli na podłodze, głowę opierając na ścianie pod oknem. Był tak wyczerpany, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Nie dość, że sam ledwo dawał sobie radę czarować, a szczególnie, gdy dokonywał dwóch czarów jednocześnie, musiał również martwić się o to, czy nikt go nie obserwuje ani nie zobaczy w najbliższym czasie. Musiał utrzymać ścisłą tajemnicę w tej misji. Musiał się pilnować. Każdy jego krok mógł spowodować ciąg zdarzeń, które niekoniecznie byłyby jego zamiarem.

Gdy doszedł do siebie, chyba po dwóch minutach, ostrożnie wstał, starając się wydawać jak najmniej hałasu. Cicho przemknął przez pokój, omijając zabawki, których Madison nie posprzątała i zbliżył się ku śpiącej teraz Nelson. Wyglądała tak słodko. Włosy jej opadały bezwładnie na policzek, a prawą rękę miała położoną pod głową. Jej usta układały się w ledwo dostrzegalny uśmiech, lecz nie umknął on czujnemu oku Liama. "Teraz tylko należy mieć pewność, że się nie obudzi" — rzekł w myślach chłopak.

Jeśli chodzi o sen Madison, Liam chciał być absolutnie przekonany, że potrwa on jak najdłużej. Inaczej mogłaby z przerażenia sytuacją zacząć krzyczeć i obudziłaby domowników. "Musisz użyć mocy! To jedyne wyjście!" — pomyślał do siebie. Wiedział, że użycie mocy nie będzie proste, ale musiał być pewien, że jego misja przebiegnie idealnie.

Przyłożył kciuk do czoła Madison i zaczął czarować. Skupił się na myślach dziewczynki i na jej śnie. Na razie widział ciemność w jej umyśle. Na razie nic złego ani dobrego się nie działo. Skupił wszystkie jej myśli w jeden punkt w jej umyśle i zaczął w myślach wymawiać zaklęcie. Zanim jednak skończył, coś zaczęło się dziać w głowie Madison. Nie był to sen.

Liam poczuł, jakby ziemia się pod nim załamywała. Szybko otworzył oczy, wyrwany z czaru, lecz ku jego zdziwieniu, nic się nie działo. Pokój był taki, jak wcześniej. Podłoga trzymała się równo, ściany stały prosto. Tylko Maddy wyglądała jakby inaczej. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a powieki jej lekko się uchyliły. "Nie, nie teraz, błagam!" — prosił w myślach, lecz wiedział, że teraz musi ratować sytuację jak najszybciej. Nie było czasu na myśli.

— Śpij, siostrzyczko, śpij... — powtarzał, tym razem na głos, miło i spokojnie, nadal trzymając rękę przy głowie dziewczynki.

Tak, byli rodzeństwem. Liam Nelson był jej starszym bratem, jednak ich przeszłość nie była zbyt różowa, a przynajmniej nie jego. Gdy był młodszy, miał 13 lat, odkrył, że posiada niezwykłe moce manipulacji przedmiotami oraz osobami, ich ciałami i myślami. Na początku bał się tych mocy. Gdy powiedział o nich rodzicom, ci wyrzucili go z domu, nie chcąc utrzymywać z nim więcej kontaktu. Bali się, że ludzie zaczną mieć o nich mniemanie, że są czarownikami, którzy również posiadają jakieś straszne moce zaglądania do ludzkich umysłów. Wysłali więc Liama do internatu szkoły magii, znanej jako MMA – Mindweave Manipulation Academy. Przez pół roku uczyli go tam jedynie teorii; jak działają jego moce, co robić, aby nie doszło do braku kontroli i do jakich celów wykorzystywać tę moc. Do teraz uczył się w praktyce tego, czego nauczył się w ubiegłej połowie roku. Teraz właśnie czuł, że nie zdałby. Uczono go, aby wykorzystywał magię dla dobra innych i sprawiedliwości, a nie do porywania sióstr.

Tak, jego planem było porwanie jej, swojej własnej, biologicznej siostry. A gdzie i w jakim celu? Tego będziecie mieli się szansę dowiedzieć.

Jego moc powoli zaczynała działać. Madison traciła ponownie kontakt z rzeczywistością, a niedługo potem zasnęła. "Tym razem muszę wejść jej dostatecznie głęboko umysłu. Inaczej znowu wyrwie mnie z transu, a ona się obudzi" — ostrzegł siebie samego w myślach i znów powtórzył rytuał.

I znowu ciemność. Nic się nie działo w umyśle Maddy. Mógł więc spokojnie zająć się jej myślami. Złożył wszystkie jej myśli w jeden punkt w jej umyśle i zastanowił się chwilę. "Co robić dalej? Co oni mi tam mówili?" — intensywnie myśląc, powtarzał w myślach swoich. Skupił się na tym, czego czarodzieje go nauczyli. Z drugiej strony, jednak żadnych szczegółów mu nie przedstawili na temat usypiania innych osób magią. "Mówili, żebym wyłączył jej myślenie, odciął od rzeczywistości. Tylko jak?" — zastanawiał się w myślach.

W końcu wymyślił. Postanowił użyć pewnego bardzo starego zaklęcia, które kiedyś poznał. Brzmiało ono tak: "Dormi per totum diem, dormi donec lux oriatur", co oznaczało: "Śpij przez cały dzień, śpij, dopóki nie nastanie świt". Powtarzał je na głos przez chyba minutę, choć szczerze czas podczas czarowania nie miał dla Liama znaczenia.

Gdy był już przekonany, że nie ma opcji, aby Madison się obudziła, otworzył oczy i wyszedł z umysłu jej. Teraz, tylko żeby mieć pewność, że dziewczynka śpi naprawdę, jak zabita, zrzucił ją z łóżka. Dziewczynka nie reagowała. Leżała tak, jak wcześniej, tyle że na podłodze tak, jakby fakt, że przed chwilą zaliczyła pewnie z dwa siniaki, w ogóle ją nie ruszył.

Liam wziął ją na ręce, a jako iż była lekka, bez problemu mógł użyć mocy, aby wylecieć z pokoju przez okno. Ciekawiła go tylko jedna rzecz; dlaczego nie umiał wcześniej z taką łatwością, jak teraz, wzlecieć ku górze? Było to pytanie, na które nie potrafił odpowiedzieć. Może chodziło o ilość zaklęć? A może przez te kilka minut już opanował tę umiejętność?

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania