O tym, jak porwali mnie księża

Obudziłem się dziś o piątej rano w klasztorze. Zdezorientowany jak nigdy. Oprócz mnie - dużo ludzi, których kojarzę z liceum i innych miejsc: jakieś osoby, z którymi kontaktu od lat nie mam i nie szukam. Każdy z was ma z tyłu głowy setki takich istot. No, ale nieważne.

Piąta rano, ja się budzę i jakiś gość w brązowym habicie oznajmia mi, że "dzisiaj jest niedziela, a niedziela, jak wiadomo — dzień święty". Jako jedyny satanista z całej grupy obudzonych w kapitularzu kościularzu czy gdzie tam, wstałem i oznajmiłem, że jak chcecie się tak bawić, to ja robię wyjście smoka i elo.

A klecha mi na to, że na dworze jest już śnieg, że wyratowali nas z mrozu i śniegu i byłoby chociaż grzecznie zostać na jeden dzień na nieszporach.

Ja pytam, nagle dużo grzeczniejszy niż zazwyczaj: "a co to kurwa są, te niedzielne nieszpory?".

A ksiądz mi odpowiada, że to taki specyficzny, bojaźliwy i błyskotliwy dzień w roku, gdzie zaczynamy o szóstej rano z kubkiem zupy i modlimy się czterdzieści pięć minut, śpiewamy pieśni, potem jest czas na jedzenie, papierosa i znowu dzwon, śpiewamy czterdzieści pięć minut, papieros, kubek zupy i tak w kółko.

"Długo tak?" pytam, bo ksiądz sprawiał wrażenie, jakby ten styl życia mu pasował i nie mógł się doczekać.

"Dwanaście razy", odpowiedział.

"Ja pierdolę", westchnąłem.

"Kurwa mać", powiedziała jakaś dupa, bodajże jakaś Gosia z mojego gimnazjum albo liceum. "A gdzie jest moje dziecko?"

I nagle plebs sobie przypomniał, że wszyscy mają dzieci i "co teraz?", zaczęli pytać księdza, który brał się za odpowiadanie, ale go zakrzyczeli i wyszli. Z tego, co wiem, zakręcili się w poszukiwaniu dzieci w korytarzach i błądzą tam do teraz.

Ja tak zwyczajnie odczekałem w śpiewach do kubka zupy, poczekałem aż będzie przerwa na papierosa i wyszedłem.

"Dokąd idziesz, Okropny?"

"Jestem satanistą, nie przydam wam się tutaj ani trochę".

 

I wyszedłem głównymi drzwiami z kościularza. Dobra była zupa, smaczna. Moi dawni znajomi ze szkół poodnajdywali dzieci, ale gubili się w korytarzach. Na dworze, siedzących na ławkach i ławach, odnalazłem braci zakonnych, wpierdalających popcorn wśród zaśnieżonych grządek. Te chuje mieli na ścianie telebimy odtwarzające na żywo perypetie zagubionych w korytarzach ludzi z dziećmi. Biegający w kółko i odbijający się od siebie ojcowie i matki, ciągnący dzieci za rączki, wydali mi się wyjątkowo zabawni.

Księża śmiali się do rozpuku, kiedy ktoś się wyjebał.

"Są w labiryncie, nie? Bez wyjścia, nie?"

Ten, co siedział obok mnie i dał mi popcorn, uśmiechnął się serdecznie i mówi:

"No pewnie, że tak, Okropny!"

A drugi:

"Przecież to był twój pomysł"

I reszta się roześmiała. Ja się obejrzałem na siebie, a ja w tym brązowym habicie razem z nimi. I tak już wtedy wiedziałem, że to jest sen.

"Ha ha", powiedziałem na próbę.

"Ha ha ha ha!" odpowiedzieli bracia zakonni, chrupiąc popcornem.

 

No i się obudziłem zaraz po tym.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Wrotycz 08.09.2019
    No tak, sny zdradzają nasze baaardzo ukryte pragnienia :)
    Brzydkie tu.
  • Okropny 08.09.2019
    To jest fakt, taką zupę od babci to bym z przyjemnością ojebał, nawet kosztem godziny w kościularzu.
  • 00.00 08.09.2019
    Gorące kubki z paczki. :)
    Taki sen słaby jak na kościelne dzieje. :)
  • Okropny 08.09.2019
    Niee, zupa jak od mojej babci
  • sensol 08.09.2019
    niezły sen. ja kurwa nic nie mogę zapamiętać ze snów swych, które takie dziwne czasem są. ale ledwo wstanę spuszcze wode z kija i już wszystko ulatuje
  • Okropny 08.09.2019
    Nie wszystko zapamiętuję, sensei.
    A to, co zostanie - zostaje na zawsze.
  • Kapelusznik 08.09.2019
    Grubo Szanowny Panie Okropny
    Grubo
  • Okropny 08.09.2019
    Albo grubo albo wcale
  • Tjeri 08.09.2019
    :)))) można się nieźle obudzić. Mało snów pamiętam teraz, ale kiedyś też miałam takie "fabularne". Po przebudzeniu czułam się jak po obejrzeniu filmu - niekoniecznie dobrego :)).
    Tak na marginesie - mam brata zakonnika. Strasznie go wkurza jak ktoś go księdzem nazywa :D.
  • Okropny 08.09.2019
    Każdy katolicki duchowny nosi dziesięciolatka z kosą pod kiecką. Im wyższa szarża, tym więcej dzieci się mieści. Ja na przykład jestem satanistycznym sklepikarzem i chodzę ze scyzorykiem.
    A moja żona pracuje na poczcie, nic jej się nie śni, ale chodzi wszędzie ze sztachetą.

    :D
  • Tjeri 08.09.2019
    Okropny :)))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania