Dwunasty maja
Przyzwyczaiłam się do pustego korytarza i bezwiednych spojrzeń, które piętnowały mnie ciężarem źrenic na każdym kroku. Pik, pik, pik. Aparatura prowadziła rutynowy monolog, a moim zmartwieniem stała się nie tyle co wcześniejsza wizyta matczynej sylwetki, a dwa skserowane papiery, będące, jak się później okazało, moim biletem w jedną stronę. Szesnasta igła miała o wiele mniej szczęścia, niż pozostałe, a pęknięcie w żyle uzewnętrzniło zabliźnioną duszę lepiej, niż psychologiczne notatki, sporządzane z prędkością wozu policyjnego. Nie chciałam usiąść na miejscu pasażera, wyglądając jak śmierć, a tym bardziej nie po to, by stęsknionym spojrzeniem objąć budynek szkoły i trzydzieści minut później stać w poczekalni. Sześćdziesiąt sekund dzieliło mrugnięcie oka od pierwszego wdechu, tydzień teraźniejszości zamienił mnie w przejście pomiędzy jawą a snem. Na oknie pozostała jedynie smuga rzeczywistości, całkowicie pominięta przez mgławicę wątroby.
Komentarze (10)
Po tam sugestywnie prowadzonej narracji, gdzie naprawdę pozyskuje się pełną uwagę czytającego. Bardzo dużo zdań - kluczy wskazuje na pewien rodzaj szyfru i nieco zawęża krąg odbiorców.
Więc, jak mówię, po uzyskaniu takiego efektu szkoda nagle ucinac.
Pozostawiam to pod Twoją rozwagę.
Ma to jednak swój urok. Pozostawia po sobie niedosyt. Muszę czekać, aby znów go poczuć.
Może trochę dziwnie to przedstawiłam, ale ja to tak właśnie czuje :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania