Dzienniczek pewnej uczennicy Cz. 1
Hej! To kartka z mojego pamiętnika. Prawdziwa, nie zmyślałam.
Dlaczego o tym pisze? Przekonajcie się...
1 Września
- Pip, bip, pip...
Obudziłam się. Ostry blask nie pozwalał mi otworzyć oczu.
Podniosłam się i po omacku szukałam telefonu.
- Bip, pip!
{Oj, dobra. Już wstaję. A może nie? Ustawię sobie drzemkę 10 minutową... Nie! Mam
wstać!} Podeszłam do okna i zasłoniłam roletę. Uff, od razu lepiej.
Dobra, to teraz sprawdzamy godzinę. {Co?! Już 7? O rany...}
Szybko się ubrałam i poszłam do łazienki. Pare minut (czytaj: z jakieś 15 min. ) potem byłam gotowa. Dobra, to teraz idziemy robić śniadanie. To co zawsze:
Mój brat, Jacek, zawsze na śniadanie je płatki z mlekiem. Tato jajecznice. Ja? Co by tu...
A olać to! Zjem sobie jabłko i po sprawie. Jajka nastawione. Idę ich obudzić, chociaż jak łaziłam po domu to sami powinni się obudzić.
- A co mi tam – pomyślałam – jutro oni mnie budzą.
Zapukałam do Jacka. Cisza, no oczywiście. Nie czekając na „Wejdź” otworzyłam drzwi.
Jeszcze spał, typowe. Zapaliłam światło.
- Wstawaj śpiochu, bo do szkoły się spóźnisz.
- Eee... Co? - zapytał zaspany
- No co „Co?” Wstawaj.
- Ale przecież jest Sobo...
Pokazałam mu telefon. Godz. 7:20 Poniedziałek 1 Września.
- Tak tak. Daj mi jeszcze 5 minut...
Wiedziałam, że tak będzie. Idę obudzić tatę.
- Puk puk
- Kto to? - słychać zza drzwi.
- To ja, Zuza. Moge wejść?
- Eee... tak, możesz.
Tym razem otrzymałam pozwolenie więc weszłam. Wiedziałam, on też spał.
- Cześć - powiedziałam
- Co chcesz? - zapytał
- Wstawaj, zrobiłam śniadanie. Potem idziesz do pracy.
- Tak, dobrze. Zaraz wstanę.
Od kąd nie ma za nami mamy ja muszę się wszystkim zajmować. To niesprawiedliwe bo często nie moge się wyspać.
Muszę wszystkich budzić, robić śniadanie itp. Szkoda, że jej tu nie ma :( .
Nie, źle główkujecie. Mama żyje, jest na delegacji. Niestety, baardzo daleko. Wraca za 2 miesiące.
- No, czas do szkoły.
Jacek wstał, tato również. Oboje zeszli na dół. Tatuś, jak zwykle od razu poszedł do swojego "gabinetu" a Jacek usiadł przy stole.
- Dzięki - powiedział - fajnie, że robisz śniadania.
Popatrzyłam tylko na niego. On też się martwił o mame. Jest przecież na "końcu świata".
- Zbieraj się, tu masz drugie śniadanie. I nie zapomnij znowu klucza!
- Dobra dobra, nie mów mi co mam robić.
Spakowany wyszedł. Teraz moge na spokojnie porozmawiać z tatą o ważnych sprawach.
- Martwisz się, co? - zapytał
- A kto by się nie martwił!
- Aaa... jak Jacek sobie z tym radzi?
- Jak to Jacek, udaje twardziela i wygłupia się aby nikt nie widział jak bardzo jest przygnębiony.
- Masz niezłe oko.
- Dzięks.
Potem coś powiedział ale nie zwracałam na niego już uwagi. Byłam w swoim świecie.
- Przejmujesz się czymś?
- Mama jest na delegacji, Jacek idzie do 5 klasy, ty wracasz późno z pracy i zostawiasz mi cały dom na głowie. A i jeszcze Rysiek
(mój kot) się zgubił! I jak tu się nie przejmować?!
Ochłonęłam troche. Popatrzyłam na zegarek. 8:05 Jacek pewnie już jest w szkole.
- Nie idzesz do pracy? - spytałam
- Już ide. Do zobaczenia później.
No tak. Mam całe 2 godziny dla siebie. Popatrzyłam na stół z brudnymi garnkami. A co mi tam, sprzątne jak wróce.
- Hmm... 9: 50. Powinien już wrócić.
Nagle usłyszałam ciche stukanie w szybę. Zignorowałam. Później znowu. Podeszłam do okna. Nic.
. A może na tarasie? Wyjrzałam przez okno tarasowe.
- Rysiek! Kiciusiek, wróciłeś!
Wzięłam mojego kociaka na ręce i mocno przytuliłam. No co? Nie było go 2 tygodnie.
On miałknął głośno na powitanie, zeskoczył na podłoge i podbiegł do miski.
Znowu słychać miałczenie, tym razem cicho. Spojrzałam na mojego kota. To na bank nie on. Więc kto?
C.D.N (ciąg dalszy nastąpi)
Komentarze (4)
Czekam na 2 część
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania