Dziewczyna stamtąd...

***

Odkąd tylko sięgał pamięcią, pragnął “mieć dziewczynę”. Wszyscy koledzy z klasy mieli dziewczyny, “chodzili z dziewczynami”. Owe lata obfitowały w dźwięki syntezatorów, rytmy disco, wszyscy słuchali tych samych zespołów i przyklejali wielkie plakaty swoich idoli w pokoju. On też tak chciał. Traf czy los jednak postanowił inaczej. Nie mógł poderwać żadnej koleżanki ani sąsiadki, nie mówiąc o dziewczynach z ulicy, z parku czy z deptaka.

 

Dziewczyna nie zjawiała się, choć mijały miesiące i lata, przemijali ludzie, pory roku i kolejne szanse. Owszem, podobała mu się co druga dziewczyna, a co piąta tak naprawdę tylko udawała, że go nie chce. Jeszcze nie było w tym feromonów, ani hormonów, ani tym bardziej pożądania. To przyszło potem, w znacznie innych czasach. Póki co chodził smutny, patrząc na “zakochane” pary, które wylewały się z klatek schodowych, parków, podwórek, deptaków, szarych jeszcze bloków gierkowskich. Trzeba dodać, że wymarzona dziewczyna miała być jeśli nie idealna, to w każdym razie optymalna, cokolwiek miałoby to znaczyć. Blondynka o niebieskich, dużych oczach i długich włosach, obdarzona długimi rzęsami, wysoka i długonoga, ładnie ubrana i ogólnie zadbana. Marzył, że to ona go poderwie, bo chorobliwa nieśmiałość nasilała się z każdym nowym “zakochaniem”, obiektem cichych westchnień i adoracji.

 

Pewnego dnia dziewczyna zjawiła się tak, jak to sobie wyśnił. Wchodził właśnie do klatki schodowej po szkole i wtedy po schodach wyszła ona. Była urocza, dokładnie taka, jaką sobie wyobrażał. Zauważyła go właściwie pierwsza. Powiedział “dzień dobry” i umilkł. Nie wiedział, co dalej. Może powinien spróbować, ostatecznie taka okazja zdarza się rzadko. I wtedy stał się mały cud - dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń. - Magda jestem - powiedziała, po czym widząc jego zmieszanie, spytała go, jak się nazywa. - Damian - powiedział krótko po czym dodał: - Chodzę do ósmej klasy, tu niedaleko. - Chciałbyś się przejść na mały spacer? - niespodziewane słowa jak rażenie gromem dotarły do najgłębszych pokładów jego biednej duszy. - Oczywiście...możemy..to znaczy zaniosę tylko tornister do domu, mieszkam na czwartym piętrze pod piętnastym - powiedział i usłyszał, że Magda na niego poczeka. Jadąc windą nie wierzył w to, co się dzieje. Oto jakaś nieznajoma proponuje mu tak po prostu spacer. W dodatku ma piękne imię i równie piękne oczy, o włosach nie wspominając. Szybko wysiadł, rzucił w domu rzeczy w kąt, choć było mnóstwo zadań domowych i poszedł z powrotem. Kiedy zjechał na parter, jakieś dziwne uczucie zrodziło się w nim. Coś jest nie tak - myślało mu się samo, a gdy wyszedł z windy na parterze nie było nikogo. Otworzył drzwi do klatki schodowej, prędko omiótł wzrokiem chodnik, parking, deptak. Po dziewczynie nie było śladu. Ani żywego ducha wokół. Uczucie niemal rozpaczy zapanowało na dobre. Omal się nie popłakał, szybko wyszedł za blok, licząc na to, że ją tam znajdzie na ławce koło piaskownicy, ale nic. Po złotowłosej Magdzie ślad wszelki zaginął. - Musiało mi się przywidzieć - pomyślał. - Może nie było żadnej dziewczyny, a ja mam zwidy. Kiedy wracał do windy był już na dnie. Taka okazja, szlag by trafił. Kiedy winda zjechała na dół omal nie zderzył się z nią. Stała w windzie i uśmiechała się. - Jesteś - zapytała. - Tak, szukałem cię - wydusił z siebie i umilkł zawstydzony. - To co, idziemy? - Chodźmy. I poszli.

 

Szli blisko siebie. Czuł niemal jej oddech, a kiedy sama wzięła go za rękę, palący prąd przeszedł mu po kręgosłupie, rozlewając się po udach, splocie słonecznym i policzkach. - To jesteś ty - rzekła, gdy opowiedział mu o sobie, ile tylko zdołał. - Odtąd będziesz mój - dodała i spojrzała w taki sposób, że oma nie zemdlał. To nie dzieje się naprawdę. Na pewno zwariowałem. To takie proste? Wystarczy poczekać, aby marzenia się spełniły? Na pewno nie śnię? Lecz to nie był żaden sen. Magda istniała, szła obok niego, mówiąc, że od niedawna z rodzicami wprowadziła się do tego samego bloku, tylko w sąsiedniej klatce. - Wcześniej mieszkaliśmy w Bieżanowie - tłumaczyła powoli. - Chodzę też do twojej budy, do 8A. Miałam świadectwo z paskiem - pochwaliła się i objęła go delikatnie za plecy. Idąc razem po osiedlu mówiła, że miała dziwny sen. Wychodziła w nim z klatki i spotkała jakiegoś chłopaka. Kiedy oczy się spotkały, już wiedziała, że znalazła. - To byłeś właśnie ty, blondyn, błękitne oczy, tak jak teraz. Nie wierzyłam w sny. Aż się zjawiłeś - jej słowa były jak balsam na pokawałkowane serce Damiana, który nadal nie wierzył w to, co się dzieje. Kiedy się obudziła, postanowiła pójść do sąsiedniej klatce, nie bardzo przekonana, że pojawi się ktokolwiek. - Myślałam, że spotkam najwyżej jakąś starą emerytkę, albo sąsiada z pieskiem, tego, co codziennie o szóstej wyprowadza jamnika na spacer. No i proszę! Jesteś! i jesteś dla mnie, tylko dla mnie - mówiła jakby nie miała dopiero piętnaście lat, jakby oboje byli dorośli, jakby nie zauważała, że by być ze sobą na serio muszą poczekać długie lata, dorosnąć, dojrzeć, stać się kimś. Ale to już całkiem osobna historia…

 

***

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Aisak 07.08.2019
    przejść na mały spacer? - czy nie lepiej krótki?

    zaniosę tylko tornister do domu - chodziłam do ósmej klasy i nikt nie nosił tornistrów;

    Kiedy wracał do windy był już na dnie.- na dnie? spadł na dno, czy rozsypał się, załamał?

    To co, idziemy? - Chodźmy. I poszli. - zamieniłabym słowo Chodźmy na Zapytała;
    To co, idziemy? - zapytała. I poszli.

    To jesteś ty - rzekła, gdy opowiedział mu o sobie, ile tylko zdołał. - kto komu rzekł, kto opowiedział?

    Miałam świadectwo z paskiem - pochwaliła się i objęła go delikatnie za plecy. - żadna 15- z moich czasów nie objęłaby chłopca po 10 minutach znajomości, ani w ogóle pierwsza. Chyba, że nie znałam dobrze moich koleżanek...

    pokawałkowane serce - powałkowane nie bardzo

    jakąś starą emerytkę, - a są młode emerytki?

    co codziennie - który codziennie

    mówiła jakby nie miała dopiero piętnaście lat - piętnastu lat

    Poprzednie opowiadanie było znacznie lepsze. Bardziej dojrzałe i nie mam na myśli tematyki.
    Oni oboje tacy piękni, tacy idealni, tacy aryjscy, jak to w bajkach...

    Najbardziej przypadła mi do gustu końcówka, od - mówiła jakby nie miała - i tę inną historię chciałabym przeczytać.

    Miłego dnia.
  • rafal_sulikovski 07.08.2019
    Dzięki za tak wnikliwą lekturę, mi też się podobało poprzednie. Nie można stale pisać arcydzieł... ;-)
  • rafal_sulikovski 09.08.2019
    Ja jestem z rocznika 1976, w podstawówce do około 6 klasy były tornistry, potem dopiero plecaki. Piszę o pradawnych czasach... ;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania