Dżepetto musi umrzeć - 1

Otworzył oczy. Otaczała go ciemność. Tylko bladoróżowe światło dobiegające z artefaktu lśniło słabym blaskiem. Czuł się paskudnie. Było głodny, spragniony. Woda skończyła się po drugim dniu. Wdzięczny był za procedury które “na wszelki wypadek” wymuszały noszenie manierki z wodą przez każdego członka ekspedycji. Gdyby ktoś jeszcze był na zewnątrz pewnie już by po niego przyszli, ale ostatnie krzyki ustały niedługo po tym jak obudził się po raz pierwszy. Oprócz odgłosu metalowych stóp uderzających o kamienną posadzkę nie słyszał nic. Podejrzewał, że nie przeżył nikt oprócz niego.

Wstał. Oczy przyzwyczajone do ciemności i strzępki światła dobiegające z dogasającego artefaktu obcych pozwalały widzieć kontury pomieszczenia, które było jego więzieniem z wyboru. Wyjść mógł w każdej chwili, nie chciał, bo wiedział, że skończy jak reszta. Nie widział co się stało z pozostałymi członkami ekspedycji, ale krzyki i błagania o pomoc były na tyle sugestywne, że aż nadto widział w wyobraźni co dokładnie zaszło. Wolał jednak o tym nie myśleć.

- Cholera jasna - syknął cicho - znów się potknął o nogę Janice. Dziewczyna próbowała wbiec do sali na chwilę przed tym jak zatrzasnęły się drzwi do sali. W ostatniej chwili coś ją chwyciło, a drzwi odcięły nogę poniżej kolana. Krzyk stłumiły kamienne wrota.

Pochylił się, złapał ostrożnie przeszkodę, postanowił rzucić ją gdzieś pod ścianę. Nagle poczuł ukłucie w żołądku. Sądził, że zbiera mu się na wymioty. Kończyna śmierdziała już od jakiegoś czasu. Przyjrzał się nodze, zbliżył ją do twarzy. Powąchał. Nie pachniała wcale tak źle. Człowiek przyzwyczaja się do zapachów. Nagle przyszło mu do głowy, że to jedyne w sali co nadaje się do jedzenia. Białko, krew, tłuszcz, woda! Trochę jej tam jeszcze może jest. Może zakrzepła, ale może nie wypłynęła cała.

Nagle odrzucił nogę jak najdalej. Kończyna uderzyła w ścianę, upadła na podłogę nieopodal wrót. Postanowił jak najszybciej się stąd wydostać, niezależnie co go tam czeka.

 

 

 

Mark Clarke Anthony III był szefem tej ekspedycji. Przechadzał się po wykopaliskach w ochronnym stroju powodując nagłe zainteresowanie pracą osób w których sąsiedztwie się znalazł. Był w średnim wieku, wysoki, chudy, ludzie nazywali go “Batem”, nie dlatego, że go używał, czy nosił, ale dlatego, że nim był. Kosmiczna Archeologiczna Agencja wysłała go jako przedstawiciela i organizatora. On każdego zatrudniał, każdego zwalniał. Wszystkie fundusze, który przeznaczone były na badania przechodził przez jego chude ręce. Clarke, jak kazał na siebie wołać, i jak nazywali go ludzie rozmawiając z nim twarzą w twarz, był strasznym sknerą i formalistą. Dla Agencji była to zaletą, bo stanowisk było wiele, zbyt wiele, a funduszy skończona ilość. Clarke dbał o to, żeby wszelkie wydatki były realizowane w okolicach minimum. Nie w skrajnym minumum, ale niedaleko do niego. Skrajne minimum, na przykład racji żywnościowych, czy zwyczajnie wypłaty, osiągali ci którzy czymś mu się narazili. Wszystko oczywiście odbywało się ze ścisłym zachowaniem procedur. Dlatego właśnie był Batem.

- Janice - wzrok skierował na młodą kobietę siedzącą przy komputerze - jest już stratygrafia poziomu szóstego?

- Clarke - dziewczyna odwróciła się, odgarnęła jasne blond włosy i wysiliła się na uśmiech - dostałam dane 15 minut temu. Musisz chwilkę...

- Przecież miałaś to opracować wczoraj do wieczora.

- Nie mogę opracować czegoś czego nie ma.

- Wiesz, że to powoduje przeciągnięcie się badań? Poziom 5 jest już przebadany w 99%. Spowoduje to..

- Przecież ci ich nie wyczaruję Clarke.

- Powiedz po prostu od kogo je miałaś dostać.

Kobieta spuściła wzrok.

- Janice, czekam na informację.

- Clarke, ogarnę to szybko i będziesz miał swoje wyniki za 2 godziny. Będziemy mogli zacząć pracę z ledwie godzinnym opóźnieniem.

- Dobrze, dziękuję - Bat uśmiechnął się pod nosem - ale i tak powiedz mi kto jest temu winien. Chyba, że chcesz żebym to tobie uciął racje na powiedzmy tydzień?

- Wiesz co, szefie? - dziewczyna wstała, podparła się pod boki - chyba ci się czasy pomyliły. To nie era niewolnictwa, tylko 24 wiek. Nie muszę tu siedzieć.

- Przecież nikt cię tu nie trzyma. Możesz się zabrać najbliższym transportem do jednej z planet federacji jakieś parę megaparseków stąd. Ledwie 3 miesiące i jesteś na miejscu.

- Clarke...

- Słyszałem, że w tutejszych lasach można, przy odrobinie chęci, coś upolować. O ile rzecz jasna to coś nie upoluje ciebie - puścił Janice oko - to co? Pakujesz się? Ja idę napisać wypowiedzenie - odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić. Na jego twarzy wykwitł paskudny uśmiech. Liczył w myślach: 1, 2, 3...

- Clarke! - krzyknęła w końcu

- Słucham Janice - zdusił uśmiech, odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy. Z powagą.

- Jake Grudziński.

- Dziękuję Janice.

 

Jake dokonywał ostatnich obliczeń poziomu szóstego. Skończył właśnie cykl czterech bliźniaczych pomieszczeń i przesłał wyniki do opracowania. Zostało mu jedno, które niemal przegapił. Topografia tego miejsca niemal przerastała możliwości przestarzałego sprzętu, którego przestarzała technologia ledwo się mieściła w minimalnych wytycznych określonych dla ekspedycji. Nie pierwszy raz miał ochotę powiedzieć Batu co sądzi o tych oszczędnościach.

Janice była wściekła, co 5 minut wysyłała wiadomość “czy już?”. Nie mógł się skupić. Metalica w uszach niewiele pomagała, choć gdy w uszach zadźwięczały pierwsze nuty “Enter Sandman” gdy obładowany sprzętem próbował odkopać zasypany piachem niewielki otwór, wywołało lekki uśmiech na jego twarzy. Nagle zabrzęczał komunikator. Westchnął i odebrał.

- Janice. Już kończę. Jeszcze tylko jedno pomieszczenie. Nawet sobie nie wyobrażasz ile tutaj piachu.

- Jake, do cholery, Bat do ciebie idzie.

- Zapraszam. Powiem mu co sądzę o tym jego sprzęcie.

- Powiedziałam mu, że wysłałeś mi już te wyniki. Całość.

- Janice...

- Jake, pytał już trzeci raz od wczoraj.

- I co ja teraz mam zrobić? Przecież skan metra sześciennego to około pół minuty gdy używam tego grata.

Milczała. Jake też się zastanawiał jak rozwiązać tą sytuację. Z Batem miał już na pieńku od samego przyjazdu.

- Powiem mu, że zrobiłeś, ale teraz robisz tylko poprawki - rzuciła w końcu.

- Dobry pomysł, ale mam lepszy - powiedział po chwili

- Słucham.

- Masz już całość przecież.

- Ale jeszcze nie zrobiłeś pomiarów.

- Słuchaj - uśmiechnął się pod nosem, Interpoluj. Wystarczy dołożyć współprzędne. Po prostu sklonuj jedno z pomieszczeń. Przecież i tak są w większości takie same. Jeśli by dziwnym trafem to okazało się inne podmieni się pomiar zanim opracujesz wyniki. Dla mnie, jak już skończę z gadać z Batem, to pi razy oko, czy drzwi, około godziny.

- Mam mu wysłać opracowane wyniki w ciągu dwóch godzin.

- Dobrze. Więc widzisz, że wszystko w porządku.

- A co z rejestratorem urządzenia?

- Jest tak stare, że już dawno nauczyłem się go obchodzić.

- Dobrze Jake.

- Buziaczki maleńka

- Spadaj - rozłączyła się

Jake uśmiechnął się, włożył z powrotem słuchawki do uszu “And I don’t be unforgiven” zabrzmiało mu w uszach. Zabrał się za odkopywanie wielkiej kupy piachu, która blokowała wejście. Gdy skończył poprawił starą bejsbolówkę i pochylił się i wrzucił racę świetlną do nowoodkrytego pomieszczenia.

- Kurwa ja pierdole! - parsknął - pomieszczenie było wielkie. W środku było niezidentyfikowane coś przypominające jakąś maszynerię, która zupełnie nie pasowała do reszty stanowiska. Dokładny skan takiego czegoś mógł potrwać wiele godzin jeśli nie dni. Nagle poczuł że ktoś dotknął jego pleców. Wyciągnął słuchawki, odwrócił się.

- Jak tam idzie praca panie Grudziński? - nad nim stał Bat.

- Co pana tak zachwyciło? - stał nad nim i przypatrywał się badawczo. Na twarzy malowała się nieskrywana satysfakcja.

- Wystarczy Jake - powiedział otrzepując się z piachu

- Pracuje pan tutaj od paru tygodni i zanosi się na to, że niedługo pańska przygoda na Delta Ceti się skończy, tak więc żeby mniej odczuć stratę wolę się do pana nie przyzwyczajać.

- Jak pan chce.

Bat uśmiechnął się szeroko, wyciągnął podręczny tablet, odszukał dane pracownika.

- Jake Grudziński, urodzony w środkowej Europie, w 2348 roku, archeolog i geolog. Która to pańska misja?

- Dziesiąta - powiedział po chwili zastanowienia

- Często zmienia pan stanowiska pracy.

- Tak.

- Z jakiego powodu?

- Zazwyczaj z powodu nieporozumień.

- Ach tak - Bat spojrzał na niego znad tabletu - a na czym polegały te nieporozumienia?

- Zazwyczaj na...

- Niech pan da spokój panie Grudziński. Skończył pan poziom 6?

Jake westchnął.

- Wie pan, że pracuję na przestarzałym sprzęcie?

- Nie o to pytałem.

- Powiedzmy, że skończyłem.

- To “powiedzmy” mam rozumieć jest tym co zostało panu do roboty?

- W zasadzie już skończyłem.

- Na jakiej zasadzie?

- Niech pan da spokój!

- Proste pytanie. Skończył pan czy nie?

Nastała cisza. Jake próbował wymyślić szybko jakieś usprawiedliwienie. Zazwyczaj przychodziły mu do głowy same, ale w tej sytuacji czuł w głowie pustkę. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł.

- Wie pan, że automatyczny pomiar początkowy jest mało dokładny?

- Pan tutaj jest, żeby go uszczegółowić. Czyż nie za to panu płacę?

- Tak, ale... - wyciągnął swój tablet - widzi pan tutaj to? - wskazał palcem na ciemną plamę.

- Wygląda na zakłócenie.

- Tak, tak wygląda - Jake uśmiechnął się - tak wygląda na niewprawnego oka.

- Wypraszam sobie - Clarke obruszył się - kopałem zanim pan odkrył filmy pornograficzne w holosieci.

- Ale nie ma pan doświadczenia w robieniu planów - Jake czuł się coraz bardziej pewny siebie - każdy by tą plamę, za przeproszeniem, olał. Ale nie ja.

- Więc co pan zrobił?

- Zabrałem się za kopanie - wskazał na łopatę - i okazało się, że znajduje się tam jeszcze jedno pomieszczenie. Skończyłem kilka godzin temu wszystkie pomiary i wysłałem informację do Janice, wie pan, stary sprzęt, ale ta plama nie dała mi spokoju. Niech pan spojrzy co tam odkryłem.

Bat spojrzał na niego nieufnie. Jake wykonał zapraszający gest ręką. Gdy jego szef wsadził głowę w niewielki otwór rozległo się głośne:

- Kurwa ja pierdole!

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Celtic1705 24.01.2016
    Będę czytać, bo w ciąga. Za fabułę pięć. *****
  • Nox 24.01.2016
    Wciągające opowiadanie. Nie wyłapałam większych błędów, mały problem z interpunkcją. No i twój nick, jako fankę seriali z lat 90-dziesiątych, mnie rozwalił :D 5
  • alfonsyna 24.01.2016
    Z technicznych rzeczy - to przede wszystkim brak dużej ilości przecinków. Może się zaraz pokuszę o wypisanie. Poza tym, wszystkie liczby powinieneś zapisać słownie, było ich tam całkiem sporo. Gdzieniegdzie roi się także od powtórzeń, być może to wynik pośpiechu, ale w takim wypadku warto przeczytać potem raz jeszcze i spróbować jednak poszukać synonimów. Zapis dialogów nie jest do końca poprawny, ale chyba nad tym się rozwodzić nie będę, możesz sobie zerknąć, na samym dole głównej strony Opowi jest odnośnik "Jak pisać dialogi?", może w czymś pomoże.
    "Było głodny" - Był
    "procedury(,) które"
    "był na zewnątrz(,) pewnie już by"
    "po tym(,) jak obudził się"
    "posadzkę(,) nie słyszał nic" - w tym zdaniu oraz w kolejnym mamy też powtórzenie słowa "oprócz"
    "Nie widział(,) co się stało"
    "widział w wyobraźni(,) co dokładnie"
    "syknął cicho - znów się potknął" - zamiast myślnika dałabym raczej w tym miejscu kropkę lub przecinek, bo w takiej formie wygląda to trochę jak dalszy ciąg dialogu
    "Dziewczyna próbowała wbiec do sali na chwilę przed tym(,) jak zatrzasnęły się drzwi do sali" - "do sali" dwa razy w jednym zdaniu, to drugie spokojnie można pominąć i skończyć zdanie na słowie "drzwi"
    "jedyne w sali(,) co nadaje się"
    "Może zakrzepła, ale może" - powtórzenie "może"
    "niezależnie(,) co go"
    "w ochronnym stroju(,) powodując nagłe zainteresowanie pracą osób(,) w których" - powodując czyje zainteresowanie? to zdanie chyba nie oddaje dokładnie tego, co chciałeś przekazać, bo brzmi, jakby Bat powodował swoim pojawieniem się czyjeś zainteresowanie pracą tych osób, a chodziło, jak się domyślam, że to on się tą pracą interesował. Słowo "powodując" być może nie jest w tym miejscu po prostu najwłaściwsze, trzeba by był trochę ten fragment przeformułować, moim zdaniem
    "fundusze, który przeznaczone były na badania(,) przechodził przez jego" - które, przechodziły
    "ludzie(,) rozmawiając"
    "Dla Agencji była to zaletą" - "było to zaletą" albo "była to zaleta"
    "ci(,) którzy czymś mu"
    "czegoś(,)czego nie ma"
    "Poziom 5 jest już przebadany w 99%" - jak pisałam, liczby słownie, wszystkie, dziewięćdziesiąt dziewięć procent również ;)
    "nie wyczaruję(,) Clarke" - zwrot do osoby po imieniu, nazwisku, jakimś innym określeniu osobowym, należy poprzedzić przecinkiem
    "po prostu(,) od kogo"
    "powiedz mi(,) kto jest"
    "chcesz(,) żebym to tobie"
    "Słucham(,) Janice", "Dziękuję(,) Janice"
    "powiedzieć Batu(,) co sądzi" - nie wiem, czy zamiast "Batu" nie powinieneś odmienić to "Batowi"
    "Metalica w uszach niewiele pomagała, choć gdy w uszach" - powtórzenie "w uszach", a poza tym Metallica przez dwa "l" :)
    "“Enter Sandman”(,) gdy obładowany"
    "wywołało (to) lekki uśmiech"
    "nie wyobrażasz(,) ile tutaj"
    "Powiem mu(,) co sądzę"
    "pół minuty(,) gdy używam"
    "zastanawiał(,) jak rozwiązać tą sytuację" - tę sytuację - gdyż "ta" odmienia się zgodnie z odmianą następującego potem rzeczownika, dlatego "tę sytuację", "tą sytuacją"
    "okazało się inne(,) podmieni"
    "skończę z gadać z Batem" - pierwsze "z" do wyrzucenia
    "Dobrze(,) Jake"
    "do uszu(.) “And I don’t be unforgiven” zabrzmiało mu w uszach" - znowuż za dużo tych "uszu"
    "Gdy skończył(,) poprawił starą bejsbolówkę i pochylił się i wrzucił racę" - pierwsze "i" zastąpiłabym przecinkiem
    "Kurwa(,) ja pierdole" - pierdolę
    "niezidentyfikowane coś(,) przypominające"
    "wiele godzin(,) jeśli nie dni"
    "poczuł(,) że ktoś"
    "- Jak tam idzie praca(,) panie Grudziński? - nad nim stał Bat.
    - Co pana tak zachwyciło? - stał nad nim i przypatrywał się badawczo" - generalnie niepotrzebnie powtarzasz, że nad nim stał, wystarczy to rzec raz
    "Wystarczy(,) Jake - powiedział(,) otrzepując się"
    "mniej odczuć stratę(,) wolę się"
    "pan da spokój(,) panie Grudziński"
    "jest tym(,) co zostało"
    "przychodziły mu do głowy same, ale w tej sytuacji czuł w głowie pustkę. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł" - zdecydowanie za dużo tu tej "głowy" w zbyt bliskim sąsiedztwie
    "tak wygląda na niewprawnego" - "dla" zamiast "na"
    "tą plamę" - tę plamę
    "pan spojrzy(,) co tam"
    "niewielki otwór(,) rozległo się"
    "Kurwa(,) ja pierdole" - pierdolę - bowiem "ja" samo na to wskazuje :)
    W paru miejscach brakowało też kropek na końcach zdań, ale darowałam sobie wypisywanie tego. Generalnie sama treść jest rzeczywiście wciągająca, tym bardziej, że na razie nic nie zostaje wyjaśnione, i dobrze. Zasadniczo wystarczy ten tekst "podrasować", pozbywając się szczególnie powtórzeń, dzięki czemu odbiór będzie jeszcze przyjemniejszy. Teraz zostawię 4 i poczekam, co będzie dalej, pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania