Dziewczyna z pociągu

Do pracy niestety musiałem dojeżdżać pociągiem. Ponad czterdzieści minut w jedną stronę. Czasem można było porównać to do tortur, a szczególnie w deszczowe dni. Wtedy w przedziale zawsze panowała duchota. Jedynym pozytywem było to, że dzięki temu iż wsiadam na pierwszej stacji, to zawsze miałem miejsce siedzące. Często nie wiedziałem co mam ze sobą począć. Dźwięki rocka w mych uszach już nie wystarczały, a i żadnej książki na oku nie miałem, to wpadłem na wręcz genialny pomysł. Na jaki? Najprostszy ze wszystkich, zacząłem obserwować moje otoczenie. Na początku siedziałem wlepiony wzrokiem w okno. Jednak gdy już wyuczyłem się na pamieć wszystkich miejskich krajobrazów. Potrafiłem wyrecytować o trzeciej w nocy miejskie mądrości napisane na murach, typu ,,jebać policję". Zatem przeniosłem swoje spojrzenie na ludzi. Co ujrzałem? Rano dziesiątki zmęczonych twarzy, które wręcz krzyczały, że chcą wrócić do łóżka. Biło od nich na kilometr pragnieniem śmierci. Zero radości i szczęścia. Jakby byli za karę w tym pociągu. Tak było dzień w dzień. Każdego ranka i południa czy wieczoru. Za każdym razem ten sam widok. Zmęczonych życiem ludzi. Byli jak roboty, jak manekiny. Zastanawiałem się ja za dziesięć lat będę wyglądał tak jak oni. Czy również stracę chęci do życia? Ta wizja dręczyła mnie codziennie. Przez te widoki zacząłem czuć obrzydzenie tym wszystkim. Jednak pewnego dnia, tak znikąd pojawiła się jedna dziewczyna. Jakby promyk nadziei pośród martwych twarzy. Zawsze wsiadała na kolejnej stacji i siadała w tym samym miejscu i czytała książkę. Miała to coś w spojrzeniu, czego brakowało innym. Gdy ją widziałem to po prostu chciałem znów żyć. Przez parę dni wpatrywałem się w nią jak obrazek. Nie wiem dlaczego, ale po prostu przyciągała moje spojrzenie. Może to przez jej cudowne czarne włosy i zielone oczy? Taki zestaw od urodzenia uważałem za swój ideał. Od czasu do czasu lekko się uśmiechała. Tym jednym prostym odruchem sprawiała, że moje serce biło szybciej. Do dziś pamiętam to uczucie. Tego nie można zapomnieć. Nawet gdy za oknem niebo płakało, a słońce się skrywało gdzieś za chmurami, patrząc na nią widziałem letni dzień.

 

Mijały tak dnie i tygodnie. Po prostu siedziałem trzy fotele dalej i na nią patrzyłem. Tak dzień w dzień. To było moje ulubione zajęcie. Jednak pewnego poranka jej nie ujrzałem. Mimo, że nigdy z nią nie rozmawiałem, to poczułem się jakoś inaczej. Podróż nie była taka jak inne. Znów można było ją porównać do tortur. Nie potrafiłem wygodnie usiąść i wciąż gdzieś błądziłem wzrokiem. Chciałem jak najszybciej wysiąść z pociągu. Tak było jeszcze przez parę dni. Po prostu zniknęła, a przedział znów wypełnił się pustką. Przeklętą dozą szarości. Każdego dnia otaczały mnie smutne twarze. Brakowało mi jej uśmiechu, który chociażby na sekundę wyrwałby mój umysł z tego świata. Pragnąłem poczuć jeszcze raz jej obecność by przetrwać. Bez niej straciłem promień słońca. Gdy padał deszcz, a słońce nie chciało wyjść zza chmur, by chociaż przez chwilę przytulić moją twarz, wtedy najbardziej czułem tęsknotę. Musiałem coś z tym zrobić. Na początku zacząłem chodzić na kolejną stację, mając nadzieję, że po prostu tym razem wsiadła do innego wagonu. Czekałem tam jeden dzień, drugi i tydzień lecz jej nie spotkałem. Jednak wciąż miałem nadzieję. Przychodziłem na peron o różnych godzinach. Przecież może jeździ późniejszym bądź wcześniejszym pociągiem? Ale to również nic nie dało. Straciłem na to cały miesiąc. Trzydzieści dni poszukiwań bez skutku. Po prostu musiałem ją odnaleźć! Potrzebowałem jej oczu, czarnych włosów i cudownego uśmiechu. Bez niej mój świat spowił mrok. Zacząłem chodzić po księgarniach. Przecież ciągle czytała jakieś książki! Może przypadkiem spotkam mojego anioła gdy kupuje kolejną lekturę? Jednak i to nie przyniosło skutków. Powoli traciłem nadzieję i pomysły jak ją odnaleźć. Minęły już dwa miesiące odkąd widziałem ją ostatni raz.

 

Przestałem jej szukać i znów wróciłem do szarej rzeczywistości. Świata wypełnionego przez takie same twarze. Setki odbić, które wspólnie krzyczały jedną pieśń. Pieśń o smutku i braku radości. A co ze mną? Spędzałem czterdzieści minut rano i wieczorem patrząc w niebo i myśląc. Otaczały mnie przygnębiające myśli. Nawet gdy świeciło słońce to widziałem jedynie chmury. Powoli stawałem się taki jak wszyscy inni. Siedząc w przedziale pociągu, który wysysał ze mnie życiową energię, zamieniałem się w posąg, manekina. Kopię obrazu kipiącego marazmem. Nie chciałem tego, ale bez niej musiałem się taki stać. Taki był mój los. Płomień życia powoli gasł bym mógł zostać robotem zdolnym tylko do pracy. Podróż pragnęła tego bym wyzbył się wszystkich barw mojego świata. I tak się prawie stało. Jednak uratowała mnie ona. Tamtego smutnego dnia gdy stałem na peronie pośród deszczu. Kątem oka zauważyłem jak podmuch wiatru wyrwał z drobnych rąk książkę i wściekle rzucił nią o beton. Krople wody rozpoczęły swój szturm na białe kartki papieru. Jednak coś mnie tchnęło , popchnęło bym zatrzymał ten szaleńczy atak i uratował tyle liter ile mogę. Więc schyliłem się i podniosłem przemoczoną książkę z zimnej ziemi. Wzrok powoli kierowałem ku górze aż w końcu ją ujrzałem. Moje serce znów zaczęło szybciej bić. To była ona! Nie potrafiłem w to uwierzyć. Stała tam przede mną pośród łez chmur i patrzyła prosto w moje oczy, a jej uśmiech gdyby chciał to mógłby mnie porwać jak wicher książkę. Poddałem jej prosto do ręki przemoczone litery. Nie wiedziałem co powiedzieć albo po prostu nie miałem sił by wydusić z siebie parę słów. Przecież stał przede mną anioł! Moja radość życia. Delikatnie chwyciła swoją własność i mówiąc dziękuje, po prostu się odwróciła i zaczęła odchodzić. Tylko stałem tam i patrzyłem. Znów widziałem kolory i słońce pośród tych strug deszczu. Serce wybijało szaleńczy rytm, a uśmiech sam malował się na twarzy. I co miałem wtedy zrobić? Wykonywała krok za krokiem. Stawiała swoje zgrabne nogi jedna za drugą. Powoli się oddalała, a moje oczy trzymały ją wzrokiem. Co miałem zrobić?! Poczułem jak popycha mnie wiatr. Mocno uderzył w plecy jakby chciał coś powiedzieć. Nie potrafiłem się mu przeciwstawić i ruszyłem mimowolnie do przodu. Byłem jak w transie. Coś mną kierowało. Tego nie opiszą żadne słowa. I tak nagle byłem tuż za nią, a lekki podmuch pociągnął moją dłoń. Sięgnąłem przed siebie i chwyciłem jej delikatne palce. Ona tylko się odwróciła i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Dopiero tamtego dnia ujrzałem radość swojego życia. Mocno ją trzymałem i wiedziałem, że już nigdy nie chcę jej puścić. To samo czułem gdy wsuwałem jej obrączkę przed ołtarzem. Byłem tego pewien, że tylko z nią nigdy nie będę jak posąg, manekin czy kopia obrazu i tylko bez niej będę jak posąg, manekin czy kopia obrazu. To ona, ta dziewczyna z pociągu, została moim aniołem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Canulas 30.10.2017
    Masz świadomość,że to jedna z głośniejszych książek ostatnio? (O takim tytule)
  • D4wid 30.10.2017
    Szczerze to nie
  • Canulas 30.10.2017
    To już wiesz. Wpisz se w gugle. Nie, żeby coś, ale clickbait, jak sam skurwysyn.
  • D4wid 30.10.2017
    Dałem taki tytuł bo pasuje do treści. Nie miałem w zamiarach clickbaitu
  • Zaciekawiony 30.10.2017
    Gdyby wrzucił to w dziale thriller czy fanfiction, to można by myśleć o związkach.
  • Canulas 30.10.2017
    Taak, to nie zarzut (Chryste, chyba setny raz to już dziś mówię) To ciekawostka. Tyle. Ciao.
  • Tytuł jak tytuł, mógłbyś dać „Ta dziewczyn” albo „Dziewczyna”. Rożne miałeś opcje. Tytuły mają to do siebie, że sie powtarzają. Ja bym sie wystrzegal tych głośnych.
    Przeczytałem to Twoje opowiadanie, ekspertem to ja żadnym nie jestem, wiec nie będę sie do dupereli przypieprzal. Tak za bardzo nie zaskakujesz. Choc sumie to jednak tak, bo jak Cie tu poznałem to obstawiałem, że bohater nie odważy sie na żadna akcję. Opowiadanie jak dla mnie mdłe, mało akcji, napięcia. Tak trochę jakbyś opisywał marzenie senne, którego szczegółów zbyt wielu nie pamiętasz, ale pamietasz zakończenie. Ale pisz, kolejne bedą pewnie lepsze. Może ktoś bardziej kompetentny, powie cos konkretniej. Pozdro
  • D4wid 30.10.2017
    Dzięki za opinię. Na pewno się przyda. Jak znów mnie natchnie na opowiadania to skorzystam
  • KarolaKorman 30.10.2017
    ,,wpatrywałem się w nią jak obrazek.'' - w obrazek
    ,, Poddałem jej prosto do ręki '' - podałem

    Opowiadanie jest słodkie, a końcówka przesłodzona. O ile całość brzmi świetnie (widać w niej to uczucie jakie ogarnęło autora do nieznajomej), to przesłodzona końcówka nie urzeka. Gdybyś skończył na słowach ,,Mocno ją trzymałem i wiedziałem, że już nigdy nie chcę jej puścić. '', czytelnik mógłby sobie dopowiedzieć końcówkę w dowolny sposób. Jeden dałby jej taką jak ty, a inny zakończył słowami dziewczyny ,,Spadaj człowieku!''. A tak podałeś na tacy trywialne zakończenie.
    Ja utrudniłam sobie sprawę, bo przeczytałam, kopiując pierwszą literówkę komentarz Maurycego, a dokładnie ,, „Ta dziewczyn” '' i czekałam, kiedy bohater padnie trupem, orientując się, że dziewczyna, w której się zakochał jest chłopakiem. Taki Zong :) Pozdrawiam :)
  • D4wid 30.10.2017
    Raczej transów nie będę dodawał do opowiadań. Końcówka w sumie trochę typu "wyznajemy". Może zrobiłem to podświadomie na tą modłę? Jednak dzięki za rady

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania