,,Drużyna" rozdział 4 Plany i marzenia.

Tak jak było przewidziane Toph, Sokka, Suki, Katara i Aang wybrali się do swojego przyjaciela Zuko. Stanęli przed wielkimi drzwiami, a służba otworzyła je. Szli przez długi, czerwony korytarz wypełniony obrazami czy rzeźbami. Co parę kroków widzieli łudząco do siebie podobne drzwi komnat. Pewnym krokiem wkroczyli do sali tronowej, gdzie na tronie królewskim siedział Zuko. Zauważywszy ich zerwał się z miejsca i szybko podążył ku nim. Męskiej części drużyny podał ręke, a damską część uściskał. Najbardziej tęsknił za Toph, chociaż dziewczyna dawała w kość. Brakowało mu jej obraźliwych tekstów i tzw. ,,kuksańców". Patrzyli sobie wszyscy w oczy przez dłuższą chwilę. Oczywiście problem miała niewidoma dziewczynka, która czuła się nieswojo.

- Więc... Co was tu sprowadza. -spytał chłopak z blizną, nie zdejmując uśmiechu.

-Mamy ważne sprawy wojenne.-odpowidział ponuro awatar.

Zuko spojrzał na niego ze zdziwieniem. Nie dobrze mu się robiło, gdy usłyszał słowo ,,wojna".

Gestem ręki zaprosił ich do sali. Wszyscy zajęli miejsca siedzące. Zaczęli wszystko opowiadać ze szczegółami. Od czasu do czasu w ich głosie było czuć nutkę żalu. Zuko siedział przysłuchując się opowieści, co nie raz zamykając oczy i zaciskając pięści. Gdy usłyszał wzmiankę o jego zabójstwie, zerwał się z miejsca chodząc nerwowo w kółko.

- Jutro wezwę wojska z plemion wody. Możecie odejść.

Na chwilę się zapomniał i powiedział do nich jak to służby. Nie chciał ich tak potraktować, nie myślał o nich jak o służbie.

Zasiadł ponownie na tronie chowając twarz. Każdy stał na baczność, jedynie Toph unikała tych przekomażanek.

- Zostaniemy u ciebie, Zuko. Potrzebujesz naszej pomocy...w końcu drużyna awatara musi sobie pomagać.-Katara zawsze była pełna nadziei i wiary w siebie. Zawsze widziała dobre wyjście z każdej sytuacji, nawet tej najgorszej. Chłopak oderwał na razie się ze swoich myśli spoglądając na nich. Aang wystawił ręke przed siebie. Następnie Katara położyła swoją, kolejno Toph, Sokka i Suki. Na końcu oczywiście Zuko, który jeszcze nie przywykł do takiego okazywania uczuć.

- Wiesz lepiej jak zostaniemy u ciebie. Będziemy spać w śpiworach, niedaleko ciebie w razie niebezpieczeństwa.-powiedział rozpromieniony Aang. Być może spotka Lunę gdzieś niedaleko.

***

Przechadzając się przez korytarz młody awatar zauważył dziwną postać idącą w strone komnaty władcy ognia. Próbował jej się przyjrzeć, lecz przez kaptur zasłaniający jej twarz nic nie widział.

-Hej, stój!

Jednak postać rozpoznawszy jego głos, odróciła się i zaczęła biec. Co i raz próbowała użyć magi, ale jej to kiepsko szło.

-Nic ci nie zrobie.-powiedziawszy to Aang zrobił kulę powietrza, którą dosiadł. Jechał nią po suficie z ogromną szybkością. Nagle kula zmniejszyła się, a Aang wylądował na równych nogach przed dziewczyną łapiąc ją za pelerynę. Szarpnął mocno, a ta spadła. Ujrzał znajomą twarz. Ujrzał dziewczynę, która go zauroczyła.

-Lu... Luna?-zająknął się ze zdziwienia chłopiec.

-T... Tak.

Patrzył na nią rumieniąc się. Wiedział, że z Katarą tak nigdy nie było. Ona potrzebowała swojego przeciwieństwa.

-Gdzie się wybierasz?-spytał zaciekawiony awatar.

-Ja? Nigdzie.-parsknęła.

-Wiesz...jeśli nadal jesteś zainteresowana to mogę cię uczyć z największą przyjemnością.

Czuł, że z każda minuta rozmowy z nią, to tak jakby rozmawiał z aniołem. Musiał ją poznać bliżej. Musiał.

Skoro zmierzała do Zuko, to musiał coś o niej wiedzieć. Miał nowe postanowienie, a te postanowienie ma na imię Luna... Tak Luna, nie Katara.

Nawet nie wiedział kiedy odeszła, zostawiając go samego, w świecie jego myśli. Zerkała na niego, zastanawiając się co z jego psychiką.

Ocknął się. Przypomniał sobie co miał zrobić. Chwilę później wszedł to pokoju, w którym wszyscy mieli przeczekać do przybycia wojsk. Zuko i Katara rozmawiali, Toph udała się ćwiczyć magię ziemi, a Suki i Sokka błąkali się gdzieś w ogrodzie kłócąc się.

Wszedł i spytał.:

-Kiedy przybędą wojska-tryskał radością.

Katara entuzjastycznie odpowiedziała te piękne słowa. 3DNI.

3 dni z Luną. Miał wyrzuty sumienia. Gdy patrzył na Katarę coś go ściskało. Może strawność dawała we znaki? Miał nadzieję, że tak. Chwilę potem Katara opuściła pomieszczenie ku radości Aanga. Mógł coś się dowiedzieć o Lunie.

Chodził po pokoju dziwnymi krokami. Jego przyjaviel patrzył na niego jak na wariata. To można powiedzieć ostatnio o Aangu. Wariat.

-Zuko... Wiesz chciałbym coś wiedzieć o Lunie-zaczął niepewnie.

-Skąd ty ją znasz tak w ogóle-zaciekawił się.

-Mniejsza z tym. To co...

-Wiem tylko tyle, że w życiu miała ciężko. Gdy wspomniała, że nie ma dachu nad głową, zaproponowałem pałac, a potem zaprzyjaźniliśmy się. O i ma 14 lat.

14. Rok starsza. Lubił starsze od siebie o rok lub dwa.

-Czemu mnie o to pytasz?-dążył dalej do celu Zuko.

-Chyba... Chyba się zakochałem w niej.-odpowiedział rumieniąc się. Zawsze to robił o wzmiance o niej.

Przyjaciel rozdziawił usta. Przecież Aang miał dziewczynę.

-Że co?-zaczął spokojnie. Miał nadzieję, że się przesłyszał.- Że co?! Katara wie?

-No mam problem-odpowiedział nie zastanawiając się o tym wcześniej. W ogóle nie myślał o takich rzeczach.

Zuko rzucił się na łóżko patrząc w sufit.

-Nie gniewasz się?-zdziwił się Aang.

-A miałbym. Nic ci nie moge zakazać ani nic.Jesteś wolnym człowiekiem. Rób co chcesz.-powiedział to tak, jakby miał to zapisane na kartecce. Aang nie wiedział co powiedzieć. Wyszedł z pokoju.

***

Sokka wraz z Suki stali na warcie. Mieli tylko wypatrywać dziwne postacie, które zbliżają się do komanty.

Suki miała dość. Po mału zamykały jej się oczy.

-Sokka nie wytrzyma.-powiedziała ziewając.

Jednak ten nie odpowiedział. Patrzył martwo w jeden punkt na ścianie. Dziewczyna zbliżyła twarz do jego twarzy. Oddychał na szczęście. Odsunęła się od niego, złapała za kij i zaczęła go szturchać. Trochę się bała prawdy. Usłyszała nagle chrapnięcie. Odczuła wtedy ulgę.

-Cały Sokka-powiedziała i dołączyła do niego.

***

Zaczęła się bitwa. Plemię wody wraz z królestwem ziemi i pomocą narodu ognia odpierały atak sprzymierzeńców Ozaia. Drużyna awatara walczyła najlepiej jak potrafiła. Zuko widział, że nadeszła ta walka. Ojciej vs syn. Sam na sam. Nagle na górze zobaczył jasną postać która wskoczyła daleko przed siebie. Miała w ręku miecz. Wylądowała przed Katarą, zabijając ją. Potem Aang dołączył do niej. Zaczęli razem zabijać drużyne awatara. Przyszła teraz kolej na niego. Wtem coś go trafiło. Ból przeszywał go od środka. Usłyszał diabelny śmiech ojca.

-Gratulacje Luno. Jesteś od teraz księżniczką narodu ognia.!

Całe niebo było w kolorze czerwonym, a ziemia spalona doszczętnie. Nic z tego nie pozostało, jedynie popiół i posmak klęski. Podniósł głowę, aby zobaczyć swoich przyjaciół. Leżeli martwi, a nad ich ciałami stali zabójcy trzymając się za ręce.

W niebo zbiła się flota. Na czele stał nowy władca świata. Spalali wszystkie ziemie. Gdy ogień doszedł do nich, awatar uciekł wraz z ukochaną. Potem był w jasnym pomieszczeniu, a przed sobą zobaczył młodą dziewczynę z plemienia wody, która panowała nad 4 żywiołami. Była piękna. Momentalnie wszystko się zmieniło. Ona zaczęła go atakować, a gdy dosięgł go ostateczny pocisk, obudził się w wrzaskiem.

Rozglądał się po pomieszczeniu, widząc swoich przyjaciół smacznie śpiących uspokoił się.

Katara obudziła się. Zauważyła go oblanego potem i siedzącego na łóżku, patrząc na siebie. Odetchnął z ulgą.

-Coś...coś się stało?-spytała zaspanym głosem.

-N...nie nic. Tak myślę.

Zobaczyła jego zakłopotanie. Wstała i usiadła koło niego. Złapała go za ramię, ale on nie zareagował.

-Idż spać-powiedziała spokojnym, lecz poważnym głosem. Jak kazała tak Zuko zrobił. Położył się udając śpiacego, a ta odeszła. Godzinę później wbrew zakazom awatara, udał się z dala od komnaty i straży-śpiochów. Udał się do ogrodu pałacowego. Przysiadł przy drzewie. Co i raz zerkał na księżyc. Był piękny. Jego blask padał na staw, dzięki temu dodając miłej atmosfery.

-Wiedziałam, że cię tu znajde-usłyszał znajomy głos. Podskoczył w górę, po czym poślizgnął się i spadł do wody. Katara chichotała, gdy ten doczłapał do brzegu. Przysiadła koło Zuko, który próbował się ususzyć.

-Pomogę ci.

Jednym ruchem ręki rozkazała wodzie opuścić jego ubrania. Był suchy.

-Dzięki.

Dziewczyna patrzyła na niego. Miał bardzo ładne oczy. Wydawały się takie...czyste. Bez żadnej skazy. Oczywiście zmienił się, więc takie były. Kiedyś ten kolor przypominał jej chłopaka, który chciał ich pojmać, a teraz widzi miłego przyjaciela. Na chwile się zapomniała i musnęła jego wargi.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania