Dylemat

- Kocham cię – skłamał.

Postać z lustra przyglądała mu się z niesmakiem. "Pewności, tego zabrakło, chyba." Jeszcze tylko krawat. "Za mocno." Poluźnił. Ruszył ku sieni. Szybkim ruchem chwycił leżące na komodzie klucze. "Ahh..." Tuż przed drzwiami obrócił się na pięcie i sięgnął dłonią do szafy. "Nie... Nie... Nie... Ta! Prążkowana, będzie odpowiednia." Zatrzasnął drzwi i podszedł do windy. Spojrzał do drucianego wnętrza szybu. Chwilę później odgłos zelówek zagrał na gładkich ścianach klatki schodowej. Wypadł w jasność dnia. Długie kroki rozpędziły zamyśloną postać. Zegarek. Piętnasta. "Zdążę." A wiatr lekko podrzucał pędzącą marynarkę. "Ja się chyba duszę? Czuję, jak moja przestrzeń zaczyna się kurczyć. Wystarczy, że wyprostuję ręce i przebijam tę bańkę. Wszędzie są jej rzeczy. Nawet pasta do zębów jest jej. Czy od teraz będę korzystał z pasty którą ktoś kupi?" Kątem oka dostrzegł czerwony sygnał. Zatrzymał się tuż przy krawędzi jezdni.

- Szlak! - Dłonie schyliły się by strząsnąć drobinki wody, które trafiły na kanciaste spodnie, prosto spod kół przejeżdżającej taksówki. Zielone. Przyspieszył. Dzwonki potrącone przez otwierane drzwi radośnie brzdęknęły.

- Dzień dobry Pani Joasiu, trzynaście czerwonych róż, proszę.

- O!? Czyżby to ta?

- Pani Joasiu - miękko nacisnął - czy my się znamy od wczoraj?

Uśmiechnęła się i tanecznym krokiem wypłynęła zza kontuaru. Dłonie delikatnymi ruchami wyrwały ze snu śpiącą trzynastkę.

-Dwadzieścia pięć złotych?

Tylko skinęła oczami.

- Powodzenia!

Chmurne spojrzenie zaatakowało.

- No co? Nic nie mówiłam. – Niewinny uśmiech zagrał na czerwonych ustach.

Zegarek. Piętnasta dziesięć. "Zdążę."

Przeciął w poprzek ulicę. Stróżki wody z kwiatów łaskotały gołe nadgarstki. Krok spoważniał. "Tak. A może chwilowa przerwa? Tak aby na spokojnie to wszystko przemyśleć. Tydzień. Może dwa?"

- O! Przepraszam… - dodał do potrąconego, zagniewanego kapelusza.

"To tu, tuż za rogiem." Stopy okiełznały pęd, teraz płynęły po spękanym chodniku. "Aj! Ależ jej pięknie w tej sukience." Serce rozpoczęło wygrywać szaleńczy rytm. Podszedł, wziął w dłonie jej rumiane policzki. Oczy wpadły w bezkresną toń błękitu.

- Kocham cię - …

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Anonim 16.11.2015
    świetny tekst
  • kartonbezpudla 16.11.2015
    Rany - Filip ! Jesteś Mega szybki - dopiero dodałem !!!

    Wielkie dzięki za komentarz !
  • ausek 16.11.2015
    Idealny obraz faceta... :) Z chęcią poczytałabym więcej.
  • kartonbezpudla 16.11.2015
    Faceta, nieeee.... to było o robaku wędrowniczku - faceci przecież od razu wiedzą wszystko, robią najlepiej, myślą rozsądnie i racjonalanie. Tak! Zawsze! Mur beton i cegła!
    No dobra... możliwe że to powyższe nie do końca jest prawdą :)

    Dzięki za opinię
  • Marzycielka29 16.11.2015
    Fajne, zupełnie inne. Interesujące i tak jak ausek, chętnie przeczytałabym jeszcze :) 5
  • kartonbezpudla 16.11.2015
    No wiesz, nie może być więcej... Bo więcej to już oni muszą napisać, to będzie ich historia. Mi tylko mignęła postać przed oczami. Błysnęła i popędziła w swoją stronę, niestety ....

    Ale wiesz co, mam inny tekst. Zupełnie inny od tego, ale też o facetach i... hmmm. o ich hobby, chociaż podejrzewam, że za to sformułowanie spalony byłbym na stosie :D

    Dodam go - zobacz, może też się spodoba...

    Bardzo dziękuję za komentarz!
  • Marzycielka29 16.11.2015
    Na pewno zajrzę ;)
  • kartonbezpudla 17.11.2015
    Yupi! Zawsze to fajnie jak dodatkowa para oczu spojrzy na tekst i wyprostuje chociaż część fałdek, które niechybnie się tam pojawiły!
  • Angela 16.11.2015
    Lekko i świeżo : ) 5
  • kartonbezpudla 17.11.2015
    A dziękuję! Tak miało być !

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania