Jejku, nie wiem, co napisać, jeszcze jestem pod wpływem tego, co przed chwilą przeczytałam. Nie spodziewałam się, że Martin umrze, że uratuje Jacka, a fakt, że Amanda była w ciąży, dodawał temu zdarzeniu jeszcze więcej tragizmu. Pięknie to opisałaś. 5
Rozdział interesujący i pełen emocji, ale mam pytanie - czy to mieszanie czasów było celowym zabiegiem? Byłabym wdzięczna, gdybyś mi to wyjaśniła :) Zostawiam 5 :)
Dzięki wolfie, że zwróciłaś na to uwagę. Z początku rozdział napisałam w czasie teraźniejszym - to miało być coś a'la taki łącznik, że już nie widzimy, co oni w kółko robili, tylko jesteśmy z nimi w chwili obecnej, jednoczymy się. Później jednak stwierdziłam, że nie będę zmieniać tego względem całości, więc zamieniłam czas na przeszły, ale prawdopodobnie ominęłam ten jeden akapit. Już jest zmienione, więc dzięki, że to wyłapałaś :)
Tamtym rozdziałem wywołałaś mój niepokój ze względu na śmierć Amandy, jednak od początku przewidywałam, że to jej mąż umrze. Zakładałam raczej, że na polu bity z wojskiem, czy coś, a nie w ten sposób. Pięknie napisane, nie jestem zła, bo lubiłam wszystkich bohaterów, ale jednak Jack był moim ulubionym i cieszę się, że ani mu, ani Amandzie nic nie jest. Poświęcić się za czyjeś życie, to piękny gest i jeszcze ta ciąża dodała uroku, smutku. Wielkke 5 za cale opowiadanie.
Jezu, a Ty cały czas czytasz :D Nie wierzę, daleko już dotarłaś. Strasznie mnie cieszy, że Ci się podoba i postanowiłaś zostać z zapałkami na dłużej :D
Rasia oj pozostanę :D przeczytałabym szybciej, bo wprost to chłonę, ale moje oczy potrzebują już odpoczynku i musiałam sobie małe przerwy robić. No i żaden Jezus ze mnie! Brody jeszcze nie mam ( a w 50 lat do przodu wolę nie patrzeć haha)
Rasia A ja tkwię przy trzeciej (?) części zapałek :c Mozolnie mi to idzie, a naprawdę chcę dotrwać do końca i śledzić losy z przygód, które piszesz obecnie. Tak to jest nie mieć chęci na nic xD
Neurotyk Warto, tyle tylko powiem. Oj warto. Tak pięknie przedstawionego miasta nie widziałem jeszcze w żadnym filmie. No i muzyka - dobrana perfekcyjnie... ciężko to opisać słowami, po prostu zobacz :D
Szymon Szczechowicz Teraz to już Rasia nie będzie sprawdzać żadnych komentarzy haha A a propos twoich uczuć - no cóż taka nieczuła i zimna ze mnie kobieta po prostu... no dobra ale koniec ze spamem, Zapałki na to nie zasługują! ;)
Tak, bierzcie przykład z Morelii xD
No cóż... chyba jednak nie rekompensują :D
I co do ilości części - cóż, na raz to pewnie dużo, ja pisałam je przez kilka miesięcy :) W każdym razie mam nadzieję, że kiedyś przez nie przebrniesz i dzięki za starania :)
Ogłaszam wszem i wobec, że następuje w tym miejscu koniec jakichkolwiek konwersacji na tematy inne niż "Dwudziesta pierwsza część Drżących Zapałek autorstwa niejakiej wspaniałej pisarki o wdzięcznym imieniu Rasia. Finito (PS Wielkie Piekno obejrzę!!!). :D
Uh, chyba powinnam przyzwyczaić się do anonimowych ocen. Sama czasem jakieś daję, ale to zwykle piąteczki, bo zwyczajnie nie mam pojęcia co dobrego jeszcze napisać :c
Oo, dziękuję xD Cóż, nie wiem, jaki będzie efekt końcowy Twojego czytania najnowszego i najstarszego na przemian, ale mam nadzieję, że dobry i dzięki, że zaglądasz :)
O nie, nie chciałabym tego. Skoro mają je czytać osoby, które potem nie zrozumieją ich tak jak teraz połowa społeczeństwa nie rozumie Buszującego w zbożu, to dzięki ;/
Szorstka męska przyjaźń. Jack nigdy nie przekracza tej cienkiej granicy w kontaktach z żoną Martina, wspiera rodzinę Amandy – uczucie w nieskażonej postaci. Martin uświadamia sobie, że miłość Jacka do Amandy kładzie się cieniem na jego małżeństwie, ale obecność rywala mobilizuje go do odnowienia czułej i namiętnej relacji z żoną :) Martin odchodząc przekazuje Amandę i swojego potomka w jej łonie pod pieczę Jacka. Smakowite!
Ach, no i pierwsza seria już prawie za Tobą! Mam nadzieję, że następna nie zawiedzie i będzie Ci się podobała równie mocno. Podziwiam, że chciało Ci się przeczytać na raz te dwadzieścia części, bardzo mi miło. No i cieszę się, że tak odebrałaś całą sytuację, że wydała Ci się "smakowita" :) Bardzo Ci jeszcze raz dziękuję za czas, jaki poświęciłaś :)
No tak, podczas czytania przypominają mi się wydarzenia z tamtej serii... Wtedy byłam jednak skupiona na Jeffie, a teraz wydaje mi się trochę dziwne, że Martin oddał życie za Jacka... Z jednaj strony żona, dzieci, no i maleństwo w brzuchu - czy nie rodzina powinna być najważniejsza? Ale być może czuł, że jest mu coś winien... Może to był impuls. 5:)
Interpretacji może być wiele, jak najbardziej. Nie zapominajmy też, że był tym "dobrym żołnierzem". A żołnierz ratuje innych. Można więc odbierać to przez pryzmat zawodu lub jego własnych uczuć, a i to pewnie nie byłyby wszystkie możliwe opcje ;) Fajnie jednak, że w jakiś sposób zmusza Cię to do refleksji. Dziękuję! :)
Komentarze (67)
Pięknie napisane.
No cóż... chyba jednak nie rekompensują :D
I co do ilości części - cóż, na raz to pewnie dużo, ja pisałam je przez kilka miesięcy :) W każdym razie mam nadzieję, że kiedyś przez nie przebrniesz i dzięki za starania :)
Będę zaszczycona :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania