Dzień Hemingwaya

Jechaliśmy samochodem. On chłonął uliczki, ja udawałem, że się nie boję. Prowadził ten z wąsem, jak mu było; nie pamiętam.

Hemingway nagle szarpie za drzwiczki, a tu, przypominam: samo południe, gorąc, na ulicy jedynie córy Koryntu, Meksyku, Nikaragui. I otworzył już, noga już, but po ziemi szoruje, wąs naciska na hamulec, Hemek Ernesto już za obrysem pojazdu.

Leica jego na pasku owiniętym wokół garści, alfonsy powysiadały z zaparkowanych w poblisku dziad-rajderów i czekają, co my. A my, to jest Hem i ja: Hem zdejmuje kapę z obiektywu, kręci pierścieniem ostrości, "bellissima", ryczy, "quattre formaggio piazza napoli", udaje Greka czy Włocha. Ja stoję na środku, rozdarty, bo kurwy nawet mi znane niektóre, wszak małe miasto, obowiązkiem jest znać kilka - choćby żeby polecić ze dwie, czy zadzwonić, gdy kwit uwiera, ręka upokorzy i nie pomoże i potrzeba najdzie czy zajdzie konieczność - to i kiwnąłem w stronę dwóch czy ośmiu. W oczach dwoiło i czworzyło, okulary nie pomogły na pijackiego zeza.

A kurwy się w aparat wdzięczą, mnie poznają, w Leice odbija się światło z tej samej gwiazdy, która zmieniała noc w dzień i na rodzinnym Hondurasie tej z lewej bliżej środka; Hem ma kieszenie pełne złota, bo hamulce to są na końcu buta wąsa -

Którego nigdy, ale to nigdy nie spytałem o imię. I nie spytam, o, nie.

Alfonsy się uspokoiły, poznawszy mnie czy Hema czy ujrzawszy w imiesłowie spokojnych facetów, najebanych, z kierowcą. Tacy jak Hem nie psują towaru; Hem raczej pobije się z lodziarzem niż uderzy pracującą na chorych rodziców w Caracas dziewczynę, która marzy o małym domku i dobrym mężu, który - powtarzam się - nie będzie jej bił a zamiast tego będzie dbał o nią i ich wspólne dzieci, o lekarzu czy architekcie. Hemingway skacze jak pijana czapla dookoła, szuka ujęć, tu chwyci za łydkę, tam sięgnie do cycka, i byłbym się zagapił na jedną bez kitu, gdyby wielki Don Hemi nie spostrzegł, co się święci i mi jej po prostu nie wręczył, jak podarunku.

Stary romantyk Hemingway już prowadzi dwie, ja jedną, w fordzie cztery miejsca, pięć maks, ale Hemek w dupie ma konwenanse i ładuje się do przodu z dwiema panienkami na jedno siedzenie, zostawiając mi tył, zupełnie jakby mi nocleg w sali balowej oferował, samemu idąc na kloca do windy -

spaliśmy już raz w sali balowej, i Ernesto raz zesrał się do windy, zupełnie, powiada, przypadkowo, gdyż niepotrzebnie do windy wstawili wielki dzban, rzekł, ci dekoratorzy wnętrz, powiedział, pedały. I rację miał, bo faktycznie homoseksualiści, jak jego stary, zwykł mówić, ale niestety nie dzban to był, lecz donica, którą właściciel pragnął zwieźć z ostatniego piętra na trzecie, ale po drodze Hemingway pomylił wejścia, no i tak się to skończyło. Zamiast, jak ludzie, iść spać w hotelu, w pokoju, otoczeni dziwkami, groupies czy ogólniej: kobietami...

Jak psy na stołach, a jeszcze za nim biegła ta ciemnowłosa, gruba babka, której to był wazon. Czy tam, waza-misa-amfora.

Ale, bo zbaczam i tu dygresja, tam dygresja. I Hemingway bez ceremonii kazał wąsowi wyjść i kurwie prowadzić, więc Nikaraguański owoc zakazanej rozkoszy w dupę bez dopłaty zsunął obuwie terrorystyczne i na bosaka jął prowadzić nasz wehikuł, a wąs został stać jak ciula naprzeciw hordy podśmiechujących z niego panienek, których pracowitość powinny opiewać pieśni, hymny, a nie że Hem wypierdzi tomik i wystarczy na miesiąc libacji.

Jego libacji, ja piję za swoje, Don Hemingo pije za wszystkie czasy.

Leżeliśmy potem na kanapie, a Ernesto bez żenady zaprosił dziwki na piwo po fajrancie, i niewiara ma sięgnęła zenitu, gdy odrzekły, że jak po mszy nie będą zmęczone, to chętnie -

Msza święta dla kurew, poświęcenie cip, dup i cycków, namawiałem go, żebyśmy poszli i wkręcili się na modły, ale uniósł palec i zanucił starą, bodaj rosyjską balladę o matce pracującej i już czar prysł, i już...

I już Ernest i ja ciśniemy na dół do sklepu po piwo i pieczywo, bo on ma natchnienie po ruchaniu i śpiewaniu i będzie się drożdżował, dwa browary jeden bajgiel, konserwa zupa na zimno i aż go trzepnie, będzie pisał.

I nie napisał nic, bo pijak i dziwkarz zgubił pióro a ołówkiem to se mogą pisać ruscy kosmonauci.

Jak przyszły dziwki w cywilu, Heming zjechał całkiem w zamroczenie, stracił przytomność i zesrał się w łóżko. Gdy obudziła się śpiąca dziwka, narobiła rumoru alarmu, bo Ernie zasrał i siebie, i ją, a jak usiłowała wyswobodzić się spod niego, to ślizgnęła się na butelce i złamała i nos, i rękę.

- Że tyś zdjęć nie robił, Armstrong. Że tyś nie robił.

Jego ulubiona historia, nie przeszkadza mu opowiadać, że sfajdał się na śpiocha i złamał pośrednio życie nastolatce, która chciała pobyć z człekiem kultury, która marzyła o dniu, kiedy po trudnej pracy dupą w słońcu na skórzanych kanapach po ssaniu serowych gał zasiądzie odpicowana naprawdę obok znanego pisarza.

Ale to ja jestem chuj, bo nie robiłem zdjęć, nie było dokumentacji i jak to się działo, zszokowana nastolatka z Meksyku, która akurat ssała mi fiuta za darmo, dostała czkawki (ja nie robiłem zdjęć!) - a potem całą imprezę szlag trafił.

Ech, Hemingway... Nie ma odpoczynku z facetem.

- Anna Gagarin wpadła w pijactwo i kurewstwo, powiada, odkąd wybrali jej męża na lot w kosmos, i gdyby nie interwencja partii, Jurij miałby czworo dzieci z nieprawego łoża. A tak, powiada, ma tylko dwoje. Za to z sekretarzem komitetu! Jurij walił ślepakami, promieniowanie kosmiczne wymroziło mu wszystek sił i pewnie dlatego, no, interweniowali mu w pościeli. - wszystko ci powie, byle zejść z tematu podkołdernej defekacji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Adam T 09.05.2018
    Ciekawym doświadczeniem jest przeczytać to. Przychodzą mi do głowy same banały typu: dobra stylizacja, naturalność, tra la la le inne.
    Kontekst (jeśli jest) jest dla mnie zagadką. Biografi nie znam, tekstów wcale, jeśli jest związek, to go nie zobaczę. Jeśli nie ma związku, wyjdę na prymitywa. I trudno.
    Ale skupię się na humorze. O donicy fajne, o obsranym łóżku też, choć to humor - nie oszukujmy się - trzeciorzędny, ale do postaci, która opowiada, idealnie pasujący. Kwiecistość miesza się tu z kloacznością, nawijka pierwsza klasa, styl świetny, idealny dla opowiadającego.
    Mnie się podobało.
    A najbardziej mnie rozśmieszyło:
    "I już Ernest i ja ciśniemy na dół do sklepu po piwo i pieczywo, bo on ma natchnienie po ruchaniu i śpiewaniu i będzie się drożdżował, dwa browary jeden bajgiel, konserwa zupa na zimno i aż go trzepnie, będzie pisał."
    Generalnie dobre.
    Pozdrawiak ;)
  • Okropny 09.05.2018
    Dzięki za wizytę i obszerny komentarz, doceniam bardzo. Tekst jest pisany na stojąco w łazience, wena mnie naszła, jak z BL#16 i wyplułem z siebie kawał, ścianę, coś. Jak strona z pamiętnika, jak fragment usłyszany w barze, jak nagranie z czyjegoś salonu. Kwestię biograficzną zostawiam otwartą. Humor jest, jaki jest, poprawiłem zakończenie właśnie, wczoraj zasypiałem już i nie poszło po myśli.

    Pisarze, ech. Dzięki wielkie za wizytę, rad Cię widzę w mych progach.
  • Canulas 09.05.2018
    Trzeba coś takiego lubić. Ja lubię bardzo. Jeśli to jest wystlrane na szybko, to naprawdę wow.
    Przzajebiscie klimatyczne. Już teraz, na gorąco, Ci powiem, że to będzie dla mnie jeden z Twych najbardziej zajebistych tekstów.
  • Okropny 09.05.2018
    Przewidujesz, widzę, przyszłość i czujesz, że będzie seria?
  • Canulas 09.05.2018
    Okropny, tak. Czuję, że takie migawki będą. Nietaktownie byłoby, gdyby nic nie było już.
  • Okropny 09.05.2018
    Canulas nietaktownie, powiadasz...
  • Canulas 09.05.2018
    Okropny, oj powiadam.

    Nie spierdol tego grzechem zaniechania.
  • Ritha 09.05.2018
    Jestem w połowie, już musze napisac - no kurwa. Gdzie był tyle czasu ten Okropny co pisał na takim flow?
  • Ritha 09.05.2018
    "Ale, bo zbaczam i tu dygresja, tam dygresja. I Hemingway bez ceremonii kazał wąsowi wyjść i kurwie prowadzić, więc Nikaraguański owoc zakazanej rozkoszy w dupę bez dopłaty zsunął obuwie terrorystyczne i na bosaka jął prowadzić nasz wehikuł, a wąs został stać jak ciula naprzeciw hordy podśmiechujących z niego panienek, których pracowitość powinny opiewać pieśni, hymny, a nie że Hem wypierdzi tomik i wystarczy na miesiąc libacji.
    Jego libacji, ja piję za swoje, Don Hemingo pije za wszystkie czasy" - ja pierniczę :D
    Zajebiste, serio, serio
  • Okropny 09.05.2018
    Ritha proszsz, i Ciebie przywiało ;-)

    Flow jak flow, zawsze jest, nie zawsze na to samo tak samo z dnia na dzień. Dzięks za wizytę
  • Ritha 09.05.2018
    Dobre, przeczytane, pytania mam aż dwa.
    1. Czy to jednostrzał? Czy początek czegoś dłuższego? A jak poczatek - to podpytanie - czy zostanie porzucone jak 43 zaczęte niby serie, czy ładnie kontinuowane, jak Kopf, Wyspy, tudzież Pulpa.
    2. A propo Kopfa - czy to nei aby II część Kopfrykingla? (zapis gdzieniegdzie podobny)
    Tyle od mła, ładnie, pięć gwiazd, pozdro
  • Canulas 09.05.2018
    Ritha, też miałem skojarzenia, choc Kopfa czytałem ze dwie części.
    Po mojemu to cykl jednostrzałów, na który sobie ostrze tylny, zdrowy ząb.
  • Ritha 09.05.2018
    Nigdy nie wiadomo.
  • Okropny 09.05.2018
    Ej, to, ze nie wychodzi codziennie,kpntynuacja jednego z x zaczętych cykli nie oznacza, ze zostaly porzucone.

    Nie wydaje mi się, żeby to była jakakolwiek część Kopfrkingla, yo.
  • Canulas 09.05.2018
    Okropny, nie część, półpaścu. Zbieżne elementy stylu.
  • Okropny 09.05.2018
    Canulas "2. A propo Kopfa - czy to nei aby II część Kopfrykingla? "

    Hm
  • Canulas 09.05.2018
    Okropny, odpowiadam za konstrukcje jeno własnych myślowych światłowodów. Jest git.
  • Ritha 09.05.2018
    Nie zostaly porzucone?
    No dobrze. Ale to je fajne, nactakim flow pisz Łokropny
  • Canulas 18.05.2018
    Jejku, jejku. Terriblu czy kolejna seria jest naprawdę potrzebna? Masz ich tak wiele zaczętych. Ach, ach,
  • Okropny 18.05.2018
    Tak.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania